Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Złodziej, który postanowił się nawrócić

— S-Sehun?

— Mhm?

— M-Możesz... wolnej?

— A co? Za szybko, Baekkie?

— N-nie widzisz? — Baekhyun wyjęczał ostatkiem sił, by chwilę później posłać Sehunowi spojrzenie pełne nienawiści. W tamtej chwili przechodził katusze, jakich nikt nie był w stanie sobie wyobrazić. W dodatku miał ochotę się rozpłakać, niczym małe dziecko, a przecież podobno był już dorosły.

Z coraz większą trudnością łapał każdy kolejny oddech, a jego przyjaciel wyglądał tak, jakby nawet trochę się nie zmęczył, co naprawdę bardzo go dziwiło. No bo jak? On był pewien, że jeśli zrobi jeszcze jeden krok, to umrze, czego Sehun najwyraźniej nie doświadczał, bo wcale nie wyglądał tak, jakby biegał od ponad godziny. Raczej bardziej przypominał kogoś, kto co najwyżej przesiedział cały dzień na kanapie w dość sportowym stroju, ale zmęczenia na jego twarzy na pewno nie było widać.

To całkiem zabawne, bo jego przyjaciel zdawał się dopiero co powrócić z maratonu dookoła świata.

— Z-zwolnij — Sehun zamiast odpowiedzieć lub przynajmniej wykonać prośbę, zaśmiał się i jednocześnie zaczął biec do tyłu, by mógł patrzeć na swojego rozmówcę. Nie dało się ukryć, że jego widok dość mocno go bawił. Wcześniej jeszcze nigdy nie widział buraka z rękami i nogami, który na dodatek próbuje biegać.

Z kolei Byun ze wszystkich sił starał się pamiętać, która noga jest prawą, a która lewą, ale kiedy potknął się, kompletnie nie widząc o co, zrezygnował i usiadł na ziemi. A właściwie na chodniku. Na samiutkim środku chodnika.

— Nie ruszam się stąd. Nie zmusisz mnie do tego.

— Wcale nie zamierzam — oznajmił Sehun, truchtając w miejscu, a Baek w tamtej chwili był pewien, że on nie jest człowiekiem. — Najwyżej zostaniesz tutaj sam, a z tego co wiem, twoja orientacja w terenie jest minimalna, Baekhyunnie. — Był robotem. Bez serca i uczuć.

— I... co z tego? — zapytał, odgarniając grzywkę do góry, by jego czoło chociaż na chwilę przestało płonąć. Jednocześnie zastanawiał się o co mu chodzi. Zresztą nawet, gdyby — czysto teoretycznie — było to prawdą, Baekhyun i tak nie przyznałby racji swojemu przyjacielowi. Ale oczywiście to same pomówienia. Kłamstwa, oszczerstwa, najgorsze z możliwych.

— Jesteśmy daleko od twojego domu, a powrót pewnie zająłby ci sporo czasu. — Sehun zniżył nieco swój ton, mówiąc ciszej niż zazwyczaj, by dodać swojej wypowiedzi nutkę tajemniczości. Jak widać poskutkowało, bo Baekhyun wpatrywał się w niego z widocznymi obawami. — Nim zdążyłbyś odpocząć, byłbyś już ciągnięty przez Junmyeona do kolejnych sklepów. Ewentualnie musiałbyś pomagać mu w ponownym sprawdzaniu jego wpisu na blogu.

— Mówisz tak, jakbym nie umiał zaprzeczać — oburzył się, marszcząc lekko nos tak, jak miał to w zwyczaju od dziecka. Cóż, nawet będąc dorosłym, niektóre nawyki sprzed kilku lat się nie zmieniają.

— Dobrze wiesz, że Junmyeonowi nie da się zaprzeczyć. Nawet, gdybyś próbował, prędzej by cię zagadał, niż usłyszał jakiekolwiek słowo, które wypowiedziałeś.

Baekhyun początkowo zamierzał od razu się postawić i być może nawet zacząć się spierać co do prawdziwości tej wypowiedzi, jednak po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że Sehun naprawdę miał rację. Dłuższe rozmyślanie z kolei, mogłoby doprowadzić do jeszcze dziwniejszych wniosków, dlatego chłopak od razu zaprzestał.

Jednak w jego głowie pojawiła się malutka opcja, która uwzględniałaby podążenie za jego przyjacielem, bo po pierwsze — pomimo tego, że wcale nie było aż tak zimno, to jednak siedzenie na ziemi nie było raczej dobrym pomysłem, a bolący i odmrożony tyłek niczego by nie ułatwiał. Po drugie — wizja przedstawiona przez Sehuna nie była zbyt ciekawa. Jednakże Byun nie brał też pod uwagę przyznawania racji komukolwiek, dlatego też mimo wszystko nie ruszył się.

— Czyli cię nie przekonałem, co? — spytał Oh, truchtając dookoła młodszego, a kiedy otrzymał odpowiedź w postaci grymasu, pojawiającego się na jego twarzy, wzruszył ramionami. — Okej. W takim razie miłego błądzenia, Baekkie — oznajmił, uśmiechając się szeroko, po czym najzwyczajniej w świecie zaczął od niego odbiegać.

Przez kilka pierwszych sekund Baekhyun definitywnie nie planował pogoni za Sehunem, jednak kiedy ten powoli znikał z jego pola widzenia, zaczynał brać to pod uwagę, choć nadal nie był zbyt chętny. Ostateczną decyzję, podjął dopiero wtedy, gdy Sehun skręcił na rogu jakiegoś budynku, a za Baekhyunem pojawiła się duża grupa turystów, którzy skutecznie go przerazili.

 Skutkowało to szybkim poderwaniem się z ziemi i niemal morderczym biegiem za przyjacielem, oddalającym się coraz bardziej. Oczywiście, nie dość, że Baek robił coś, czego naprawdę nie znosił to w dodatku nie mogło się przecież obyć bez jakiejś niezwykle żenującej wpadki. Bowiem, gdy Byun był już blisko dogonienia Sehuna i miał właśnie pokonywać zakręt, przez który przestał go widzieć, jego stopy, ziemia, chodnik i ewentualnie wszystko dookoła postanowiło spiskować przeciw niemu. I właśnie w taki sposób jego bieg zakończył się wpadnięciem na przypadkowego przechodnia, od którego niemal od razu odbił się niczym jakaś piłeczka i upadł brutalnie na tyłek. Teraz już wiedział, że nie zapomni tego wyczynu przez długi czas.

— Przepraszam! — wykrzyknął może nazbyt głośno i po szybkim ukłonieniu się, w geście przeprosin, spojrzał przelotnie na mężczyznę, którego potrącił, po czym lekko kuśtykając zaczął iść w stronę Sehuna.

— Nienawidzę cię, Sehun! Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę — stwierdził z nadzieją, że być może tym razem udało mu się brzmieć groźnie. Chociaż troszkę. — Zapomnij o tym, że jeszcze kiedykolwiek będziemy razem biegać, rozumiesz? Nawet nie próbuj mnie...

— Nie powinieneś być grzeczniejszy dla swojego znajomego? — spytał poszkodowany przechodzień, łapiąc Baekhyuna za nadgarstek i tym samym zatrzymując go. — To niemiłe z twojej strony — oznajmił, patrząc mu prosto w oczy.

Byun niemal natychmiastowo spuścił głowę w dół i zaczął gapić się na chodnik, próbując dostrzec w nim coś, czego zapewne nigdy nie zobaczy. Typowe zachowanie dla całkiem zażenowanej osoby, jaką był właśnie teraz. Jednak nie mógł wyjść na kompletną ciapę, dlatego postanowił zebrać się w sobie i wyszarpnąć rękę z uścisku mężczyzny. No dobra, nie wyszarpnął. On po prostu złapał dłoń tamtego nieznajomego, delikatnie odsuwając ją od swojej ręki. Chyba jednak nie potrafił być stanowczym wobec obcych.

— Próbuje mnie pan pouczać?

— Znowu ten pan i same pytania — westchnął, wyraźnie się irytując. Przecież nie wyglądał staro, a poza tym miał dopiero dwadzieścia trzy lata i na dobrą sprawę całe życie przed sobą. — Mów mi Chanyeol, tak będzie prościej, prawda? Swoją drogą — zaczął, podchodząc trochę do Baeka, który próbował zwiększyć między nimi odległość, jednak nie wychodziło mu to aż nadto — planujesz kupić w końcu te spodnie, które oglądałeś ostatnim razem? Mógłbym dać ci rabat.

— Słucham? — spytał, początkowo nie pamiętając, o czym mówił ten... Chanyeol. Ostatecznie, w końcu przypomniał sobie i chciał nawet odpowiedzieć mu coś miłego, jednak w tej samej chwili zawołał go Sehun, a przypominając sobie jego dziwne zachowanie w sklepie, wolał nie zmuszać go do czekania. — Ah, chyba tak. Zobaczę jeszcze. A teraz muszę już iść... Cześć! — wykrzyknął i szybko zrównał się z Sehunem, by później już nieco wolniej wrócić do domu.

Chanyeol natomiast westchnął krótko, postanawiając pójść już do galerii, w której pracował.

Odwrócił się, posyłając ostatnie spojrzenie dość rozkojarzonemu w jego mniemaniu chłopakowi, który chwilę później zniknął wraz ze swoim towarzyszem w kolejnej z uliczek. On z kolei powoli ruszył w domyślnym kierunku, lecz zanim zdążył zrobić przynamniej pięć kroków, jego uwagę przykuł telefon leżący na chodniku.

Oczywiście kierując się ciekawością, która w tym przypadku była całkiem normalna, podniósł urządzenie i nacisnął przycisk blokady, a po chwili na ekranie widoczne było zdjęcie znajomej już Parkowi osoby z kilkoma innymi. I gdyby tylko ten niski, i rozbiegany chłopak nie popędził tak szybko za swoim kolegą, Chanyeol mógłby od razu oddać mu jego własność. Teraz jednak został sam, trzymając w ręku telefon całkiem nieznajomej mu osoby. W dodatku musiał już iść do pracy, bo inaczej spóźniłby się. Po raz kolejny.

Właśnie dlatego ruszył naprzód, chowając go do kieszeni i jednocześnie decydując, że zajmie się tym tematem nieco później. Na szczęście tego dnia pogoda była naprawdę ładna, a Chanyeol nie musiał żałować decyzji odnośnie pieszej wędrówki, ponieważ w tym przypadku okazało się to być dobrym wyborem. Dodatkowo miał też okazję pooddychać świeżym powietrzem, chociaż w tak dużym mieście czystym ono na pewno nie było. Mimo wszystko, ostatecznie udało mu się dotrzeć do sklepu na pięć minut przed otwarciem, co oczywiście musiała skomentować jego współpracowniczka.

— Patrzcie, kto w końcu nie zaspał na pierwszą zmianę — zaśmiała się niebiesko-włosa dziewczyna, jednocześnie przytulając Parka na przywitanie. — Jak to możliwe? Nie spałeś przez całą noc w oczekiwaniu na tę niezwykłą chwilę, by otworzyć ze mną sklep, co?

— Oczywiście — on również się uśmiechnął, obejmując ją. — Nawet dwie. I wiesz co? Czuję się, jakbym był na ceremonii, więc wyjmij już ten magiczny kluczyk i otwórz drzwi, bo chcę w końcu usiąść.

— Ha ha ha. Bardzo śmieszne, Chan. Powinieneś pieklić się do tego, by jakiejś klientce doradzić kupno spodni, w których jej tyłek wcale nie będzie wyglądał tak świetnie, jak zapewniasz — prychnęła, otwierając sklep, a wcześniej patrząc na swojego współpracownika spod byka.

Chociaż było to raczej spowodowane różnicą w ich wzroście. Chanyeol nie należał do niskich, a Dara dosięgając mu do ramion zawsze musiała patrzeć w górę bardziej, niżby tego chciała. Jednak taki już był los osób niskich, a Chanyeol i tak nigdy tego nie doświadczy. Nie, żeby w ogóle był ciekaw, bo prawdę mówiąc taka perspektywa całkiem mu się podobała. W końcu nie musiał zadzierać głowy, a delikatne schylenie się od czasu do czasu nie było aż tak dużym problemem. Co więcej, to nie on musiał martwić się obolałym karkiem.

Chyba że znowu zdarzy mu się zasnąć podczas oglądania kolejnego taniego romansu z Tiffany i Kyungsoo, bo akurat od tego nie było opcji ucieczki. Jego współlokatorzy uwielbiali organizować badziewne seanse filmowe, na które i tak nikt nie chciał przychodzić, a Chanyeol w takich momentach robił za jedynego i na dodatek silnie strzeżonego zakładnika.

W tym domu przeciwników kiczowatych historii spotykał tragiczny los.

~♡♡♡~

— Chanyeol? Mógłbyś sprawdzić czy mamy jeszcze taką bluzkę, ale o rozmiar większą? — usłyszał, a po zobaczeniu o jakie ubranie dokładnie chodzi, wyszedł z przebieralni, od razu kierując się na zaplecze, na którym powinien znaleźć to, czego szukała jego współpracowniczka.

Pomieszczenie, do którego wszedł nie należało do największych, ale prawdopodobnie spełniało swoje wymagania, choć Chanyeol raczej nie przebywał tutaj zbyt często. W większości przypadków pomagał klientom znaleźć to, czego szukali albo po prostu układał ubrania. Już rzadziej siedział na kasie, a zaplecza nie odwiedzał prawie w ogóle, stąd jego obecne zakłopotanie, które na szczęście minęło tak szybko, jak zobaczył potrzebną mu rzecz.

— To już ostatnia sztuka — oznajmił, podając Darze ubranie.

Dziewczyna podziękowała mu krótko, po czym zaniosła je klientce, a Chanyeol korzystając z chwili wolnego czasu oparł się o blat tuż obok kasy i wyjął znaleziony telefon. Jeszcze raz nacisnął przycisk blokady, popatrzył na zdjęcie, by następnie spróbować odblokować urządzenie, co zaskakująco od razu się udało. Teraz przynajmniej miał możliwość zadzwonienia do kogoś zapisanego na liście kontaktów tamtego chłopaka.

Swoją drogą Chanyeol nie mógł przestać nazywać go w swoich myślach mianem krasnala, które póki co mogło zastąpić mu jego imię, choć nie ukrywał, że chciałby je wkrótce poznać. Gdyby tylko miał ku temu okazję, a jeśli nie, to w razie czego mógłby dla odmiany zostać też gremlinem. I to pasuje, i to.

— Nie wiem co robisz, ale na pewno nie jest to związane z pracą, więc czy mógłbyś ruszyć tyłek i zacząć pracować, zanim ci go skopię?

— Do mnie mówisz?

— Tak, do ciebie, leniu. — Dara westchnęła, stając naprzeciw Chanyeola. Jednak kiedy nie odpowiedział jej w żaden sposób wyraźnie zainteresowała się jego zajęciem. — Co właściwie robisz? — A ten zanim się obejrzał, stracił trzymany w dłoni telefon.

Dziewczyna szybko spojrzała na ekran z nadzieją, że dostrzeże tam coś ciekawego, ale gdy tak się nie stało, przeniosła wzrok na wyższego kolegę. — Dlaczego przeglądasz swoje kontakty?

— To nie mój telefon — wyjaśnił, zabierając jej urządzenie i ponownie chowając je do kieszeni. — Jakiś chłopak go upuścił, kiedy na mnie wpadł.

— Wpadł na ciebie? — Otworzyła szeroko oczy, powtarzając wcześniejsze słowa Parka. Chwilę później położyła dłonie na jego ramionach i potrząsnęła nim delikatnie. — A co jeśli właśnie w taki sposób spotkałeś miłość swojego życia, durniu? Nie zmarnuj takiej okazji!

— Nie żartuj sobie — prychnął. Co jak co, ale w takie bajki wierzyć nie będzie. Może nie jest stary, ale na tyle dziecinny też nie. I być może właśnie wychodzi na to, że ma kompleksy na punkcie swojego wieku, ciągle o nim myśląc.

— Powinieneś coś zrobić.

— Tyle to i ja wiem. Mam zadzwonić do — tutaj zrobił w powietrzu cudzysłów — „Sehunnie" czy „Mój najlepszy hyung Junmyeonnie"?

Dara słysząc pod jaką nazwą został zapisany ten drugi numer, zaśmiała się, w dalszym ciągu nie udzielając odpowiedzi. — Jak ktoś może kogoś nazwać w taki sposób? — spytała, widocznie nie rozumiejąc tak prostej rzeczy.

— Chciałbym ci przypomnieć, że sama podobnie zapisałaś swój numer w moim telefonie — sprostował Park, tym samym ucinając ten temat i prawdopodobnie uciszając dziewczynę. — Okej, do którego dzwonić?

— Sehunnie. — Zadecydowała, nadal jednak nie brzmiąc na zbyt przekonaną.

Chanyeol tym bardziej nie mógł pochwalić się zdecydowaniem, bo nie wiedział nawet, co powinien powiedzieć, kiedy już ktoś odbierze. A raczej o ile odbierze. Jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji, a nie chciał zostać oskarżony o kradzież bądź cokolwiek w tym rodzaju. Poza tym miał przeczucie, że powinien przygotować się na różne prawdopodobieństwa, dlatego branie pod uwagę takich a nie innych osądów wydanych na jego osobę, wydawało się być czymś całkiem zrozumiałym.

— A może po prostu podrzucę komuś ten telefon? Co jeśli stwierdzą, że jestem jakimś złodziejem, który postanowił się nawrócić?

— Spokojnie, o nawrócenie nikt na pewno nie będzie cię podejrzewał. Prędzej o to, że chcesz zadbać o dobre imię przed jakimś większym i gorszym planem — zażartowała, co spotkało się jedynie ze zirytowanym przewróceniem oczami.

— Nie pomagasz.

— Sorki. — Podeszła bliżej Chanyeola, po czym poklepała go pokrzepiająco po ramieniu. — Zadzwoń do tego Sehunniego. Jednak przed tym zapisz tamtemu chłopakowi swój numer. Mówię ci, Chan, co jeśli to miłość twojego życia i jedyna taka okazja na załapanie jej?

— Od kiedy — tutaj prychnął. Należałoby dodać, że dość lekceważąco — „miłość swojego życia" łapie się tak, jak muchy?

— Nie jak muchy, Park. Z wyczuciem — dodała, wyraźnie akcentując te dwa słowa. — Miłości życia nie zgniata się jakąś packą, to w razie gdybyś nie wiedział, ale i tak zrobisz z tym co chcesz — stwierdziła, po chwili odchodząc w stronę przebieralni, gdzie planowała dokończyć odwieszanie ubrań, zaczęte przez Chanyeola.

Chłopak natomiast jeszcze raz wyjął telefon, a po kilku minutach zadzwonił do wybranego przez dziewczynę kontaktu. Wcześniej jednak kliknął opcję tworzenia nowego i zapisał swój numer pod niezbyt wymowną nazwą, ale taką, która przekazuje wszystko to, co powinna.

„Zadzwoń tutaj, Krasnalu".

~♡♡♡~

Ja wiem wiem, miałam być bardziej systematyczna w pisaniu i w ogóle, ale chyba składanie postanowień i ich spełnianie mi nie wychodzi XD wybaczcie. Tym razem już nic nie mówię, ale... No nieważne, wiecie o co chodzi :D

Drugą sprawą jest to, że do bohaterów dodałam Tiffany i Darę. Zredukują one deficyt kobiet w tym ff i w sumie mam nadzieję, że zdobędą jakąś sympatię.

A na sam koniec chciałabym zadać Wam dość ważne dla mnie pytanko. Otóż, ostatnio chodzi mi po głowie pewien pomysł na nowe opowiadanie. Ogółem dotyczyłoby ono pływania, zawodów, obozów pływackich itp. Z tym że tym razem byłoby to coś na kształt obyczaju i angsta. Jednak muszę przyznać, że przy całym planowaniu mam pewien problem, bo żaden pairing za cholerę nie chce mi pasować xd Dlatego myślałam nad napisaniem tego jako opowiadanie autorskie. I stąd moje pytanie: jesteście zainteresowani? Jeśli tak to wolicie standardowo — jako ff czy też jako opowiadanie autorskie?

Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi i oczywiście za komentarze i gwiazdki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro