Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

a bouquet

❝ nie chcę cię po to

żebyś wypełniał moje puste części

sama chcę być pełna

chcę być tak kompletna

żeby móc rozświetlić całe miasto

a potem

chcę cię mieć

dlatego że we dwoje

moglibyśmy je podpalić

 ×rupi kaur—mleko i miód 


13 lutego 2019

jaeden × brooklyn

Jaeden:

Lynn

Lynn

Lynn

Lynnie

Lynnsa

Brooke

Broo

Adams

Brooklyn

Brooklyn:

Kurwa

Idę dzisiaj godzinę później i chcę się wyspać

Czego ty do cholery chcesz

Jaeden:

Chodzi o kwiaty

Dla lee

Jakie lubi

Czerwone róże?

Brooklyn:

Czerwone róże są klasyczne, niezwykle ujmujące

Oznaczają namiętność, pożądanie i odwagę

I poleci na nie większość dziewczyn

Ale lee woli białe

Jaeden:

Okee

Dziękuję, Lynnie 💓

Wracaj do spanka

Brooklyn:

Teraz to już nie będzie takie proste
not sent

Brooklyn otworzyła swoją szafkę, robiąc dość sporego balona ze swojej ulubionej gumy o smaku owoców leśnych. Wyciągnęła z niej podręcznik i zeszyt do geografii, które musiała wziąć do domu z uwagi zadanej pracy domowej. Załadowała oba przedmioty do plecaka, wkładając do niej zaraz potem książki do francuskiego, matematyki i biologii. 

Usłyszała chrząknięcie, co skłoniło ją do odwrócenia się. 

Może z trzydzieści centymetrów od niej stał oparty o szafkę Jaeden. Miał cwaniacki uśmieszek na ustach, a w ręku trzymał pojedynczą, ciemnoczerwona różę. Lynn zmierzyła go wzrokiem, analizując każdy centymetr jego sylwetki. 

Martell był wysokim chłopakiem, licząc sobie trochę ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. Był lekko atletycznej budowy, mimo wszystko dość szczupły. Miał na sobie akurat niebieskie jeansy, granatowy T-Shirt i czarną kurtkę jeansową.

Poczuła, jak jej twarz przybiera czerwonawą barwę i jak płonie od środka. Miała tak zawsze, gdy tylko ten uroczy szesnastolatek pojawiał się w pobliżu, ale mimo wszystko coś nie pozwalało jej tego okazywać.

—Cholera, Martell—westchnęła, zatrzaskując szafkę—Lee woli białe, mówiłam Ci.

—Tyle, że to dla Ciebie, Adams—odparł pewnym siebie tonem, wręczając jej różyczkę—za pomoc.

Spojrzała na kwiat i przyjęła go niepewnie, wąchając go. Przymknęła oczy, zaciągając się swoim ulubionym zapachem, poza perfumami Jaedena. Uśmiechnęła się mimowolnie, gdy ponownie przywołała w głowie jego obraz; obraz uśmiechniętego, cudnego chłopaka, który tak naprawdę mógłby mieć każdą.

Nie chcąc znowu pozwolić łzom popłynąć po jej rumianych policzkach otworzyła oczy. Jednak zamiast zielonookiego ujrzała uśmiechnięto od ucha do ucha Karlee opierającą się o szafkę.

—No, no, no—powiedziała, kręcąc delikatnie głową na boki—więc ty i Martell? 

—To nie tak, Lee—odpowiedziała pospiesznie, poprawiając nerwowo włosy i uderzając nadgarstkiem o szafkę. Skrzywiła się, chcąc ukryć ból—ja. . . Ja tylko mu pomagam z taką jedną, to było podziękowanie.

—To chyba nieźle mu pomagasz—zaśmiała się, chwytając ją pod rękę i kierując się do wyjścia ze szkoły—ty byś mogła otworzyć agencję matrymonialną.

—Tak. . . —Skinęła głową—z pewnością. . . 

jaeden × brooklyn  

Brooklyn:

Patrz, martell

Nawet dobrałeś pod kolor ściany

Jaeden:

Cieszę się, Lynnie 💗

Brooklyn:

Jae?

Jaeden:

Tak?

Brooklyn:

Jesteś naprawdę cudnym chłopakiem

Jaeden: 

A ty cudną dziewczyną

Tylko debil by tego nie zauważył

Brooklyn:

Hej, debilu
not sent

Dziękuję 💕


To jest przedostatni rozdział, bubusie

Adzinka 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro