Cold night | ChanBaek
Tytuł: Cold night | ChanBaek
Gatunek: Fluff
Długość: 900 słów
Opis: ❝Gdzie warto się czasem zatrzymać i wsłuchać w głos serca... albo gitary grającej po drugiej stronie ulicy.❞
Chanyeola nigdy nie interesowały tłumy ludzi skupione na ulicy, aby obejrzeć miejscowych nastolatków, występujących z różnorakimi układami i prezentujących je większej grupie ludzi dla zabawy bądź zarobku. Nie interesowali go również ci grający na instrumentach i śpiewający. Uważał, że to zwyczajna strata czasu – w końcu istnieją bardziej profesjonalni wykonawcy i tancerze, których można podziwiać na ekranie telewizora bądź laptopa, skryci pod kocem i z rozgrzewającą kawą w ręku w te zimne, styczniowe wieczory.
Dlatego naprawdę nie rozumiał, czemu stał na mrozie wśród gromady Koreańczyków i wpatrywał się w młodego chłopaka, który siedział na ławce w cienkiej kurtce i wygrywał skoczną melodię na swojej brązowej, akustycznej gitarze. Jego ręce były czerwone i wyraźnie skostniałe, a ruchy dość ociężałe, przez co w niektórych momentach grał nierówno, ale szybko starał się to nadrobić. Brak rękawiczek musiał dać mu się we znaki po dość długim czasie gry na świeżym powietrzu w takim mrozie.
Słuchacze zdawali się to doceniać, bo wiele z nich wybijało się nieco przed tłum, aby wrzucić jakiekolwiek monety do niewielkiej szkatułki, w której, z tego co Chanyeol mógł zobaczyć, uzbierała się dość spora suma pieniędzy.
Czarnowłosy nie zauważył, że piosenka się skończyła – dopiero po gromkim aplauzie wyrwał się z zamyślenia i rozejrzał, aby znowu utkwić wzrok w młodym gitarzyście, który posyłał swoim widzom szeroki uśmiech i kiwał głową na znak podziękowania.
Zauważając, że chłopak ponownie układa palce na gryfie instrumentu, Chanyeol jedynie prychnął i wycofał się, nie zostawiając ani grosza i nie rozumiejąc, dlaczego został.
Nie rozumiał tego także za drugim, trzecim i czwartym razem.
Za piątym nie wrócił od razu do domu – oddalił się pod okoliczną kawiarnię i oparł się o jej ścianę, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i odpalając jednego. Nieco się rozluźnił, czując kojący dym w swoich płucach. Chanyeol nie był uzależniony. Robił to od czasu do czasu, dla przyjemności i czasem, aby rozładować emocje. Przyglądał się młodemu chłopakowi niemal non stop, śledząc jego ruchy, kiedy uważnie wsadzał swój instrument do pokrowca i kiedy zamykał szkatułkę, pakując ją do materiałowej torby.
I gdyby tylko nie dostał smsa, który pochłonął jego uwagę na ponad minutę, z pewnością zarejestrowałby to, że gitarzysta właśnie do niego podchodził.
— Mógłbym jednego?
Chanyeol gwałtownie podniósł głowę znad telefonu, zwracając twarz w kierunku melodyjnego głosu, który zadał mu pytanie. Niższy wpatrywał się w niego wyczekująco, w końcu postanawiając ponowić wypowiedź.
— Mogę jednego papierosa?
Park odchrząknął i schował komórkę do kieszeni kurtki, mierząc go obojętnym spojrzeniem. Spiął się lekko, zapewne przez wyniknięcie sytuacji, której nigdy by się nie spodziewał.
— Nie jesteś zbyt młody na palenie? — mruknął, pomimo to wyciągając w jego stronę paczkę, z której młodszy szybko wyjął skręta.
— Tylko tak wyglądam, jestem w odpowiednim wieku. Zresztą, kto w tych czasach się tym przejmuje? — Spojrzał na niego rozbawiony. Chanyeolowi spodobały się wesołe ogniki, które dojrzał w jego oczach.
Mężczyzna zmierzył go wzrokiem, zatrzymując się nieco dłużej na cienkim ubraniu i zaczerwienionych, zgrabnych dłoniach.
— Nie masz niczego grubszego?
— Gdybym miał, to bym ubrał.
Fakt, głupie pytanie.
Chanyeol westchnął, odwracając wzrok i patrząc w dal na nic konkretnego. Nie rozumiał, dlaczego ten chłopak nie odszedł, skoro dał mu to, czego ten chciał. Czyżby czegoś oczekiwał?
— Ostatnio często cię widuję na moich występach — odezwał się ponownie, przyciągając tym wzrok wyższego. — Pierwszy raz zostałeś tak długo.
— Skąd pewność, że zostałem dla ciebie?
— Nie stałbyś tylko po to, aby zapalić. Równie dobrze mógłbyś to robić w trakcie drogi — zauważył.
— Może się z kimś umówiłem?
— Może.
Ponownie zapadła między nimi cisza, podczas której żaden nie ruszył się nawet o centymetr.
— Masz może ochotę na kawę? — zaproponował Park i wskazał na wejście do kawiarni, znajdujące się raptem dwa metry od nich.
Niższy uśmiechnął się delikatnie, kiwając głową i wyprzedzając swojego towarzysza, aby wejść jako pierwszy i zająć miejsce, które jemu przypadnie do gustu. Wybrał stolik niedaleko kominka, wzdychając z ulgą podczas zajmowania miejsca.
Obaj zamówili kawę – Chanyeol cappuccino, muzyk latte. Przez pierwszych kilka minut milczeli, wpatrując się w siebie nawzajem i popijając gorący napój, do którego dzielili zamiłowanie.
— Granie na ulicy to twój sposób zarobku? — Kiedy młodszy kiwnął głową, Chanyeol zdecydował się kontynuować: — Na ubranie też cię nie stać?
— Część odkładam na mieszkanie, część na potrzeby, a część na kurtkę. Myślę, że już uzbierałem potrzebną sumę — ocenił, zerkając na torbę, w której trzymał szkatułkę z pieniędzmi.
Park chciał spytać, czemu to on zarabia. Chciał spytać, czemu nie znajdzie wygodniejszej i bardziej dochodowej pracy, nawet jako kelner. Jednak nie zrobił tego. Znali się zbyt krótko, o ile można było to w ogóle nazwać znajomością. Fakt, rozmawiali. Rozmawiali i Chanyeol nawet uśmiechnął się ze dwa razy, co było naprawdę dobrym wynikiem jak na niego.
Tego styczniowego wieczora Chanyeol poznał imię młodego chłopaka, który go zaintrygował – Byun Baekhyuna.
Na jednym spotkaniu się nie skończyło. Chanyeol od tego momentu częściej zostawał po jego ulicznych występach, aby zaraz po nich zabrać go na kawę. Stało się to wygodniejsze z nastaniem wiosny i ciepłych dni, a nawet letnie upały nie zatrzymały ich przed piciem ulubionego napoju.
Park odłożył papierosy, które były tylko ucieczką od bólu w sercu wywołanego samotnością. Bólu, który się skończył wraz z poznaniem nastoletniego Baekhyuna, który pomimo niezbyt łatwego życia tryskał radością i energią, zarażając nią wszystkich wokół i przekazując ją przez muzykę, która nieodłącznie towarzyszyła ich dwójce – delikatne melodie płynące ze strun akustycznej gitary.
Jednak ich pierwszy pocałunek miał miejsce w zaciszu mieszkania Chanyeola, a smakował słabą americano i mleczną czekoladą, jedzoną w środku nocy na balkonie pod osłoną gwiazd, które były tego jedynymi świadkami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro