Dialogi z Kuroshitsuji《Manga》
《1》
Finny: Leje jak z cebra!
Bard: Pewnie nasz mały panicz znowu narozrabiał i teraz bozia płacze.
《2》
Sebastian: Jeśli będzie trzeba, przebijemy się siłą.
Grell: Ooooo taaaak... Lubię agresywnych facetów. Stoczmy więc pojedynek na śmierć i życie gorętszy od lichej miłostki czy romansu! Hmmm?!
Elizabeth: Co to za człowiek?!
Sebastian: Zwykły zboczeniec, Proszę się do niego nie zbliżać, może się panienka przypadkiem czymś od niego zarazić.
《3》
~Po wkurzającym monologu Wicehrabiego Druitt'a~
Sebastian: Paniczu, moja irytacja sięga zenitu, czy mogę go zabić?
Ciel: Jeszcze nie, chociaż doskonale rozumiem, co czujesz.
~Padają kolejne urocze słowa, skierowane tym razem w kierunku Ciela~
Ciel: Zmieniłem zdanie, zabijmy go.
Sebastian: Proszę poczekać. Choć doskonale pana rozumiem, paniczu.
~Jeszcze donioślejszy, podnioślejszy monolog~
Ronald Knox: Nie moglibyśmy go już zabić?!
Grell: Sam mnie przed chwilą powstrzymywałeś!
~Po kolejnej przemowie okazało się, że Wicehrabia tak naprawdę nie był jednak do niczego potrzebny~
Wszyscy: Zabijmy go.
《4》
Grell: A ty jak zwykle chłodny, Sebuś słonko! Doskonale wiesz, jak sprawić, by krew mi zawrzała! Świetnie! Skoro jesteś tak uparty, nie będziemy się hamować!
Sebastian: Fakt, że znasz takie słowo jak „hamować się"szokuje mnie bardziej niż cokolwiek, co się tu wydarzyło.
《5》
Sebastian: Wspaniale, przyszło mi służyć małemu, wychowanemu pod kloszem dzieciakowi, który nie ma pojęcia o świecie.
Ciel: Jedną chwilę, demonie. Jak masz na imię?
Sebastian: Jak sobie zażyczysz, paniczu.
Ciel: W takim razie... Sebastian. Od dzisiaj jesteś Sebastianem.
Sebastian: Doskonale. Proszę zatem zwracać się do mnie tym imieniem. Czy tak nazywał się pański poprzedni kamerdyner, sir?
Ciel: Nie, to imię mojego psa.
Sebastian: Cofam moje wcześniejsze słowa. Przyszło mi służyć wstrętnemu, nieznośnemu szczeniakowi.
《6》
Ciel: Sebastianie, to mleko było smaczne.
Sebastian: Miło mi to słyszeć.
Ciel: Jeszcze jedno... Jeżeli jutrzejsze śniadanie będzie tak wstrętne, jak to, co podałeś mi wieczorem, nie daruję ci tego. Nie mam najmniejszego zamiaru żyć na ciepłym mleku jak jakiś szczeniaczek.
Sebastian: Oczywiście, dobranoc, paniczu. Cholerny gówniarz.
《7》
Sullivan: Nie spodziewałam się, że mój pierwszy raz przeżyję w trójkącie, ale jak widać, tak musi być. Proszę, w miarę możliwości, bądźcie delikatni.
Sebastian i Ciel: Coooooooo?
Sullivan: Czyżbyście nie wiedzieli, jak poruszać się w zawiłościach mojego stroju? Tak więc najpierw guzik...~rozpina~
Ciel: Nie, nie, nie! Czekaj, to ty wyprawiasz?!
Sullivan: Czyli chciałbyś zdobyć tę twierdzę własnymi rękoma? Prawdziwy mężczyzna, choć taki niepozorny...
Ciel: Co ty mówisz?! Co to za dziwne spojrzenie?!
Sebastian: Czyli panicz jest typem osoby, która wolałaby zdjąć suknię samodzielnie...
Ciel: Ty także?! Co ty bredzisz?!
Sullivan: Czyli chcesz to zrobić w ubraniu?
Sebastian: Paniczu, w tak młodym wieku masz już ukształtowane preferencje...
Ciel: Nie rozumiem ani słowa, ale chyba doszło do wielkiego nieporozumienia!
...
Sullivan: Opowiedziałbyś mi, czym są te „słodkie chwile w łóżku" o których wcześniej wspominałeś?
Sebastian: Faktycznie, powiedziałem wcześniej coś takiego. Co powinienem zrobić, paniczu?
Ciel: Nie mam pojęcia jak bawić się z dzieckiem. Daj jej jakieś zabawki czy coś.
Sebastian: Panicz chciałby wykorzystać zabawki.
Sullivan: Co?! Od razu hard play? Nie wiem, czy moje ciało jest na to gotowe!
Ciel: Co to za reakcja?! Na pewno znowu coś pokręciła!
《8》
Ciel: Ty... naprawdę chciałeś mnie pożreć?
Sebastian: Ależ skąd. Tylko tak w dziewięćdziesięciu procentach.
Ciel: Czyli praktycznie byłeś gotów to zrobić!
Sebastian: (...) zacząłeś bredzić, dlatego odruchowo...
Ciel: Jak można „odruchowo" próbować pożreć własnego pana!? Ty demonie.
Sebastian: To prawda, demon ze mnie, nie kamerdyner.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro