Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eddie Hustler

Eddie Hustler przyszedł na świat w dość nietypowych okolicznościach.
Jego rodzice, pastor psychopata i apodyktyczna praczka nienawidzili Eddiego
od momentu w którym po raz pierwszy ujrzał ten szary świat na sali porodowej,
nikt bowiem z tej dwójki pozornie zwyczajnych i nudnych ludzi, nie miał ochoty na kolejną głowę do wykarmienia pod swoim raczej nie śmierdzącym groszem dachem.
Toteż gdy z pochwy pani Hustler, gdzieś w północnym Kansas, wyszedł czerwony i rozwydrzony bachor, jego rodzice delikatnie powiedziawszy za nim nie przepadali.
Co najlepsze jednak, przez całe jego życie wcale nie próbowali tego jakoś specjalnie ukrywać - nawet przed swoimi znajomymi nie podejmowali trudu ukrycia tej niechęci.
Wiecznie na Eddiego narzekali, a ich koledzy i koleżanki kwitowali to tylko potakiwaniami i niezrozumiałymi pomrukami dezaprobaty.
Jego edukacja była dla nich kwestią drugorzędną - zawsze wybierali tylko te szkoły, do których było im wygodniej dojeżdżać, na czym cierpiał sam Eddie.
Małżeństwo jego rodziców było zresztą mieszkanką wybuchową, która potrzebowała ledwo iskry, aby rozpętać trwający wiele dni pożar.
Jego ojciec, wielebny David Hustler wcale nie był taki święty, jak wskazywałby jego zawód.
Właściciel lokalnego sklepu monopolowego świetnie znał Davida, lecz zaprzestał prób przekonywania go że robi źle już dawno temu, a jedyne co mógł zrobić, to specjalnie dla pastora przygotowywać butelki z rozwodnioną wódką albo innym napojem wyskokowym, dzięki czemu przynajmniej trochę traciły na swoich właściwościach.
Raz jednak, nieprzytomny z powodu późnej pory omylnie sprzedał wielebnemu prawdziwy alkohol - zakończyło się to aresztowaniem pana Hustlera na dwadzieścia cztery godziny, po tym jak pijany chciał wygłosić kazanie na ambonie.
W sumie to zachował swoją ciepłą posadę tylko ze względu na brak innych kandydatów - mało kto chciał bowiem pełnić funkcję duchownego w prowincjonalnym Mitonvale w stanie Kansas.
Cała ich rodzina plus dziadkowie mieszkali w starym domu rodzinnym przy Oak Street, ukrytym w małym lasku na uboczu miasteczka.
Był to dość stary budynek, wręcz rudera, który sprawiał wrażenie jakby mógł go zdmuchnąć byle podmuch wiatru, o huraganach nie wspominając.
Jego pokój który zamieszkiwał przez dwadzieścia trzy lata wielokrotnie był przetrząsany przez policję, w akcie desperacji, tak jakby w tym zapomnianym przez Boga pokoiku na poddaszu miało być coś, co pomogłoby im w sprawie Eddiego, lecz jedynym na co się natykali, był pijany wielebny David.
Jako dzieciak Eddie praktycznie cały swój wolny czas spędzał tutaj, w jego małym diecie gdzie nikt nie miał wstępu oprócz niego samego. Mógł godzinami po prostu patrzeć się w ściany i rozmyślać nad swoim życiem, w akompaniamencie tłuczonych przed ojca talerzy. Pierwsze dziwne zachowania zaczął przejawiać dość późno jak na warunki w których się wychowywał, bowiem szkolna psycholog Anna Wilkins zaczęła w nim coś dostrzegać, coś niepokojącego dopiero na początku czwartej klasy, tuż po pierwszej i ostatniej bójce Eddiego.
Do końca życia wspominała ten dzień, gdy po raz pierwszy na zniszczonym krześle w jej gabinecie usiadł wątłej budowy okularnik, który pełen energii połączonej ze zmieszaniem podał jej rękę i powiedział:
- Dzień dobry panno Wilkins, jestem Eddie Hustler i dzisiaj powiem pani dlaczego pobiłem Roya Baldwina.
Rozmawiali przez dwie bite godziny, po których Anna doszła do wniosku, że Eddie może mieć problemy z psychiką i być może potrzebuje pomocy psychiatrycznej.
Wniosek ten jednak pod wpływem czasu utonął w zakamarkach jej umysłu, przytłoczony innymi, dorosłymi sprawami i Eddie uniknął jakichkolwiek badań.
Pewnej nocy, gdy Anna kończyła pracę, zauważyła że szafka, w której zwykła przechować dokumenty dotyczące swoich pacjentów, czyli po prostu dzieciaków którzy podpadli swoim nauczycielom, była otwarta.
Nic nie zniknęło, poza jej spostrzeżeniami na temat małego Hustlera, które składały się z jednego, oprawianego drewnem notesu, zapisanego jej uwagami na temat zdrowia psychicznego swojego podopiecznego.
Oczywiście zgłosiła cały incydent dyrektorowi, który zalecił przesłuchanie Eddiego przez policję, jednak pijany pastor ani myślał pozwalać na jakiekolwiek przesłuchania i całą sprawą zajął się sam, to znaczy spuścił synowi lanie.
Ostatnia sesja Annie i Eddiego minęła w milczeniu, przerywanym jedynie mało wiarygodnymi próbami przekonania terapeutki przez Eddiego, że to nie on stoi za całym zajściem. 
Następnego dnia Anna zrezygnowała z pracy w tej szkole, a sprawa małego Hustlera spędzała jej sen z powiek przez następne lata, dopóki nie wzięła spraw w swoje ręce, to znaczy popełniła samobójstwo.
Następną osobą która zauważyła niepokojący stan chłopaka, była jego dziewczyna, Caren Middlow.
Poznał Caren na obozie zimowym gdzieś niedaleko Connecticut, gdzie pojechał za własne pieniądze, gdyż jego ojciec miał głęboko gdzieś jego rozrywkę, a matka nigdy nie wtrącała się do decyzji ojca.
Caren była dla niego tym, czym dla sztuki muza - była jego ukojeniem, jego drugą połową, pierwszym człowiekiem który nie go nie odrzucił.
Była piękna i wręcz ocieplająca seksapilem, niczym nimfa, do końca swoich dni Eddie pamiętał jej dotyk, kiedy zimną jak marmur dłonią sunęła w kierunku jego paska od spodni, a potem chwytała za jego przyrodzenie. Była jego pierwszą i ostatnią.
Pomimo upływu takiej ilości czasu nigdy nie stwierdzi swoich uczuć do niej, co zdarzało mu się rzadko, bowiem lubił być pewien swoich uczuć, a ona niszczyła to poczucie zrozumienia. Ostatniej nocy na obozie, noc przed ich rozstaniem ona przyszła około drugiej do jego pokoju, ubrana jedynie w lekką koszulę nocną i z pustymi rękoma.
Chciał ją przytulić, powiedzieć że już zawsze będzie o niej pamiętał i żeby nie martwiła się jutrem, żeby położyła głowę na jego piersi.
Ale zanim zdążył chociaż otworzyć usta, poczuł jej wargi na swoich.
Smakowała tak jak zawsze, gumą miętową i herbatą z cytryną, którą zwykła pijać w wielkich ilościach, o każdej porze dnia.
Tamtej nocy byli jednością - ogniem i wodą, jak jing i jang, splątani własnymi uczuciami, dwójka piętnastolatków, którzy stracili wtedy swoją cnotę.
Następny dzień był jednym z najgorszych dni jakie Eddie Hustler przeżył w swoim życiu.
Całą podróż autokarem do Kansas spędzili wtuleni w siebie, milczący, tak jakby każde z nich potajemnie wiedziało że już nigdy się nie zobaczą, a z czasem twarz tej drugiej osoby zacznie znikać z ich pamięci.
Caren oczyścicie dała Eddiemu swój numer telefonu, jednak gdy ten chciał pod niego zadzwonić, uprzejma automatyczna sekretarka po drugiej stronie oznajmiła mu, że nie ma takiego numeru.
Aż do wiosny dziewczyna z zimowego obozu spędzała sen z powiek Eddiemu, pojawiała się w snach niczym wróżka, która daje nadzieje tylko po to, aby ją potem odebrać, przy akompaniamencie ludzkiego cierpienia.
I wtedy Eddie Hustler znalazł sobie hobby, które utwardziło go w przekonaniu, że po co mu inni ludzie, skoro to on jest bogiem.
Pierwszy raz to poczuł kiedy miał trzynaście lat, a w internecie zobaczył nagranie z masakry w miasteczku Devon, gdzie parę tygodni wcześniej trzynaście osób poniosło śmierć z ręki kierowcy autobusu, który postanowił zabić najpierw wszystkich pasażerów autobusu, a potem siebie samego.
Całe nagranie zaczęło się dość niewinnie - zwykła przejażdżka autobusem, mijające krajobrazy za oknem i znudzeni oraz lekko rozdrażnieni pasażerowie.
Było dość wilgotno, para osiadła na szybach.
Po trzech minutach nagrania coś zaczyna się dziać, pasażerowie zaczynają przejawiać pierwsze oznaki niepokoju, kiedy autobus nie zatrzymuje się na drugim z kolei przystanku, a zamiast skręcić pruje naprzód.
Jakaś staruszka z siatkami od seven eleven podchodzi z trudem do kabiny kierowcy i porusza ustami, jednak Eddie nie słyszy dźwięku, bo kamery w autobusach go nie nagrywają. Kierowca nie odpowiada.
Nagle jednak wyjmuje spod fotela czarny, niewyraźny kształt i celuje nim w staruszkę.
Jego ręka podryguje razem z bronią, a głowa starszej pani eksploduje czerwienią, zasłaniając pół przedniej szyby.
W autobusie wybucha panika, ktoś stara się wybić okno, jednak niespodziewanie autobus hamuje gwałtownie, zrzucając pasażerów z siedzeń, a ci którzy stali, upadają na ziemie.
Pojazd zatrzymuje się.
Przed około dwadzieścia sekund obraz jest prawie zupełnie martwy - nikt nie daje znaku życia, nawet kierowca.
W końcu zamachowiec naciska coś na panelu przycisków, a na ekranie pojawia się ikona kłódki, oznaczająca iż drzwi autobusu są zablokowane podobnie jak w trakcie ruchu pojazdu - nieważne ile razy klikniesz przycisk otwierania, one pozostaną nieruchome.
Ludzie zaczynają odzyskiwać przytomność, są lekko oszołomieni.
Eddie czuje jak prąd przepływa przez całe jego ciało, pieści komórki nerwowe i kumuluje się w jego podbrzuszu.
Jakiś mężczyzna w ciemnym płaszczu wstaje z wyraźnym bólem na kolana i czołga się w kierunku kabiny kierowcy, starając się uniknąć jego wzroku.
Drzwi kierowcy otwierają się na oścież, ukazując go w pełnej okazałości, z bronią w ręce i amunicją w kieszeni.
Obraz zmienia się na inną kamerę, ale Eddie wyłapuje pomimo słabej jakości nagrania, błysk w stalowo szarym oku mężczyzny i mimowolnie przechodzą go dreszcze.
Jest pełen podziwu dla tego mężczyzny i z szeroko otwartymi oczami ogląda zza pleców napastnika, jak ten oddaje po trzy strzały w kierunku każdej żywej osoby.
Nagranie kończy się na dwunastej minucie i czterdziestej sekundzie.
Tej nocy Eddie ma wytrysk.

Całe życie Eddiego obraca się o 180 stopni w nocy z dwunastego na trzynastego sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego roku, podczas jego wyjazdu z obecną dziewczyną, Siobhan.
Zatrzymują się w małym, ale klimatycznym pensjonacie Marple Way na przedmieściach Portland, otoczonym brzozowym lasem.
On i Siobhan poznali się parę miesięcy wcześniej, podczas Halloween kiedy to jemu przypadła rola gospodarza i opiekuna imprezy w domu bractwa na Uniwersytecie Waszyngtońskim.
Ona zakochała się w nim od razu, w przystojnym, lekko nieśmiałym chłopcu z uczelni, czego nie można było powiedzieć o Eddiem, który przez cały czas ich znajomości musiał grać role zainteresowanego chłopaka Siobhan.
Tej nocy pokłócili się jak zawsze o jakiś drobiazg, a Siobhan jak miała w zwyczaju po ich kłótniach, poszła biegać po okolicy.
To, co stało się później, policja uznała za zwykły wypadek, taki jakich wiele co roku na drogach. Oto fragment przesłuchania kierowcy tira z tamtego wieczoru.
- Przesłuchanie numer jeden w sprawie dwieście trzydzieści sześć. Dzisiejsza data to czternasty sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego roku. Przesłuchiwany to czterdziestoletni Patrick W. Przesłuchanie prowadzi Mark Kutter, zastępca szeryfa hrabstwa Portland.
A więc proszę zacząć od początku panie W. Proszę opowiedzieć co stało się nocą z dwunastego na trzynastego sierpnia bieżącego roku.
[Odzywa się mężczyzna, głos ma podłamany]
- Jechałem z Seattle do Portland, to była czwarta godzina podróży, zbliżałem się do celu.
[Pauza trwająca około 11 sekund]
Było bardzo ciemno, nie widziałem dokładnie drogi, była lekka mgła. Ona po prostu wyskoczyła mi na drogę. Wydawała się taka przerażona... jakby ktoś albo coś ją goniło.
[koniec fragmentu nagrania]

Siobhan Luther po prostu wyskoczyła pod jadącego tira, ginąc na miejscu i jednocześnie rozpoczynając przygodę Eddiego z policją.

W tym samym czasie stan mentalny Eddiego pogarszał się z dnia na dzień, zaczął mieć halucynacje i w pewnym momencie przestał odróżniać już co było realne a co było tylko wytworem jego umysłu - pozostało mu tylko zgadywać czy sytuacja w obliczu której stoi, dzieje się naprawdę. Po śmierci Siobhan porzucił stan Waszyngton i przeprowadził się do Wyoming, gdzie przez jakiś czas wynajmował mieszkanie w Casper, jednak pewnego dnia po prostu zostawił swój dom, nawet nie zamykając drzwi i poszedł na stacje Greyhounda.
Wtedy też zaczęła się jego przygoda z czarną stroną ludzkiej natury.
A właściwie zaczęła ją Emily Diviant.
Tej nocy, gdy to się stało, Eddie mial napad psychozy, cały czas przy użyciu utrzymywał go tylko prozac i vicodin, gdy do drzwi jego pokoju hotelowego zapukała prostytutka, Emily, która podawała się za fałszywym imieniem Katy.
Na korytarzu hotelowym była zamontowana kamera, która zarejestrowała wejście dziewczyny do pokoju Eddiego, a sześć minut pózniej czyjś urwany krzyk, który hotelowy portier, świetnie znający twarz Katy, wziął za krzyk rozkoszy.
Według policyjnych akt, gdyż sam Eddie odmówił zeznań w tej sprawie, wynika iż morderca najpierw uśpił Emily pojedynczym ciosem w głowę, po to aby niespełna dwadzieścia minut później podać jej adrenalinę, która przywróciła dziewczynę do świata żywych.
Dopiero wtedy zgotował dziewczynie istne piekło - przez około trzy godziny odrywał jej skórę płatami za pomocą gołych rąk, przypalał ją papierosami, podduszał liną oraz podtapiał w umywalce. Po tym czasie najzwyczajniej Emily zmarła z powodu skrajnego wycieńczenia organizmu oraz rozległego krwawienia.
Po tych wydarzeniach niestabilny psychicznie Eddie po prostu uciekł, rozpłynął się w powietrzu, przez następne dwa i pół roku nie dając ani jednego znaku życia.
Ostatni świadkowie jego obecności wśród żywych, mówili o mężczyzny skąpanym w blasku księżyca, stojącym w zacienionym miejscu, z papierosem miedzy zębami i spuszczoną głową. Tamtego wieczoru na schodach swojej kamienicy siedziała Annie Wilkins - dawna psycholożka Eddiego, która dziwnym zbiegiem okoliczności była ostatnią osobą, która widziała mordercę żywego.
Pózniej, gdy sprzedała tą historie do prasy, lubiła powtarzać, iż Eddie wyglądał jak żyjąca smierć.
„- Nie widziałam go z bliska, ale widać było pod ubraniem jego żebra. Miał tik nerwowy, nieustannie otwierał i zamykał coś kciukiem, wydaje mi się że to była buteleczka po lekach na receptę. W pewnym momencie po prostu wyprostował się, spojrzał w moje oczy i stał tak parę sekund. W tamtym momencie przeszły mnie dreszcze - dzieliło nas kilkadziesiąt metrów, ale nawet w takiej odległości mogłam poczuć bijąca od niego rozpacz, która w pewnym momencie przeszła w zrezygnowanie, tak jakby nagle sobie uświadomił że na coś jest za późno.
Po chwili spuścił wzrok i wszedł w obłok mgły."
Od tamtej pory słuch zaginął o Eddiem.
Osiem miesięcy pózniej Annie Wilkes popełniła rzekome samobójstwo, skacząc z budynku, gdyż jak napisała w liście pożegnalnym - nie miała siły, w jej snach ciagle nawiedzały ją oczy tamtego mężczyzny nocą - najpierw błagające o pomoc, lecz po chwili pełne obojętności.
Ciało Eddiego znaleziono niespełna dwa lata pózniej - przez cały ten czas mieszkańcy Casper mogli jedynie domyślać się, co stało się ze sprawcą tragedii w hotelu.
Okazało się, że przedawkował vicodin, wziął dwunastokrotnie wyższa dawkę niż śmiertelna, zdążył jedynie przed śmiercią napisać krótką notkę, znajdująca się na wyblakłej kartce z notatnika który Eddie miał przy sobie. Jej treść brzmiała;

Mrok mnie pochłaniał, ale ja nie stawiłem mu czoła. Ona na to zasłużyła.

Tak oto dobiegło końca życie Eddiego - nieszczęśliwego dziecka z patologicznej rodziny, które w chwilach męki i szaleństwa, nie miał swojego Jezusa, który wyciągnąłby do niego rękę.





„"""""""""""""""""""""""""""""""""" „
Następna część: miedzy 15.11 a 14.12

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro