15
[T.I] chłonąc zimne powietrze paryskiej nocy, czuła dziwny, obezwładniający spokój. Miała oparte stopy o balustradę balkonu, a sama siedziała na małym krzesełku ogrodowym. Balkon był niewielki. Ledwo mieściło się na nim dwa krzesełka i stolik kawowy. Dziewczyna dała radę jeszcze wepchnąć na niego kilka kartonów, które zbyt raziły jej ojca w oczy, gdy były porozrzucane po pokoju. Więc przeniosła je na balkon. Honorowe miejsce oczywiście zajmowała jej deska do serwowania, która stała oparta o popękaną elewacje kamienicy. Mimo, że była bezużyteczna w tym mieście, to i tak miłe wspomnienia pozostawały. Wspomnienia z dawnego życia, które najwyraźniej miało nigdy nie powrócić. Dziewczyna upiła łyk już zimnej herbaty. Kwami dziewczyny, leżało na jej ramieniu, również wsłuchując się w tą wszechobecną ciszę. Odchyliła głowę do tyłu, wypuszczając powietrze z ust. Nie mogła zapomnieć słów, które powiedział Adrien. Zamknęła oczy. Nie chciała tutaj wrogów. Dopiero co przeprowadziła się, a już miała na pieńku z kilkoma osobami. To nie tak miało wyglądać. Dziewczyna uchyliła oczy, gdy usłyszała głośny chichot, dobiegający przez okno salonu. Niestety była skazana, żeby słuchać dłużej niż powinna głos swego ojca i jego partnerki. Zmarszczyła brwi, siadając prosto, gdy jej komórka zaczęła dzwonić. Jasne światło raziło ją w oczy, więc zmniejszyła jasność, krzywiąc się. Nathaniel. [T.I] zawahała się, lecz po chwili jednak odłożyła komórkę ekranem do dołu. Westchnęła wstając. Upiła ostatni łyk herbaty, stawiając kubek na stoliku. Chwyciła dwa pudła, które następnie położyła obok deski. Wyprostowała się, lecz po chwili zamarła, słysząc szelest. Następnie dźwięk tuczącego kubka.
- Ktoś tu jest - szepnął Stompp
- Schowaj się - syknęła przerażona dziewczyna.
Chwyciła szybko swoją deskę do serfowania, odwracając się gwałtownie. Zamachnęła się nią, chcąc strącić osobę ze swojego balkonu. Jednak straciła równowagę, zahaczając stopą o pudło. Gdyby nie czyjaś ręką na jej talii, wypadłaby zapewnię przez balustradę. Dziewczyna nabrała powietrza, gdy górna część jej ciała znalazła się poza barierką.
- Ładnie to tak atakować swoich gości? - [T.I] ten głos wydał się znajomy.
Dziewczyna uniosła głowę. Cofając się, westchnęła ciężko.
- Zbiłeś mój kubek - powiedziała oskarżycielsko, mrużąc oczy chłopaka. Otrzepała się, ignorując fakt, że na jej balkonie, tuż przed nią stał Czarny Kot. We własnej osobie.
........
Końcówka może jak w typowym ff, ale nie chciałam uśmiercać głównej bohaterki już w 15 rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro