𝟮: rudzielec i żałośność
Lyssa wyszła na wąski korytarzyk, zamykając za sobą drzwi przedziału. Chciała odetchnąć od tłoku panującego w środku. Dopadła do okna i otworzyła je najszerzej jak się dało. Oparła przedramiona na jego ramie, pozwalając, aby ciepły wiatr rozwiewał jej ciemne włosy. Potrzebowała tego wolnego oddechu, spokoju od sugestywnych wypowiedzi Pansy, irytujących spojrzeń Dafne, a także zbyt bardzo lepiącego się do niej Zabiniego. Chociaż wiedziała, że robił to tylko po to, aby Greengrass się od niego odpieprzyła. Ciemnoskóry szanował ją, ze względu na pochodzenie z czystokrwistego rodu, ale jeśli chodziło o żywioną sympatię, to było z tym raczej krucho. Zwłaszcza, że Blaise doskonale wiedział o tym, jak okrutna i mściwa potrafiła być Dafne.
— Czemu tak uciekłaś? — usłyszała dosłownie po chwili i na parę sekund odwróciła głowę w stronę ciemnoskórego. Wzruszyła ramionami, wyciągając przed siebie różdżkę, jeżdżąc nią w powietrzu. Zostawiała w powietrzu ciemnoczerwoną smugę, która po chwili zaczęła przybierać kształt starożytnej runy. Po jej zakończeniu, znak rozpłynął się w migotliwym blasku. Zabini patrzył na to w ciszy, domyślając się, że jego kochana przyjaciółka miała trochę dość tego wszystkiego. Była niesamowitym introwertykiem i to, że w ogóle spędziła z nimi kilka godzin było dla niego wzruszające, bo wiedział, że starała się dla niego. Przytulił ją, opierając głowę na jej ramieniu, ale po chwili odsunął się, słysząc jak drzwi przedziału otwierają się. — Idę po coś do picia. Wezmę ci jakąś wodę.
Minął w drzwiach Ginny Weasley, która z jakiegoś powodu zwolniła kroki, a gdy Blaise zniknął z pola widzenia, zatrzymała się tuż przy Lyssie. Ta wyprostowała się, mierząc rudowłosą zaciekawionym spojrzeniem, które wyrażało więcej niż tysiąc słów. Wiedziała, że Zabini jest przystojny i wzbudza w uczennicach wiele nie tylko romantycznych myśli, ale oni mieli zaledwie po piętnaście lat. To znaczy ona i czaroskóry, bo Malfoy i reszta byli o cały rok młodsi. A z tego co wiedziała, to Ginny o dwa. Miała zatem trzynaście lat i już w tej chwili interesowała się chłopakami, co w jej wieku nie wyglądało zbyt dobrze. Miała potencjał na to, aby stać się jedną z SNPG. Był to skrót od Siedmiu Nowych Puszczalskich Głów, czyli paczki dziewczyn, które w tamtym roku kończyły Hogwart i wprost uwielbiały chwalić się ilością zaliczonych facetów. Chociaż znacznie ciekawsza była ich kolekcja chorób wenerycznych.
— Zabini jest wolny? Nie chciałabym podbijać do zajętego — spytała cicho, aby przypadkiem nikt poza ich dwójką nie usłyszał tego, co powiedziała. Fong uśmiechnęła się łagodnie, a później kiwnęła głową. Nie chciała jej mówić, że praktycznie nie ma szans na to, aby zacząć z nim cokolwiek. Blaise był Ślizgonem, w dodatku czystokrwistym. Miał zatem tendencję do nie lubienia szlam oraz zdrajców krwi. I może na co dzień nie okazywał jawnej nienawiści w stosunku do tych osób, to jednak w szczerej rozmowie nie szczędził stwierdzeń, że nie podoba mu się to wszystko. I tak musiał przeżyć to, że jego przyjaciółka nie mogła jasno stwierdzić, z którego czystokrwistego rodu się wywodzi.
Ginny odwróciła się na pięcie, kierując się w stronę, w którą odszedł Blaise. Lyssa pokręciła rozbawiona głową, wchodząc z powrotem do przedziału. Minęła się w drzwiach z Malfoyem oraz jego świtą, która zamierzała przejść się trochę po pociągu. Z westchnieniem usiadła na swoim miejscu, nie zwracając uwagi na świdrujące spojrzenie Dafne i zaczytaną Pansy, która z wyraźnym zainteresowaniem śledziła wzrokiem kolejne linijki tekstu. Oparła głowę o ściankę i z westchnieniem patrzyła za okno. Góry, lasy i pola - typowy krajobraz w północnej Brytanii, gdzie podobno usytuowana była Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Powoli wśród ściernisk i dolinek zaczynała zalegać niezbyt gęsta mgła, a błękit nieba powoli ciemniał, ustępując miejsca granatowi. Wszystkie trzy jak na zawołanie podniosły się do swoich kufrów, szukając szaty wierzchniej oraz tiary - obowiązkowego stroju na uczcie rozpoczynającej rok szkolny. Ubrała się jako pierwsza i usiadła, czekając aż Zabini wróci z obiecanym napojem. Dafne prychnęła cicho, patrząc na nią z odrazą.
— Jesteś mega żałosna — powiedziała, a później opuściła przedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro