Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Wścieklizna Junmyeona i latające spodnie

Sehun pokonał drogę do schroniska w zaskakująco szybkim tempie. Prawdopodobnie byłoby inaczej, gdyby jej nie znał, jednak ze względu na to, że był tam kilka razy to na szczęście nie miał żadnego problemu z dojazdem. Byłoby głupio, jakby Baekhyun musiał na niego zbyt długo czekać. Dlatego poniekąd cieszył się z dotarcia na miejsce przed czasem. Przynajmniej Junmyeon nie znajdzie też żadnego powodu, aby się na nim w jakikolwiek sposób wyżyć. Chociażby krzycząc, że to przeze niego nie zdążył pójść na otwarcie jakiegoś tam sklepu. Sehun czasami naprawdę marzył o tym, by się w końcu ogarnął, jednakże to chyba nie miało nastąpić zbyt szybko. Tyle dobrze, że nie mieszkali już razem, odkąd łaskawie wyprowadził się z ich domu.

Właściwie z Junmyeonem byli rodzeństwem. Przyrodnim; mieli różnych ojców, stąd też inne nazwiska i tak naprawdę zazwyczaj dogadywali się dość... dobrze. Tak przynajmniej zawsze się wydawało Sehunowi. Nie zmienia to jednak tego, że — tak, jak prawdopodobnie w każdym innym przypadku — oboje mieli rzeczy, które cholernie mocno irytowały ich w tym drugim. W przypadku młodszego z braci było to wkurzające zachowanie Junmyeona. Cóż, to chyba było najbardziej zauważalne.

Po około dziesięciu minutach oczekiwań na Baekhyuna Sehun postanowił wysiąść z samochodu, żeby rozprostować nogi. Z drugiej strony jednak, miał wrażenie, iż była to bardziej wymówka, którą próbował wmówić sam sobie, ponieważ zaparkował samochód w dość niewidocznym miejscu, a nie chciał pozostać niezauważonym. Parking był nieco oddalony od terenu schroniska, prawdopodobne po to, by nie denerwować zwierząt nagłym i dość nieprzyjemnym hałasem, co wydawało się naprawdę dobrym pomysłem. W końcu tutaj to właśnie dobro podopiecznych liczyło się najbardziej. Jednak w tym przypadku nie działało to na jego korzyść. Niby Junmyeon miał poinformować Baekhyuna o tym, że dzisiaj nie będzie musiał wracać autobusem, lecz coś nie pozwalało mu być stuprocentowo pewnym. Jego brat bywał dość roztrzepaną osobą, dlatego wszelkie środki ostrożności były naprawdę wskazane. Sehun zdążył się tego nauczyć. W końcu.

Z początku krążył w tę i z powrotem, jednak po kilkukrotnym przemierzeniu dystansu, który sam sobie wyznaczył, doszedł do wniosku, że dla obserwującej go osoby musiał wyglądać co najmniej jak idiota. Dlatego też oparł się o swój samochód, postanawiając w spokoju przeczekać kolejnych kilka minut. Niestety musiał też przyznać, że dłużyło mu się niemiłosiernie. Nie lubił czekać, szczególnie na Baekhyuna. Wystał spokojnie może jakieś dwie minuty, które trwały raczej tyle co dziesięć, aż w końcu zaczął rozglądać się dookoła, nie mając żadnego lepszego pomysłu na zabicie czasu.

Okolica wydawała się należeć do tych spokojnych. Może dlatego, że tak naprawdę nie było tu zbyt wielu rzeczy. Kilka niewielkich domów, stojących jednak dość daleko od siebie, jakieś większe bądź mniejsze drzewa i na dobrą sprawę to wszystko. Taka zadziwiająco spokojna okolica, gdzieś na granicy tego całego miejskiego gwaru, który czasami naprawdę potrafił nieźle wnerwić. Schronisko natomiast było dość skromne, choć gustowne. O ile można było w taki sposób to określić. Na całym jego terenie znajdowały się mniej więcej trzy budynki. Wszystkie pomalowane na delikatnie beżowy kolor, a nieco dalej umieszczone były klatki dla zwierząt, które w tę dość mroźną porę nadal mogły pozostawać na dworze. Choć i tak większość z nich nie miała innego wyboru.

Był grudzień. Dni, a szczególnie noce stawały się coraz zimniejsze. To z kolei stawiało życie wielu z tych zwierząt w niebezpieczeństwie. Baekhyun już wielokrotnie opowiadał swojemu przyjacielowi o trzęsących się psach, które w oczach miały wypisaną prośbę o pomoc, nawet jeśli większość z nich nie powinna mieć już nawet nadziei. Smutne było to, że on sam nie mógł z tym nic zrobić, a co gorsza — prawdziwe mrozy miały dopiero nadejść. Sehunowi już teraz trudno było patrzeć na jego rosnący smutek i niezmierne współczucie, jakie kierował do tych zwierząt.

Prawdę mówiąc, niemal od zawsze zdawał sobie sprawę z wielkiego serca Baekhyuna i jego empatii, jednak dopiero kiedy zaczął pomagać w schronisku jako wolontariusz zrozumiał, że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wie. Zaskakiwał go. Z dnia na dzień coraz bardziej, a Sehun tylko czekał z niecierpliwością, by odkryć kolejną zaskakującą rzecz o Byun Baekhyunie. Jego najlepszym przyjacielu.

~♡♡♡~

Kiedy w końcu zobaczył Baekhyuna wychodzącego przez drzwi głównego budynku schroniska, na jego ustach niemal automatycznie pojawił się uśmiech. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze, kiedy miał gorszy humor lub dzień, widok Baekkiego od razu polepszał stan rzeczy. Jednak chyba właśnie tak działa przyjaźń, prawda? Dwie osoby są dla siebie bez względu na wszystko. Wspierają się, pomagają sobie, czasami nawet nie zdając sobie sprawy, a oni znali się na tyle długo, że takie rzeczy wychodziły nawet nieświadomie. To chyba najlepsze wytłumaczenie szybkiej zmiany jego nastroju.

— Baekhyunnie! — zawołał, widząc, że chłopak zmierza w kompletnie odwrotną stronę. No tak, dobrze przewidział, że Junmyeon nic mu nie powie. Idiota.

Byun odwrócił się, podążając za znajomym głosem, a kiedy już zauważył Sehuna, podszedł szybko z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak wyglądał najlepiej.

— Sehun! Co tutaj robisz? — spytał, przytulając się do niego na krótką chwilę. Zawsze to robił i chyba stało się to jednym z ich małych zwyczajów, których było naprawdę wiele.

Jednak w chwili, kiedy Sehun wziął głębszy wdech z nadzieją na poczucie jego bardzo słodkich perfum, zarejestrował coś kompletnie innego. Jakby jakiś okropny człowiek zmieszał zapach brudnych skarpetek z czymś naprawdę nieprzyjemnym, stęchłym. Do tej pory nie wierzył, że tak okropny zapach mógłby naprawdę istnieć i szczerze miał nadzieję, że nie dobiega on od Baekhyuna. Zmarszczył nos, po czym, niemal błagając w myślach o swoją pomyłkę, powiedział:

— Boże, Baekkie, dlaczego tak śmierdzisz?

— Ah, to... — Chłopak odsunął się od niego i spojrzał na swoje ubrania. Dopiero teraz zauważył, że są mokre i zdecydowanie brudne. — Zapomniałem wziąć czegokolwiek na przebranie, a Junmyeon postanowił zadzwonić podczas kąpieli jednego z kotów i... No. — Wyższy mógł przysiąc, że na policzkach Baekhyuna pojawiły się delikatne rumieńce.

Nie był jednak pewien czy nie spowodował ich chłód, dlatego też szybko otworzył Baekhyunowi drzwi do samochodu, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Zanim dotrą do mieszkania jego brata minie dość sporo czasu, stąd próba podjęcia jakiejś rozmowy. Jednak chyba nie wyszła zbyt spektakularnie.

— Więc... Taki właśnie zapach mają mokre koty?

Baekhyun zaśmiał się radośnie, zaraz później spojrzał na przyjaciela rozbawionym wzrokiem, a on pośpiesznie uruchomił samochód i dość niezdarnie ruszył z parkingu. Dzisiaj nic nie wychodziło mu tak, jak powinno. To było naprawdę frustrujące. Co gorsza — miał jeszcze kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt dobrych minut na kolejne porażki. Chyba tym razem powinien się zamknąć. Chociaż z drugiej strony nie chciał, by Baekhyun również czuł się niezręcznie.

Sehun naprawdę nie wiedział co się z nim działo. Nigdy wcześniej nawet nie myślał o jakiejkolwiek „niezręczności" w jego obecności. Pojęcie to na dobrą sprawę wcale nie musiało istnieć, a oni i tak nie mieliby z tym problemu. Zawsze dobrze się dogadywali. Oh miał nadzieję, że to wszystko nie było jego winą.

— Na to wychodzi, Sehunnah. Ale teraz naprawdę, jedynym o czym marzę jest gorąca kąpiel i zmycie z siebie tego brudu. — Oznajmił, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobił z Sehunem tym tylko jednym, błahym na dodatek stwierdzeniem. — A wiesz, że nawet dobrze mi szło? Co w sumie jest cudem, bo koty przecież mycia raczej nie lubią, nie?

Nie odezwał się, postanawiając zachować milczenie. I tak już wystarczająco się zbłaźnił, a kiwnięcie głową wydawało się dość neutralnym wyjściem. Baekhyun na szczęście nie przejął się brakiem odpowiedzi.

— Ale kiedy zadzwonił Junmyeon wszystko się popsuło. Jeszcze nie byłoby tak źle, gdyby zadzwonił tylko raz, ale nie! Już sobie wyobrażam jak musiał klikać w ten telefon z uporem maniaka — westchnął, chwilę później zginając nogi. Stopy oparł na brzegu siedzenia, a głowę o kolana. Wyglądał teraz cholernie uroczo. — Czy to nie jest dziwne, że narzekam przy tobie na twojego brata? — Sehun zaśmiał się na to twierdzenie, jednocześnie stając na czerwonym świetle. Zaraz potem, korzystając z chwilowego postoju, odwrócił się w stronę Baekhyuna.

— Dobrze wiesz, że ja sam robię to częściej. I zazwyczaj jestem wtedy dużo mniej uprzejmy — odpowiedział szczerze, na co jego przyjaciel ochoczo mu przytaknął. W tym akurat przypadku nie mógł mieć większej racji.

Pomimo wieku Junmyeona i Sehuna, który teoretycznie miałby wskazywać na to, że oboje powinni być już dość poważni i odpowiedzialni nic nie zakazywało stwierdzeniu, iż zazwyczaj zachowywali się jak dzieci. Co prawda Jun był starszy od Sehuna o trzy lata, a i tak często był jak jedno wielkie i upierdliwe dwudziestoczteroletnie dziecko. Z drugiej strony jednak, Sehun nie był lepszy. Co nie zmienia faktu, że zachowanie Junmyeona często wyprowadzało go z równowagi. Naprawdę. I niestety miał wrażenie, jakby z roku na rok było z nim coraz gorzej, a podobno w dzieciństwie był niezwykle spokojnym dzieckiem.

— Z drugiej strony to oczywiste, że bracia się kłócą, więc w jakiś sposób jesteś usprawiedliwiony, Sehunnie.

— Być może. Ale ty też jesteś.

— Jestem? — Zdziwił się, unosząc jedną brew ku górze. Wyglądał wtedy dość zabawnie, bo mina ta i dość spore zdziwienie pasowały do niego dużo mniej niż uroczy uśmiech.

— Mhm, przeze mnie — oznajmił, uśmiechając się przebiegle.

Kilka sekund później ruszył już na zielonym świetle. Dzisiaj wyjątkowo nie było aż tak wielkich korków jak zazwyczaj. Prawdę mówiąc, w większości przypadków, dojazd do miejsca, w którym teraz się znajdowali zająłby dużo więcej czasu. Choć, biorąc pod uwagę dogodne warunki na drodze, mogli tu być jeszcze szybciej. Gdyby Sehun tylko nie pojechał trochę dalszą drogą. Jednak było to spowodowane tylko i wyłącznie faktem, iż chciał spędzić z Baekhyunem więcej czasu sam na sam. Nie żeby miał względem niego jakieś dziwne albo niemoralne plany. Po prostu lubił te chwile, kiedy mogli spokojnie porozmawiać. Bez zbędnych świadków czy chociażby Junmyeona, który od razu zakłócałby spokój swoją obecnością. Albo w gorszym przypadku — zabrałby Baekhyuna z dala od swojego młodszego brata. Chociażby na wycieczkę do sklepów, odwiedzonych już miliony razy. I w tamtej chwili nie przeszkadzał mu nawet jego dość nieprzyjemny zapach. Po prostu cieszył się czasem spędzonym z najlepszym... przyjacielem.

~♡♡♡~

— Nie mieliśmy pojechać do mnie? —zapytał Baekhyun, kiedy podjechali już pod blok Junmyeona. Chyba nie grzeszył dzisiaj prędkością łączenia ze sobą faktów, ale uwierz, taki układ naprawdę bardziej by mi pasował, Baekhyunnie, pomyślał jego przyjaciel, następnie cicho wzdychając.

— Myślałem, że wiesz o planach Junmyeona. — Sehun wysiadł z samochodu, szybko go obchodząc, by móc otworzyć drzwi od strony pasażera.

Baekkie uśmiechnął się tylko i podziękował, patrząc mu w oczy. Było to najlepszym co mógł w tamtej chwili zrobić. Tym bardziej, że starszy naprawdę lubił jego uśmiech lub po prostu to, że był radosny. Nie chciał widzieć jego smutku, choć poniekąd byłby bardzo wdzięczny, gdyby to on mógł być tym, który pocieszałby go w trudnych chwilach. Miał tylko nadzieję, że Baek doskonale wiedział o tym, iż mógł mu ufać, ponieważ Sehun zawsze był gotowy do pomocy. Bez względu na porę dnia czy sytuację. Na niego mógł zawsze liczyć.

— Wiem, ale muszę się przebrać — wskazał na swoje ubrania, jednocześnie marszcząc nieco nos. — Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z tego, że tak wyglądając nigdzie się nie ruszę.

— Czyżby nasz Baekhyunnie zaczynał brać przykład z Junmyeona? — Zażartował, śmiejąc się, za co szybko dostał w głowę. No tak, Byun pomimo swojego wzrostu nadal miał możliwość podskoczenia i uderzenia go z otwartej dłoni. Tyle dobrze, że nie zrobił tego mocno, jednak Sehun i tak postanowił się podroczyć. — Ej! Za co to? Jeśli popsujesz mi fryzurę to ty pokryjesz koszty jej naprawy — zmienił nieco głos tak, by brzmiał bardziej jak Junmyeon.

— Głupek — Baekhyun podsumował tylko, lecz w jego wypowiedzi i tak nie dało się wyłapać niczego złośliwego. To chyba po prostu nie w jego stylu. Mimo wszystko, miło było wywołać na jego twarzy choć lekki grymas rozbawienia, który utrzymywał się nawet w momencie przekraczania progu mieszkania jego brata.

Nie było ono wielkich rozmiarów, jednak dla jednej osoby, a raczej dwóch, był on wystarczający. Co prawda w teorii Junmyeon mieszkał sam, jednak można było z łatwością stwierdzić, iż ostatnio miał nawet współlokatora, ponieważ Baekhyun przesiadywał tutaj więcej niż w swoim rodzinnym domu. Co oczywiście nie przeszkadzało Sehunowi ani trochę. Głównie dlatego, że to nie jego mieszkanie, choć duży wpływ miał też fakt, iż łatwiej było narzucać się bratu, niż rodzicom Baekhyuna, kiedy chciał go odwiedzić.

Państwo Byun byli niezmiernie miłymi ludźmi i na szczęście bardzo lubili Sehuna. W związku z tym nie chciał naużywać ich gościnności, odwiedzając Baekhyuna, tylko wtedy, gdy on sam go zaprosi. Jednak z racji jego częstego pobytu u Junmyeona oraz tego, że mógł przychodzić do jego mieszkania bez pytania, korzystał zarazem z możliwości częstszych spotkań ze swoim przyjacielem. Choć wiązała się z tym walka o Baekhyuna, gdyż najczęstszą propozycją jego przyjaciela było wyjście na zakupy, a Baek, nie chcąc go ranić, często się zgadzał. Czasami jednak, jego lenistwo lub zmęczenie po pracy w schronisku wygrywały, przez co sam otwarcie mówił, że woli zostać. Wówczas Jun również nigdzie się nie ruszał. Zdarzały się jednak też takie sytuacje, kiedy wiedział o dużych promocjach i koniecznie musiał wyjść. Czy z Baekhyunem, czy bez niego. A oni nie mając nic innego do roboty, oglądali filmy, w spokoju razem odpoczywając.

— W końcu jesteście! — wykrzyknął Jun, wychodząc z łazienki. Później podszedł do Baekhyuna i prawie go przytulił, jednak kiedy poczuł jego zapach, zatrzymał się z rozłożonymi rękoma nad małym ciałem swojego przyjaciela. Wyglądało to niezwykle komicznie, choć mina Kima była raczej zniesmaczona. — Boże, Baekhyun! Śmierdzisz.

— Za to odkrycie nagrody nie dostaniesz, Junnie — oznajmił Baek, specjalnie się do niego przyklejając.

Brat Sehuna próbował go od siebie odsunąć, jednak nic to nie dawało. A właściwie pogarszało tylko jego położenie, bo Byun obejmował go coraz mocniej, jednocześnie odmawiając prośbom przyjaciela, by się odsunął. Po kilku, jak nie kilkunastu kolejnych próbach, Junmyeon w końcu uległ i również przytulił niższego chłopaka. Nie ukrywał jednak swojego dużego niezadowolenia, a każda kolejna sekunda sprawiała, że jego mina wróżyła coraz gorsze rzeczy. Sehun miał nadzieję, że gdyby zwymiotował to odwróciłby chociaż głowę, aby nic w niego nie trafiło. Na samą myśl odsunął się nieco do tyłu.

— Ah! Baekhyunah, puść mnie już. — Jego prośba została w końcu spełniona, sam Junmyeon natomiast odskoczył jak oparzony, a Baekhyun patrzył na niego z szerokim uśmiechem. — I znowu będę musiał się myć.

— Mówiłem, że byłoby lepiej, gdybyśmy pojechali do mnie? — Baekkie zwrócił się do Sehuna z lekkim wyrzutem.

— Na mnie nie patrz. To pomysł Junmyeona! — stwierdził, unosząc obie ręce do góry. Był niewinny. — Ja tylko wykonałem jego polecenie.

— Okej. W takim razie — tutaj spojrzał na swojego przyjaciela. Jego mina była w tamtej chwili zaskakująco poważna, zupełnie jak nie Baekhyun — biorę TWÓJ ręcznik i gdybym nie znalazł swoich ubrań, skorzystam z TWOICH, Junnie. — Mówiąc to kierował się powoli do sypialni Junmyeona, a kiedy już przekroczył jej próg, szybko zamknął za sobą drzwi.

Z ust Junmyeona wydobył się dość nieokreślony dźwięk. Jakby połączenie warczenia z krzykiem i czymś, co brzmiało bardzo niepokojąco. Wariuje czy co? Być może jego brat powinien już uciekać? Albo poczekać i zobaczyć czy Baekhyun potrzebuje pomocy? Cóż, biorąc pod uwagę obecną sytuację, nie mógł zaprzeczyć, że pomoc w końcu mu się w pewnym momencie przyda. Junmyeon wyglądał, jakby miał zaraz wyjść z siebie, sklonować się czy wybuchnąć, a zarazem wywarzyć drzwi, do których zawzięcie się dobijał. Prawdopodobnie nie chciał, aby Baek zabrał mu jedną z jego drogich, idealnie wyprasowanych i ułożonych koszul. Ewentualnie chodziło o bałagan, jaki Byun mógł po sobie pozostawić. Jego szafy i sposób ułożenia ubrań wskazywały na to, że raczej nie poświęcał zbyt dużej ilości czasu na porządki. Pewnie tego nie lubił, a garderoba Junmyeona była właśnie zagrożona. Bardzo.

— Baekhyun! Otwieraj, rozumiesz? Spróbuj tylko coś porozwalać. — Czyli jednak dobrze myślał. Punkt dla Sehuna. Przynajmniej ten jeden.

Kiedy już pomyślał, że nic więcej tutaj nie zdziała i postanowił usiąść w salonie, drzwi sypialni otworzyły się, po czym dobiegł go śmiech Baekhyuna, który trzymając jakieś ubrania szybko wybiegł z pomieszczenia. Następnie jeszcze szybciej popędził do łazienki, gdzie ponownie się zamknął, a Junmyeon nawet nie zdążył jakkolwiek zareagować.

Cała sytuacja wyglądała o tyle komicznie, że Baekkie biegł przez hol skulony, trzymając kupkę ubrań Kima, a do tego śmiał się jak mały, złośliwy chochlik, który właśnie coś nabroił. Należy również dodać, że jedynym co miał na sobie były białe bokserki. Sehun był już pewien, że widok ten pozostanie na długo w jego pamięci. Pomimo tego istotnego faktu, to zdecydowanie idealnie oddawało całą tę sytuację. Do tego Jun przez pewien czas stał w miejscu z szeroko otwartymi oczami. Jego młodszy brat dopiero później zauważył, że było to spowodowane wyglądem sypialni i porozrzucanymi, brudnymi ubraniami Baekhyuna po całej podłodze. Widzicie jak dobrze go znał?

Junmyeon po kilku minutach w końcu się ogarnął, wszedł do pomieszczenia i ponownie wydał z siebie dźwięk podobny do tego wcześniejszego. Chyba rzeczywiście wariował, a Sehun bał się coraz bardziej. W razie czego nie mógł dopuścić do ugryzienia. Nie chciał być zarażonym wścieklizną. Chociaż Baekhyunowi pozwoliłby się ugryźć... Kiedy zorientował się, co właśnie sobie wyobraził, szybko pokręcił głową, wyrzucając z głowy te dość nieprzyzwoite myśli. Ogarnij się, Sehun.

I kiedy myślał, że najgorsze już minęło, Junmyeon pokazał mu, jak bardzo się mylił. W geście coraz bardziej narastającej irytacji zaczął rzucać ubraniami Baekhyuna, a pech chciał, że właśnie w chwili, w której najmłodszy z nich opuścił łazienkę, jego spodnie spotkały się z twarzą Sehuna.

Cóż, to był dość niecodzienny widok.

~♡♡♡~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro