Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty drugi

Przespałem resztę dnia i całą noc. Nie wiem czemu, prawdopodobnie dlatego, ze byłem wymęczony płakaniem. Wyszedłem z pokoju wcześniej spoglądając na zegarek, by dowiedzieć się, ze jest po szóstej rano.

Zszedłem na dół jednak nie mogłem nigdzie znaleźć Zayna, byłem pewny, ze gdzieś wyszedł. Jednak gdy zamierzałem wrócić na piętro, usłyszałem jego głos z piwnicy.

Stanąłem przed uchylonymi drzwiami za którymi były schody prowadzące w dół. Do miejsca, gdzie spędziłem kilka nocy i dni.

Wziąłem kilka uspokajających oddechów zanim zacząłem powoli schodzić po schodach. Paliło się tam światło. Nie byłem w stanie rozpoznać słów, które wypowiadał Zayn. Zszedłem z ostatniego stopnia i zobaczyłem go klęczącego, pochylonego z czołem dotykającym podłogi.

Wpatrywałem się w niego, aż zerknął na mnie po czym się wyprostował milknąc.

- Przepraszam - wydusiłem zdając sprawę, ze on się modlił.

Przymknął na moment powieki, by zaraz rozchylić je i wbić wzrok w ścianę. Wypowiedział jeszcze pare słów w nieznanym mi języku i wstał.

Otrzepał kolana i spojrzał na mnie, by sekundę później podejść i pocałować mnie krótko.

- Wyspałeś się? - spytał, gdy ja znów zarumieniony odwróciłem wzrok. Położył dłoń na moich biodrach głaszcząc je delikatnie - Spałeś, gdy wróciłem późno.

- Tak - wymamrotałem niepewnie opierając dłonie na jego torsie, a on jakby wiedziony moją małą odwagą cmoknął mnie w czoło. Odchrząknąłem cicho i spojrzałem mu w oczy - Jaki to język? To twoja modlitwa?

- Tak - odpowiedział rysując kołeczka palcami na moich bokach, na których miałem spodnie od piżamy i koszulkę - A to był arabski.

- Umiesz mówić po arabsku?

- ldhlk yumkinuni - wymruczał a ja uniosłem wysoko brwi sprawiając, ze Mulat zaśmiał się cicho pochylając się do mnie i całując mój policzek - Tak, umiem. Ale nie używam go na codzień, jedynie podczas modlitwy.

- Nigdy wcześniej nie widziałem jak się modlisz - powiedziałem szczerze.

- Robiłem to przed twoim obudzeniem. Chodźmy na górę.

Zayn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy po schodach. Zgasił światło na dole i wciąż ze splecionymi dłońmi poszliśmy do kuchni.

- Powiedz mi coś jeszcze. O twojej religii - poprosiłem a on jakby zaskoczony, ze zmarszczonymi brwiami i małym uśmieszkiem spojrzał na mnie.

- Naprawdę cię to interesuje? - spytał na co wzruszyłem ramionami.

Lubiłem zawsze w szkole słuchać o odmiennych religiach, obyczajach.

- Tak - odpowiedziałem posyłając mu delikatny uśmiech. Dobrze by było wiedzieć w imię czego i kogo wymordował moich przyjaciół i porwał mnie.

- Uhm, na początku.. Allah Akbar oznacza Bóg jest wielki i nie wiedzieć czemu ludzie uznają za odpowiednie krzyczenie tego na muzułmanów, gdy nawet nie znają znaczenia tych słów - powiedział wstawiając czajnik by zrobić kawę - Modlimy się pięć razy dziennie, choć ja czasami je pomijam.

- Czy to w porządku? - spytałem siadając przy blacie i lekko otulając się ramionami. W domu było dziwnie chłodno.

- Mam nadzieje, ze Allah mi to wybaczy. I tak robie dla niego wiele.

- Walczysz za wiarę w niego? - spytałem cicho wpatrując się w blat przy którym siedziałem. Dziwne uczucie ściskało mi gardło, gdy wypowiadałem te słowa.

- Walczę za wiarę w niego - zgodził się, a ja zacisnąłem dłonie w pieści, ale tak by tego nie widział. Słuchałem bez słowa tego jak opowiadał o swojej wierze, gdy robił śniadanie, a ja starałem się powstrzymać płacz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro