XIII
Obiad stanowił całkiem niezłą rozrywkę, choć pod koniec Luka zaczął się już męczyć. Mimo to przez większość czasu słuchał kobiety i nieco dziwiło go to, jak widziała swojego syna, bowiem różniło się to znacznie od tego, jak postrzegali go nauczyciele i koledzy z klasy. Po powrocie do pokoju Luka wrócił do pracy nad prezentacją, ale po chwili uświadomił sobie, że zrobiło się nadzwyczaj cicho, choć wcześniej nie rozmawiali zbyt wiele podczas pracy. Zniknął jednak dźwięk markera i przekładanego papieru. Odwrócił się i zerknął na Timę, który najzwyczajniej w świecie spał, opierając przedramiona na krawędzi łóżka. Zazwyczaj szczekał głośno i dosadnie, a teraz wyglądał tak niewinnie. Pomimo czerwonych włosów i kolczyków prezentował się wyjątkowo nieszkodliwie i łagodnie. Blondyn wstał i podszedł bliżej chłopaka. Oparł się łokciem o stolik na środku pokoju, siadając przy nim i przypatrywał się śpiącemu Timie. Chyba gdzieś od czasu bójki na środku szkolnego korytarza, zaczął nieświadomie zwracać na niego większą uwagę. Włosy opadały mu nieznanie na czoło, ale miał spokojny wyraz twarzy i oddychał miarowym tempem. Luka sięgnął ręką w kierunku czerwonego kosmyka włosów, ale w połowie drogi cofnął dłoń. Chłopak był... Ładny. Aż dziw, że w klasie był uważany za nieprzyjemnego w kontakcie i agresywnego. Luka wcale tak go nie postrzegał. Choć nie do końca wiedział w którym momencie dokładnie to się zmieniło. Sposób w jaki go widział. Nie widząc innego wyjścia, wrócił do robienia prezentacji, nie mając zamiaru budzić chłopaka. Timofiej spał jak małe dziecko. Ostatnio własne rozchwianie emocjonalne dość mocno nadwyrężyło jego samopoczucie. Nocami również nie sypiał zbyt dobrze, a do tego dużo czasu spędzał nad książkami. Nic więc dziwnego, że gdy poczuł się komfortowo, usnął jak niemowlę. Zamruczał cicho przez sen, marszcząc nieco ciemne brwi i zacisnął palce na materiale pościeli. Kilka kosmyków czerwonych włosów wysunęło mu się zza ucha, opadając na oko. W momencie gdy zaczął się przebudzać, ziewnął cicho i otworzył ciężkie powieki, zerkając na okno, za którym panował już zmrok. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego tak właściwie spał, siedząc na podłodze, a gdy wreszcie do niego dotarło, poderwał się gwałtownie.
— Kurwa projekt! — sapnął.
— Już prawie skończony - mruknął Luka, całkowicie pochłonięty pracą, nawet nie spoglądając na towarzysza.
Nie przerywał pracy od dobrych dwóch godzin. Przeciągnął się teraz i ziewnął, samemu czując się nagle zmęczonym. Może przez to, że Tima tak długo spał w jego obecności. Zaraził go pewnie sennością. Podrapał się po głowie długopisem. Siedział teraz naprzeciwko chłopaka, kontynuując napoczęty przez niego plakat, jako że skończył już prezentację. Musiał przyznać, że prace manualne wychodziły mu nieco gorzej. Jednak i tak był całkiem zadowolony z wykonanej pracy. Timofiej wlepił spojrzenie w blondyna, wyraźnie będąc jeszcze nieco rozespanym.
— Ale... Ale to zrobiłeś go sam? — spytał głupio. — Dlaczego mnie nie obudziłeś? No cholera jasna... — jęknął, przeczesując włosy z lekką dozą złości.
Był na siebie zły. Nie po to tak usilnie upierał się na tym, by zrobić ten projekt wspólnie, żeby potem zasnąć i zwalić wszystko na Lukę.
— Przepraszam — wymamrotał, spoglądając na plakat, nad którym siedział Luka. — Nie chciałem zostawiać tego na twojej głowie — westchnął cicho.
Jako, że przed chwilą się obudził i był jeszcze nieco nieogarnięty, wydawał się być niezwykle... zwyczajny. Bez całej złośliwej otoczki.
Luka zerknął w końcu na Timę i niemal od razu uniósł dłoń do ust. Rozłożył się na stole przed sobą, a głowę ukrył w ramionach, markerem wskazując czerwonowłosego. Wszystkie te czynności miały na celu zakamuflować widniejący na jego twarzy uśmiech.
— Masz szopę na głowie — parsknął cicho w blat, nie patrząc na chłopaka, by nie zacząć się przypadkiem śmiać.
Tima wydawał się mówić szczerze. Może naprawdę chciał zrobić projekt wspólnie? Nie powie mu przecież, że zwyczajnie nie miał serce go budzić. Ani że wyglądał wyjątkowo bezbronnie i zniknął gdzieś jego zwyczajny sposób bycia. Teraz wydawał się być całkowicie normalnym, dobrym dzieciakiem. Czy to była jego prawdziwa osobowość?
— Serio? — spytał Tima, nieco wybity z rytmu.
Uniósł dłonie do głowy i pomacał się po włosach
— Hm faktycznie... — mruknął, będąc niezwykle pochłoniętym badaniem struktury swojej fryzury.
Wreszcie wstał i podszedł do małego lusterka stojącego na parapecie. Z szafki wygrzebał szczotkę, kilkoma ruchami rozczesał włosy, a następnie potrząsnął głową kilka razy i wyprostował się.
— Gotowe — oświadczył, uśmiechając się szeroko do Luki.
Wyraźnie po drzemce zdawał się być w o wiele lepszym humorze.
— Ale to i tak nie zmienia faktu, że ja sobie spałem, a ty odwaliłeś cały projekt — mruknął po chwili, siadając na krawędzi łóżka i spoglądając na plakat.
Może nie był zrobiony tak, jak chciał Tima, ale Luka całkiem dobrze sobie poradził.
— Która jest godzina? — spytał po chwili, samemu szukając wokół swojego telefonu.
Luka wzruszył lekko ramionami.
— Jakoś po dwudziestej — odparł, zerkając na plakat. — Sorry, wyszło mi nieco gorzej niż tobie.
— Nie przejmuj się tym — odpowiedział Tima, machając lekceważąco ręką. - Powinienem ci podziękować, a ty mnie jeszcze przepraszasz — parsknął cicho. — Nie będziesz miał problemów przez to, że tak późno wrócisz do domu? W ogóle będzie jeszcze jechał jakiś autobus? — spytał, marszcząc brwi.
Gdyby tylko nie usnął, mieliby już ten projekt z głowy. No i Luka byłby już pewnie o tej godzinie w domu.
— Właśnie! — zawołał wlepiając wzrok w Lukę. — A ty nie musisz brać jakichś leków na te... No... — wymownie poklepał się w okolicy żeber.
Wydawało się, że uprzednia niezręczność i poniekąd dystans, który Tima usilnie utrzymywał w kontaktach z Luką, odeszły w niepamięć. Teraz czerwonowłosy zachowywał się swobodnie.
— Już nie muszę ich brać. I nie będę miał problemów — odpowiedział Luka, będąc nieco zdziwionym tymi pytaniami.
Tima martwił się o niego? Nawet własna matka ani razu nie zapytała o nic związanego ze zdrowiem Luki. Ani o leki, ani o jego samopoczucie, a przynajmniej chłopak niczego podobnego sobie nie przypominał.
— Chyba jeszcze jeżdżą jakieś autobusy — mruknął, zastanawiając się czy odpowiedział na wszystkie pytania, którymi zasypał go Tima.
W dodatku wszystkie sugerowały, że się nim przejmował. Do jasnowłosego w końcu to dotarło. Z powrotem ułożył głowę na rozłożonych na stole ramionach.
— Martwisz się o mnie? — spytał.
W jakiś sposób bezpośredniość chłopaka udzieliła się również Luce.
Tima rzucił blondynowi zaskoczone spojrzenie, a nieco zaczerwienione uszy zdradzały zakłopotanie chłopaka.
— Oczywiście że nie! — prychnął, przymykając powieki, powracając do swojego codziennego sposobu bycia, jednak zaraz się zreflektował. — No... Może trochę. W końcu z mojej winy ci się oberwało. No i musiałeś sam odwalić dzisiaj robotę, chociaż to ja się uparłem, żeby zrobić ten projekt we dwójkę — powiedział, spoglądając w bok. — Zresztą to chyba nic złego. Normalny ludzki odruch — burknął, wracając już do zwyczajnego siebie.
Posłał Luce niepewne spojrzenie spod zmarszczonych brwi, jakby obawiając się, że ten będzie się z niego śmiał. Luka się zastanawiał w jaki sposób Tima znalazł swoją winę w tym, co się wtedy wydarzyło. Zastanawianie się nad tym, czy obeszłoby się bez siniaków, gdyby tylko dali się okraść było bez sensu, bo zazwyczaj tacy delikwenci musieli pokazać kto jest silniejszy, więc pewnie i tak wynikłaby z tego jakaś bójka. Było mu jednak miło, że ktoś się o niego martwił. Może i normalny ludzki odruch (a wcale niekoniecznie), ale jakoś niespecjalnie spodziewał się takiego po Timie.
— Dziękuję — mruknął cicho.
Po chwili się podniósł i przeciągnął.
— Będę się już chyba zbierał do domu — westchnął, sięgając ręką po telefon, by sprawdzić w internecie rozkład jazdy autobusów.
— Nie masz za co mi dziękować — odpowiedział Tima, marszcząc nieco brwi.
Powiedział mu przypadkiem jakiś komplement?
— Odprowadzę cię — zaoferował się, wstając z podłogi. — A jutro wezmę plakat i prezentację do szkoły. Nie zapomnę — obiecał, uśmiechając się lekko.
Podszedł do drzwi i wyszedł wraz z Luką z pokoju.
— Och, to Luka już idzie?
Matka Timy niczym szpieg wychyliła się z kuchni wprost przed synem, aż ten podskoczył.
— Tak... Mieliśmy małe obsunięcie — mruknął czerwonowłosy.
— O rany... A ja myślałam, że zostanie na noc — kobieta posmutniała nieco. — Już przyszykowałam świeżą pościel.
— Mamo, nie podejmuj za niego decyzji — westchnął Tima, przecierając palcami oczy.
Chwycił kurtkę z wieszaka i włożył ją na siebie, a po chwili włożył również buty.
— Może następnym razem — odpowiedział grzecznie Luka, żegnając się kulturalnie kobietą.
Gdy tak na nią spoglądał, to wydawała mu się chwilami nawet dosyć podobna do czerwonowłosego. Szczególnie, gdy była młodsza, jak na tamtym zdjęciu w pokoju chłopaka. Zdał sobie też sprawę, że mimo iż spędził tyle czasu z Timą, to nie czuł się wymęczony jego towarzystwem. Może dlatego, że tamten spał przez większość czasu?
Tima wepchnął ręce w kieszenie puchatej kurtki. Odchylił głowę do tyłu, wpatrując się w czyste, rozgwieżdżone niebo. Choć zbliżała się wiosna, wciąż było zimno. Ciężkie glany głucho uderzały o ziemię, a czasem i szurały po chodniku. Po wyjściu ze swojego domu, bezpiecznej ostoi, nagle nie wiedział co powiedzieć. Znów poczuł się niezręcznie, więc milczał, licząc na to, że może Luka coś powie. W końcu jednak wpadł mu do głowy pomysł na zaczęcie rozmowy.
— Sorry za moją mamę. Strasznie się podekscytowała tym, że kogoś przyprowadziłem do domu — powiedział.
Luka chuchnął na swoje ręce i zatrzymał się na środku chodnika.
— Nie przepraszaj za swoją mamę — powiedział twardo, nie do końca wiedząc, czemu zatrzymał, ani dlaczego w ogóle odpowiedział na coś, co normalnie pozostawiłby bez komentarza.
Patrzył przez krótką chwilę na Timę, który odwrócił się w jego stronę nieco zaskoczony. Niemal sekundę później Luka znowu ruszył przed siebie, wyprzedzając mniejszego chłopaka. Nie odzywał się. Może i nie podniósł głosu, ani w gruncie rzeczy nie zrobił nic takiego, ale był w jakiś sposób zdenerwowany. Timofiej powiódł wzrokiem za blondynem, nieco zaskoczony jego zachowaniem, jednak nijak go nie skomentował. Przez resztę drogi milczał, czując się w jakiś sposób skarcony przez Lukę. Stali więc na przystanku w kompletnej ciszy, przerywanej jedynie warkotem przejeżdżających samochodów i podmuchami wiatru. Myślał o tym, co zdarzyło się dzisiejszego dnia. Mimo, że pracę nad projektem praktycznie przespał, to i tak cieszył się z tego, że Luka dziś do niego przyszedł. No i matka była tak zadowolona. Może dzisiejsza wizyta blondyna nieco ją uspokoi i nie będzie się już tak martwiła o to, jak jej syn radzi sobie z rówieśnikami. Mimowolnie Tima uśmiechnął się lekko, wpatrując się w szary beton. Luce zrobiło się nieco głupio, gdy Tima zamilkł. W najmniejszym stopniu nie przeszkadzała mu cisza, ale odnosił wrażenie, że teraz to on ją spowodował. Ale czerwonowłosy chyba nie był na niego zły, bo gdy blondyn na niego spojrzał, zobaczył że chłopak się uśmiecha.
— Dlaczego nie uśmiechasz się tak w szkole? — spytał.
Luka był niemal pewien, że gdyby Tima zaczął być nieco przyjemniejszy w obyciu, na przykład taki, jaki był dzisiaj, to dosyć szybko znalazłby w szkole jakichś przyjaciół. A już na pewno nie byłby dręczony. Tima spojrzał na Lukę, nieco zaskoczony tym pytaniem i automatycznie przestał się uśmiechać.
— Nie wiem — odpowiedział po chwili, wzruszając ramionami. — Nie mam do kogo się uśmiechać, bo i tak nikt mnie tam nie lubi — odparł, jakby była to zupełnie naturalna rzecz, a on był już zwyczajnie pogodzony z losem. — Było tak od początku, od podstawówki, więc nie sądzę, żeby coś się zmieniło, kiedy zacznę się szczerzyć jak debil — zaśmiał się całkiem szczerze, mimowolnie wyobrażając sobie tą sytuację i ewentualną reakcję rówieśników i nauczycieli.
Z pewnością ci drudzy zapytaliby czy wszystko w porządku, a potem posłaliby go do pielęgniarza. Ewentualnie do psychologa.
Luka nic nie odparł, ale nie zgadzał się z Timą. Uważał, że wystarczyłby jeden jego szczery uśmiech, by ludzie zaczęli się do niego zbliżać. Szkoda tylko, że nigdy owego nie pokazał w szkole. Za to jasnowłosy widział go już kilka razy. Nagle blondyn poczuł się wręcz wyjątkowy. Tylko on miał okazję zobaczyć go, gdy był tak beztroski i gdy miał tak spokojny oraz zwyczajny wyraz twarzy jak dzisiaj, kiedy spał lub tuż po obudzeniu. Zdjął wzrok z chłopaka, patrząc się ponownie w ziemię. Siatka z pożyczonymi książkami, zaszeleściła cicho, gdy się poruszył. Tima w jakiś sposób wydał mu się podobny, a równocześnie zupełnie inny od niego. On... Chciał mieć przyjaciół, ale nie potrafił ich zdobywać, jako że nieco różnił się od większości ludzi pod niektórymi względami, które były dosyć istotne. Z kolei Luka czuł się w porządku sam ze sobą, a najlepiej, gdy przebywał tylko w swoim własnym towarzystwie, a i tak ktoś zawsze do niego podchodził. Choć się nie starał, miał przyjaciół. Tima ich pragnął, skrycie czy jawnie, ale pragnął, a nie miał nikogo bliskiego poza matką.
Tima przyglądał się Luce kątem oka. Z jakiegoś powodu chłopak wydawał mu się nieco smutny. A może zwyczajnie był zamyślony? Nie odezwał się już jednak ani słowem, póki nie zauważył zbliżającego się powoli autobusu.
— O, jedzie... Pięć minut spóźnienia — mruknął, zerkając na zegarek w telefonie. — No to ten... Będę się zbierał — powiedział, odwracając się przodem do Luki. — Do zobaczenia w szkole — uśmiechnął się raz jeszcze, kiwając mu ręką na pożegnanie i odwrócił się, mając zamiar wracać do domu.
Luka odprowadził Timę wzrokiem, zanim wsiadł do autobusu. Jako że było mało ludzi starannie ułożył książki na siedzeniu obok. Nie wiedział dlaczego tyle dzisiaj myślał o zbędnych rzeczach i czerwonowłosym chłopaku. W jakiś sposób przykuł on jego uwagę niczym dobra książka. Gdy wrócił do mieszkania, było w nim cicho. Jego matka powinna była już wrócić. Pewnie przedłużyło jej się jakieś spotkanie w pracy. Nie było jeszcze jakoś bardzo późno, więc sięgnął po jedną z książek, które pożyczył wcześniej od Timy. Jako że nie była zbyt obszerna, przeczytał całą za jednym zamachem, zasypiając chwilę po jej zamknięciu.
***
— Cześć — mruknął, witając się kolejnego dnia z Timą przed wejściem do klasy. Jego "cześć" sprawiło, że odwróciły się w jego stronę cztery zaskoczone pary oczu.
Gdy Tima uniósł głowę, rzucając Luce zaskoczone spojrzenie. Po chwili jednak przywołał na twarz uśmiech, pamiętając o wczorajszych słowach blondyna. Chociaż jego uśmiech w tym momencie wyglądał nieco krzywo. Tima czuł jak ludzie w klasie wlepiają w nich spojrzenia i nieco go to wytrącało z równowagi.
— Cześć — odpowiedział wreszcie, po przedłużającej się chwili ciszy — Wziąłem wszystko, tak jak mówiłem — powiedział, pokazując plakat zwinięty w rulon i schowany do worka.
Nauczycielowi bardzo spodobał się ich sposób wykonania projektu jak i jego treść, więc łaskawie wstawił im po trójce z plusem mówiąc, że to ostatni raz. Dzień minął szybko, ale Luka cały czas myślał o tym wyjściu do kina. Zastanawiał się czy nie zaprosić z nimi Timy. Skoro wczoraj było w porządku, to może nawet to wyjście będzie w jakiś sposób znośne jeśli będzie czerwonowłosy? Przez to wszystko znowu zapomniał wpaść chociażby na chwilę do Saszy na którejś z przerw. Jednak w końcu zdecydował się wyciągnąć Timę na film. Tuż po zajęciach, gdy Anfisa, Misza i Dima stali już razem przy ławce dziewczyny, czekając aż podejdzie do nich Luka, ten zamiast tego podszedł do Timy.
— Chciałbyś się wybrać razem z nami do kina? — zapytał patrząc bezpośrednio w ciemne oczy chłopaka, w których malowało się zaskoczenie.
Podobne do tego, które widniało na twarzach jego trójki znajomych, stojących nieopodal. Tima wpatrywał się w Lukę dłuższą chwilę. Nieco lękliwie spojrzał na Anfisę, Miszę i Dimę stojących obok drzwi do sali. Wydawali się być równie zaskoczeni, co Timofiej.
— Ja... — czerwonowłosy zająknął się.
Chciał iść razem z nimi, ale bał się, że będzie to kompletny niewypał. Bał się, że albo będzie traktowany jak powietrze, albo Dima wyprowadzi go z równowagi. Nie raz miał z nim zatargi i wiedział, że chłopak go nie cierpiał.
— A twoi przyjaciele nie mają nic przeciwko? — spytał, spoglądając blondynowi prosto w oczy i kończąc pakować książki do torby.
Nieco się zdziwił, że od zdenerwowania lekko drżą mu dłonie.
— Nie mają — Luka nawet nie spojrzał w ich kierunku.
Niespecjalnie go to interesowało. Zdziwił się natomiast, że chłopak nie odrzucił od razu jego propozycji. Spodziewał się nieco bardziej... gwałtownej reakcji.
— Chodź — dodał jeszcze, jakby to jedno słowo miało go jakoś zachęcić.
Ciemne oczy czerwonowłosego wydawały się być pełne wątpliwości, a nawet z domieszką strachu. Odwrócił się w stronę trójki znajomych.
— Nie macie nic przeciwko, prawda? — zapytał.
Anfisa klasnęła szybko w dłonie, aż podskoczyły jej loki, gdy zaczęła potrząsać głową.
— Oczywiście, że nie — odparła błyskawicznie, uśmiechając się do Timy.
Timofiej spojrzał na Anfisę, niemal rozchylając usta ze zdziwienia. Szybko jednak opuścił wzrok, bojąc się, że zaraz jakoś głupio zareaguje. Uniósł jednak kącik ust, odgarniając z oczu czerwone kosmyki.
— No... Okej. Nie mam innych planów — odpowiedział, posyłając jeszcze uśmiech Luce.
Stwierdził, że jeśli będzie trzymał buzię na kłódkę i nie odzywał się niepytany, to wszystko powinno być w porządku. W najgorszym wypadku będzie udawał, że go nie ma. Idąc za Luką i resztą, wyciągnął jeszcze telefon i wystukał wiadomość do matki, informując ją, że wróci później. Mimo, że ciągle obawiał się jakichś komplikacji i czuł, że nieco odstaje od tej grupki, to i tak się cieszył. Może nawet uda mu się jakoś nawiązać nić porozumienia z resztą?
_____________________________
Cześć!
Dzisiaj przynoszę rozdział całkowicie poświęcony powoli budującej się relacji między Timą, a Luką. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego, jaki obrała tor. :3
~Kid
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro