8. List
Rok 1979
Eris przebywała w gabinecie Dumbledore'a, podziwiając ten gabinet pod względem jego wyjątkowości. Lubiła tu przychodzić, chociaż zdarzało się to naprawdę rzadko. Przyszła tu dziś na prośbę samego dyrektora, zniecierpliwiona tym, co stary czarodziej chciał jej przekazać. Wstrzymała oddech, gdy mężczyzna pojawił się tuż przed nią.
- Zapewne zastanawiasz się, czemu cię tu wezwałem. - W ciszy słuchała tego, co mam jej do powiedzenia. - W przyszłym roku ukończysz siedemnaście lat i opuścisz mury Hogwartu na stałe. Mimo że nie jesteś jeszcze pełnoletnia chcę złożyć ci propozycję, ponieważ wiem, co przechodzisz w domu, nie zgadzając się z ideologią swojej rodziny.
Ideologią Czarnego Pana.
Eris przez chwilę zapomniała, jak oddychać. Co roku, zawsze wracając ze szkoły na letnie wakacje (święta spędzała w szkole), przeżywała tortury, które serwowała jej babka, chcąc ukarać ją za bycie półkrwi, za błędy jej matki i za to, że odmówiła przyłączenia się do Voldemorta lub chociaż popierania jego strony.
Spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać czujnego spojrzenia dyrektora. Rok temu jej starsza przyjaciółka ukończyła Hogwart i niedługo później wzięła ślub, w którym brała udział. W Hogwarcie pozostała sama i zastanawiała się, co dalej? Gdy skończy szkołę, co zrobi później? Wróci do domu i będzie dalej przeżywać koszmar?
- Chciałbym ze względu na twój talent magiczny, abyś dołączyła do Zakonu Feniksa i pomogła w walce z Lordem Voldemortem.
Krew zamieniła się w lód. Słyszała to straszne imię tyle razy w rodzinnym domu, że na każdym kroku już się z nim spotykała. Dostawała powoli paranoi. Zacisnęła dłonie w pięści, czekając, aż w końcu Dumbledore przestanie ją trzymać w niepewności i wyjawi resztę. Jednak milczał. Zawahała się, ale zadała nurtujące ją pytanie:
- Co się wtedy ze mną stanie?
Dumbledore pogładził się po brodzie, przyglądając się uczennicy.
- Dołączę, ale pod jednym warunkiem - odważyła się na to - po zakończeniu wojny zabierzesz mnie z tego domu i ukryjesz przed babką. Nigdy nie pozwolisz mi tam wrócić ani jej mnie skrzywdzić. - Dyrektor skinął głową. - Obiecaj!
- Obiecuję.
Teraz
- Poppy - zaćwierkała wesoło Eris, wchodząc do Skrzydła szpitalnego.
Kobieta spojrzała na uśmiechniętą czarownicę, wyczuwając, czego od niej chciała. Westchnęła przeciągle, sięgając do starej skrzyni w swoim małym gabinecie. Wyciągnęła duży, fioletowy flakon i wręczyła go Hastings.
- Powoli mi się kończą - powiedziała. - Niedługo powinnaś zgłosić się do Severusa, zrobi dla ciebie kilka kolejnych.
- Nie! - krzyknęła za szybko, co zaskoczyło Poppy, bo aż podskoczyła w miejscu. - Zaufałam tobie, nikt inny ma nie wiedzieć o mojej przypadłości.
Ból stawał się nie do wytrzymania, więc któregoś dnia zgłosiła się do Pomfrey, aby coś jej dała na rany. Krótka historia, omijająca bolesne szczegóły, przekonująca pielęgniarkę do pomocy, i co najważniejsze, do dyskrecji. Nie poczekała do wyjścia ze skrzydła, od razu wypiła łyk mikstury, czując, jak mikstura wypełnia jej ciało. Okropne pieczenie zmieniło się w przyjemny chłód. Aż przeszły ją dreszcze.
- Jakieś plany na weekend? - spytała Poppy, sprawdzając coś w swoich notatkach.
- Spędzam go romantycznie z Severusem - odpowiedziała niechętnie. Padła na krzesło, ubolewając nad straconym wolnym dniem. Pomfrey uniosła wysoko brwi, nie dowierzając uszom. - Usadził mnie na szlabanie z uczniami.
Kobieta zaśmiała się, spodziewając się tego po mężczyźnie. Szczerze współczuła Eris tego, że jest praktykantką. Uczniowie bardzo narzekali na niego, jego stronniczość, surowość... Co mogła powiedzieć osoba dokształcająca się pod jego skrzydłami? Ktoś, kto wymagała perfekcji od siebie, uczniów, od niej musiał wymagać jeszcze więcej. Spojrzała z troską na jej worki pod oczami i wbrew sobie wręczyła jej drugą miksturę.
- Chyba nie sypiasz za dobrze, co, kochaniutka? - Nie odpowiedziała, co utwierdziło pielęgniarkę w jej przypuszczeniach. - Zażywaj niewiele przed snem, a będzie dobrze. Co do twoich zaczerwienionych oczu...
- Poppy... Przyszłam tylko po miksturę na rany, a ty dajesz mi pół apteki - parsknęła śmiechem. - W ogóle, która to godzina? Powinnam wypożyczyć jakieś książki na resztę dnia i weekend. - Wstała i już zamierzała wyjść, ale dobiegł ją niespokojny głos Pomony.
- Profesor Dumbledore kazał mi przekazać, abyś zjawiła się w jego gabinecie w czasie kolacji.
Ta informacja nią wstrząsnęła. Czy samo jego pojawienie się ponownie w jej życiu i wciągnięcie z powrotem do magicznego świata nie wystarczyło? Przeszła obok Wielkiej Sali i zatrzymała się koło ściany, do której Filch przybijał kolejną durną zasadę. Hogwart stał się ta surowym miejscem, że strach było kichnąć, by zaraz Ministerstwo nie wyprowadziło procesu przeciwko nielegalnym czarom.
Zatrzymała się nagle w miejscu, czując narastający ból głowy. Zachwiała się na schodach, nie widząc, gdzie idzie. Zamknęła oczy, a coś ciepłego spłynęło jej po twarzy. Upadła na kolana, dostrzegając niewyraźny obraz. Rażący róż od razu naprowadził ją na drogę, że to właśnie Umbridge pojawiła się w jej wizji. I ktoś jeszcze. Burza włosów, za duże okulary i kolorowe koraliki zawieszone na szyi... Profesor Trelawney.
Otarła oczy, ale wszystko i tak pozostało w czerwieni. Ktoś przed nią stanął, ale nie wiedziała kto. Chciała się ruszyć, ale jeśli to był uczeń to wygłupiłaby się przed nim jeszcze bardziej, bo nie była w stanie ustać na własnych nogach. Silna ręka zacisnęła się na jej ramieniu i poderwała w górę, a potem prowadziła w nieznanym Eris kierunku. Powoli odzyskiwała ostrość widzenia i dopiero pożałowała, że dała się poprowadzić.
- Severus...?
- Milcz - mruknął, a potem wepchnął ją do sali od eliksirów. Podał jej kawałek materiału, którym wytarła twarz z krwi. Swojej krwi. - A teraz wyjaśnimy sobie wszystko od początku. Zaczynając od tego. - Położył na stole przed nią list zaadresowany do niej... od Caleba.
Popatrzyła niechętnie na Mistrza Eliksirów, żałując, że znowu widzi i trafiła w ręce do podłego dziada. Sięgnęła po list, który został już wcześniej otwarty. Powstrzymała się od awantury na temat czytania czyjejś korespondencji. Przesunęła wzrokiem po kartce i zbladła. Uniosła ponownie wzrok na Snape'a.
- Co zatem chcesz usłyszeć? Hm? Wydaje mi się, że w liście jest wszystko powiedziane. Twoje wścibstwo nie ma granic, co?
- Tak jak i twoje maniery - odpowiedział. - Twój brat chciał, abym go przeczytał.
- A ty jak posłuszny piesek wykonałeś polecenie, tak? - Wywróciła oczami. - Ty po prostu musisz wypełniać rozkazy, jak nie Sam Wiesz Kogo, to mojego brata. - Snape zacisnął wargi. - Severusie... Nigdy ci nie wybaczyłam tego, co zrobiłeś. Wielu ludzi mnie skrzywdziło, ale ty zrobiłeś coś o znacznie gorszego. - Wstała od stołu i choć nie była w pełni sił, chciało jej się pić, to zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia z zamiarem powrotu do komnaty. - Byłeś Śmierciożercą. Masz mroczny znak. I pozwoliłeś na to, co się stało tamtego dnia. Z twojej winy zginęła moja przyjaciółka. Przez ciebie James i Lily Potter zostali zamordowani, a ty sam jesteś surowy i katujesz ich syna, jak gdyby to miało ci wynagrodzić to, co zrobił ci James.
- Wystarczy - warknął Severus. - Nigdy więcej nie wspominaj o tym.
- Prawda boli. Mnie również to boli, że nie mogłam im w żaden sposób pomóc, ponieważ sama byłam więźniem we własnym domu. - Wskazała podbródkiem na pognieciony pergamin. - Wszystko, co napisał Caleb to prawda. Jednak zrozumiał to za późno. Byłam torturowana Cruciatusem przez moją babkę i zachowałam trzeźwość myślenia w przeciwieństwie do Franka i Alicji. A teraz wybacz, mam zamiar zignorować zaproszenie dyrektora na wieczorną herbatę i udać się do siebie. Muszę odpocząć przed jutrzejszym szlabanem pana Weasley'a.
Wyszła, trzaskając drzwiami. Severus przygryzł wargę, wbijając w zakrwawiony materiał, który Eris zostawiła.
,,Byłam torturowana Cruciatusem'' - powiedziała mu - ,,Przez ciebie James i Lily Potter zostali zamordowani''.
Pierwszy raz od bardzo dawna podczas przebywania w lochach Hogwartu, które śmiało mógłby nazwać swoim domem - poczuł chłód tego miejsca. Spojrzał na list od Caleba.
,,Wiem już o wszystkim i wybacz mi, że tyle lat byłem ślepy. Jak ciężko było Ci znosić skutki uboczne Cruciatusa? Dlaczego nigdy nie powiedziałaś, co babka Ci robiła? Pozwól mi naprawić wszystko. Chcę Cię ochronić przed Twoim losem. Oni to przewidzieli. TO się dzieje! Babka wydała na Ciebie...''
Severus wziął głęboki oddech.
,,...wyrok śmierci''.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro