thirty eight
— AVONLEA, 23:43, 3 LISTOPADA —
gilbert blythe nigdy wcześniej nie wykonywał żadnego wielkiego romantycznego gestu. właściwie to nawet nie wiedział, czy to by się zaliczało do tej kategorii. bez względu na wszystko, gilbert właśnie zmierzał na zielone wzgórze w najzimniejszą jesienną noc, kiedy to powinien jechać nocnym pociągiem do dalekiego miasta.
chłopak stanął w miejscu, gdy dotarł pod skromny dom ani shirley-cuthbert. jego policzki i nos były zaróżowione od zimnego powietrza, a delikatne światło z werandy padało na pustą ulicę, przez co wydawała się bezpieczna. jego oddech był ciężki od biegu oraz nerwów. powoli wszedł po ceglanych schodkach — jego kroki były ciężkie i wystarczająco głośne, by obudziły jego ukochaną z lekkiego snu, w który zapadła piętro wyżej.
ania tej nocy nie spała zbyt wiele. zasnęła zaledwie godzinę przed tym, jak obudziły ją głośne kroki pod jej domem. usiadła na łóżku i powoli wysunęła się spod ciepłej pościeli. otworzyła swoje skrzypiące okno, a następnie wyjrzała przez nie, wzdrygając się przez chłód. widok jej chłopaka, który miał właśnie zapukać do drzwi, był dla biednej ani niczym widok ducha.
gilbert nie zauważył, że jego dziewczyna patrzy na niego z otwartymi ustami ze swojego okna, gdy szedł w stronę drzwi. dwa razy delikatnie zapukał, starając się nie obudzić całego domu. na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech, gdy usłyszał szuranie za powłoką. szybko poprawił włosy i wyprostował ubrania, zanim ktoś otworzył mu drzwi.
ania zbiegła po schodach z latarką w dłoni. jej rude włosy były upokarzająco poplątane, a ona nadal miała na sobie swoją piżamę w kwiatki. przez pokryte lodem okno zobaczyła, jak gilbert poprawia włosy i zaśmiała się sama do siebie.
— co za głuptas — wyszeptała.
gilbert wzdrygnął się, gdy ania głośno otworzyła drzwi i zanim zdążył cokolwiek zarejestrować, szybko zamknęła je za sobą, następnie wskakując na niego i składając pocałunki na jego twarzy. gilbert owinął ramiona wokół nóg ani, by ustabilizować jej pozycję, a jego twarz rozluźniła się z ulgą.
— nie mogłem znieść bycia tak daleko od ciebie. — odetchnął jej do ucha.
ania zachichotała, a gilbert stwierdził, że jej chichot był jedynym dźwiękiem, jakiego chciał słuchać.
po tym, jak gilbert odstawił anię na ziemię, dziewczyna popatrzyła na niego z miną, którą mogła wyrażać jedynie „co ty kurwa tutaj robisz". gilbert zaśmiał się niezręcznie.
— nie pojechałem — powiedział jedynie. — nie chciałem za tobą tęsknić.
☁️
— PERON W AVONLEA, 4 GODZINY WCZEŚNIEJ —
gilbert wiedział, że wyjazd do doków jest błędem, odkąd tylko złożył tam swoją aplikację. i kiedy tego popołudnia siedział na samotnej ławce na peronie razem z jego Anią, wiedział, że to zdecydowanie był błąd. odciągał wyjazd ze swojego domu na święta, które były zaledwie za miesiąc, a nie chciał spędzać swoich pierwszych świąt z anią tak daleko.
ania była w stanie zauważyć, że gilbert się waha, więc złapała go za rękę i pocieszająco ją ścisnęła. ania żałowała, że musiał wyjeżdżać w tak piękny dzień. było dość słonecznie jak na godzinę osiemnastą, ale powietrze było chłodne, a szybko zachodzące słońce sprawiało, że świeże krople deszczu na roślinach wyglądały przepięknie. chciała, by razem z gilbertem mogli zostać w przyjaznym drzewie wiśni naprzeciwko torów już na zawsze.
gilbert zauważył, że ania nie była sobą — nie mówiła tak dużo i to rozczarowało gilberta, bo uwielbiał słuchać, jak o czymś opowiada.
— aniu, wiem, że coś się stało — powiedział cicho. ania odetchnęła sfrustrowana. następnie szybko się do niego odwróciła.
— po prostu czuję się strasznie samolubnie, to przerażające. wiem, że w zeszłym roku bardzo podobało ci się w dokach i podziwiam, że znowu robisz coś, co kochasz i po pro—
— hej, hej, aniu — przerwał jej. — ja też chciałbym tam nie jechać. ale muszę, nie mogę tego tak odwołać.
gilbert tak naprawdę mógł to odwołać i oboje o tym wiedzieli. jednak gilbert, jako dżentelmen, dotrzymywał umowy, bo wiedział, że w dokach przyda się pomoc. część niego myślała również, że ponowny wyjazd sprawi, iż jego tata będzie z niego dumny — ania doskonale to widziała.
— po prostu to okropne, że nie będę mógł spędzić z tobą świąt, ani nowego roku — przyznał niskim głosem, marszcząc brwi. ania popatrzyła na niego smutno i ujęła jego twarz w dłonie, przyciągając go do słodkiego pocałunku.
— będziemy codziennie rozmawiać na face time i pisać ze sobą co godzinę, obiecuję. — uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego mały paluszek.
gilbert chętnie owinął swój palec wokół tego jej, na co oboje się roześmiali.
ich rozbawienie zostało przerwane przez pociąg nadjeżdżający na stację. ania podniosła wzrok swoich szeroko otwartych, smutnych oczu. para wstała i przytuliła się, oboje ze łzami w oczach.
— bezpiecznej podróży, gil — wyszeptała do niego ania.
— kocham cię, marchewko — wyznał gilbert, nadal trwając w uścisku.
— ja ciebie też — odparła cicho dziewczyna trzęsącym się głosem.
odsunęli się od siebie, a gilbert złapał ją za ramiona i złożył na jej ustach czuły pocałunek. następnie odsunął się i popatrzył na pociąg.
— pewnie powinienem już iść. — pociągnął nosem.
ania przytuliła go po raz ostatni, po czym ucałowała jego policzek i skinęła głową.
— okej.
gilbert się uśmiechnął.
— kocham cię.
ania pociągnęła nosem i pomachała mu, gdy wsiadał do pociągu.
CIĄG DALSZY NASTĄPI.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro