XII
Luka budząc się z popołudniowej drzemki, przyłożył sobie do czoła dłoń, podnosząc się nieco wyżej. Syknął cicho, gdy zabolały go żebra. Zaspał. I to porządnie. Słońce nie wpadało już przez okno biblioteki, więc lekcje musiały skończyć się jakiś czas temu. Chłopak odłożył spokojnie książkę na dywan, którym była wyłożona cała podłoga pomieszczenia. Będzie miał kłopoty, jeśli matka się o tym dowie. Po chwili jednak stwierdził, że ma to w głębokim poważaniu. Wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Matki nie było, ale najwyraźniej nie dowiedziała się o tym, że ominął lekcje. Albo nawet nie przypuszczała, że coś takiego mogłoby mieć miejsce, bo gdy wróciła, przywitała się jak zwykle i zamknęła w pokoju z laptopem. Ojciec wrócił jeszcze później. "Pracował". Luka zjadł kolację sam, w ciszy, która dzisiaj nieco go męczyła. Towarzyszyło mu nieodparte wrażenie, że zapomniał o jakiejś istotnej rzeczy, jednak nie miał najmniejszej ochoty grzebać teraz w zakamarkach własnej pamięci.
***
Po powrocie do domu Timofiej nie mógł się odnaleźć. Szwendał się z kąta w kąt z dziwnym przeczuciem, że pominął coś ważnego, o czymś zapomniał. Pomimo tego, że myśl ta nieustępliwie krążyła mu po głowie, nie był w stanie przypomnieć sobie o co chodziło.Gdy rano wstał, rodzicielki wciąż nie było w domu. Nie podobało mu się to, że pracuje na nocne zmiany, bo przychodziła potem zupełnie wykończona, ale niestety nie miał na to wpływu. Przygotował na szybko śniadanie i zaparzył herbatę dla siebie i matki. Akurat usiadł do stołu, gdy usłyszał dźwięk przeskakującego zamka w drzwiach.
— Wróciłam! — sapnęła kobieta, wchodząc do kuchni z dwoma siatkami w rękach, które postawiła przy blacie kuchennym, najwyraźniej mając zamiar rozpakować zakupy później.
Usiadła do stołu i przetarła dłońmi zmęczoną twarz. Kilka mysich kosmyków wysunęło się z luźnego już koka.
— Cześć, mamo. Jak było w pracy? — spytał Tima, zerkając na kobietę znad szklanki z herbatą.
— Jak zwykle kochanie. Pracowicie — westchnęła i pogłaskała syna czule po głowie, na co ten zmarszczył nieco brwi. — Dziękuję za śniadanie — uśmiechnęła się.
— Nie ma za co — odparł Tima. — Ale muszę się już zbierać — mruknął, wstając od stołu.
— Tak... Idź, idź, nie powinieneś spóźniać się na lekcje.
Timofiej skwitował słowa matki krótkim skinięciem głowy. Wyszedł na korytarz, by ubrać buty i kurtkę. Wrócił do kuchni po plecak, uściskał matkę i wyszedł z domu, zmierzając na przystanek autobusowy.
Jakąś godzinę później wyjaśniło się o czym obaj chłopcy zapomnieli. Nauczciel oparł się dłońmi o blat biurka, mając przylepiony do twarzy szeroki uśmiech.
— Poproszę wasze projekty.
Timofiej wlepił przerażony wzrok w nauczyciela. Zaraz potem, skierował spojrzenie na Lukę. Wciągnął z sykiem powietrze i gwałtownie wstał, prawie przewracając swoje krzesło.
— Nie zrobiliśmy projektu — wypalił od razu, patrząc się prosto na nauczyciela. — W weekend Luka miał wypadek. Ma połamane żebra i mimo leków i tak bardzo go boli. Dlatego nie pracowaliśmy nad projektem. Czy mógłby nam pan dać jeszcze jeden, lub dwa dni, żebyśmy go dokończyli? - spytał, patrząc nauczycielowi prosto w oczy.
Luka posłał Timie zaskoczone spojrzenie, gdy ten nagle wstał gwałtownie. Zastanawiał się, czy to tylko taka gra aktorska... Po części była to prawda, ale z drugiej strony i tak mieli na ten projekt dużo czasu. Jednak nauczyciel nie wydawał się być przekonany słowami mniejszego chłopaka. Naturalny odruch nauczyciela: nie ufać uczniowi, który farbuje włosy, wdaje się w bójki i powoduje kłopoty na każdym kroku. Dlatego automatycznie spojrzał na Lukę, szukając jakiegoś potwierdzenia.
— To prawda - mruknął Luka, kiwając lekko głową i ostentacyjnie łapiąc się za żebra.
Nauczyciel popatrzył na niego chwilę i westchnął z rezygnacją.
— Dobrze, macie czas do jutra. Jednak to byłoby niesprawiedliwe względem reszty uczniów, gdybym tak całkowicie puścił wam to płazem, więc dostaniecie połowę oceny, którą wystawiłbym wam normalnie. Pasuje wam taki układ? - zapytał, unosząc lekko brew i spoglądając po kolei na każdego z chłopców.
Timie drgnęła brew. Połowę?! Mógłby obniżyć im ocenę o jeden stopień, ale połowę? Mimo to skinął głową i usiadł na swoje miejsce. Nie wiedział jednak, jakim cudem zrobią ledwie zaczęty projekt w jeden dzień. Westchnął ciężko, przeczesując palcami włosy. Zachowanie nauczyciela też mu się nie podobało. Patrzył na niego, jak na kogoś gorszego. Czy nauczyciele myślą, że Tima tego nie zauważa? Chłopak zagryzł wargę, marszcząc nieco brwi, a jego nastrój niebezpiecznie pikował w dół. Zaczynał naprawdę nienawidzić szkoły i poważnie zastanawiać się nad jej rzuceniem. Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, Luka spokojnie wstał i podszedł do ławki Timy, spoglądając na niego.
— Zrobię ten projekt sam, w porządku? — spytał.
Miał już praktykę, da sobie radę. Nieraz zdarzało się, że zarywał nockę, by zrobić tygodniowy projekt w niecałą dobę. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego propozycja świadczyła o tym, że ani trochę się nie zmienił. Wciąż chciał robić wszystko sam, by nie musieć męczyć się z innymi ludźmi, dostosowywać się do nich, tracić czasu. Tylko... Mimo tego co powiedział, chyba pierwszy raz nie miał tak naprawdę ochoty robić tego samemu. Timofiej zaś usłyszawszy propozycję blondyna, zmierzył go chłodnym spojrzeniem, wyraźnie niezadowolony. Z jednej strony zwalenie tego na Lukę byłoby wygodne, ale duma czerwonowłosego by tego nie zdzierżyła.
— Sam? A niby czemu? — spytał. — Wyglądam na upośledzonego, czy co? — uniósł nieco brew.
Zawsze tak było. Wszyscy dobierali się w pary, a Tima zostawał sam. Gdy grali w kosza, zawsze wybierali go ostatniego i nigdy nie podawali mu piłki. W porządku... Może nie należał do ludzi z prostym charakterem, ale nie był chyba aż taki zły. W dodatku oceny miał też nie najgorsze.
— Ja też chcę robić ten projekt — odparł, unosząc dumnie głowę.
Nie miał zamiaru dawać Luce tej satysfakcji, by mógł się potem pysznić, że zrobił wszystko sam, a Tima nie kiwnął nawet palcem.
— Spokojnie, powiem, że ty też go robiłeś, jeśli o to chodzi... Przydzielę ci też twoją własną część, której będziesz mógł nauczyć się na pamięć — powiedział Luka.
Próbował zrozumieć, o co chodziło czerwonowłosemu i dlaczego wydawał się być zirytowany. Był tak skupiony na Timie, że nawet nie zwrócił uwagi na Anfisę, która obserwowała ich z drugiego końca klasy, wyglądając na dość niezadowoloną. Dziewczyna długo próbowała skupić na sobie uwagę Luki, a ten mały, czerwonowłosy delikwent robił to w tak naturalny sposób. Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie, odwracając wzrok.
— Za kogo ty się masz, co? — syknął Tima, wstając i nieco się przybliżając do Luki, by móc patrzeć mu prosto w oczy i by ich rozmowa nie docierała do uszu ciekawskich uczniów. — Odwalisz projekt, przydzielisz mi połowę, którą będę miał wykuć i łaskawie powiesz, że robiłem go z tobą... Super. Wybij sobie to z głowy — fuknął na niego i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
Luka już się nie odzywał. Najwyraźniej jego propozycja nie przypadła Timie do gustu. Ciemne oczy chłopaka skrzyżowały się z jego zielonymi. Miał wrażenie, że jego słowa w jakiś sposób uraziły czerwonowłosego, choć Luka nie do końca rozumiał dlaczego. W końcu nia miał nic złego na myśli. Odwrócił się więc od Timy i usiadł na swoim miejscu. Chwilę później podeszła do niego Anfisa. Jej czarne loki, podskakiwały lekko przy każdym kroku. Usiadła z brzegu blatu.
— Rozmawialiście o projekcie? — spytała, przechylając lekko głowę.
Luka kiwnął nieznacznie głową, myślami będąc gdzie indziej. Na twarzy dziewczyny wymalowała się irytacja. Zerknęła w stronę Timy, a później znowu odwróciła się do jasnowłosego. Pochyliła się do przodu.
— Idziemy z Dimą do kina, Misza też będzie. Chcesz pójść z nami? — zapytała.
Tima z irytacją obserwował, jak Anfisa podchodzi do Luki i swobodnie z nim rozmawia. Dlaczego Tima tak nie potrafił? Nie raz chciał po prostu podejść do dziewczyny i zaproponować jej jakieś wyjście, ale... Tchórzył. Zawsze ganił się w myślach za taki pomysł, stwierdzając, że i tak zostanie odrzucony, a w najlepszym przypadku zignorowany i obrzucony niechętnym spojrzeniem. A to było dość przykre. Tima w relacjach z innymi ludźmi był po prostu zwykłą kulką strachu. Bał się upokorzenia, które wiązało się z odrzuceniem, dlatego często nawet nie próbował nawiązać z kimkolwiek jakiejkolwiek relacji. Tak było prościej i bezpieczniej. Słysząc rozmowę Anfisy z Luką, wstał ze swojego miejsca i wyszedł z sali, choć zostało ledwie pięć minut do dzwonka. Chciał iść do gabinetu Jegorija, ale w połowie drogi przypomniał sobie, że przecież się na niego obraził. Zawrócił, idąc na drugi koniec szkoły, mając zamiar usiąść w zaułku przy schodach prowadzących do piwnicy.
Luka odprowadził wzrokiem Timę, zastanawiając się przez moment dlaczego chłopak tak nagle wstał i wyszedł. Po chwili powrócił do rozmowy z Anfisą, ale gdy dziewczyna uparcie namawiała go do spotkania, pomimo różnorakich wykrętów blondyna, chłopakowi wyczerpały się baterie i po prostu przystał na wspólne wyjście do kina. Anfisa była dosyć spostrzegawcza i widząc, że rozmowa powoli zaczyna go męczyć, odeszła do Dimy. Ponadto osiągnęła już to, co chciała.
Tima nie pojawił się na kolejnej lekcji. Stwierdził, że odpuści sobie te zajęcia i posiedzi chwilę w samotności. Ostatnio zaczął ulegać namowom matki i gdy tylko czuł, że zaczyna kończyć mu się cierpliwość, zwyczajnie szedł gdzieś, by się uspokoić. Wiedział, że jego wybuchy złości i ciągłe bójki przysparzają matce tylko zmartwień i kłopotów, a przecież wystarczająco już miała na głowie, prawda? Dlatego tę godzinę lekcyjną spędzał na schodach prowadzących do piwnicy. Rozmyślając, doszedł do wniosku, że odmawiając Luce, nie wziął pod uwagę tego, że przecież będą musieli się gdzieś spotkać. A Tima nie miał najmniejszej ochoty iść do jego domu.
Luka spoglądał co jakiś czas w stronę pustej ławki. Tima rzucił mu dziwne spojrzenie, gdy wychodził wcześniej z klasy. Czy miało to jakiś związek z tym, że nie pojawił się teraz na lekcji?
Gdy rozbrzmiał dzwonek ogłaszający przerwę, chłopak wrócił do klasy. Nauczycielce skłamał, że było mu niedobrze i siedział w toalecie, więc wywinął się z ewentualnych konsekwencji. Luka odczuł niejaką ulgę, widząc znów znajome, czerwone włosy. Zastanawiał się, czy będą w stanie współpracować i wykonać zadanie, czy będzie to wielki niewypał. A może Tima zniknie tuż po zakończeniu zajęć? Chociaż nie sądził, by chłopak zwiał, skoro tak się zdenerwował, gdy Luka zaproponował, że zrobi projekt samodzielnie. Kolejna lekcja minęła w ciszy, a po niej blondyn został na swoim miejscu, czekając aż Tima do niego podejdzie. Zastanawiał się gdzie powinni pójść. Nie był pewien, czy jego dom był pusty, ponieważ matka wspominała coś o wolnym dniu.
Po lekcjach Timofiej niespiesznie się spakował i podszedł do ławki Luki. Przypatrywał mu się przez chwilę, aż wreszcie się odezwał.
— Możemy iść do mnie? - spytał, wciskając ręce w kieszenie.
Nie chciał iść do Luki, jednak pójście do własnego domu też było średnim pomysłem. Matka wychodziła dopiero wieczorem, a gdy zobaczy, że czerwonowłosy przyprowadził "przyjaciela", to chyba padnie z zachwytu. Jednak postawiony między młotem a kowadłem, Tima wybrał pracę na swoim terytorium.
— Mam laptopa, internet i w ogóle.
Luka uniósł brew, ledwo powstrzymując cisnący się na usta uśmiech rozbawienia. Internet i laptopa? Coś niesłychanego.
— W porządku — mruknął i wstał, zbierając powoli swoje rzeczy.
Szkolne korytarze przebyli w milczeniu. Gdy wyszli z budynku szli obok siebie, zachowując jednak pewną odległość. Gdy doszli na przystanek autobusowy, Luka zaczął zastanawiać się gdzie konkretnie mieszka czerwonowłosy i czy długo będą jechać. Wciąż milczeli i o ile dla Luki było to całkowicie normalne, o tyle Tima nie miał zwyczajnie pojęcia jak zainicjować rozmowę. Na szczęście uratował go autobus, który podjechał w momencie, gdy cisza zaczynała być już nieco zbyt niezręczna. Gdy zajęli miejsca, czerwonowłosy wlepił wzrok w okno.
Niebawem stanęli przed niewielkim domkiem jednorodzinnym, nieco starym i podniszczonym, ale wyraźnie zadbanym. W oknach wisiały białe firanki, a w topniejącym śniegu poniewierał się krasnal ogrodowy, który latem ozdabiał grządkę z kwiatami. Tima otworzył drzwi i wpuścił przodem Lukę, następnie samemu wchodząc do środka. Przedsionek był dość ciemny i niewielki, więc nie chcąc się w nim gnieździć, wszedł od razu do głównego korytarza, gdzie zaczął się rozbierać z wierzchniej odzieży.
— Wróciłem — zawołał, odwieszając kurtkę na wieszak.
Z kuchni wyjrzała matka chłopaka. Teraz prezentowała się o wiele lepiej niż rano, zapewne dlatego, że niedawno wstała. Miała na sobie czarne spodnie i beżowy sweter, a na to narzuciła fartuch w stokrotki.
— Cześć, kochanie. Zrobiłam pierogi na dwa dni, więc mamy obiad z... Dzień dobry — mruknęła, wyglądając na dość mocno zaskoczoną obecnością Luki.
Luka nie spodziewał się po Timie, że ten przepuści go przodem. Sposób, w jaki go poznał, sugerował raczej nie najlepsze wychowanie. Jednak im więcej czasu z nim spędzał, tym więcej rzeczy zaczynał dostrzegać. Jedną z nich było właśnie to, że... Tima był osobą o dobrym sercu. Po prostu był dosyć niecierpliwy. Dostrzegając matkę czerwonowłosego, Luka kiwnął lekko głową na przywitanie.
— Tima, skarbie... Nie mówiłeś, że przyprowadzisz przyjaciela — kobieta uśmiechnęła się, wychodząc na korytarz.
W ręce trzymała łyżkę i była nieco przybrudzona mąką.
— Musimy zrobić projekt — mruknął czerwonowłosy, jakby chciał zaznaczyć, że Luka wcale nie jest jego przyjacielem.
— Jak masz na imię? Mam nadzieję, że Tima nie sprawia ci zbyt wiele problemów. Jest taki impulsywny... Ale to dobry chłopak — powiedziała z uśmiechem, który stworzył niewielkie zmarszczki wokół jej oczu.
— Mamo... — Tima spojrzał na matkę spod byka.
Luka ponownie się uśmiechnął, od razu czując sympatię do kobiety, ale również... Swego rodzaju frustrację, choć nie wiedział, skąd się ona wzięła.
— Luka — przedstawił się. — Nie sprawia problemów — odpowiedział z delikatnym uśmiechem, nie chcąc martwić kobiety.
Ta odpowiedź wydała mu się jedyną słuszną. Nie chciał mówić, że Tima jest oddzielony od reszty klasy, że trzyma się na uboczu i nie umie dopasować do reszty uczniów.
Tima z jakiegoś powodu poczuł się nieco zażenowany tą sytuacją. Na szczęście jego matka nie zamierzała zajmować im czasu.
— To ja zrobię wam herbaty — powiedziała i wróciła do kuchni.
Tima z kolei chwycił plecak i poczekał, aż Luka się rozbierze.
— Chodź — mruknął tylko, gdy blondyn odwiesił kurtkę, i poprowadził go do swojego pokoju.
Ich dom był kompletnym przeciwieństwem nowoczesnego mieszkania Luki. Tutaj skrzypiały podłogi, było mało miejsca, ale mimo to, Timie wydawało się, że u niego jest przytulniej. Weszli do pokoju czerwonowłosego, a Tima od razu rzucił plecak obok łóżka i rozsunął kremowe zasłony, by do pokoju wpadało więcej światła. Było to typowe pomieszczenie, w którym mógł mieszkać nieco zbuntowany nastolatek. Ściany zdobiły plakaty rockowych zespołów, a nad biurkiem wisiała tablica korkowa, do której były poprzypinane różne notatki. Wśród nich wisiało również nieco stare zdjęcie, przedstawiające matkę Timy, kilka lat młodszą i stojącego obok niej mężczyznę, trzymającego kilkuletniego chłopca. Biurko było zawalone stosem notatek, zeszytów i książek, a zaraz obok niego stał regał wypełniony po brzegi książkami różnych gatunków. Cały pokój sprawiał wrażenie nieco zagraconego, ale jego mieszkaniec zdawał się idealnie odnajdywać wśród tych wszystkich rzeczy i niewielkiego bałaganu.
— Jeśli chcesz, to możesz zająć się prezentacją. Zaraz zrobię ci miejsce przy biurku — powiedział i udał się w stronę mebla.
Zgarnął kartki i zeszyty, układając je po jednej stronie. Wyciągnął laptopa z wysuwanej półki na klawiaturę, kładąc go na biurku i włączając.
— Ja zrobię na szybko jakiś plakat.
Luka od razu polubił dom Timy, nawet bardziej od jego własnego mieszkania. Pokój czerwonowłosego był wypełniony różnymi przedmiotami świadczącymi o tym, że ktoś tu żyje. Zaś pokój Luki wyglądał tak, jakby w nikt w nim nie mieszkał, albo jakby w każdej chwili był gotów do zniknięcia z tego miejsca. Blondyn nie mógł się powstrzymać i w czasie, gdy Tima sprzątał papiery z biurka, podszedł do regału z książkami, chcąc przyjrzeć jakie tytułu widniały na ich grzbietach, będąc ciekawym jakie gatunki interesowały mniejszego chłopaka i czy w jakimkolwiek stopniu pokrywały się one z jego gustami. Przesuwał palcami po kolejnych pozycjach, zaznajamiając się z nimi poprzez dotyk. Mruknął coś bezwiednie w odpowiedzi na słowa czerwonowłosego.
Timofiej uporządkował biurko i zaczął przygotowywać sobie przybory potrzebne do zrobienia plakatu. Z szafy wyciągnął biały brystol, pudełko z markerami, a z torby podręcznik do geografii. Następnie podszedł do regału, przy którym stał Luka.
— Zainteresowało cię coś? — spytał, samemu chwytając za atlas geograficzny. — Jeśli chcesz, to możesz coś pożyczyć — mruknął.
Usadowił się na podłodze i rozwinął brystol, przygniatając jego rogi do podłogi zeszytami, by mu się nie zwinął. W podręczniku wyszukał dział o urbanizacji i zaczął zakreślać fragmenty, które miał zamiar krótko omówić na plakacie.
Luka wybrał całkiem sporo tytułów i odwrócił się z powrotem w stronę Timy, trzymając dość sporą wieżyczkę książek na rękach. Przy okazji coś przyciągnęło jego uwagę. Spojrzał w stronę tablicy korkowej, wiszącej nad biurkiem. Podszedł do niej, odkładając książki na blat i wyciągnął rękę w stronę przyczepionego zdjęcia. Musnął je palcami. Kobieta na fotografii wydała mu się znajoma.
— To twoja mama? — spytał cicho.
Obie osoby widniejące na zdjęciu wydawały się być tak beztrosko szczęśliwe... Tak po prostu. W jakiś taki szczery, obcy Luce sposób.
Tima miał wielką ochotę uśmiechnąć się, gdy zobaczył Lukę obładowanego książkami, co też zrobił. Nie mógł się powstrzymać. Gdy usłyszał pytanie, uśmiech zszedł z jego twarzy.
— Tak, to moja mama — odpowiedział, kierując spojrzenie w stronę zdjęcia. — Wolałbym, żebyś go nie dotykał — powiedział, widząc jak blondyn przesuwa palcami po fotografii.
Wrócił do zakreślania zagadnień w książce, poświęcając temu całą swoją uwagę. Z jakiegoś powodu wyglądał na zatroskanego, gdy Luka zapytał o zdjęcie.
— A ten mężczyzna... To twój ojciec? - zapytał nieco ostrożniej niż zazwyczaj.
Przestał też dotykać zdjęcie, mimo że wciąż odczuwał taką ochotę. Krawędzie śliskiego papieru wydawały się być tak obce pod dotykiem jego dłoni. A on? Czy on miał jakieś zdjęcia? Z jednej strony chciał o to zapytać, jak tylko wróci do domu, a z drugiej... Bał się usłyszeć odpowiedź. Odsunął palce od korkowej tablicy, ale od fotografii wciąż dzieliło go tylko kilka centymetrów. Widział ją wyraźnie. Nie słyszał przez dłuższą chwilę odpowiedzi, więc odwrócił się w stronę Timy.
Czerwonowłosy zaś zamarł z markerem w dłoni, wpatrując się w biały brystol. Bawił się nerwowo kolczykiem w wardze i milczał przez dłuższą chwilę.
— Tak, to mój tata — odpowiedział w końcu.
Wydawało się, że wypowiedzenie tego zdania wymagało od niego sporo wysiłku. Również zachowywał się trochę dziwnie, od kiedy Luka wspomniał o tym zdjęciu, choć przecież nie było w tym nic dziwnego, skoro wisiało na widoku, przyczepione pinezką do tablicy korkowej. Timofiej zabrał się do kreślenia jakichś wykresów na brystolu, nie mówiąc już nic więcej, ani nie spoglądając na Lukę.
Luka nie pytał więcej o to zdjęcie, co było jak na niego wyjątkowym taktem, bo zazwyczaj gdy już coś w końcu go zaciekawiło, to pytał bez jakichkolwiek oporów. Inna sprawa, że mało co zwracało jego uwagę. Ułożył starannie kupkę książek obok siebie, a samemu usiadł naprzeciwko Timy, przy niskim stoliku na środku pokoju. Obserwował przez chwilę, jak ten coś kreśli w podręczniku. Kolejna rzecz, której w gruncie rzeczy się nie spodziewał, a może po prostu nie zwrócił na nią wcześniej uwagi, ale czerwonowłosy chłopak mimo swojego wyglądu i dosyć intensywnego sposoby bycia, zdawał się przykładać wagę do nauki, a przynajmniej w jakimś stopniu była ona dla niego ważna. Nie zwrócił nawet uwagi na fakt, że znowu mu się przypatrywał.
Tima nie zwrócił uwagi na Lukę, który usiadł naprzeciw niego, zamiast zasiąść przy biurku i zabrać się do robienia prezentacji. Przez jakiś czas ignorował jego wzrok, ale w końcu westchnął cicho i przerwał na moment rysowanie wykresu.
— Co jest? — spytał, unosząc wzrok i spoglądając na blondyna. — Masz jeszcze jakieś pytania? Mógłbyś robić prezentację, wiesz? Chyba że masz zamiar u mnie przenocować, to wtedy możesz siedzieć i się na mnie gapić — wzruszył ramionami.
Dosłownie sekundę później do pokoju weszła matka czerwonowłosego, niosąc dwa parujące kubki.
— Przyniosłam wam herbaty — oznajmiła, stawiając kubki na stoliku przy łóżku. — Luka, zjesz z nami obiad, prawda? — spytała, uśmiechając się ciepło do blondyna.
Timofiej odpowiedział za Lukę, że owszem, zje i podziękował matce za herbatę. Luka również kiwnął lekko głową w podzięce i wstał, siadając przy biurku, by zacząć coś w końcu robić. Dosyć szybko udało mu się skupić i zabrał się za prezentację, zapominając na dłuższą chwilę o herbacie, którą postawił tuż obok siebie. Jakiś czas później przeciągnął się.
— Która godzina? — spytał, odwracając się w stronę Timy.
Tima zerknął na swój telefon, by odpowiedzieć na pytanie Luki.
— Już szesnasta — westchnął.
Chwilę później dobiegło ich wołanie z kuchni.
— Chodź — Tima skinął na Lukę, samemu wstając z podłogi i kierując się w stronę drzwi. — Projekt nie ucieknie — powiedział.
Obiad ku ubolewaniu Timy nie przeminął w ciszy. Jego matka była tak podekscytowana obecnością "przyjaciela" swojego syna, że nadawała jak najęta. Głównie oczywiście o zabawnych momentach z życia Timy, na każdym kroku jednak podkreślając, że mimo wpadek jej syn to tak naprawdę dobre dziecko. W końcu ich porcje zniknęły i Timofiej poinformował rodzicielkę, że czas, by wrócili do pracy. Jednak gdy wszedł do pokoju i usiadł na podłodze, nie miał ochoty wracać do pracy nad plakatem. Postanowił, że chwilę po prostu posiedzi i odpocznie po posiłku. Oparł się rękoma o łóżko, a głowę złożył na ramionach i nawet nie zauważył, gdy odpłynął.
______________________________
Cześć i czołem.
Siedziałem nad poprawkami tego rozdziału przez trzy godziny. Mając skręconą kostkę i prawdopodobnie zalążki anginy. A Wam jak mija ostatni miesiąc wakacji? :D
Jak zwykle proszę, byście coś po sobie zostawili, dziękuję za ewentualne komentarze i gwiazdki, życzę miłego dnia/wieczora/życia(po życiu).
~ Kid
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro