rozdział dwudziesty siódmy
- Mogę cię mieć i bez tej obietnicy - powiedział Zayn sprawiając, że zmarszczyłem brwi i wyprostowałem się spoglądając na niego.
- Mówiłeś, ze zrobimy to, gdy będę chciał. Nie będę chciał seksu póki nie zrezygnujesz z organizacji - odparłem pewny siebie, a Mulat zaśmiał się cicho dezorientując mnie już całkiem.
- Jesteś tak podatny, ze paroma słowami mógłbym cię wciągnąć do łóżka - rzucił kręcąc lekko głową ze śmiechem, a ja zacisnąłem wargi i założyłem ramiona na piersi spoglądając w okno.
- Zaczynam żałować, ze nie uciekłem - wymamrotałem.
- Co?
- Żałuje, ze nie uciekłem - powtórzyłem głośniej patrząc z wyzwaniem w oczach na Zayna. Widziałem jak zaciska szczękę - To była najlepsza szansa bym to zrobił, ale z jakiegoś głupiego powodu wybrałem ciebie. Teraz myśle, ze to była głupia decyzja - mruknąłem i nagle szarpnęło autem, gdy Mężczyzna zahamował gwałtownie. Spojrzałem na niego zdziwiony i w tym momencie mnie spoliczkował. Zakrztusilem się własną śliną, patrząc na niego z niedowierzaniem. On mnie uderzył.
- Nigdy więcej nawet nie myśl o ucieczce, należysz do mnie Niall. To się nie zmieni - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Bałem się poruszyć, oddychać czy wypuścić łzy, które zbierały się w moich oczach. Bez niczego więcej, obrócił znów twarz w kierunku drogi i wrócił na jezdnie. Siedziałem po prostu zastanawiając się, czy to ostatni raz, gdy od niego dostałem.
Od autorki: Nie chce mi się pisać dłuższych, ale dodaje je co chwila więc😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro