rozdział pierwszy
Uśmiechnąłem się szeroko do mamy machając jej z wnętrza autokaru. Przycisnąłem policzek do szyby, a mama położyła dłoń w tym miejscu, ale po drugiej stronie.
Autokar ruszył, a ja pomachałem jej tak samo jak siedząca obok mnie Carly praktycznie włażąc mi na kolana byleby pożegnać ostatni raz swoich rodziców i młodszego brata.
Kiedy odjechaliśmy z terenu szkoły, a rodzice zostali daleko za nami, spojrzeliśmy po sobie z uśmiechem.
Krzyknąłem na cały autobus szczęśliwy na myśl o tygodniowej wycieczce, a moja klasa mi zawtórowała.
- To będzie niesamowity czas - powiedział Mike wciskając buzię pomiędzy siedzenia naprzeciwko mnie i Carly. Pokiwałem głową.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zobaczyłem SMS od mamy.
Od Mamuś:
"Proszę chociaż napisz do mnie przed startem samolotu. Odezwij się też jak dolecicie do Anglii. Kocham cie synku!"
Odpisałem, że też ją kocham. Ktoś puścił z telefonu piosenkę Eda Sheerana, a cały autokar zaczął śpiewać "Shape of you".
Dojechaliśmy na lotnisko, a Carly cały czas mamrotała jak bardzo boi się latać. Dostałem miejsce przy oknie, moja koleżanka siedziała obok mnie, a od korytarza zajmował fotel Bobby.
- Cars - odezwał się Bobby do siedzącej pomiędzy nami dziewczyny, a ja niechętnie oderwałem wzrok od ludzi wrzucających bagaże za oknem - A pamiętasz pierwszą część Oszukać Przeznaczenie? - spytał, sprawiając, że z trudem powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nienawidzę cię! - wrzasnęła zaczynając okładać Bobby'ego, póki nie złapałem jej za nadgarstki.
- Hej spokojnie - zachichotałem podnosząc podłokietnik i przyciągając ją do swojego boku - Bo nas wyrzucą samolotu - powiedziałem cicho nawiązując do wspomnianego wcześniej filmu. Carly pisnęła odpychając mnie i obrażona siedziała z pasem zaciśniętym mocno na swoim ciele.
Wystartowaliśmy, a ja nie byłem w stanie skupić się na widoku za oknem i tym jak oddalamy się od ziemi, przez Carly miażdżącą moją dłoń ze strachu.
W połowie lotu chłopaki z mojej klasy zdążyli już doprowadzić do białej gorączki wszystkie stewardessy, wzywając je ciągle bez powodu.
- Słyszeliście o tych atakach terrorystycznych? - spytała siedząca za nami Kathleen, a ja uniosłem się by spojrzeć na nią i trzymaną przez nią gazetę. Zerknęła na mnie i znów przeniosła wzrok na artykuł - Byli już w Francji. Podejrzewają, że następny atak będzie w Anglii - powiedziała cicho patrząc na swoje koleżanki i na mnie. Zacisnąłem wargi i potrząsnąłem głową.
- Nic się takiego nie stanie Kath - odparłem uśmiechając się - Nie zaśmiecaj sobie głowy takimi głupotami. Mamy się cieszyć wycieczką - wyrwałem jej gazetę i lekko uderzyłem nią w jej rudą głowę by rzucić ją na swój stolik - Pomysł o tym zwiedzaniu Londynu i praktykach w restauracji.
Dziewczyny zachichotały, a ja wróciłem na swoje miejsce. Zerknąłem przez okno na osłoniętą chmurami ziemię a potem na gazetę.
Oczywiście, że słyszałem o tych wszystkich atakach, ale nie chciałem sobie niszczyć wyjazdu obawami. Nawet moi rodzice nie chcieli mnie puścić na tą wycieczkę ze strachu o to co się dzieje teraz na świecie. Jednak to nie jest możliwe by atak był akurat w tym czasie i miejscu, gdzie my będziemy przebywać.
Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro