Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIV

    Gdy znaleźli sie w kinie od razu ruszyli do kasy, by kupić bilety. Nie było zbyt dużej kolejki, więc uwinęli się z tym stosunkowo szybko. Po zakupie biletów znaleźli się od razu w kolejce po popcorn i napoje. Tutaj z kolejką było już nieco gorzej. Jako że Luka nie miał ochoty na nic do jedzenia, Tima zaproponował, że on sam bierze tylko popcorn, to może kupić Luce colę za jednym zamachem, żeby blondyn nie musiał stać bezsensownie w kolejce. Kto wie, może to był sposób Timy, by podziękować Luce za zaproszenie? Jasnowłosy zgodził się od razu i poszedł przodem, by zająć dobre miejsca. Rozsiadł się wygodnie w kinowym fotelu, czekając na resztę. Gdy tylko Anfisa odeszła od kasy, szturchnęła czekających na nią Dimę i Miszę, spoglądając znacząco na czerwonowłosego, który był zajęty składaniem zamówienia. Chłopak wahał się, bo ostatecznie nie wiedział jak dużą colę chciał Luka. Anfisa uśmiechnęła się z wyższością i wraz ze swoimi przyjaciółmi odeszła po cichu do odpowiedniej sali. Tima wreszcie zdecydował się na duży napój, stwierdzając, że ostatecznie lepiej nie dopić wszystkiego, niż uschnąć z pragnienia. Zapłacił za swoje zamówienie i odszedł od kasy. Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem znajomych twarzy, gdy wpadł na niego chłopak, który wyraźnie bardzo się spieszył. Cola wyleciała Timie z ręki, rozchlapując się po podłodze i nieco na spodniach czerwonowłosego. 

    — Matko.... Bardzo przepraszam, naprawdę! — wysapał chłopak.

    Wyglądał jakby naprawdę było mu przykro. Ale zwyczajnie się przestraszył, widząc minę czerwonowłosego. Tima zacisną zęby i pięść, w której jeszcze przed chwilą trzymał kubek. 

    — Nic się nie stało — wydusił, przybierając na twarzy najszczerszy uśmiech, na jaki było go stać w tym momencie. 

    Chłopak skinął tylko głową i udał się dalej w swoją stronę, a po chwili na miejscu pojawił się mężczyzna na wózku czyszczącym. Tima rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem kogokolwiek ze swojej grupy, ale... Był całkiem sam, jeśli nie licząc kilku osób stojących w kolejce po popcorn.

    — Super... — prychnął.

    Teraz nie dość, że nie wiedział do której powinien iść sali, to jeszcze nie miał coli dla Luki. Usiadł na pobliskiej ławeczce, mając zamiar nieco ochłonąć, bo czuł jak znów zaczyna ogarniać go wściekłość.

***

    — Gdzie Tima? — spytał Luka spoglądając po kolei na Dimę, Miszę i Anfisę. 

    Ci spojrzeli po sobie. 

    — Powiedział, że idzie jeszcze do toalety — odpowiedziała Anfisa, uśmiechając się promiennie, ściskając mocniej swoje pudełko z popcornem. 

    — Pewnie parcie — skwitował ze śmiechem Dima, ale niezbyt przyjaznym tonem. 

    Wszyscy poza jasnowłosym zaśmiali się cicho. Jasnowłosy wzruszył na to ramionami, ale gdy po kilku minutach chłopaka wciąż nie było, podniósł się z miejsca. 

    — Idę go poszukać — mruknął tylko i nie zważając na protesty dziewczyny, wyszedł z sali, mimo że kończyły się już reklamy i film mógł się zacząć dosłownie w każdej chwili.

    Tima siedział w dalszym ciągu na ławce i gryzł ze złością popcorn. Jak mógł być tak naiwny? Oczywistym było, że celowo go tu zostawili. Mógł sobie darować i zwyczajnie po szkole iść do domu.

    — Jestem żałosny — prychnął pod nosem, uśmiechając się krzywo do siebie. 

    W dodatku Anfisa... Wyraźnie go nie lubiła. A to tylko pogrążyło Timę w czarnych myślach. Czuł się ośmieszony w obecnej sytuacji. Właściwie to dlaczego jeszcze tu siedział? Przecież nie będzie chodził po salach i szukał Luki wśród ludzi. Nie wpadł na to, że numer sali był nadrukowany na bilecie, który trzymał w kieszeni. 

    — Właśnie, walić to — mruknął, zapinając kurtkę i wyrzucając niedojedzony popcorn do śmieci.

    Luka pomyślał, że czerwone włosy to naprawdę wygodna sprawa. Szybko udało mu się wypatrzyć tę, jakże charakterystyczną, barwę.

    — Tima! — zawołał, podchodząc do chłopaka i spoglądając na niego. — Co robisz? Zaraz zacznie się film.

    — Ja? Idę do domu — odpowiedział Tima, nawet nie spoglądając na blondyna. 

    Już miał odwrócić się i odejść, ale w ostatniej chwili skrzyżował z Luką spojrzenie.

    — Ja... Słuchaj, to było miłe, że mnie zaprosiłeś, ale sorry, to nie wypali — powiedział. — Oni nie są zbyt sympatycznie do mnie nastawieni, nawet zmyli się kiedy kupowałem popcorn, pewnie po to żeby się mnie pozbyć. W sumie nie mam o to pretensji, nie można ludzi zmuszać by kogoś polubili. Więc dzięki za zaproszenie i w ogóle, ale nie będę się pchał tam, gdzie mnie nie chcą, Luka — powiedział spokojnie, bez cienia złości, jakby takie zdarzenia były czymś na porządku dziennym.

    Luka złapał chłopaka za nadgarstek, jakby próbując zapobiec sytuacji, że chłopak odejdzie nagle w środku rozmowy. 

    — Dlaczego zakładasz od razu, że zrobili to specjalnie? Skąd mieli wiedzieć, że nie wiesz w której sali jest film? — spytał, decydując się nie wspominać o tym, że powiedzieli mu, że Tima poszedł do toalety. 

    Później porozmawia o tym z Anfisą. W końcu to on zaprosił czerwonowłosego. 

    — Chodź — powiedział znowu. — Usiądziesz obok mnie. 

    Luka nie miał pojęcia czemu tak się tym przejmował. Może w jakiś sposób czuł się... współwinny? Odpowiedzialny? Zobowiązany? Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.

    Tima westchnął i przewrócił oczami, ale mimo to dał się ciągnąć Luce. Dlaczego nie zaprotestował? Czemu nie wyrwał się z uścisku i zwyczajnie nie poszedł w swoją stronę? No i dlaczego Luka był tak zdeterminowany, by Tima poszedł na ten głupi film? To było tak problematyczne... Teraz nie miał najmniejszej ochoty siedzieć w ciemnej sali kinowej w towarzystwie Anfisy, Miszy i Dimy. Luka spytał, dlaczego Tima od razu założył, że ci zostawili go specjalnie... A czerwonowłosy nie był głupi. Widział te spojrzenia, słyszał ciche szepty. Mimo to, usiadł w fotelu obok blondyna, zagryzając dolną wargę. Film zaczął się chwilę temu. Ukradkiem spojrzał na resztę grupy, ale szybko odwrócił wzrok zauważając, że i oni mu się przyglądali. Wyjątkowo niechętnie.

    Luka podparł się wygodniej, oglądając film, ale bez nadmiernego zainteresowania. Nie był jakiś szczególnie ciekawy. Nie spodziewał się zbyt wiele po Anfisie, ale możliwe, że był po prostu nieobiektywny, jako że wszystko co nie było książką, automatycznie traciło w jego oczach jeśli chodziło o kulturę. Zerknął na Timę i zauważył, że chłopak również nie wydawał się być jakoś specjalnie pochłonięty seansem. Zastanawiał się czy reszta naprawdę umyślnie zostawiła czerwonowłosego na pastwę losu, postanawiając, że nie będzie więcej łączył wyjść.

    Tima gapił się bezmyślnie w ekran, choć już po czterdziestu minutach film zaczął go nużyć. W dodatku fotele nie były zbyt wygodne. Chłopak wiercił się nieco, ziewał, wyraźnie mając dość siedzenia w ciemnej sali. Niemniej wytrwał do końca i gdy film się skończył, wyszedł za resztą z sali, przeciągając się. Nie zwracał większej uwagi na swoich towarzyszy, uznając że nie ma takiej potrzeby. Po prostu trzymał się blisko Luki.

    — To ten... Chyba będę już spadał — mruknął do blondyna, gdy już wyszli przed salę. — Dzięki za zaproszenie i w ogóle.

    Luka uznał, że nie ma sensu udawać, że reszta nie zostawiła go wtedy umyślnie. Zerknął na Timę, gdy mu podziękował, choć pewnie bawił się gorzej, niż słabo. 

    — Zostawiliście go specjalnie? — zapytał wprost, spoglądając na trójkę znajomych.  

    Misza się lekko speszył, Dima ze znużeniem przeglądał telefon, wykazując brak jakiegokolwiek zainteresowania tematem, natomiast Anfisa przez chwilę spoglądała na niego wyraźie zaskoczona pytaniem, jednak moment później złożyła ręce na piersi. 

    —  A jeśli tak, to co? — zapytała wyzywająco.

     Przez minutę przypatrywali się sobie w ciszy, ignorując fakt, że wszyscy, włącznie z osobą, o której była mowa, się przypatrywali im. Nawet Dima uniósł wzrok znad telefonu.

    Tima westchnął ciężko i wywrócił oczami. Czy Luka nie wiedział, że niektóre rzeczy lepiej zignorować, niż wdawać się w zbędne dyskusje?

    — Daj spokój — mruknął, przeczesując palcami włosy i przybierając swoją zwyczajną nonszalancką postawę. — Po co to ciągniesz? Zostawili, to zostawili, kogo to interesuje? — prychnął, jakby to nie on był w tym przypadku kozłem ofiarnym. 

    Ale tak naprawdę obecna sytuacja wprawiała go w zakłopotanie. Nie podobało mu się więc, że Luka tak bezpośrednio ich o to zapytał. Wolał, gdyby Luka chociaż poczekał, aż Tima pójdzie do domu.

    Luka nie odpowiedział Timie. Jego to interesowało. Patrzył wciąż na Anfisę. 

    — Zresztą to pewnie nieistotne — mruknął w końcu i odwrócił się do niej tyłem. 

    W tym momencie Luka wydał się jeszcze bardziej obojętny na Anfisę, niż zazwyczaj. Nawet jej nie spytał o zdanie. Znowu odezwał się sam z siebie do czerwonowłosego i w dodatku tak po prostu go zaprosił na ich wspólne wyjście. Oczywiście, że się wkurzyła! Nic więc nie było w tym dziwnego, że zostawili Timę z tyłu. 

    — Idziemy? — zapytał cicho Luka, zerkając tylko na Timę.

    Nie miał w tym momencie ochoty na czyjekolwiek towarzystwo, ale chyba najbardziej nie chciał widzieć Anfisy. Znając życie to ona zainicjowała ten pomysł. Tima wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia. Był zły na siebie, że w ogóle zgodził się na to wyjście.

    — Jesteś pewien, że możesz ich tak zostawić? — spytał, zerkając przez ramię na Lukę, który szedł za nim. — Nie obrażą się? To trochę chamskie z twojej strony... — mruknął, popychając oszklone drzwi i wychodząc na zewnątrz. 

    Od razu w jego twarz uderzył dość zimny wiatr, więc czerwonowłosy naciągnął szalik bardziej na twarz. Z tego co zauważył, Luka średnio przejmował się opinią innych ludzi. Nawet jeśli w jakiś sposób trzymał się z tamtą grupką, to teraz zwyczajnie ich olał i sobie poszedł...

    — Jest okej — burknął blondyn, wyraźnie nie będąc w nastroju na rozmowy. 

    Zerknął w stronę Timy, a jego głos złagodniał nieznacznie, choć zmiany w tonie jego głosu i tak były ledwo wyczuwalne. 

    — Nie przejmuj się... Zimno ci? Chcesz wstąpić na herbatę albo kawę? — zapytał, samemu zakładając trzymany wcześniej w ręce, niezbyt gruby płaszcz.

    Timofiej spojrzał na Lukę i parsknął cicho, po jego ostatnich słowach.

    — Nie no... Ty naprawdę jesteś dziwny — zaśmiał się cicho. — Nie jest mi zimno, a gdybym się przejmował takimi rzeczami, to dawno walnąłbym samobója wiesz? — powiedział przestając się śmiać. — Ale herbaty się napiję. Teraz wybierz, czy u ciebie, czy u mnie — uśmiechnął się.

    Tima nie miał pojęcie dlaczego Luka był dla niego miły. Nieco się obawiał, że być może to kolejna gra, ale... Dobrze czuł się w jego towarzystwie. No i starał się nie warczeć aż tyle, choć czasem wciąż mu to nie wychodziło. Co więcej, zdziwiło go to, że blondyn tak łatwo zostawił swoich przyjaciół i poszedł z nim, choć praktycznie nic ich nie łączyło. Byli najwyżej znajomymi.

Luka spojrzał na niego nieco zdziwiony. 

    — Ja jestem dziwny? I ty to mówisz? — spytał Luka, będąc nieco zdziwionym. 

    Jeśli sam miałby siebie opisać, to z całą pewnością wśród wykorzystanych przez niego słów byłoby "normalny". 

    — Możemy wpaść do mnie, ale... Znam całkiem niezłą herbaciarnię, nie jest daleko — odpowiedział i ruszył w kierunku, który prowadził zarówno w stronę jego domu jak i herbaciarni. 

    Jasnowłosy lubił zarówno kawę jak i herbatę, więc w zimny dzień ta propozycja przyszła mu dosyć naturalnie. Inna sprawa, że nigdy nikogo poza Saszą nigdzie nie zaprosił, a wtedy również była to bardziej wspólna decyzja o wyjściu do księgarni, niż stricte zaproszenie.

    Tima zmieszał się nieco i przez chwilę po prostu milczał. Gdy się wreszcie odezwał, można był wyczuć w jego głosie, że jest nieco zakłopotany.

    — Wolałbym nie iść do herbaciarni — powiedział. — Przy sobie mam już tylko na bilet do domu — przyznał nieco ciszej. 

    Może i nie był biedny, jego matka pracowała, nie brakowało im pieniędzy na jedzenie i ubrania, ale czerwonowłosy rzadko kiedy pozwalał sobie na jakieś dodatkowe wydatki. Uczył się oszczędności.

    — Więc... Jeśli chcesz tą herbatę, to moglibyśmy ją wypić u ciebie? — spytał, zerkając płochliwie na Lukę.

    — Mogę ci postawić — odpowiedział Luka.

    Nie był to dla niego żaden problem. Często stawiał też Anfisie, a czasem i reszcie. I tak miał dostęp do konta ojca, za wszystko płacił kartą od niego. Odkąd skończył podstawówkę. Popatrzył na Timę, jakby nawet nie pomyślał o tym, że ten się w ogóle przejmował czymś tak trywialnym. Zerknął na zegarek, ale było jeszcze stosunkowo wcześnie, a po chwili spojrzał z powrotem na czerwonowłosego.

    Tima westchnął cicho, zastanawiając się przez chwilę. Nie lubił, gdy ktoś za niego płacił. Było mu głupio. A przynajmniej teraz, bo wcześniej nie miał okazji by wyjść gdzieś z rówieśnikiem i być w takiej sytuacji.

    — Okej... Jutro ci oddam — powiedział w końcu, uznając, że tak będzie najlepiej. — W takim razie prowadź. Bo teraz zaczyna być faktycznie zimno. 

    Jak się potem okazało, herbaciarnia faktycznie nie była daleko i okazała się być przytulnym, i co ważniejsze, ciepłym miejscem. Mieli też duży wybór herbat, od ziołowych, po różne mieszanki owocowe, co bardzo przypadło Timie do gustu. Siedząc tam razem z Luką, kompletnie stracił poczucie czasu, oraz zignorował dystans, jaki zazwyczaj stawiał pomiędzy sobą, a innymi. Choć Luki on chyba nigdy za bardzo nie dotyczył. Pożegnali się dopiero po godzinie dwudziestej, wracając każdy do swojego domu, z uśmiechem na twarzy. 

______________________________

Czeeść!

Dzisiejszy rozdział nieco krótszy. Timy i Luki ciąg dalszy! Kto się cieszy? :3

Jak zwykle zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci jakiejkolwiek chcecie. Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. :3

A jak tam początek roku szkolnego? :D

~Kid

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro