Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Z każdym kolejnym pokonywanym metrem na raz, [T.I] była coraz bliższa  paniki. Na codzień była osobą opanowaną, chodź cichą. Zawsze udawało się jej zachować spokój, lecz to było dla niej za dużo. Gardło bolało ją od krzyczenia, a ciało powoli ogarniało przemęczenie.
Potwór w dwóch susach wdarł się na szczyt wieży eiffla, łapiąc się jedną ręką szczytu wieży, drugą zaś docisnął wycieńczoną nastolateke do swojej włochatej klatki piersiowej. Ryknął przeraźliwie, gdy tłum gapiów oraz dwójka dziwnie ubranych osób stanęła pod wieżą.

- Oddajcie mi swoje Miracula! - ryknął, celując pazurem w przebierańców. - Albo zginie.... - złapał [T.I] za gardło, przez co zawisła nad przepaścią.

- Nie! - krzyknęli oboje, gdy jego dłoń się poluzowała.

Przez brak tlenu dziewczyna powoli traciła świadomość. Wszystko co wydziała to jakby przez mgłę. Gdy już miała ogarnąć ją ciemność, nagle poczuła jak spada, zaraz po tym poczuła jak została złapana przez kogoś i delikatnie położona na ziemi.

- Słyszysz mnie - ktoś szepnął koło jej ucha nerwowo.

[T.I] zaczęła gwałtownie kaszleć, przywracając się na bok. Spostrzegła, że znajduje się wciąż na wieży, tylko że na punkcie widokowym. Nigdzie nie dostrzegła swojego wybawcy.
Gdzieś niedaleko dostrzegła scenę walki, przez co nagle się ożywiła, podnosząc się do góry. Chciała jakoś pomóc, gdy dostrzegła starca, który się zaklinował w przejściu.

Dziewczyna była rozdarta. Z każdą kolejną sekundą musiała podjąć decyzję. Gdyby tak zostawiła tego starca, może się na niego za chwilę zawalić rusztowanie...

[K.T.W] po chwili wahania podbiegła ta starca w czerwonej koszuli, wyciągając go spod żelaznych prętów.

- Słyszy mnie pan? - zapytała, klepiąc go delikatnie po policzku, mężczyzna poruszył głową na tak. - Świetnie... - zamyśliła się, gdy obok niej wylądował ten sam chłopak w przebraniu co na dole.

- Witam - przywitał się, gdy najwyraźniej jego broń została mu wytrącona, a jego stwór przycisnął do metalowej posadzki.

Dziewczyna wpadła na pomysł.

- Ej! Chłoptasiu w lateksowym stroju! - zwróciła uwagę ich obu, dzięki czemu  zaraz po tym rzuciła mu kawałek rusztowania, który złapał.

- Musicie stąd uciekać... - wysapał chłopak.

- No co ty nie powiesz - przewróciła oczami - tylko problem w tym, że nie mamy jak... - pomogła wstać staruszkowi, rozglądając się za schronieniem.

Pod wieżą stanęły zastępy policji oraz straż pożarna.

- Tutaj! - krzyknęła, machając ręką w
strażaków. Niedługo po tym strażacy rozłożyli płachtę na dole. - Jest pan gotów? - zapytała, stając przy poręczny, mężczyzna niepewnie pokiwał głową - Najpierw pan, później ja... - mężczyzna wyszedł za barierę i skoczył w dół, w sam środek płachty, którą trzymali ratownicy. Gdy miała ona skoczyć została odepchnięta z ogromną siłą, a jej plecy natrafiły ścianę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro