Cynamonki II - dodatek
To już tu kiedyś było. Wisiało może z dwa dni, po czym to usunęłam, bo stwierdziłam, że druga część jest niepotrzebna...
Ponad rok później wracam z obiecaną drugą częścią, bo gdybym tego nie zrobiła, Xx_Vox_xX by mnie chyba udusiła XDD
Miłego czytania <33
Z nadzieją czekałem aż mój pociąg przyjedzie na peron. Jeśli i tobie się poszczęściło, dzisiaj zaczynaliśmy studia na Uniwersytecie Warszawskim.
Usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego pojazdu i od razu zacząłem wgapiać się w okna. Szukałem ciebie.
Nie widzieliśmy się od zakończenia liceum. Z roztargnienia zapomniałem wziąć twój numer telefonu, a nie znalazłem cię na żadnych social mediach. Dlatego dzisiejszy dzień miał być taki ważny.
Ale ciebie nie było.
Nie siedziałaś na żadnym z siedzeń.
Chyba nie wiedziałem co się dzieje. Miałaś iść na ten Uniwersytet. Nie dostałaś się? Bzdura, miałaś lepsze wyniki w nauce niż ja. Tak przynajmniej mówiłaś.
Większość drogi spędziłem na słuchaniu muzyki, wpatrywaniu się w krajobraz za oknem i zajadaniu się cynamonkami.
Nie myśl sobie, że tylko ty możesz je mieć. Sam sobie kupiłem.
Ale prawda jest taka, że moje są dziesięć razy gorsze, kupione na szybko w osiedlowym sklepiku. Nie to co twoje, ręcznie wyrabiane przez twojego tatę.
Gdy mijałem kolejne łąki, a ja już straciłem nadzieję, że kiedykolwiek cię spotkam, do głowy wpadł mi pomysł. Co jeśli po prostu cię nie zauważyłem i siedzisz sobie w innym przedziale?
Zarzuciłem plecak na ramię i wstałem, kierując się na początek pociągu. Musiałaś gdzieś siedzieć.
Mijałem kolejne rzędy siedzeń i coraz to nowszych (i dziwniejszych) ludzi, ale ciebie nie znalazłem.
Nawet zajrzałem do toalet!
Ale były puste...
Zrezygnowany znów usiadłem na swoje miejsce. Byłem po prostu zawiedziony, tak bardzo chciałem z tobą pogadać. Spodobałaś mi się od pierwszego spotkania w pociągu.
A dziesięć minut później była już moja stacja.
Wysiadłem z pociągu i ruszyłem w kierunku uczelni. Musiałem przejść kilka minut pieszo.
W słuchawkach grał mój ulubiony zespół, a ja wystukiwałem rytm palcami na ramieniu plecaka.
I gdy cała nadzieja już mnie opuściła, a ja doszedłem pod bramę uniwersytetu, zobaczyłem jak wysiadasz z czarnego samochodu.
Zobaczyłaś mnie, pospiesznie pożegnałaś się z kierowcą, zabrałaś papierową torebkę (jak się słusznie domyśliłem, w środku znajdowały się cynamonki) i podbiegłaś do mnie, wesoło machając.
— Hej! Jak ja cię dawno nie widziałam! — zawołałaś uśmiechnięta od ucha, do ucha
— Nie było cię w pociągu, już się bałem, że zrezygnowałaś ze studiów!
— Zrezygnować? I stracić szansę na spotykanie się w pociągu? Nigdy! Tata mnie podwiózł, akurat jedzie zamówić kilka składników na drożdżówki. Właśnie! Masz ochotę na cynamonki?
Mówiąc to, podstawiałaś mi pod twarz papierową torebkę
— Zawsze!
Wyciągnąłem cynamonka i razem ruszyliśmy do wejścia na studia. Nowy etap w życiu rozpocząłem przy twoim boku.
I tak już zostało do końca. My, cynamonki, a za kilka lat nasza córka i kot - Cynamon.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro