8
Stoick: Czkawka…
Czkawka: Tato… muszę ci coś powiedzieć.
Stoick: Ja też muszę ci coś powiedzieć.
Czkawka: Czy ja na prawdę muszę zabijać smoki? *naraz*
Stoick: Czas, żebyś nauczył się zabijać smoki. *naraz*
Czkawka: Co?
Stoick: Co? E… mów pierwszy.
Czkawka: Nie, ty mów pierwszy…Stoick: No więc… chciałeś to masz. Smocze szkolenie. Zaczynasz jutro rano.
Czkawka: O kurcze, a mogłem mówić pierwszy. Bo widzisz… tak sobie pomyślałem… że mamy jakby nadwyżkę wikingów zabijających smoki a deficyt na przykład wikingów… piekarzy! Albo wikingów inkwizytorów…Stoick: Trzymaj. *rzuca mu topór*
Czkawka: Ale ja nie chcę zabijać smoków…Stoick: Ależ jasne, że chcesz!Czkawka: Dobra, podejście drugie… Tato, ja nie potrafię zabić smoka.
Stoick: Ale nauczysz się, nauczysz ...!Czkawka: Nie, wiesz mam jakieś takie silne przeczucie, że nie.
Stoick: Już czas, chłopcze…
Czkawka: Ty mnie w ogóle słuchasz?!Stoik: To nie są żarty, Czkawka! Biorąc do ręki ten topór, stajesz się takim jak my . To znaczy mówisz jak my, chodzisz jak my, myślisz jak my. Musisz skończyć z …*pokazuje na Czkawkę*tym…Czkawka: Mam rozumieć, że chodzi ci o mnie…
Stoick: Tak?
Czkawka: Ta rozmowa jakby przestaje przypominać dialog…
Stoick: Tak?!
Czkawka: *wzdycha* Tak…Stoick: Dobrze… Nie oszczędzaj się! Niedługo wrócę… mam nadzieję.
Czkawka: A ja będę czekał… chyba…
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro