THIRTEEN | CRY
+
changbin poprawił paski od swojej torby idąc przez zatłoczone korytarze szkoły. był sam. od incydentu z hyunjinem nie chodzili już razem do szkoły. ignorowali się nawzajem tak jakby byli nieznajomymi, tak jakby nie znali swoich historii.
pomimo, że rozumiał, potrzebowali miejsca i czasu do ostudzenia emocji. chcieli jak najlepiej dla hyunjina. wiedzieli, że okropnie postąpili mówiąc takie słowa młodszemu chłopakowi, kiedy on jedyne się zakochał ale nie chcieli, żeby ktokolwiek wszedł w ich brudne życie. nie chcieli, żeby bang minseo ucierpiała.
tak, changbin rozumiał, ale był smutny. tęsknił za przyjaciółmi. od kiedy się poznali, jego życie stało się mniej gówniane a cierpienie ostygło. jak ironicznie, że ludzie, którzy nie są powiązani ze sobą krwią, potrafią dokonać, że czuje się kochany, opiekowany i zasługuje na każdą dobroć w tym świecie.
jego oczy skanowały tłum ludzi poszukując ichㅡ albo przynajmniej jednego z nich. potrzebował wiedzieć jak sobie radzą. został wyrwany ze swojego myślenia kiedy ktoś wpadł na niego. marszcząc brwi odwrócił się i złapał tą osobę za kawałek koszulki. jednakże, jego wzrok złagodniał, gdy spotkał znajome oczy.
"hyunjin?" puszczając go, chłopak posłał w jego stronę mały uśmiech i odwrócił się z zamiarem odejścia, gdy changbin złapał za jego nadgarstek.
"gdzie idziesz? lekcje się zaraz zaczną." hyunjin wyswobodził swój nagarstek z uścisku starszego chłopaka, odwracając głowę, unikając kontaktu wzrokowego.
"jaㅡ to coś ważnego. musze iść." nie pozwalając nawet starszemu odpowiedzieć, odszedł. dzwonek zadzwonił sygnalizując każdemu, żeby szedł do swojej klasy, jednakże changbin pozostał na miejscu. coś było definitywnie nie tak. wyjmując telefon z kieszeni, wybrał numer minho. na początku sie wahał, nie chcąc niepokoić reszty, ale bał się o młodszego chłopaka.
"hyung?" wyszedł ze szkoły, przyspieszając kroku.
"oh changbin, dlaczego dzwonisz?" jego wzrok dostrzegł figurę hyunjina z daleka. "przeszkadzam? chodzi o hyunjina." szelest był słyszalny po drugiej stronie i krzyki nauczyciela, których nie zrozumiał changbin.
"gdzie jesteś? już idę, zadzwonię też po resztę."
w międzyczasie, hyunjin przegryzł wargę wyjmując drżącą ręką telefon z kieszeni spodni. był zły i przerażony w tym samym czasie. minseo nie zadzwoniła ani nie napisała od wczoraj. pomyślał, że to może on znów coś zrobił, ale nie, to było gorsze.
"tik tok, czas ucieka hwang." jego pieść zaciśnięta, jego szczęka również. minseo została porwana.
"ty gnoju." warknął, a mężczyzna po drugiej stronie się zaśmiał.
"uważaj na słowa, jeśli nie chcesz, żeby twojej ukochanej minseo coś się sㅡ"
"nie!" jego ręka zawędrowała do włosów, ciągnąc za koncówki. nie chciał, żeby coś jej się stało, bóg wiedział jak bardzo się o nią bał, jak bardzo ją kochał.
"nie krzywdź jej." jego głos stawał się coraz mniejszy z każdym słowem. nie wiedział co zrobić. mógł zrobić cokolwiek dla niej, ale bał się, że jeśli zrobi coś przeciwko nim, minseo zostanie skrzywdzona.
"zobaczymy." i się rozłączył. hyunjin ściskając telefon, powstrzymał się od rzuceniem nim. mieszanina uczuć, które teraz odczuwał była niewyobrażalna. jego serce bolało a umysł nie był zdolny do funkcjonowania. a co najśmieszniejsze, to to, że to wszystko przez jedną dziewczynę.
dziewczynę, którą kochał szczerze, bardziej niż siebie samego. miłość nie ma dokładnego znaczenia, miłość sama w sobie była niejednoznaczna. ludzi mieli swoje własne znaczenia miłości, a dla hyunjina, miłością była minseo.
jego nogi bolały, ale on przyspieszał, prawie że biegł. co jeśli ją krzywdzili? co jeśli łzy spływały jej po policzkach a jego nie było przy niej?
gdy doszedł do wyznaczonego miejsca, zignorował wszystkie niemiłe spojrzenia w jego stronę przez dwóch chłopaków, którzy stali przy drzwiach. miejsce było ciche i żadnych śladów po ludziach. niektórzy mówili, że miejsce przynosiło jedynie nieszczęście, było miejscem wielu zabójstw dlatego odeszli. nie rozumiejąc, że to oni byli powodem.
"minseo?" wykrzyknął jej imię, ale jedynie zamglony krzyk był słyszalny. jego oczy przeszukiwały to miejsce, w nadziei, że ją odnajdzie. była tu, przywiązana do krzesła, z zakrytymi oczami i chustą włożoną do jej ust, która blokowała każdy dźwięk. hyunjin dostrzegł rany widniejące na jej skórze, spodziewając się, że to od jej nieudanych prób wydostania się.
właśnie miał do niej iść, gdy ktoś go przytrzymał. odwrócił głowę, żeby zobaczyć kto to. klaskanie było słyszalne, gdy ktoś wszedł.
"brawo hwang!ㅡ jak się czujesz?" hyunjin zmarszczył brwi, był zdziwiony. co zrobił temu chłopakowi.
"przenieśmy się do przeszłości hmm?"
"rihyun była twoją kochaną siostrą. była piękną dziewczyną a do tego odważną. była nieustraszona, mówiła o zdobywaniu rzeczy, jako o najprostszej rzeczy na świecie!" hyunjin zacisnął pieści na wspomnienie o jego siostrze.
"oh tak, niefortunnie, oh bardzo słodka rihyun nie żyje."
"czego chcesz?" chłopak pokazał na siebie, udając zdziwionego.
"ja? chce rewanżu." hyunjin prychnął na jego słowa. rewanż za co? złapał nastolatka za koszulkę i spojrzał prosto w jego oczy. oczy chłopaka emanowały złością, brak winy i współczucia, a hyunjin zastanawiał się dlaczego, chłopak wyglądał na ten sam wiek co hyunjin. był za młody.
"to ty byłeś powodem, dla którego wychowywałem się bez ojca. zostałem sam z mamą prostytutką!" dwóch chłopaków, którzy trzymali go za ramiona puścili go, przez co chłopak to wykorzystał i popchnął hyunjina na ścianę.
nastolatek skrzywił się, gdy jego tył spotkał się z ścianą. spojrzał za chłopaka, minseo się szarpała. wracając wzrokiem do chłopaka przed sobą, wszystko zaczęło nabierać sensu.
"twój ojciec zabił moją siostrę."
"oh, czyli pamiętasz?"
"śmieszne, że zwalasz winę na mnie, skoro to tylko wyłącznie wina twojego ojca." uścisk raesunga na nim poluźnił się, gdy zobaczył cień smutku w oczach drugiego.
"był załamany."
"wszyscy jesteśmy." raesunga krzyknął z frustracji uderzając hyunjina w twarz. hyunjin wypluł krew z ust i kopnął brzuch starszego. raesung upadł na ziemie, hyunjin miał go drugi raz kopnąć, gdy poczuł znowu uścisk na plecach.
raesung wstał i posłał w jego stronę diabelski uśmiech, trzymając się za brzuch i ignorując ból.
"wiedziałeś, że mama wychodziła codziennie wieczorem, pieprzyć się z kolesiami, gdy ja płakałem do snu, wiedząc że tata był w więzieniu?" uderzenie w brzuch.
"ty i twoja rodzina byliście powodem mojego bólu. chciałem rewanżu na was wszystkich, ale twój ociec odszedł eh?"
"twoja mama zamknęła się w klinice, wiec postanowiłem wyżyć się w całości na tobie." raesung wyjął nóż i przejechał nim po szyi hyunjina.
"i wtedy zobaczyłem cię z tą piękną panienką." hyunjin spojrzał na jej figurę. minseo miała głowę spuszczoną na dół, płacząc. wiedział, że słyszała wszystko.
"jak ma na imię? oh, minseo!" hyunjin nigdy nie wierzył w niebo ani boga, ale modlił się, żeby nie skrzywdził minseo. mógł wytrzymać cały ból, ale żeby ona nie cierpiała.
"co kurㅡ" raesung uciął w połowie zdania, słysząc syreny policyjne z zewnątrz. drzwi otworzyły się ukazując 8 chłopaków w mundurkach i policję.
dwóch chłopaków puściło hyunjina i podniosło ręce. "przy-przyrzekam, on zmusił nas do tego!" policjanci złapali ich i jeden z nich powiedział. "zatrzymaj to na pózniej."
hyunjin trzymał swój brzuch w bólu wstając i kuśtykając w stronę minseo. odwiązał ją, zdjął opaskę z oczu i wyjął chustę z ust, ignorując jego obolałe ciało upadł na kolana, minseo robiąc to samo i przytuliła go, mocno.
"już nic ci się nie stanie." wyszeptał do jej ucha, delikatnie gładząc jej włosy. uśmiechnął się, gdy słyszał głosy swoich przyjaciół. zanotował sobie, że musi im potem podziękować i zapytać jak wiedzieli, gdzie jest.
poczuł jak jej plecy sie podnoszą i opadają, ciche pociąganie opuściło jej usta. jego oczy sie powiększy i zapytał. "to przeze mnie płaczesz?" minseo uderzyła go w klatkę.
"tak."
"dlaczego?"
"kocham cię. nie mogę cie stracić." pomijając ranę na ustach, uśmiechnął się najszerzej jak umiał na jej słowa.
dziewczyna, którą kocha czuje to samo.
ucałował jej włosy i przytulił jeszcze mocniej. "kocham cię minseo." minseo była jego definicją miłości, minseo była jego różą. krwawił przez jej kolce, ale kochał ją za to kim była, pomimo swoich niedoskonałości.
ale los chciał zagrać z nimi znowu, kiedy myśleli, że już w końcu jest dobrze.
raesungowi udało się wyswobodzić z ramion policji, wyciągając pistolet i kierując go w stronę dwójki.
"czekaj raesung! nie bądź jak twój ojciec!" jego przyjaciel jeongwoong krzyknął, ale on był za bardzo zaślepiony złością.
złapał za spust.
ㅡ i strzał był słyszalny.
;
to ja tłumacząc ten rozdział..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro