Rozdział 10. Spacer.
Obudziłam się wtulona w Jacka. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się. Usiadłam na łóżku. Nadal miałam na sobie bluzę Puppeta.
-Candy już cię nie skrzywdzi.- Powiedział kiedy wstaliśmy z łóżka. Poszłam do pokoju. Przebrałam się w czarno-białe ciuchy. Usiadłam na swoim łóżku. Zmyłam make-up który miałam na maksa rozmyty. Usłyszałam jak ktoś wchodzi. To były dziewczyny. Jill od razu mnie przytuliła.
-P-Przepraszam.- Powiedziałam łamiącym się głosem.
-Ej Katy. Nie płacz. To nie twoja wina.- Powiedziała Clocky.
-Jak to nie jej?! Ostrzegałyśmy ją przed Candym, a ta nie chciała nam wierzyć!- Krzyknęła Nina. Pociągnęłam nosem.
-Dziewczyny co to za kłótnie?- Spytał się Helen. Wyszłam z pokoju i wyszłam z rezydencji. Usiadłam na schodach i patrzyłam na leśny krajobraz. Po czasie poczułam jak ktoś siada koło mnie. Spojrzałam na tą osobę. To był Jack.
-Hej. Może przejdziemy się byś odpoczęła od tego wszystkiego?- Spytał się kiedy pociągnęłam nosem.
-Pewnie.- Powiedziałam. Wstaliśmy ze schodów i poszliśmy. Cały czas rozmawialiśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro