Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Marność i śmierć.

༘✶𓆝 𓆜 ––––——༘𓆝༘ ⋆————–˚ ༘✶ ⋆。˚𓆟

Kolejne dni, syren spędzał na przemyśleniach, raczej nie odzywając się do Cyno. Ale pozostając w zasięgu jego wzroku. W dodatku coraz chętniej wychodził na brzeg, korzystając ze słonecznego blasku, jaki go otulał w popołudniowych godzinach. W końcu jednak podjął rozmowę. Znowu spowodowaną ciekawością.

- Dlaczego nosisz wilczą skórę na swoim karku? - zapytał, wychodząc na brzeg i podpierając się o piach pod sobą. Zwinął delikatnie swój ogon i zmrużył oczy, spoglądając w puste oczodoły zwierzęcia. Sprawia mu to radość lub wprawia w zadumę?

Cyno zaśmiał się, odrobinę zakłopotany przed udzieleniem odpowiedzi.

- Noszę wilczą skórę, bo przyciąga uwagę bardziej niż moje włosy. I jeśli nie zauważyłeś... To są niemal białe - wyjaśnił człowiek, odwracając się do syrena. - W naszym świecie to prawie jak klątwa. Moja niedoszła narzeczona... - zaśmiał się pod nosem. Sam nie był pewny czy gorzko czy naprawdę z rozbawienia. - Była ruda. I za to ją spalili, bo była inna.

- Huh?

Tighnariego na moment zatkało. Nie dowierzał własnym uszom. Zaśmiał się dość głośno i dźwięcznie, dłonią zasłaniając usta. Co za głupota.

- To głupie. Nawet jak na ludzi - stwierdził zgorzkniało i położył się delikatnie na piachu, pozwalając promieniom słonecznym osuszyć jego ciało. Zbliżała się zima. - Czyżbyś poza ukryciem odmienności, próbował się też ukryć przed światem? - zapytał cichym, opanowanym głosem z widocznym spokojem na twarzy.

- Przed całym światem - przyznał mu.

Tighnari melodyjnie się zaśmiał, a niedługo potem zanurzył się na powrót w wodzie, której zaczęło mu już teraz brakować.

- Jak wiele żyć odebraliśmy? - zapytał głośno i zniknął pod wodą, aż po same ramiona. - Myślisz, gdy je odbierasz czy to dla ciebie jedynie walka? - kolejne pytanie. Obu z nich wprawiło ono w delikatny dyskomfort.

- Nie - zaprzeczył po krótkim milczeniu człowiek i pokręcił głową ze spokojem. Nie myślał, gdy kogoś po prostu zabijał. Ani o oczach, przepełnionych marzeniami, które gasły, ani o ostatnich dechach wrogów, którzy naiwnie przyszli bronić swojej ojczyzny. Swojego kraju. Nigdy nie myślał o żywocie innych.

- Ja również - przyznał mu. Zabił mnóstwo ludzi. Dorosłych i nie tylko, bo także dzieci oraz staruszków, a mimo bycia kimś kto powinien nieść pomoc zwierzętom leśnym też często je zabijał, nie mając pożywienia z ludzi. Zwłaszcza w zimie. Srogiej i zimnej, ubogiej w rośliny wszelkiego rodzaju. - Cieszy mnie, że powiedziałeś prawdę.

Cyno zyskał w jego oczach swoim wyznaniem. Nie każdy był na tyle odważny, by się przyznać, chociaż natychmiastowego bólu nie czuł nikt kto zabijał regularnie. Myśli były po szkodzie.

To z pozoru proste wyznanie, sprawiło, że syren zaufał drugiemu. Był to pierwszy człowiek, do którego Tighnari tak bardzo się przywiązał.

༘✶𓆝 𓆜 ––––——༘𓆝༘ ⋆————–˚ ༘✶ ⋆。˚𓆟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro