Dancing with our feelings | ChanBaek
Tytuł: Dancing with our feelings | ChanBaek
Gatunek: Slight angst
Długość: ok. 1500 słów
Opis: ❝Jedyne, czego chciał Baekhyun, to zostać zauważonym.❞
Impreza na zakończenie liceum była jedną z większych w całym roku szkolnym. Nie urządzała jej oczywiście placówka edukacyjna, a uczeń uchodzący za największego imprezowicza na roczniku.
Tym razem padło na Park Chanyeola, który nie dość, że znał się na dobrej zabawie, to w dodatku był powszechnie lubiany, a jego dom był na tyle duży, aby pomieścić większość maturzystów – nie wszyscy wyrazili chęć przyjścia, a inni po prostu nie zostali zaproszeni.
Byun Baekhyun również zamierzał wpaść. Jakby nie mógł, skoro to jego chłopak organizował owe przyjęcie? Brunet spędził w łazience ponad godzinę, chcąc wypaść tego wieczoru jak najlepiej i być najjaśniej świecącą gwiazdą.
Na miejsce przyjechał razem z grupką bliskich przyjaciół. Gospodarz przywitał ich, niemal od razu biorąc swój mały skarb w ramiona i okręcając wokół własnej osi.
— Czekałem na ciebie — szepnął mu na ucho, a niższy poczuł, jak przechodzą go przyjemne dreszcze.
Gdy Park odstawił go i przyjrzał mu się, on tylko czekał, aż ten skomplementuje jego wygląd, aby poczuć, że czas spędzony na przygotowaniach nie poszedł na marne. Jednak nic takiego nie nastąpiło, a czarnowłosy wdał się w rozmowę z Jongdae.
Baekhyun nieco zmarkotniał, ale tak długo powtarzał sobie w myślach, że zadowolił Yeola, aż na jego twarz wrócił ten delikatny i pełen beztroski wyraz radości. W końcu dla niego zawsze wygląda pięknie.
Pociągnął go na parkiet, chcąc zacząć zabawę, jednak już po pierwszych taktach muzyki czarnowłosego coś odciągnęło. Było to wejście kolejnych gości, a potem następnych i następnych.
Skończyło się na tym, że po godzinie od czasu przyjścia brunet nie przetańczył ani jednego kawałka ze swoim ukochanym, ciągle podpierając ściany i przyglądając się, jak Chan zabawia gości i podchodzi do nich, zamieniając z każdym przynajmniej parę słów.
Z Baekhyunem jak dotąd zamienił jedynie trzy słowa.
Byun nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Nie czuł się tu dobrze. Chciał spędzić tę noc na zabawie z czarnowłosym i po prostu sprawić, aby ta impreza była jedną z lepszych, a tymczasem siedział sam jak palec, co jakiś czas tylko wdając się w pogawędkę z osobą, która go akurat zaczepiła, jednak przeważnie szybko odpuszczała, zauważając jego niemrawy humor.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego chłopak zawsze był towarzyski, a na swoich imprezach nigdy nie chciał, aby jakikolwiek przybysz czuł się zaniedbany. Jednak miał nadzieję, że chociaż dzisiaj będzie inaczej. Ale podobno nadzieja jest matką głupich.
Zacisnął usta i odrzucił wszystkie niechciane myśli na bok. Powinien świętować ukończenie szkoły i pomyślne zdanie testów, a nie zamartwiać się głupotami.
Brunet dołączył do swoich przyjaciół, wdając się z nimi w rozmowę, a następnie sam pociągnął innych na parkiet, dając się ponieść euforii, która ogarnęła tłum absolwentów.
Po paru następnych kawałkach Baekhyun podbiegł do swojego chłopaka, który akurat rozmawiał z kolegami z drużyny koszykarskiej. Pociągnął go za rękę i uśmiechnął się słodko, kiedy ten na niego spojrzał.
— Channie, chodź potańczyć. — Przechylił się lekko na bok, patrząc prosząco.
Park zaśmiał się cicho i pogłaskał niższego po głowie, następnie całując go w czoło.
— Później, dobrze? Idź do Jongina, ja jestem chwilowo zajęty.
Brunet nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Ale na co mógł liczyć? Przecież przeszkodził mu w rozmowie. Pokiwał głową i odwrócił się, nie pozwalając uśmiechowi ani na chwilę opuścić jego twarzy. To nie powinno go zaboleć i nawet nie chciał przed samym sobą przyznać, że coś jest nie tak.
A więc bawił się, czekając, aż Yeol do niego podejdzie. Chwila przeciągnęła się w dwadzieścia minut, a to w czterdzieści, podczas których gospodarz parokrotnie zdążył zmienić rozmówcę.
Baekhyun wmawiał sobie, że go to nie rusza aż do momentu, kiedy zauważył Chanyeola z jakąś dziewczyną. Na parkiecie. Tańczących. Razem.
Zamarł na chwilę, a plastikowy kubeczek wypadł mu z dłoni, rozlewając resztkę wody, która tam została.
Byun nie lubił alkoholu. Nie lubił stanu, w jaki go wprowadzał i nie lubił konsekwencji wynikających z picia procentów.
Jednak tym razem zdecydował się po niego sięgnąć i choć trochę się zrelaksować. Jego dłonie drżały, gdy nalewał do nowego kubeczka nieco whisky, a gardło paliło, kiedy przemógł się i wlał w siebie bezbarwną ciecz. Następny raz był zdecydowanie łatwiejszy.
I następny. Kolejny również. Baek nawet nie zorientował się, kiedy zaczął pochłaniać napój, jakby to był soczek albo coś w tym guście. Uczucie gorąca zniknęło, ustępując rozluźnieniu. W głowie zaczęło mu się kręcić i gdyby nie Junmyeon, jeden z jego przyjaciół, który pociągnął go do tańca, pewnie wypiłby więcej.
Nie potrzebował dużo, aby zapomnieć o tym, co jeszcze przed chwilą zaprzątało jego umysł. Poddał się muzyce, namowom przyjaciół i temu stanowi, którego tak nie cierpiał. Nie rozumiał tylko dlaczego. Przecież nie było w tym nic złego, prawda? Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak dobrze. Skoro procenty wywołują takie uczucia, to przecież nie mogą być nieodpowiednie.
Być może trochę przesadził. Być może powinien był przestać, kiedy potknął się o własne nogi, wylewając na siebie kolejną kolejkę i śmiejąc, choć nie było w tym nic zabawnego. Być może powinien był po prostu powiedzieć swojemu chłopakowi, czego oczekuje, a nie sięgać po inne środki.
Ale czasu cofnąć się nie da i właśnie dlatego Byun stał z grupką mniej lub bardziej podpitych znajomych, mieszających ze sobą kilka rodzajów trunków. Nie zostało dużo alkoholu, ale oni najwyraźniej o tym nie myśleli, wylewając przynajmniej połowę na około kubeczków.
Baekhyun sięgał po jeden z nich, chcąc spróbować mieszanki, kiedy za nadgarstek chwyciła go duża dłoń i odciągnęła od stołu. Brunet spojrzał zdezorientowany na osobę, przez którą został zabrany. Westchnął cicho, widząc Chanyeola zaciskającego szczękę. Nie rozumiał, czemu gospodarz psuje im zabawę. Może też miał ochotę? Ale przecież nikt mu nie zakazywał się do nich dołączyć.
Czarnowłosy odwrócił go w swoją stronę dopiero na drugim piętrze, gdzie mieli względną ciszę i spokój. Przez chwilę tylko przyglądał się, jak zmieszany i zdezorientowany brunet przechodzi z nogi na nogę i bawi się palcami.
— Co ty wyprawiasz, Baekhyun? — spytał w końcu chłodno.
— Nic takiego... Bawię się, to źle? — mruknął cicho niższy.
Yeol parsknął pod nosem.
— Bawisz? Na razie tylko pijesz ile wlezie. Co ci się stało? Przecież nie cierpisz alkoholu.
Niższy nieco skulił się w sobie na dźwięk oschłego głosu swojego chłopaka.
— Nic takiego... Chciałem po prostu się rozładować — wymamrotał, ledwo dając radę to wypowiedzieć. Nie dość, że język mu się plątał, to pomimo procentów nie był w stanie mówić tego, co myśli.
— Rozładować po czym?
A przynajmniej wtedy myślał, że sprawiało mu to trudność. Jednak po tym pytaniu w oczach stanęły mu łzy, a on sam nie był w stanie powstrzymać potoku słów, który opuścił jego usta.
— Ignorujesz mnie odkąd przyszedłem. Ja n-naprawdę wiem, że chciałeś się z wszystkimi p-przywitać, ale nawet potem nie znalazłeś dla mnie chwili czasu... Chciałem z tobą zatańczyć, a ty odmówiłeś. Obiecałeś, że to zrobisz, a zamiast tego wziąłeś kogoś innego. T-to miał być nasz... wieczór...
Nie był w stanie dokończyć przez szloch, który wydobył się z jego gardła i przez silne ramiona, które go do siebie przyciągnęły i mocno przytuliły, zaczynając głaskać po głowie i plecach. Wsłuchiwał się w cichy głos, szepczący mu do ucha uspokajające słowa, dzięki czemu już po chwili ucichł, pozwalając kołysać się wyższemu.
Czuł ulgę. Nie lubił nieporozumień między sobą i swoim ukochanym. Nie istniał związek idealny, ale póki było można, oboje unikali niepotrzebnych spięć, a to zdecydowanie się do takich zaliczało.
—Baekhyun... Dlaczego mi nie powiedziałeś? — westchnął tuż przy jego uchu, nie wypuszczając bruneta ze swoich ramion i ani na chwilę nie zaprzestając kojącej zabawy jego włosami.
— Nie chciałem ci przeszkadzać — wymamrotał cicho.
Chanyeol odsunął się trochę i otarł mokre od łez policzki Byuna, a potem poprawił mu grzywkę i uśmiechnął się łagodnie i nieco przepraszająco.
— Powinieneś się nauczyć, że ty mi nigdy nie przeszkadzasz...
— Wcześniej nie miałeś dla mnie czasu, wolałem tego nie powtarzać — przerwał mu.
Gospodarz ponownie westchnął, a potem lekko pocałował niższego w czoło.
— Przepraszam, słońce. Nie pomyślałem, że to może jakoś na ciebie wpłynąć. Chciałem pierwszą część imprezy pobyć z innymi, a potem już tylko z tobą... Ale w takim razie możemy już zacząć naszą wspólną noc. — Odsunął się nieco i wystawił do niego rękę, drugą wciąż go obejmując. — To jak będzie... Zatańczymy?
Baekhyun przez chwilę wpatrywał się w niego, chyba nie bardzo wiedząc, czy to rzeczywistość, czy wypite procenty płatają figle jego wyobraźni. Powoli uśmiechnął się delikatnie i podał mu dłoń, a czarnowłosy zaczął ich kołysać kompletnie nieadekwatnie do muzyki, którą słyszeli z dołu. Ale czy kogokolwiek to obchodziło? Możliwe, ale na pewno nie ich. Oni oddali się przyjemności wynikającej ze wspólnie spędzonych chwil i zbliżeniu, którego Byun tak bardzo potrzebował.
Do końca imprezy nie zeszli na dół, tańcząc ze sobą na drugim piętrze i wymieniając smakujące alkoholem, gorzkie pocałunki. I pomimo beznadziejnego początku Baekhyun zdecydowanie mógł zaliczyć tę imprezę do jednej z najlepszych w jego życiu.
Tylko on, jego ukochany i cicha muzyka lecąca w tle. Nic więcej nie było mu do szczęścia potrzebne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro