Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Crystal Snow

~~TAEHYUNG POV~~


Na kalendarzach zawitał 21 grudnia, a to oznaczało ostatni dzień pracy. Cała nasza 7 dostała na okres świąt wolne i każdy planował spędzić ten czas w gronie rodzinnym. 

Patrząc przez okno w naszej prywatnej siłowni dostrzegłem śnieg, który tańczył delikatnie na wietrze. Chciałbym cieszyć się tym okresem jak reszta zespołu, ale nie potrafiłem. I to wcale nie dlatego, że nie czułem magii świąt. Uwielbiałem te wszystkie świąteczne wystawy w sklepach, zapach cynamonu, który witał każdego w kawiarniach czy też widok udekorowanych choinek. Lecz co z tego jak nie miałem z kim się z tym dzielić? Każdy z moich przyjaciół, a tym bardziej mój chłopak Jungkook wracali do swoich rodzin w odległych miastach. A ja w tym okresie nie miałem się gdzie podziać. Bo prawdą było to, że ja nie posiadałem nikogo bliskiego oprócz tej 6 chłopaków, którzy stali się dla mnie jedyną rodziną. 

Moi rodzice zginęli w wypadku, a przynajmniej tak mówiono mi w sierocińcu. Tak, wychowywałem się w nim od 10 roku życia, więc nawet nie miałem własnego kąta. A ja będąc tchórzem wstydziłem się tego, więc dosłownie nikt oprócz Banga nie wie o tym. Nawet Jungkookowi nie powiedziałem, bo nadzwyczajnie bałem się, że będzie się nade mną litował. Nienawidziłem okazywanej mi litości, bo mi w życiu się nie ułożyło jak każdej normalnej osobie.
Lecz pewnie zastanawiacie się jak to ukrywałem, szczególnie w takich okresach gdzie wszyscy wracali na święta do domów. Nie było to takie trudne. Raz mówiłem, że po prostu wyjeżdżam dzień później, a jak już jechałem z nimi to po prostu robiłem sobie wycieczkę do rodzinnego miasta, gdzie po kupieniu sobie niezbyt zdrowych przekąsek oraz ramenu w kubku (nie jestem wybitnym kucharzem jak Jin okey?) wracałem do dormu i tam samotnie spędzałem święta. Oczywiście udając jak bardzo dobrze się bawię wysyłając śmieszne zdjęcia do swojego chłopaka by o nic się nie martwił ani nic nie podejrzewał. Choć zawsze po wysłaniu takich wiadomości, siedziałem na łóżku płacząc. Było mi zawsze tak bardzo smutno i czułem się opuszczony, ale nie winiłem nikogo za to. W końcu sam wszystko przed nimi ukrywałem. 

- Tae~ - zwrócił się do mnie mój kochany, gdy dalej byłem wpatrzony w okno - Coś się stało? 

- Co? Nie~~ nic się nie stało - uśmiechnąłem się do niego moim kwadratowym uśmiechem, który uwielbiał - Po prostu zapatrzyłem się - zaśmiałem się wracając do ćwiczeń

~~

- Będę za tobą tęsknił - powiedział tuląc mnie do siebie. Każdy już był spakowany i tylko czekaliśmy na samochód, który miał nas podwieźć na stacje. Mimo, że byliśmy gwiazdami już na skale światową to i tak chcieliśmy zachować chociażby garstkę normalnego życia podróżując chociażby pociągami.

- Ja za tobą też - wtuliłem się bardziej - ale to tylko kilka dni~ potem znowu będziemy razem - zaśmiałem się i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, by ukryć swój ból, który tak naprawdę mnie nie opuszczał.

- Masz do mnie pisać dosłownie co minutę - szepnął mi do ucha, po czym pocałował w głowę.

- A potem kto zapłaci rachunek za telefon co? - W końcu wolałem wydać pieniądze na najnowszą kolekcje Gucciego, a nie na telefon, który i tak używałem tylko by pisać do mojego chłopaka.

- Ja Ci zapłacę dlatego masz pisać - spojrzałem na niego zaskoczony

- Ty? Ty, który zawsze zabiera mnie na jedzenie i płaci moją kartą kredytową? - zaśmiałem się, a on delikatnie uderzył mnie w ramię

- Oj no - i zaraz do mnie dołączył przez co śmialiśmy się chyba przez dobrą minutę bez przerwy.

- No dobrze dobrze będę pisał kochanie - ostatnie słowo powiedziałem szeptem, bo mimo wszystko dalej mnie odrobinę zawstydzało. Byliśmy ze sobą od 2 miesięcy, więc to było wszystko dla mnie nowe. Choć musiałem przyznać miłość jaką mnie otoczył sprawiała, że czułem się wyjątkowo. Nigdy nie zaznałem prawdziwej miłości dlatego na początku bałem się, że nie będę mógł jej okazać młodszemu. Lecz byłem w błędzie. Przerzuciłem na niego wszystko to co sam chciałem otrzymać, czyli wsparcie na każdym kroku czy też głupie dzielenie się jedzeniem. Dlatego jak do tej pory jesteśmy szczęśliwi i mam nadzieję, że już tak zostanie.

- No ja mam nadzieję - mruknął i połączył nasze usta w wolnym pocałunku, gdzie mogliśmy przelać wszystkie swoje uczucia na drugą osobę. Wiedziałem, że powinniśmy się zbierać, ale nie mogłem oprzeć się tym słodkim wargom, które w tak cudowny sposób mnie całowały. Zarzuciłem, więc dłonie na jego kark przybliżając go jeszcze bliżej siebie. Zaś on odwdzięczył się kładąc ręce na moich biodrach dociskając je do swoich.

"Mały grzesznik" uśmiechnąłem się między pocałunkami. Kto wie~~ może niedługo pójdziemy o krok dalej, ale nie teraz i nie w takiej chwili. Dlatego też odsunąłem się przez co spotkałem się z dezaprobatą młodszego.

- Wiesz, że musimy iść - powiedziałem na co on tylko westchnął

- Tak wiem... - puścił mnie i schylił się po swoją torbę, którą zaraz potem zarzucił na ramię - To chodźmy w takim razie - uśmiechnął się i skierował się do wyjścia.

~~

Czekaliśmy wszyscy na stacji, gdzie zaraz mieliśmy się porozdzielać na swoje perony. Ja wracałem z Yoongim, więc to było pewne, że biedaczek znowu prześpi całą podróż. Bardzo ciężko ostatnio pracował w swoim studiu po nocach, więc spał dosłownie gdzie popadnie. Jak dobrze, że dostaliśmy takie kochane dmuchane poduszki z BT21, przynajmniej będzie mu wygodnie.

- No to uważajcie na siebie i nie zgubcie się proszę - zaśmiał się lider ściskając każdego z osobna. W końcu tworzyliśmy jedną wielką rodzinę, a Namjoon był dla nas jak prawdziwy ojciec, który dbał o nas na każdym kroku.

- Możesz na nas liczyć - zasalutowałem

- Napiszcie potem jak dotrzecie na miejsce - rzucił jeszcze na odchodne Jin zanim skierował się na swoją stronę - Wesołych świąt kochani - oczywiście musiał posłać wszystkim swojego teatralnego całusa.

Pożegnałem się z całą resztą i został mi jeszcze tylko mój kochany króliczek. Tak wiem, że to on był tym bardziej męskim i dominującym, ale przez ten uśmiech nie potrafiłem inaczej go nazywać. Przytuliłem go mocno, a on od razu go odwzajemnił. W tym momencie tak bardzo nie chciałem go puszczać, pragnąłem spędzić te święta w jego ramionach. Poczułem jak do moich oczu napływają łzy.

- Do zobaczenia za parę dni kochanie - szepnął mi do ucha i pocałował w skroń.

- Do zobaczenia króliczku ty mój - zaśmiałem się mimo, że wcale nie czułem radości, a jedynie pustkę kiedy już poluźnił nasz uścisk. - Uważajcie na siebie - rzuciłem, zanim jeszcze Jimin i Jungkook skierowali się na swój pociąg.

- Wy także~ - pomachał nam jeszcze na odchodne Jimin. Odmachałem mu zamaszyście, po czym wraz z Yoongiem  skierowaliśmy się w swoją stronę.

Podróż niesamowicie nam się dłużyła, a raczej mi, bo chłopak smacznie spał. Zasnął niemalże od razu jak spokojnie usiedliśmy. Więc w tym czasie słuchałem muzyki i rozmyślałem o różnych sprawach. Zastanawiałem się też czy Jungkookowi spodoba się prezent, który niepostrzeżenie wpakowałem mu do walizki. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale postanowiłem mu dać coś co zawsze będzie mógł mieć przy sobie nawet przy naszych kochanych Army. A mianowicie załatwiłem mu (i przy okazji sobie)obrączkę, gdzie od środka była wygrawerowana data rozpoczęcia naszego związku z małym serduszkiem. Sam jej od razu nie zakładałem, a zrobię to w wigilię, by choć odrobinę poczuć bliskość mojego ukochanego.

Westchnąłem spoglądając w okno, musiałem przyznać, że za nim szalała porządna śnieżyca. To było takie nieprawdopodobne, że aż mnie to dziwiło. Lecz naprawdę uwielbiałem śnieg. Był taki czysty, delikatny i zawsze nadawał krajobrazom tego magicznego klimatu. Byłoby miło wybrać się na spacer do lasu podziwiając drzewa oprószone milionami śnieżynek. Aż na samą myśl, że w takiej scenerii chodziłbym z Jungkookiem za rękę uśmiechnąłem się.

Ale no cóż pomarzyć zawsze można

~~

W końcu dotarliśmy na miejsce. Musiałem obudzić hyunga co naprawdę nie było łatwym zadaniem. Pamiętam jak kiedyś przez sen uderzył Hobiego, bo tylko próbował go obudzić. Dlatego złapałem go ówcześnie za ręce, by nie oberwać. Mimo, że był drobny to miał czasami więcej siły niż nie jeden paker, a jak to robił to nie mam pojęcia.

- Hyung~ - powiedziałem łagodnie, ale pewnie. I co? Nic... Westchnąłem i dodatkowo zacząłem nim potrząsać - Hyung wstawaj, bo zostawię Cię tutaj - tak właśnie budziłem go z 5 minut, kiedy to otworzył oczy i spojrzał na mnie. Niech się cieszy, że to była końcowa stacja, bo już byśmy byli w innym mieście. 

- Już wstaje - mruknął zbierając się. A ja za ten czas zdjąłem nasze torby z półek nad nami. Podałem mu jego własność i byliśmy już gotowi do wyjścia. No prawie, bo jeszcze trzeba było założyć maseczki, czapki i inne rzeczy by nas nie rozpoznali.

Gdy tylko wysiedliśmy poprosiłem Yoongiego o wspólne zdjęcie, które zaraz wysłałem na wspólną dla członków BTS konferencje. Poinformowałem tak wszystkich, że właśnie dotarliśmy na miejsce i żyjemy.

Po czym pożegnałem się z hyungiem życząc mu wesołych świąt i skierowałem się do najbliższego sklepu. W końcu przyjechałem kupić przekąski co nie? Nie ma to jak jechać do miasta położonego około 2 godziny drogi po to by kupić coś do jedzenia i wrócić. No śmiechu warte. 

Gdy tylko wszedłem do marketu wiedziałem, że szybciej niż po godzinie nie wyjdę. Lubiłem przeglądać wszystkie produkty i wybierać te najlepsze. Mimo, że była dzisiaj wigilia to nie musiałem się zbytnio śpieszyć. Sklepy zamykali dopiero po południu, a mój zegarek wskazywał, że było dopiero po 10. 

Łaziłem, więc tak między półkami ładując do koszyka różne dziwne rzeczy, których nawet wcześniej nie próbowałem. Choć w razie czego wziąłem sobie już przetestowany kubek z ramenem, by nie zostać na lodzie jak okaże się, że te wszystkie produkty pójdą do kosza. A przecież kolacje jakoś musiałem sobie przyrządzić. 

Po kilku rundach po całym sklepie skierowałem się w końcu do kasy. Gdy zapłaciłem wrzuciłem wszystkie zakupy do torby, w której niby miałem sporo ubrań. W końcu przyjechałem do "rodziny", a nie na zakupy. Dlatego też po wyjściu skierowałem się z powrotem na stacje. 

Kupiłem bilet i usiadłem na ławce na peronie. Musiałem poczekać tylko 30 minut, więc naprawdę nie było źle. Na szczęście stacja była zadaszona, więc nie musiałem martwić się, że za chwilę stanę się bałwankiem. Siedząc tak wyciągnąłem telefon, po czym od razu napisałem do Jungkooka.

Taehyung: Dotarłeś bezpiecznie?

Na odpowiedź wcale nie musiałem długo czekać.

- Jeszcze nie - usłyszałem głos za mną, aż podskoczyłem ze strachu. Obróciłem się szybko i spotkałem ten cudowny wzrok, który witał mnie codziennie w dormie. 

- Jungkook? Co ty tu robisz?! - Wstałem od razu kierując się w jego stronę.

- Jestem - zaśmiał się

- Wiesz, że nie o to mi chodzi... Czemu nie jesteś w Busan? - spytałem, by dać sobie chwilę na wymyślenie jakiejś bajeczki, którą mogłem sprzedać młodszemu. Ale jak wytłumaczyć czemu czekam na peronie z biletem powrotnym w ręce? 

- Tae... Ja już wiem o wszystkim... Czemu mi nie powiedziałeś... Myślałem, że mi ufasz... - poczułem to ukłucie w sercu. Ufałem mu przecież bezgranicznie, więc dlaczego? Naprawdę sam nie wiem, chyba bałem się tej cholernej litości z jego strony. 

- To nie tak... - ledwo wydusiłem z siebie, a musiałem jeszcze się teraz wytłumaczyć - P-Po prostu się bałem - już czułem jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu - Nie chciałem by ktoś się nade mną litował...

- Dlatego nas wszystkich okłamywałeś? - powiedział oschle, a ja spuściłem głowę czując jak po moich policzkach spływają łzy. Jeśli przez to on mnie zostawi... Nigdy wtedy sobie tego nie wybaczę

- P-Przepraszam...

- Nie chce twoich przeprosin - dalej ten sam ton. Nieprzyjemny dla mojego ucha, który niemalże kroi moje serca na malutkie kawałeczki - tylko jedź do Busan i spędź z moją rodziną święta - Podniosłem szybko wzrok na chłopaka. Czy ja się przesłyszałem? Chce bym spędził z nim i jego rodziną święta? 

- Słucham? - wydusiłem przecierając oczy z łez, a chłopak podszedł do mnie i otulił mnie swoimi ramionami. 

- Spędź ze mną te święta~ i każde kolejne. Chce byś stał się częścią mojej rodziny dlatego jedź ze mną do Busan - odsunął się ode mnie i pogładził mój policzek, a ja od razu wtuliłem się w jego ciepłą dłoń. 

- A co twoi rodzice na to? - zapytałem niepewnie, bo jednak ich nie znałem.

- Chcą poznać osobę, którą kocham najbardziej na świecie - nawet jak miał na sobie maseczkę mogłem zauważyć, że uśmiechał się szczerze. Natomiast ja miałem ochotę jeszcze bardziej płakać. Spojrzałem w jego oczy niewiarygodnie szczęśliwy.

- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę - powiedziałem dalej powstrzymując łzy.

~~

Jak można się domyśleć Jungkook wyrwał mój bilet do Seulu i od razu go podarł. Więc chcąc nie chcąc dostałem inny prowadzący prosto do Busan. 

Niesamowicie się stresowałem, bo jadę do rodziny swojego chłopaka, która wie o naszym związku. A jak im się nie spodobam? Jak będą uważać, że nie jestem godny ich syna? Na samą myśl cały się trząsłem, chciałem wypaść jak najlepiej. Dlatego dosłownie zacząłem powtarzać sobie całe savoir-vivre.

Młodszy widząc mój stres ujął mą dłoń i gładził ją delikatnie kciukiem po zewnętrznej stronie, co musiałem przyznać odrobinę zadziałało. Zawsze jego dotyk mnie uspokajał i dawał poczucie, że wszystko będzie dobrze. 

~~

Gdy stanęliśmy pod drzwiami domu chłopaka dosłownie oblał mnie zimny pot. A w myślach jak mantrę powtarzałem "Tae będzie dobrze". Po chwili z moich przemyśleń wyrwał mnie kobiecy głos, która przywitała się z Jungkookiem. Obstawiałem, że to jego mama

- A ty musisz być Taehyung - zwróciła się do mnie z uśmiechem, a ja ukłoniłem się 

- Dzień dobry 

- I jeszcze jaki grzeczny - zachichotała - Wejdźcie i ogrzejcie się chłopcy. Ja zaraz wam przygotuje coś do jedzenia. Pewnie musicie być głodni po podróży

- Tutaj akurat nie zaprzeczę - zaśmiał się młodszy ściągając kurtkę, a ja poszedłem w jego ślady. Idąc wgłąb domu rozglądałem się po przytulnie urządzonym domu, aż w końcu doszliśmy do salonu gdzie Jungkook zaprowadził mnie do stołu, po czym usiedliśmy obok siebie. Niedługo po tym wróciła jego mama z dwoma talerzami dla nas. 

- Czego się napijecie? Herbatki,  a może soku? 

- Usiądź mamo ja przyszykuje - powiedział i zaraz odszedł do stołu kierując się do kuchni. 

- Jungkook wiele mi o tobie mówił - uśmiechnęła się, a ja aż cały się spiąłem i miałem nadzieję, że mówił same dobre rzeczy - Wiesz... chciałabym Ci też podziękować 

- P-Podziękować? - ale niby za co?

- Dzięki tobie Jungkook jest szczęśliwszy niż kiedykolwiek~ a słyszę to za każdym razem jak do nas dzwoni - zaśmiała się - a jak wraca do domu to tylko patrzy w ten telefon i czeka aż do niego napiszesz - Nie powiem zrobiło mi się cieplej na sercu. To znaczy, że naprawdę mnie kochał i nie żebym w to wątpił, ale zawsze jak osoba trzecia mówi takie rzeczy utwierdzasz się w słowach "Kocham Cię" kierowanych w twoją stronę. 

- Bardzo mnie to cieszy - powiedziałem zawstydzony, kobieta zaś podeszła do mnie i pogłaskała po głowie. Ten gest bardzo mnie zaskoczył

- Skoro dajesz mojemu synkowi tyle szczęścia to pozwól, że będę Cię taktować jako swojego kolejnego syna - zaśmiała się, a ja poczułem jakbym miał skakać ze szczęścia. Aż tak jego mama mnie zaakceptowała? Nie mogłem w to uwierzyć, to chyba jakiś cud. Dlatego nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który sam wpełzł mi na twarz. 

Po chwili przyszedł mój ukochany z dwoma kubkami herbaty i jeden zaraz ustawił przede mną. I momentalnie zaczęliśmy pałaszować jak się potem okazało popisowe danie jego mamy. Jednak domowe jedzenie zawsze będzie lepsze niż te podawane w restauracjach, bo zawsze mają w sobie pewien element, który brakuje maszynowo podawanym daniom. Zjedliśmy ze smakiem cały posiłek i oczywiście posprzątaliśmy po sobie. A że było jeszcze wcześnie to poszliśmy do pokoju młodszego odpocząć. Wtedy Jungkook też znalazł swój prezent, który zakopałem niemalże na samym dnie walizki. 

- Mogę odpakować? - powiedział cały podekscytowany

- Oczywiście - uśmiechnąłem się i patrzyłem jak zdziera ozdobny papier, by zaraz ukazało się małe pudełeczko. Gdy je otworzył, to wyjaśniłem mu, że ta obrączka ma specjalny grawer. Gdy tylko go odczytał wzruszył się do tego stopnia, że musiał wycierać oczy chusteczką - mam taki sam - sięgnąłem do torby wyjmując swoją biżuterię, którą zaraz mu pokazałem. I minęła tylko chwila, bo zaraz nasze palce zdobiły te piękne pierścionki, które pokazywały naszą silną więź. Lecz o tym wiedzieliśmy tylko my.  

Dopiero wieczorem po odświeżeniu się w łazience zeszliśmy na dół na kolacje. Wtedy też poznałem tatę i brata mojego skarba, którzy równie miło przyjęli moją obecność. Usiedliśmy wszyscy przy jednym stole rozmawiając na różne tematy, a ja pozbyłem się uczucia skrępowania. Co więcej sam chętnie brałem udział w konwersacji, poznając bliżej jego rodzinę. 

Patrzyłem na roześmianych bliskich Jungkooka i w końcu nie poczułem tego okropnego uczucia samotności. Czułem się jakby właśnie jego rodzina, która była mi jeszcze niedawno całkiem obca zapełniła dziurę, którą nosiłem w sercu. 


////////

Wesołych Świąt kochani <3 

W ten wspaniały okres życzę Wam wszystkiego co najlepsze jak i spełniania wszystkich marzeń >w<



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro