Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

    Saszy nie było już w szkole, ale Luka przypomniał sobie o książce, którą miał mu pożyczyć i zostawił ją po prostu na jego biurku i wyszedł z budynku. W domu przywitał się z ojcem, a na pytanie, co nowego, odpowiedział, jak zawsze, że nic. 

    Tima zaś odpękał wizytę na pogotowiu, gdzie nastawili mu złamany nos i wcisnęli w dziurki wielgachne zatyczki, by zatrzymać krwawienie. Było to niewygodne i dość bolesne, ale gdy próbował je wyciągnąć, dostał ochrzan od matki, która była dość niezadowolona, że zamiast odsypiać po nocce musiała odebrać syna ze szkoły, ponieważ pobił się z innym uczniem. Od razu z pogotowia wrócili do domu gdzie Tima resztę dnia przesiedział w swoim pokoju czytając książkę, a później grając w grę. Następnego dnia wstał rano i przygotował się do szkoły. Ze stolika na korytarzu zabrał zwolnienie, które zostawiła dla niego matka nim wyszła do pracy i wyszedł do szkoły.

    Luka tego dnia był w szkole wcześniej i nieświadomie wypatrywał wśród osób wchodzących do klasy czerwonowłosego chłopaka. Gdy go zauważył, ulżyło mu. Najwyraźniej nie było mu nic na tyle poważnego, żeby nie mógł się zjawić w szkole.  

    Tima wszedł do klasy i usiadł na swoim miejscu, odprowadzany ciekawymi spojrzeniami i cichymi szeptami. Nieco go to irytowało, ale starał się nie zwracać na takie zachowanie rówieśników zbytniej uwagi. Odłożył torbę na podłogę przy ławce i rozłożył się w miarę wygodnie, składając głowę na rękach. Wciąż chciało mu się spać. Zignorował trącenie w ramię przez jakiegoś gościa z klasy, którego imienia nawet nie pamiętał. Już na pierwszym roku przestał zwracać uwagę na takie zaczepki, choć czasem, tak jak wczoraj, puszczały mu nerwy.

    Luka usłyszał cichy dźwięk, jaki wydawał jego telefon, gdy przychodził do niego esemes. Od Saszy. Napisał, że chce porozmawiać. Jasnowłosy odpisał mu, że wpadnie do niego na następnej przerwie i  zgodnie z obietnicą, tak zrobił. Nie pofatygował się by zapukać do drzwi. Skoro przyjaciel mu napisał, że ma przyjść, oznaczało to, że nie był niespodziewanym gościem. Sasza otaksował wzrokiem Lukę, zastanawiając się jak przyjmie to, co chciał mu powiedzieć. Odkaszlnął cicho, próbując jakoś zacząć rozmowę. 

    — Dzięki za książkę — uniósł w górę lekturę, z wetkniętą w nią w środku, materiałową zakładką z wizerunkiem sowy, którą dostał na urodziny od Luki. — A więc... — zerknął ponownie na jasnowłosego, który przysiadł na biurku, spoglądając na niego pytająco. 

    Sasza przekazał mu to, co usłyszał wcześniej od pielęgniarza. 

    — No więc... Chciałbym żebyś się z nim zaprzyjaźnił — zakończył swój wywód. 

    Luka spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach.


***


    Tima przerwę spędził pod klasą, słuchając muzyki i co chwilę przysypiając. Nie spał dobrze tej nocy. Bolał go nos, nawet mimo tabletek przeciwbólowych. Obudziło go pacnięcie w głowę. Uniósł głowę i przeczesał zaspanym wzrokiem korytarz, gdy w oko wpadła mu grupka rozchichotanych dziewczyn. Rzucały w niego papierowymi kuleczkami, chichocząc i szepcąc sobie coś na ucho. Timofiej przewrócił oczami i uznając to za ich czystą złośliwość, najzwyczajniej w świecie wstał i wrócił do klasy.

    Luka wrócił do sali, mrucząc pod nosem nieprzyjemne rzeczy na temat Saszy i coś o nieprzyjaźnieniu się nigdy więcej z nauczycielami. Jeszcze nigdy do tej pory sam nie zainicjował z kimś bliższego kontaktu. Z szatynem wyszło to jakoś tak samo z siebie, gdy się kiedyś spotkali w księgarni i obu im zależało na  rzadkiej książce, której był tylko jeden egzemplarz. Zaczęło się od wojny, a zakończyło na intensywnej dyskusji na temat literatury. Uznał, że może powinien porozmawiać o tym z Anfisą. Wyłapał czarne, kręcone włosy i już po chwili zgarnął ją spośród grupki ludzi, odciągając na bok.

    Nawet nie zaczęła się lekcja, jak do klasy wpadł Sasza, który wczoraj wysłał Timę do gabinetu pielęgniarza.

    — Timofiej Rajskij — zawołał i automatycznie wszystkie oczy zwróciły się na czerwonowłosego.

    Tima niczego nie słyszał, bo gdy tylko wszedł do klasy, włożył słuchawki i zaczął słuchać muzyki. Jednak wszystkie oczy były zwrócone ku niemu, co go zaalarmowało. Wyciągnął z uszu słuchawki i rozejrzał się po klasie.

    — Timofiej! — zawołał po raz kolejny nauczyciel, marszcząc nieco brwi. — Chodź na moment.

    Tima wziął torbę i posłusznie podszedł do nauczyciela. Domyślał się, że wczorajsza bójka nie przejdzie bez echa, więc był gotowy na karę. Zastanawiał się tylko co teraz wymyślą.

    — Pani Mikhalkova chce z tobą porozmawiać — poinformował go mężczyzna, gdy Tima tylko do niego podszedł. — Czeka na ciebie w swoim gabinecie, będziesz zwolniony z tej lekcji.

    Czerwonowłosy westchnął ciężko. Jedną z rzeczy, których najbardziej nie cierpiał, byli psycholodzy. Chodzące podręczniki, znawcy ludzkich emocji, grzejący dupska na fotelach. Podziękował grzecznie nauczycielowi i skierował się do wcześniej wspomnianego gabinetu.

    W nim przywitała go młoda blondynka, ubrana w granatowy żakiet. Uśmiechała się szeroko, a Timie przyszło na myśl, że wygląda, jakby ktoś przystawiał jej do głowy pistolet i groził, że strzeli, jeśli przestanie się szczerzyć. Poprawiła okulary i wskazała chłopakowi krzesło po drugiej stronie biurka.

    — Usiądź sobie — powiedziała, przeglądając jakieś dokumenty. — Tima, tak?

    — Ta — mruknął czerwonowłosy, niechętnie spoglądając na kobietę.

    — Powiedz Tima, jak się dziś czujesz? Słyszałam, że wczoraj pobiłeś się z kolegą. Nic ci nie dolega?

    — Wszystko okej — odpowiedział. — I to nie był mój kolega — zaznaczył. 

    — Timofiej, przejdę od razu do rzeczy. Dostałam zgłoszenie, że jesteś wyalienowany i agresywny w stosunku do swoich rówieśników — powiedziała kobieta, poprawiając okulary, a sztuczny uśmiech zniknął z jej twarzy.

    — Wyalie... co? — Timofiej zmarszczył brwi, nie wiedząc co psycholożka miała na myśli.

    — Chodzi o to, że nie masz przyjaciół.

    — Nie mam bo nie chcę — odburknął.

    — Przyjaciele są potrzebni każdemu Tima — psycholog uśmiechnęła się dobrotliwie, zupełnie jakby miała do czynienia z jakimś wybitnie ciężkim przypadkiem niedorozwoju umysłowego.

    Czerwonowłosy westchnął ciężko i wywrócił oczami, nie zważając na to, że kobieta to wszystko widzi. Poprawił się na krześle, gotowy na bój ze znawcą jego psychiki. Zapowiadała się długa wizyta w tym gabinecie zwierzeń.


***


    Luka patrzył za wychodzącym Timą, zastanawiając się czy powodem tego wezwania była wczorajsza bójka. Wciąż trzymał za ramię Anfisę, ale gdy na nią spojrzał, zrezygnował z pomysłu rozmowy z nią. Puścił ją, podczas gdy ona patrzyła na niego pytająco. Jeśli miał na prośbę Saszy zostać przyjacielem czerwonowłosego to może powinien go teraz poszukać? Wyszedł z klasy w momencie, gdy rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Zaglądał do każdej napotkanej sali, szukając chłopaka aż w końcu usłyszał jego podniesiony głos dobiegający zza drzwi gabinetu psychologa. Zapukał do drzwi i wszedł, nie czekając na odpowiedź. Spojrzał śmiało na siedzącą na kanapie kobietę w żakiecie.

    — Przepraszam, że przeszkadzam, ale na kolejnej lekcji mamy projekt w parach i będę potrzebował Timy... — zawiesił głos.

    Timofiej, gdy tylko usłyszał znajomy głos, podskoczył i odwrócił się, spoglądając na Lukę. W jego oczach widniała czysta ulga i chęć ucieczki z tego miejsca. Natomiast psycholożka przyglądała się sceptycznie jasnowłosemu.

    — Był zwolniony z tej lekcji, no ale... — zamilkła na chwilę. 

    Jeśli po czerwonowłosego przyszedł kolega, to może powinna ich puścić... 

    — W porządku Timofiej, idź. Ale przyjdź do mnie jeszcze jutro po długiej przerwie — zaznaczyła.

    Tima nic nie odpowiedział, tylko z westchnieniem chwycił swoją torbę i wyszedł z gabinetu, dość mocno zatrzaskując drzwi.

    — Idę do domu — mruknął tylko przez ramię do Luki i ruszył korytarzem, by zejść na pierwsze piętro.

    — Zaczekaj — mruknął Luka idąc za nim i zastanawiając się jak to się stało, że w tak krótkim czasie role się odwróciły. — Zaczekaj mówię — powiedział ponownie, widząc jak nie reaguje na jego słowa. — Pomogłem ci, prawda? Więc wisisz mi przysługę... Widzisz, na następnej lekcji naprawdę mamy pracę w parach, a ja jeszcze z nikim się nie dobrałem... Więc... Jeśli chcesz... 

    Jasnowłosy zastanawiał się, czy nagle taka znaczna zmiana, jaka zaszła w jego postawie, nie wyda się Timie podejrzana. Spojrzał na chłopaka kątem oka, czekając na jego reakcję.

    Tima zerknął na Lukę, unosząc brew w geście konsternacji.

    — Nie sądzę, bym był ci coś winien — mruknął. — Mogę to policzyć jako moje zaległe przeprosiny. Poza tym, niby dlaczego mi pomogłeś? Jaki masz w tym interes? — prychnął. — Nie będziesz miał żadnych profitów z zadawania się ze mną — powiedział, mierząc go spojrzeniem od stóp do głów. 

    Jednak gdzieś przez myśl mu przemknęło, że może by jednak przystać na propozycję jasnowłosego. Milczał przez chwilę, zastanawiając się jak wyjść z tej sytuacji z twarzą.

    — Dobra, ten jeden raz ci pomogę i będę z tobą w parze — mruknął, odwracając się od jasnowłosego i ruszając dalej korytarzem, chcąc wrócić na lekcje. 

    Szedł przodem, by Luka przypadkiem nie zobaczył jego głupiej, zakłopotanej miny.

    — Nie przypominam sobie, bym wisiał ci jakiekolwiek przeprosiny... — mruknął pod nosem Luka, myśląc sobie jak trudno będzie mu się zaprzyjaźnić z tym chłopakiem. 

    Słysząc jego odpowiedź miał ochotę unieść brew i odpowiedzieć, że łaski bez, że sam również ma jeszcze mniejszą ochotę być w parze z Timą, niż Tima z nim. Jednak nic na to nie odparł, choć nieco go to korciło. W końcu obiecał Saszy. W ogóle to dlaczego zawsze tyle obiecuje przyjacielowi? I dlaczego dotrzymuje obietnic? Raczej nie był jednym z tych porządnych i ceniących sobie wartości moralne. Weszli do klasy, a czerwonowłosy przysunął swoją ławkę do ławki Luki.

    — Ej widzisz? Tima przysiadł się do Luki!

    — No widzę... Ale nauczycielka im nie kazała nic takiego zrobić...

    — Może się zakumplowali?

    — No nie żartuj!

    Czerwonowłosy odwrócił się i rzucił posępne spojrzenie dwóm dziewczynom siedzącym w rzędzie obok.

    — Macie mi coś do powiedzenia? — warknął do nich, na co te spojrzały na niego płochliwie i momentalnie umilkły.

    Często Tima czuł się, jakby był zupełnie odrębnym gatunkiem. Wmawiał sobie, że nie ma przyjaciół, ponieważ ich nie chce, ale prawdą było, że kompletnie nie potrafił obchodzić się z ludźmi. Jego impulsywny charakter, oraz wrodzona niezręczność, sprawiały, że ludzie dość szybko się od niego odsuwali, a on zniechęcony, po pewnym czasie zwyczajnie przestał próbować się do nich zbliżyć. Zaczął żyć samotnie, wychodził z domu jedynie do szkoły. Jego matka wiele razy powtarzała, by zaprosił do domu przyjaciół, a on nie miał serca jej powiedzieć, że ich nie ma. Zacząłby się lament, próby uspołecznienia go, które tylko by pogorszyły jego wiecznie zły humor.

    A teraz... Teraz siedział w ławce z chłopakiem, którego omal nie pobił kilka dni temu. Kiedy Tima ostatni raz z kimś siedział w ławce? Zmarszczył brwi, kompletnie odlatując myślami.

    Luka słyszał dziewczyny komentujące fakt, że Tima się do niego przysiadł. Nie wiedział, że chłopak jest aż tak nielubiany i wykluczony. Jasnowłosy może nie był duszą towarzystwa, ale normalnie rozmawiał z ludźmi z klasy, w tym najczęściej z Anfisą i nie zwrócił nigdy nawet uwagi na siedzącego zawsze samotnie chłopaka, w ławce tuż za nim. Przysunął do ust skuwkę długopisu i zaczął nadgryzać jego skuwkę, przypatrując się siedzącemu obok niego Timie. Jeśli zachowywał się w stosunku do innych tak samo agresywnie jak do Luki tamtego dnia, gdy się pobili, to nic dziwnego, że nikt go nie lubił.

    Tima wpatrywał się tępo w tablicę, gdy poczuł na sobie czyiś wzrok, Zerknął kątem oka na Lukę, po czym widząc, że mu się przygląda, odwrócił głowę w jego stronę. Zamrugał kilka razy i zmarszczył brwi, przekrzywiając nieco głowę.

    — Co? — spytał głupio.

    Mimowolnie przetarł twarz ręką, zastanawiając się czy może jest brudny, że Luka tak uważnie mu się przypatruje.

    Wargi Luki zadrżały. Wystarczyło, że spojrzał na Timę, a ten już myślał, że coś jest nie w porządku? Nie przesadzona reakcja?

    — Nic — odpowiedział tylko, podczas gdy nauczyciel zaczął im przydzielać projekty. 

    A dokładniej zaczęli je losować. Często próbował na różne sposoby uprzyjemnić uczniom naukę, czasami z miernym skutkiem. Podszedł w końcu z niewielkim woreczkiem i do nich. Luka skinął lekko głową, pozostawiając losowanie chłopakowi obok. Tima zanurzył rękę w woreczku, wyciągając po chwili karteczkę. Nauczyciel poszedł dalej, a czerwonowłosy wyprostował świstek papieru, czytając przydzielony im temat projektu.

    Tima skrzywił się mimowolnie, widząc temat projektu. "Urbanizacja na świecie" - dział, który najmniej przypadł mu do gustu. Już zdecydowanie wolał rolnictwo, lub przemysł. Przysunął się do Luki, podając mu karteczkę z tematem.

    — Nie lubię tego działu — westchnął.

    Czuł się dziwnie mówiąc do chłopaka, chociaż nie wiedział dlaczego. Relacje z rówieśnikami pozostawały dla niego niezgłębioną tajemnicą, więc często nie wiedział jak się zachować i maskował to złością i agresją.

    — Jak... Jak chcesz to zrobić? — spytał. — Może podzielimy się obowiązkami i każdy zrobi swoje? - zaproponował.

    Luka zazwyczaj właśnie w ten sposób radził sobie z projektami, jednak teraz został poproszony o nawiązanie relacji z czerwonowłosym. Jakby każdy zrobił oddzielnie swoją część to jaki byłby to progres w nawiązywaniu kontaktów? I Sasza też pewnie byłby na niego zły.

    — Najszybciej chyba będzie, jeśli zrobimy to razem — uśmiechnął się do Timy, przechylając lekko głowę, by na niego spojrzeć. — Szczególnie, że obaj nie lubimy tego działu — westchnął cicho, choć w praktyce nie przepadał za geografią w takim samym stopniu, niezależnie od działu.

    Tima wytrzeszczył oczy na jasnowłosego, jakby ten zaproponował mu wypad do burdelu.

    — Ale... — przygryzł wargę, szukając jakichś argumentów, które mógłby przytoczyć by zaprotestować, lecz właściwie nie miał powodu by odmówić. 

    Najzwyczajniej w świecie Luka go zaskoczył, bowiem czerwonowłosy od razu założył, że ten nie będzie chciał z nim współpracować.

    — No dobra — mruknął w końcu, wzruszając ramionami. — U ciebie, czy u mnie? — spytał, nie patrząc już na blondyna.

    Luka miał ochotę odpowiedzieć, że nigdzie. Że wolałby już samemu zrobić wszystko, niż spotykać się z nim po szkole. Jednak oczywiście tego nie powiedział. I było mu naprawdę wszystko jedno gdzie się spotykają. 

    — Możemy u mnie — wzruszył lekko ramionami. 

    Reszta klasy również omawiała jakieś szczegóły dotyczące projektu, a nauczyciel specjalnie dał im na to nawet kilka minut.

    — Mhm, okej — mruknął tylko, nie wiedząc co więcej powiedzieć. 

    Tima w tym momencie był tak samo zmieszany, jak i podekscytowany. Jako że kolegów nie posiadał, to i odwiedzać nie miał kogo. A teraz miał iść do Luki, by zrobić z nim projekt na geografię...

    To prawie jakby się kumplowali. By zająć czymś ręce, zaczął bazgrać w zeszycie. W pewnym momencie przypomniał mu się złośliwy rysunek Luki przedstawiający matematyczkę i mina jasnowłosego, gdy ta zabrała mu zeszyt. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. W sumie teraz stwierdził, że Luka nie był aż taki zły.

    — Ej... — mruknął cicho, trącając chłopaka łokciem. — Sorry za to, że tak a ciebie naskoczyłem. Wtedy, w łazience... — wymruczał, patrząc w drugą stronę, gdy mówił do jasnowłosego.

    Luka spojrzał na Timę szczerze zaskoczony. Ostatniego czego by się po nim spodziewał to były właśnie przeprosiny. A tak właściwie to dlaczego czerwonowłosy nie miał tu przyjaciół? Nie wydawał się wcale być złą osobą. Co prawda z początku był agresywny i to w sumie bez wyraźnego powodu, ale wystarczyło zaledwie kilka rozmów, by przekonać się, że tak naprawdę wcale nie był złą osobą. Jasnozielone oczy ponownie przyjrzały się siedzącemu obok chłopakowi.

    — Ja też przepraszam — mruknął w końcu, o dziwo, szczerze. — Za to, że wtedy zostawiłem cię samego — powiedział, niezbyt głośno. 

    Po raz kolejny pomyślał, że może bez sensu źle się z góry nastawił do Timy.

    — Spoko... Wyciągnąłeś mnie dzisiaj z piekielnego gabinetu, więc jestem wdzięczny — mruknął, teraz wgapiając się w zeszyt, w którym bazgrał bezsensownie kółka. — Kiedy i o której mam do ciebie przyjść? — spytał, nie podnosząc wzroku. 

    Jakoś łatwiej mu się rozmawiało z Luką, gdy na niego nie patrzył, choć pewnie wyglądało to nieco dziwnie.

    — Możemy pójść razem... Jeśli tylko byś chwilę na mnie zaczekał przed szkołą, bo chciałem jeszcze na krótko coś załatwić... — jasnowłosy zamyślił się, zastanawiając czy powiedzieć Saszy, że poczynił już pierwsze kroki, by ten się nie martwił. — Ach. I tym razem cię nie zostawię — dodał jeszcze, gdy udało mu się pochwycić na moment ciemne spojrzenie oczu siedzącego obok chłopaka.

    Tima spojrzał na Lukę i mimowolnie uśmiechnął się lekko. Coś w jasnowłosym było takiego, co skłaniało człowieka do uśmiechu.

    — W porządku — powiedział. — Poczekam na ciebie po lekcjach, na korytarzu przed wyjściem — zapewnił. — Jeśli chcesz, to mogę zrobić jakiś plakat, czy portfolio o tej całej urbanizacji — dodał jeszcze, chcąc w jakiś sposób podtrzymać rozmowę, która całkiem mu się podobała. 

    Założył czerwony kosmyk za ucho, a gdy znów opadł mu na oczy, westchnął z irytacją. Sięgnął do ręką do kieszeni spodni, rozejrzał się płochliwie dookoła, by po chwili spiąć niesforną grzywkę wsuwką.

    Luka po raz pierwszy zauważył uśmiech Timy i nie mógł na niego nie odpowiedzieć. Chłopak wydawał się być wtedy zupełnie inną osobą. Nawet kolczyk w wardze wydawał się być mniej rażący, podobnie jak farbowane na czerwono włosy. W jakiś sposób uśmiech łagodził sposób jego bycia, jakby na upór kontrastując z tym, jaki wydawał się być na pierwszy rzut oka. Luka pokiwał lekko głową, ciekaw nagle jak Tima radził sobie z nauką albo ze zrobieniem takiego plakatu. Obserwował jak ten spina włosy, uznając ten gest za nieco dziewczęcy.

    Dalsze zajęcia przebiegły równie spokojnie, co pierwsza lekcja. Tima był nieco zdziwiony zachowaniem Luki, który teraz prawie non stop przy nim był. Powoli nawet zaczynało go to męczyć, bowiem chłopak w jakiś sposób sprawiał, że czerwonowłosy czuł się niezręcznie, a poza tym nie był przyzwyczajony do ciągłej obecności kogoś przy swoim boku w szkole. Jednak nic nie powiedział, nie skarżył się. Po zajęciach tak jak się umówili, Tima czekał na Lukę na korytarzu przy drzwiach wyjściowych.

    Luka poszedł porozmawiać krótko z Saszą. Chwilę mu opowiedział, co się dzisiaj działo, chcąc mu w ten sposób udowodnić, że pamiętał o dotrzymaniu obietnicy. Parę minut pogadali jeszcze o książkach i o tej, którą jasnowłosy pożyczył ostatnio brunetowi, a następnie chłopak pożegnał się mówiąc, że czeka na niego Tima. Pospiesznie skierował się w stronę miejsca, gdzie się wcześniej umówili. Nie mógł się już doczekać aż wieczorem w spokoju się położy, by w samotności coś sobie poczytać. Skierowali się razem w stronę przystanku autobusowego, idąc tym razem normalnie, koło siebie.

    Tima szedł obok jasnowłosego, co chwilę zerkając na niego kątem oka. Wyglądał trochę jak spłoszone zwierzątko, niepewne swojej sytuacji. W istocie, nie bardzo wiedział czy powinien coś powiedzieć, ani nawet w jaki sposób nawiązać rozmowę, więc milczał. Gdy dotarli na przystanek zaczął padać śnieg, więc chłopak naciągnął na głowę kaptur. Spojrzał na blondyna, który wyraźnie nic sobie nie robił z powoli oblepiających jego głowę płatków śniegu. Tima zmarszczył brwi, wpatrując się w Lukę, czekając aż naciągnie sobie na głowę kaptur. Gdy w dalszym ciągu tego nie robił, czerwonowłosy wyciągnął nieśmiało rękę i sprawnym ruchem zrobił to za niego, pospiesznie zabierając dłoń i odwracając się w drugą stronę.

    Luka spojrzał pytająco na chłopaka, nie do końca wiedząc czemu narzucił mu na głowę kaptur, szczególnie że nie lubił mieć go założonego. A płatki śniegu nie przeszkadzały mu w najmniejszym stopniu. Zrzucił go więc dosyć szybko.

    Tima widząc, że Luka zrzucił kaptur, który chwilę wcześniej mu założył, zmarszczył brwi, spoglądając na niego spod byka. Przyglądał mu się kolejną chwilę i gdy tylko jasnowłosy odwrócił głowę w drugą stronę, znów narzucił mu kaptur.

    Luka olał niezadowolone spojrzenie, którym przewiercał go czerwonowłosy. Chciał już nawet zignorować fakt, że Tima ponownie narzucił na niego kaptur płaszcza, ale być może jakaś odrobina dumy mu na to nie pozwoliła. Ponownie go zdjął, patrząc ostrzegawczo na chłopaka obok.

    Tima nadymał policzki, wstrzymując chichot. Nie chciał się zdradzić, że całą sytuacja niezmiernie go bawi. No, może nawet trochę go wkurzała ta upartość Luki, ale tylko troszeczkę. Przez kilka następnych minut stał spokojnie, by jasnowłosy myślał, że sobie odpuścił. Gdy tylko jego czujność opadła, Timofiej powtórzył manewr, znów odwracając się w przeciwną stronę, jakby nie miał z tym nic wspólnego.

    Luka odetchnął lekko po kilku minutach, stwierdzając, że Tima nareszcie odczepił się od jego odzieży, ale było to z jego strony błędne mniemanie. Zasznurował lekko wargi, czując niewielką jeszcze, ale jednak, iskierkę irytacji. Zdjął płaszcz i spojrzał na czerwonowłosego z pokerową twarzą. W tym momencie przyjechał autobus.

    Timie opadła szczęka. Było jakoś dziesięć stopni na minusie! Czy tech chłopak jest normalny?! Wgapiając się w niego z jawnym szokiem w oczach, wszedł do autobusu, nie odzywając się ani słowem i tym razem ręce trzymając przy sobie.


____________________

    Cześć! Mam wrażenie, że ten profil trochę zarasta pajęczyną. Cóż, staram się go trochę odkurzać, więc wrzucam dla Was rozdział Cyki. Mam nadzieję, że opowiadanie przypadło Wam do gustu!

~Kid

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro