Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Tajemnicze kontakty

Chanyeol pragnąc być pomocnym, naprawdę nie spodziewał się, że tak szybko dostrzeże skutki swojej — być może jednorazowej — uprzejmości. Właściwie wcale nie oczekiwał jakichkolwiek, a już tym bardziej nie takich, które go spotkały. Bo prawdopodobnie nikt nie cieszyłby się z nadprogramowej wycieczki do kompletnie nieznanego miejsca.

A już szczególnie, kiedy owa wycieczka kończy się zabłądzeniem gdzieś... No właśnie, Park sam nie wiedział nawet gdzie. W każdym razie miejsce to przypominało mu bardziej jakiś busz, aniżeli Seul, a podobno schronisko miało być jeszcze w mieście. Bardzo ciekawe.

Westchnął ciężko, patrząc na telefon leżący obok niego i nieważne jak bardzo absurdalnym się to wydawało, to on był sprawcą całego kłopotu. Jedno durne urządzenie, które oczywiście musiało wypaść z kieszeni Krasnala w nieodpowiednim miejscu i o nieodpowiednim czasie. I być może sytuacja byłaby nieco lepsza, gdyby rzeczywiście to „Sehunnie" odebrał, a nie ktoś, kto nie dość, że posądził Parka o przeszkadzanie w pisaniu najważniejszego w życiu posta na jakimś blogu, to jeszcze w gratisie go przechrzcił, zmieniając jego nazwisko.

— Ya! Byun Baekhyun — powiedział głos po drugiej stronie, kiedy Chan w końcu zdecydował się zadzwonić do kogoś ze znajomych chłopaka. — Znowu przeszkadzasz mi w tworzeniu wpisu, który zrewolucjonizuje wszystko! Nie wiesz, że pracującym się nie przerywa?

Odpowiedziała mu tylko cisza, bo w tamtym momencie Park kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz spotykał się, a właściwie rozmawiał z kimś tak specyficznym; przynajmniej dokładnie takie wrażenie sprawiała osoba po drugiej stronie, której nawet brak odpowiedzi nie zraził w żaden sposób. Koniec końców, tak wyglądał początek rozmowy Chanyeola z Junmyeonem.

Jego imię poznał dopiero po dokładnym wytłumaczeniu zaistniałej sytuacji, bowiem rozmówca nie do końca chciał uwierzyć, że ktoś, kto znalazł jakby nie było całkiem dobry telefon, naprawdę chciał go zwrócić. Natomiast tajemnicy dotyczącej tego, dlaczego to Junmyeon odebrał telefon z numerem zapisanym jako „Sehunnie" nigdy nie rozwiązał. Dostał jedynie wskazówki jak dostać się do właściciela, którego poszukuje. Nic więcej. Nie były one nawet zbyt dokładne, co widać dopiero teraz.

Mimo wszystko był już zbyt daleko, by myśleć o powrocie. Oczywiście pomijając to, że się zgubił. Po prostu chciał doprowadzić tę sprawę do końca, lecz utknął w martwym punkcie, a jego jedyną nadzieją był Junmyeon, do którego postanowił zadzwonić raz jeszcze. Miał tylko nadzieję, że tym razem żadnego arcy ważnego zadania mu nie przerwie, bo mogłoby się to bardzo źle skończyć.

— To znowu ty?

— Jeśli mówiąc „ty" masz na myśli tego, kto znalazł ten telefon, to tak. To znowu ja. — Boże, czyżby zagubienie w buszu zaprzepaściło szanse Chanyeola na składanie normalniejszych zdań? — Zgubiłem się.

Junmyeon jedynie westchnął. Cóż, mógł się tego spodziewać. Droga do schroniska była przez większość czasu dość prosta, jednak już całkiem blisko docelowego miejsca, znajdowało się rozwidlenie, które najczęściej zwodziło każdego. Nawet on wraz z Sehunem przez to przechodził, a z tego co mówił Baekhyun, nie byli pierwszymi z tym problemem.

Dlatego też poprosił Chanyeola, by opisał miejsce, w którym się znajduje, następnie każąc mu czekać. Po tym po prostu się rozłączył, zostawiając go samemu sobie.

— Świetnie — warknął pod nosem, odchylając do tyłu oparcie fotela w swoim samochodzie, a telefon odrzucając na miejsce pasażera.

Przynajmniej tyle mu zostało — wygodne siedzenie, ciepło i ewentualna możliwość posłuchania muzyki. Przespać się też w razie czego może. Szkoda tylko, że wcześniej nie wpadł na pomysł, by wpakować do schowka możliwie największą ilość jedzenia właśnie w przypadku takich okoliczności. Wtedy miałby pewność, iż śmierć głodowa nie grozi mu w żaden sposób. A raczej tylko przez jakiś czas, choć to i tak było całkiem niezłym pocieszeniem.

Jednakże w obecnej sytuacji pozostało mu jedynie czekanie na cud, który pomoże odnaleźć mu drogę do domu. Chociaż w głębi duszy był pewien, że Junmyeon coś wymyśli. Chyba.

Spojrzał jeszcze na godzinę, a później oparł się wygodnie i zamknął oczy. Teraz był gotowy, by cud do niego przyszedł. Sam nie chciał go szukać, będąc pewnym, że przyniesie to całkiem marne skutki, skoro nie pamiętał nawet drogi powrotnej. Niestety, ale tutaj wszystko wyglądało dokładnie tak samo, a Chanyeol w chwili desperacji mógł zgodzić się nawet na to, że cud posiada nogi i może przed nim uciekać.

Bo przecież tak się czuł.

Na szczęście już za jakieś kilkanaście minut usłyszał delikatne pukanie w szybę. Otworzył oczy być może trochę za szybko, po czym spojrzał na tajemniczego gościa, stojącego przy jego samochodzie. Jak się okazało, był nim Krasnal, który co jakiś czas uspokajał sporego psa, prawdopodobnie towarzyszącego mu przez całą drogę. Park uśmiechnął się, zsuwając szybę w dół. Prawdę mówiąc sam do końca nie wiedział, dlaczego po prostu nie wyszedł z samochodu.

— To ciebie miałem odnaleźć? — spytał chłopak, brzmiąc zadziwiająco pewnie. Wcześniej przecież był raczej tego kompletnym przeciwieństwem albo przynajmniej tak się Chanyeolowi wydawało.

— Dokładnie. Znalazłem twój telefon — wziął go i pomachał nim.

— Zgubiłem go?

— Nawet o tym nie wiedziałeś? — Chan roześmiał się, widząc zdezorientowaną minę Baekhyuna. Nie wierzył, że chłopak naprawdę tego nie zauważył. To nie było możliwe. Chociaż istniała też opcja, że po prostu nie był tak uzależniony, jak Chanyeol.

— Nie — wzruszył ramionami. — Jakoś nie miałem do tego głowy.

— A więc co robiłeś?

— Teraz ty zadajesz same pytania? — O, Krasnal chyba zaczynał pokazywać rogi. — Żartuję. Wróciłem do domu po bieganiu z przyjacielem, a później przyjechałem do schroniska — wyznał, kompletnie nie rejestrując faktu, że mówi takie rzeczy na dobrą sprawę kompletnie obcej osobie.

Ten Chanyeol zdawał się być całkiem miłym facetem. Oczywiście, bazując jedynie na podstawie trzech spotkań, ale mimo ich małej ilości Byun w jakiś sposób go polubił. Chociaż brzmiało to dość absurdalnie. Jednak to nie było też tak, że od razu nazwie go swoim przyjacielem i zacznie się zwierzać z największych sekretów. Po prostu był bliski stwierdzeniu, iż być może chciałby poznać go trochę lepiej.

Ale tego już mu na pewno nie powie. Nie ma nawet takiej możliwości. Bo co, gdyby okazał się pedofilem? Baekhyun jeszcze nie chciał żegnać się ze swoją niewinnością.

— A teraz jak widzisz zabrałem Miso na spacer — kontynuował, a Chanyeol cały czas go obserwował. Czuł się przez to coraz mniej pewnie. Chociaż zaczęło się tak dobrze. — Niecierpliwi się coraz bardziej, więc chyba powinienem się już zbierać. Mogę mój telefon?

— Poczekaj. — W głowie Parka zrodził się właśnie całkiem dziwny pomysł. Mimo wszystko i tak zamierzał go zrealizować nawet, jeśli zostanie uznany za nachalnego, ale jak już mówił — Krasnal wydawał się być dość ciekawą osobą.

Zasunął szybę, szybko poprawił siedzenie, a następnie zabierając ze sobą telefon i kluczyki od samochodu wysiadł z niego, stając naprzeciw niskiego chłopaka, który sprawiał wrażenie niższego niż wcześniej. Zresztą uznał nawet, że ich różnica wzrostu była całkiem urocza.

— Mogę zostawić tutaj auto?

— Co?

— Pytam, czy jest tu na tyle bezpiecznie, żeby je zostawić — sprostował, wyczekując odpowiedzi.

— Ah, tak. Chyba tak. — Baekhyun nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiał, lecz z tego co zauważył, mało kto tutaj chodził. Poza tym to raczej spokojna okolica. — Idziesz gdzieś? Nie byłeś zgubiony chwilę temu?

Chanyeol roześmiał się z dość pokracznej wypowiedzi chłopaka, która oczywiście składała się w większości z samych pytań. Postanowił już tego nie komentować, by przypadkiem go nie urazić czy coś. W końcu nadal nie wiedział o nim zbyt wiele. Gorzej, gdyby się okazało, że niższy nie jest podatny na jakiekolwiek żarty. Wtedy Park musiałby naprawdę się pilnować.

— Tak. Byłem zgubiony — odrzekł, zaczynając iść w stronę, która wyraźnie interesowała Miso. — I tak, idę. Z tobą, na spacer. O ile to nadal aktualne, ale z tego co widzę, chyba nie masz zbyt wiele do gadania, co? — Pogłaskał psa po głowie, a ten od razu zaczął merdać ogonem, jak gdyby potwierdzał słowa Parka.

— Mhm — przytaknął, kiwając głową. Nie mógł zaprzeczyć, bo w przeciwnym razie Miso pewnie od razu pokazałaby jego brak szczerości. — Jest całkiem... stanowcza, ale to dobry pies. Jej poprzedni właściciel nie należał do najlepszych — podjął, jednocześnie powoli idąc za zwierzęciem. Chanyeol oczywiście dotrzymywał mu kroku, uważnie go słuchając i naprawdę nie mógł nic poradzić na rosnącą chęć poznania go.

— Co takiego robił?

— Na szczęście jej nie bił. — Uczucie ulgi, słyszalne w głosie chłopaka, wywołało delikatny uśmiech na twarzy Chana. — Ale zaniedbywał ją. I pił. Czasami nawet zapominał nalać wody do miski, o jedzeniu nawet nie wspominając, a wszystkie swoje pieniądze wydawał pewnie na alkohol. Miso przestała się dla niego liczyć.

— A więc dobrze, że tutaj trafiła, prawda?

— Chanyeol? — Byun zatrzymał się, spoglądając na swojego rozmówcę. — Byłeś kiedyś w schronisku? Widziałeś jak żyją te wszystkie zwierzęta, które nie mają domu?

— Nie, ale co to ma do rzeczy? — zapytał po raz kolejny, nie rejestrując nawet, że teraz to on przejął wcześniejszą rolę Baekhyuna.

— To, że to niekoniecznie jest dobre — wyjaśnił, wzdychając cicho. Widać było jak na dłoni, że był naprawdę czułym chłopakiem, który ponadto miał w sobie dużo empatii, a los zwierząt, będących pod jego opieką nie był mu obojętny. — Powinna mieć normalny dom i ludzi, którzy będą ją kochać, a nie boks, wśród innych samotnych psów. Chociaż to i tak lepsze niż pozostanie u tamtego mężczyzny.

Chanyeol pokiwał jedynie głową.

Nie wiedział, co mógł jeszcze powiedzieć, a coraz bardziej ponura mina Krasnala wcale mu się nie podobała. Nie chciał, żeby ich pierwsze spotkanie zostało zapamiętane przez niego jako coś posępnego, dlatego postanowił w jakiś sposób poprawić mu humor. Szkoda tylko, że póki co nie miał żadnego pomysłu i nie wiedział jak mógłby to zrobić.

— Nie możesz spojrzeć na to z innej strony, Baekkie? — Zdrobnione imię chłopaka brzmiało co najmniej dziwnie w ustach Chanyeola. Zresztą on sam nie wiedział czy mógł sobie na takie coś pozwolić. Sam Baekhyun natomiast zastanawiał się, skąd on je w ogóle zna. Musiał zapamiętać, żeby go o to zapytać. — Gdyby tutaj nie trafiła, dalej męczyłaby się u poprzedniego właściciela, a już na pewno nie miałaby szans, na tak miłego opiekuna, jak ty. — Czy on go właśnie komplementował? Czy jego policzki się zaróżowiły? Błagam, nie — pomyślał, zakrywając je szybko.

Po krótkim czasie zreflektował się, że nadal nie udzielił odpowiedzi. Odchrząknął cicho, przenosząc wzrok na psa. — Może masz rację. Nie myślmy o tym, dobrze?

Chanyeol przytaknął, bo jakby nie było on sam również nie chciał ciągnąć tego tematu. Był dość trudny, a osoba niemająca żadnego doświadczenia też nie do końca miała prawo się wypowiadać. Przynajmniej w jego mniemaniu. Poza tym i tak miał wrażenie, że zdążył już popsuć Krasnalowi humor.

Jednak ku jego zaskoczeniu Baekhyun uśmiechnął się delikatnie po czym ukucnął, wołając do siebie Miso.

— Damy ci trochę pobiegać, co? — Położył dłoń na jej łbie, głaszcząc nieopodal ucha. Suczka odchyliła lekko głowę do tyłu i zaczęła mocniej merdać ogonem. Podobało jej się. — Tylko nie uciekaj zbyt daleko, okej? Musisz być grzeczna, Miso.

Pies szczeknął cicho, a Baekhyun uśmiechając się poklepał ją po brzuchu. Suczka chwilę później odbiegła, obierając za cel ptaki, które podskakiwały sobie całkiem niedaleko. Zaczęła się do nich po cichu podkradać, aż w końcu prawdopodobnie uznała, że jest wystarczająco blisko, by zaatakować. Ruszyła na nie najszybciej jak potrafiła, szczekając przy okazji, jednak te szybko uniosły się ku górze, tym samym ratując swoje życie. Cóż, nie tym razem to innym. Miso nie wyglądała na psa, który chce się poddać.

Baekhyun natomiast dostrzegł pieniek, na którym z początku chciał usiąść, lecz dopiero później uznał, że wejście na niego będzie lepszym pomysłem.

— Zdajesz sobie sprawę z tego, że możesz spaść, prawda? — spytał, mając nadzieję, że tym samym odwiedzie młodszego chłopaka od tego pomysłu. On jednak kompletnie zignorował jego wypowiedź, wskakując na leżące drzewo. — To może chociaż przytrzymam cię za rękę, Krasnalu — zaśmiał się, a dopiero później zauważył, że użył przezwiska, które miało pozostać tajemnicą. Przynajmniej na jakiś czas.

— I kto tu teraz jest krasnalem, co? —Baekhyun odwrócił się przodem do Parka, tym samym stając w poprzek pnia, by poklepać jego głowę, która w tamtej chwili była na wysokości ramion młodszego. Chanyeol spojrzał na niego dostrzegając jak wielką radość mu to sprawiało.

Z sekundy na sekundę mógł coraz bardziej przekonać się, że chłopak tak naprawdę nadal skrywał w sobie dziecko ujawniające się dokładnie w takich momentach. I nawet jeśli Baekhyun twierdziłby, że jest inaczej wiele osób mogło dostrzec jak jego oczy zaczynają błyszczeć na widok czegoś słodkiego czy tak jak w tym przypadku — czegoś, co mogło pozwolić mu na powrót do dziecięcych nawyków, kiedy chodzenie po murkach i wskakiwanie na wszystko, o czym się tylko pomyślało, było na porządku dziennym. Park Chanyeol był właśnie jedną z tych osób i wcale tego nie żałował, bo ilekroć patrzył na uśmiech niższego przekonywał się, że był on naprawdę pełen ciepła i młodzieńczej radości.

I prawdopodobnie Baekhyun nadal skakałby po pniu, gdyby nie mała wystająca gałąź, o którą zahaczył. Jego mimika twarzy momentalnie się zmieniła, ukazując całkowite zaskoczenie, kiedy przechylił się na prawą stronę, tym samym tracąc równowagę i zsuwając się z drzewa. Jednak zanim wylądował na ziemi, czego oczywiście spodziewał się najprędzej, poczuł dłonie łapiące go w pasie, a to było już mniej spodziewane.

Czując, że już dłużej nie spada, a jego oczy nadal są mocno zaciśnięte, zastanawiał się co powinien teraz zrobić. To znaczy całkiem domyślnym było spojrzenie na swojego „wybawcę", ale już nieco trudniejszym było rzeczywiste tego wykonanie. Był to chyba taki moment, w którym Baekhyun tracił swoją minimalną pewność siebie do chwili, w której osiągała ona minusowy pułap, a jej odratowanie nawet najbardziej wymyślnymi sposobami nie było możliwe. To czas na minutę ciszy dla konającej odwagi Baekhyuna.

— Żyjesz? — Usłyszał niski głos zdecydowanie zbyt blisko swojego ucha.

— M-mhm — odmruknął, po czym otworzył oczy, rejestrując w jakiej sytuacji właśnie się znajdował.

Dłonie Chanyeola na jego talii. Cóż, to akurat zdążył ustalić już wcześniej.

Twarz Chanyeola zbyt blisko jego twarzy, choć to wynikało z lekkiego pochylenia i ich dość dziwnej pozycji.

Jednak tym, co zdziwiło go najbardziej, były jego ręce zarzucone na szyję Parka. Nie był nawet w stanie powiedzieć, kiedy one tam wylądowały, zarzucając fakt ten odruchom bezwarunkowym. Jakoś przecież musiał się usprawiedliwić, a takie wyjaśnienie wydawało się mieć sens w zaistniałej sytuacji. Głupie, bardzo głupie ręce — pomyślał Byun, delikatnie marszcząc nos.

~♡♡♡~

— No to... cześć — powiedział, kiedy dotarli do samochodu Chanyeola. — Jeszcze raz dziękuję za telefon.

Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien wracać już do schroniska, ponieważ wkrótce pracownicy mogą zacząć się zastanawiać gdzie jest. W końcu zima nadal trwała choć w tym roku nie była aż tak sroga jak w poprzednim i prawdopodobnie już pod koniec lutego będą mogli spodziewać się większego ocieplenia. Co było całkiem dobrą wiadomością, a w szczególności dla zwierząt w Dongmal Shelter.

— Zamierzasz mnie tu zostawić? — Usłyszał, początkowo nie rozumiejąc o co chodziło starszemu chłopakowi. Telefon już mu oddał, samochód miał, więc dlaczego widział problem w tym, by Byun mógł spokojnie odejść?

— Tak? Co w tym dziwnego? — Odwrócił się, spoglądając na wyższego, który otworzył szerzej oczy. Najpewniej w zdziwieniu.

— Zgubiłem się, Baekhyun. A to znaczy, że nie wiem jak mam wrócić.

— Aah. — Okej, to miało sens. Ale dało się też łatwo ten problem załatwić. — Jedziesz tamtą dróżką do końca. — Zaczął wyjaśniać, by później nie musiał mieć na sumieniu zamarzniętego człowieka, przez którego mógł trafić do więzienia. — Później skręcasz w prawo, a kiedy zobaczysz rozgałęzienie skręcasz w lewo. — Skończył, uśmiechając się pogodnie. — Pamiętasz?

— Co jeśli i tak zabłądzę? Wtedy już nie będę miał jak poprosić twojego przyjaciela o pomoc — wyznał, robiąc smutną minę. W gruncie rzeczy miał nadzieję, że Krasnal okaże jakieś współczucie i zgodzi się wrócić razem z nim do domu.

To znaczy, że zgodzi się na to, by Chanyeol odwiózł go do jego domu. Nie planował od razu zapraszać chłopaka do siebie. Oczywiście, że nie! To byłoby zbyt szybko, a poza tym taki Krasnoludek mógłby nie być gotowy na spotkanie z Tiffany i Kyungsoo, który najczęściej rzucał piorunami z oczu na widok nieznajomych osób, klejących się do jego przyjaciela. Nie, żeby Baekhyun to robił. Po prostu... Eh, nieważne — pomyślał Park, wiedząc, że jego wyobrażenia i tak zaszły za daleko.

— W takim razie co mam z tobą zrobić? — Ha! Dokładnie tak, jak się tego spodziewał, Baekkie nie był zbyt stanowczy. Wydaje się, że Krasnal należał raczej do tych uległych, ale nie potulnych. To będzie ciekawe.

— Hm... Ja poczekam na ciebie tutaj, ty odprowadzisz Miso, a później odwiozę cię grzecznie pod dom — wyrecytował swój plan z szerokim uśmiechem na ustach. — Sam przecież bym stąd nie wyjechał — zapewnił raz jeszcze.

Baekhyun westchnął, chwilę później zgadzając się na plan Chanyeola. Teraz tylko wystarczyło poczekać, aż wróci, a następnie wydostać się z tego buszu, który swoją drogą wydawał się być jeszcze bardziej przerażający, kiedy Park siedział samotnie i zaczynał wgapiać się w krzaki pokryte niewielką warstwą śniegu.

Kiedy któraś gałąź poruszyła się z niewiadomego powodu, przeniósł wzrok na kierownicę, bo tak było bezpieczniej. Przynajmniej przez chwilę, bo słysząc otwierające się drzwi od strony pasażera odwrócił bardzo powoli głowę w tamtą stronę, nie kryjąc swojego przerażenia. Był prawie pewien, że to jakiś morderca albo duch. Na szczęście to tylko Baekhyun, który roześmiał się na widok panikującego towarzysza.

— Słońce jeszcze nie zdążyło zajść, a ty już jesteś gotowy zejść na zawał? — skomentował nadal się śmiejąc, jednakże zamilkł widząc posępną minę Chanyeola, który po prostu uruchomił samochód.

Choć w duszy nadal miał ochotę jeszcze się podroczyć.

Po zaparkowaniu pod jego domem, Baekhyun nie mógł odsunąć od siebie zdziwienia. Przez całą drogę rozmawiało im się naprawdę przyjemnie. Żartowali i być może nawet trochę droczyli się, zupełnie jakby to nie było ich pierwsze tak długie spotkanie. Wprawdzie chłopak mógł nawet przyznać, że pomyślał o tym jak dobrymi kolegami mogliby być. Być może jeszcze kiedyś na siebie trafią? Kto wie?

— Krasnalu? — Chanyeol odsunął szybę od strony pasażera, by Baek idący już w stronę swojego domu mógł go usłyszeć. Pochylił się nieco, by móc go zobaczyć.

— Hm? — Nie doczepił się do przezwiska, jakie nadał mu jego nowy znajomy. Prawdę mówiąc, przez chwilę pomyślał, że mogłoby mu się ono nawet spodobać, ale dla swojego własnego dobra nie próbował do siebie tego dopuścić. To tylko jedna malutka myśl, która trwała może dwie sekundy. Nic wielkiego. Równie szybko o niej zapomni.

— Na twoim miejscu sprawdziłbym twój telefon. — O czym on mówi? — Co jeśli powinieneś odnaleźć coś jeszcze oprócz mnie? — Nawiązał do pytania, które Baekhyun zadał mu na samym początku ich spotkania. Czy to coś oznaczało? — Zacząłbym od kontaktów. Jestem pewien, że ukrywają w sobie coś ciekawego.

Park puścił chłopakowi oczko, a zanim ten zdążył cokolwiek odpowiedzieć, odjechał zostawiając go całkowicie zdezorientowanego. Nie wiedział, co powinien o tym myśleć, dlatego wzruszył jedynie ramionami z nadzieją, że Junmyeon rozwiąże jego problem jutro. Czy kiedyś tam.

Póki co jedynym o czym myślał był sen i może jakaś drama z przystojnymi aktorami. Tak, to będzie dobry wieczór.

~♡♡♡~

Wow, uwinęłam się z rozdziałem w dwa tygodnie. Jesteście ze mnie dumni? Może chociaż tak troszeczkę? Starałam się! xd

Wyszło dłużej niż się tego spodziewałam. Mam jednak nadzieję, że nie zanudziłam Was jakoś szczególnie i że może troszkę podobały się Wam takie malutkie chanbaeki. Dziękuję też za ponad 100 gwiazdek, prawie tysiąc wyświetleń i wszystkie komentarze jakie piszecie, no i standardowo zachęcam do pisania kolejnych 😃

A przy okazji powodzenia na maturach! Mam nadzieję, że dwa pierwsze dni nie były aż tak tragiczne.

No i oczywiście #HappyBaekhyunDay ❤ Nie mogę uwierzyć, że Baekkie ma już 25 lat :o

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro