Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty pierwszy

- Gdy zrobi się cieplej będę musiał się zająć ogrodem - powiedział nagle Zayn tego samego dnia, gdy byliśmy w trakcie zmywania naczyń po obiedzie. Wyjrzałem tak jak on przez okno widząc ogród wciąż martwy po zimie. Było duże pole do popisu, bo wokół domu było wiele miejsca.

- Czy mógłbym ja to zrobić? - spytałem wycierając ostatni talerz i wkładając go do szafki.

Mulat spojrzał na mnie i uśmiechnął się kącikami ust.

- A chciałbyś?

- Jasne - pokiwałem głową oddając uśmiech. To byłby też dobry sposób na rozeznanie się w terenie.

- Lubie kwiaty. Często pomagałem mamie w ogrodzie.. - mój głos zwolnił, gdy zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz od kiedy jestem tutaj, wspominam o moich rodzicach. Zacisnąłem wargi i szybko wytarłem dłonie w ścierkę - Musze na chwile.. - wyszeptałem zduszonym głosem i ruszyłem przez kuchnie mając zamiar pobiec do sypialni, ale Zayn złapał mnie zanim w ogóle zdążyłem opuścić pomieszczenie.

Jego mokra dłoń zacisnęła się na moim przedramieniu i przyciągnął mnie do silnego uścisku. Mimowolnie zacząłem łkać w jego tors.

- Shh, spokojnie - wyszeptał wprost do mojego ucha, gdy przez chwile starałem się wydostać z jego objęć. Dałem za wygraną pozwalając przytulić się jeszcze mocniej.

- Tak strasznie tęsknię za moją rodziną - zaskamlałem zaciskając dłonie na materiale jego koszulki - Błagam, pozwól mi się z nimi zobaczyć..

- Przykro mi Niall - powiedział cicho - Ale nie. Teraz jesteś tu. I masz mnie - ostatnie trzy słowa sprawiły, że zapłakałem bardziej.

- Chce iść do siebie - wykrztusiłem.

- Nie odsuwaj się ode mnie.

- Chce się zdrzemnąć.

- Nie chce ci zrobić krzywdy, chce cię mieć przy sobie Niall - wyszeptał wciąż tuląc mnie - Jesteś mój, rozumiesz? Zapomnij o tamtym życiu, teraz jestem tylko ja.

- Proszę, pozwól mi iść - udało mi się w końcu odsunąć od niego. Byłem w połowie schodów, gdy usłyszałem jego głos.

- Musze wyjść, ogarniesz sobie sam kolacje? - spytał, a ja rzuciłem przez ramię "tak", choć jak już wejdę do łóżka to nie zamierzam z niego wyjść.

Usłyszałem jego auto, opuszczał posesję.

A ja usiadłem na podłodze obok mojej walizki i wyjąłem z małej kieszonki listę rzeczy, którą naszykowała mi mama, bym pakując się na wyjazd niczego nie zapomniał. Po moich policzkach spłynęły świeże łzy na krótką notatkę bym dobrze się bawił i bezpiecznie wrócił. Podpis mamy i trzy iksy.

- Wrócę mamo - wyszeptałem składając kartkę i wkładając ją w to samo miejsce. Bałem się, że Zayn ją znajdzie i zabierze tak samo jak moje dokumenty i telefon.

Wszedłem do łóżka zakopując się w pościeli i starając się nie myśleć, że za parę godzin on wejdzie na miejsce obok mnie pod tą samą kołdrę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro