Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Druga przepowiednia dla świata

Eris nie protestowała, kiedy pokonywała jedną ulicę Londynu za drugą. Palce zaciskała na kapturze, by upewnić się, że przy silniejszym podmuchu wiatru nie odsłoni jej twarzy. A przecież zależało jej na dyskrecji. Czy Dhelia prowadziła ją do jakiegoś goblina? Nikt raczej nie mógł być tak obeznany w języku goblińskim... Jednak znając starszą alchemiczkę to ona mogła mieć znajomości wszędzie. Nie zdziwiłaby się, gdyby nagle stanęły w domu Nicholasa Flamela. Kobieta miała podobne znajomości do Dumbledore'a. 

Wielkim zaskoczeniem okazało się, kiedy znalazły się w dzielnicy Whitechapel. Jakże słynna dzielnica znana na cały świat jako miejsce mordów seryjnego mordercy Kuby Rozpruwacza. Zimny dreszcz spłynął po plecach Eris. Skręciły w Batty Street, by stanąć przed ścianą, gdzie dwa budynki łączyły się w jeden. Alchemiczka wyciągnęła zza pazuchy powyginaną, zieloną różdżkę i wystukała dziwny rytm. Budynki rozłączyły się, ukazując małe drzwiczki.

- Znasz bajkę o Alicji w Krainie Czarów? - zapytała rozbawiona kobieta, na co Eris spiorunowała ją wzrokiem. 

Ze zdziwieniem patrzyła, jak nauczycielka Alchemii znika tuż za drzwiczkami. Eris, nie chcąc zostać za bardzo z tyłu, podążyła za nią. Po drugiej stronie spodziewała się wiele, ale nie tego, co zastała tutaj... To nie była ulica Pokątna, a jednak przypominała jej zaniedbaną wersję. Zamiast pięknych witryn sklepowych, po obu stronach długiej ulicy stały rozmaite kramy i stoiska. Niektórzy sprzedawcy samym spojrzeniem odradzali zbliżanie się do nich.

- Gdzie my jesteśmy?

- Witaj na ulicy Zapomnianych Baśni. - Dhelia rozłożyła szeroko ręce, jakby próbowała objąć całe to miejsce. - Wszystko, czego nie znajdziesz na Pokątnej, znajdziesz tutaj.

- To czarny rynek - stwierdziła Eris, naciągając mocniej kaptur. - Czym się różni od Nocturnu?

- Wszystkim.

Dhelia, nie oglądając się za siebie, dziarskim krokiem ruszyła przed siebie. Musiała być tu stałym bywalcem, jako znawczyni magii starożytnej i różnych, starych artefaktów, bo poruszała się tu, jak u siebie w domu. Żadna napotkana istota nie budziła zaufania u Hastings, ale wtedy przypominała sobie, że nie była tu, by zawierać przyjaźnie. Szukała goblina, który opowie jej o Twórcy Śmierci. Dla tego czarnoksiężnika Morgana Trevelyan odwróciła się od Voldemorta, uznając jego potęgę za nic w porównaniu z mocą, jaką dysponował Koryfeusz.

Przeszły przez ciemną, trochę podziurawioną i w kilku miejscach byle jak zacerowaną, kotarę zawieszoną na sznurku do prania. Dziwny zapach dostał się do nozdrzy Eris, przez co ta odruchowo zakryła dłonią usta. Zrobiła to również w celu powstrzymania odruchu wymiotnego. Dhelii zdawało się nie przeszkadzać, że ktoś zanieczyszcza środowisko.

- Mhm - pociągnęła nosem - jest u siebie. I chyba coś gotuje.

- To ten smród to jest jedzenie? - żachnęła się zirytowana kobieta.

- Nie dla nas, głuptasie - parsknęła Dhelia. - Dam ci radę. Nic tu nigdy nie jedz.

I tak nie zamierzałam, pomyślała Eris, ręką odganiając zieloną mgłę. Wąska uliczka skryta za kotarą wydawała się ślepym zaułkiem. Po prawej stronie, w drewnianej ścianie umieszczono schody. Eris miała spore wątpliwości, czy powinny wchodzić do środka. Schody nie wydawały się stabilne. Dhelia nie miała z tym problemu. Ta kobieta była szalona. Nic dziwnego, że Dumbledore ją trzymał w Hogwarcie. Zawsze lubował się w otoczeniu dziwnymi i niebezpiecznymi ludźmi, co potwierdza choćby coroczna zmiana nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.

- Prompto! - zawołała chrapliwym głosem Dhelia, a podłoga w sąsiednim pokoju zaskrzypiała. - Wyłaź, no już!

- Dhelia, grh... jaka głośna! 

Eris omal nie krzyknęła, gdy przed nią pojawiła się dziwna hybryda człowieka z różnymi istotami magicznymi. A widziała tylko jego głowę, resztę ciała skrywał pod czarną peleryną. Chyba wolała nie wiedzieć, co mogłaby zobaczyć pod nią.

- Przyprowadziłaś deser, grh...?

- Nie bądź głupi. Potrzebujemy twoich talentów.

Istota nazwana Prompto popatrzyła wygłodniałym wzrokiem na Eris, ale ten głód szybko zniknął, ustępując ciekawości. Stwór otoczył Eris, pociągając nosem.

- Ona ich potrzebuje - stwierdził prędko. 

- Przepraszam bardzo, ale kim lub czym jesteś...? - wymsknęło jej się, na co Prompto zarechotał jak żaba, a potem wydał z siebie dźwięk przypominający odgłos hipogryfa.

- Nigdy nie słyszałaś o dopplerach? - Eris zmarszczyła czoło. - A może o Doppelgängerach? - Cisza. - Co ci w domu bajek nie czytali?

- W moim domu nie czytało się bajek...

- Nie obchodzi mnie, co się czyta w twoim domu! - przerwał jej piskliwym głosem, zupełnie innym niż do tej pory przemawiał. - Sobowtór. Potrafimy zmieniać się w każdego. Ja akurat zawsze wolałem zmieniać się w różne istoty magiczne. Smoki, jednorożce, gnomy - wyliczał na sześciopalczastej dłoni. 

Hastings spojrzała błagalnie na Dhelię.

- Jak doppler ma nam pomóc w odczytaniu goblińskiego języka? - wymamrotała, zirytowana ciągłą obserwacją istoty.

- Gobliński? - powtórzył Prompto. - A widzisz, dobrze trafiłaś. Dopplery po przyjęciu jakieś postaci, dosłownie wchodzą w nią. Ja wiem, że źle brzmi, ale powstrzymajcie swoje popędy póki jesteście w mej chałupie. No...  kiedyś zdarzyło mi się przyjąć postać jakiegoś goblina. Dziwne imię miał. To do dziś mam jego kilka wspomnień, a gobliński w małym palcu!

- No dobrze - zgodziła się czarownica. - Jesteś w stanie powiedzieć mi coś o Twórcy Śmierci?

Kpiący uśmieszek spełzł ze zdeformowanej twarzy dopplera. Jego złote oczy pociemniały, przypominając brąz. 

- Nie! Wynocha! Nie mam nic do sprzedania!

Dziwne zachowanie istoty zaskoczyło Eris, która posłała pytające spojrzenie alchemiczce, ale ta zdawała się zachować spokój. Były wyganiane, Prompto rzucił pod ich adresem masę przekleństw w różnych językach, z czego Hastings rozpoznała tylko trzy. Gobliny wielbiły Twórcę Śmierci jak bóstwo, więc czemu... to był strach? Złość? Nie była pewna, co kierowało dopplerem.

- Uspokój się, Prompto - rzekła Dhelia.

- Urg... nie... to zło. Prawdziwe zło. Nie pytajcie, nie szukajcie. Jak w przepowiedni.

- Jakiej przepowiedni?

- CISZA! - wydarł się doppler, zrzucając z krzywego stołu brudną miskę, która od razu się roztrzaskała. - Zły on... Mamy mało problemów? Po co pytacie o niego? Źle się teraz dzieje, po co rozkopywać przeszłość? Same-Wiecie-Kto powrócił, Ministerstwo już przyznało się do tego, zmiana ministra, bunt dementorów, masowa ucieczka z Azkabanu. Nie kopcie w przeszłości! Chowajcie się przed Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać!

- Mam kościany klucz! - krzyknęła Eris, a doppler nagle ucichł. - Z runami, klątwą krwi... Sądzę, że ma to związek z Twórcą Śmierci. Jeśli powiesz mi, co wiesz, zostaniesz wynagrodzony złotem.

- Nie chcę złota - powiedział potulnie.

- A co chcesz?

- Zależy jak wycenisz moją wiedzę. - Splótł ze sobą sześciopalczastą dłoń z drugą ręką, przypominającą szpony gryfa. Eris skinęła głową. - Dobrze...urh... niech się zastanowię jak to szło. - Prompto nabrał powietrza, a potem na jednym wydechu zaczął cytować w języku goblińskim jakąś sentencję.

Ani Eris ani Dhelia nie przerwały mu, aż skończył mówić. Dla pewności powtórzył przepowiednię drugi raz. Doppler skulił się sam w sobie, przybierając postać małej dziewczynki. Łzy spływały po jej policzkach i cała drżała. 

- Odejdźcie... nie chcę już - szeptała dziewczynka.

- Musisz nam powiedzieć w naszym języku. Muszę to zrozumieć - naciskała Eris, czując, że to, co usłyszy może być tylko kolejnym gwoździem do trumny. W Londynie szalała zgraja Śmierciożerców i Voldemort. Po co dokładać światu kolejne zmartwienie? - Przetłumacz.

Dziewczynka na powrót zmieniła się w hybrydę różnych stworzeń.

- Oto ten, co splamił białą magię. Ten, co brał, a nie dawał. Morderca i złodziej dusz. On powróci z mocą większą, a stanąć przed nim mogą tylko ci, którzy oparli się jego przekleństwom. Nie jeden, nie dwóch, a trzech czarodziejów. Ze skazą na sercu i duszy. I biała i czarna magia zderzą się, sprowadzając czerwień.

Dhelia przygryzła paznokieć prawej dłoni, analizując słowa dopplera. Przepowiednia podobna do tej, o której mówił jej Dumbledore. Przepowiednia o Voldemorcie i Harrym Potterze. Ale nie pasowała tu postać czarnoksiężnika. Ten, co splamił białą magię. Koryfeusza uważa się za twórcę czarnej magii i Zaklęć Niewybaczalnych. Przepowiednia mówi, że powróci i pokonają go, ci, co przetrwali jego przekleństwa.

Trzech czarodziejów. Tylu, ile jest Zaklęć Niewybaczalnych.

Avada Kedavra.

Cruciatus.

I Imperius.

Biorąc pod uwagę ludzi, których Dhelia znała osobą, która przeżyła Avadę był Harry Potter. Cruciatus mógł dotyczyć państwa Longbottom lub... spojrzała ukradkiem na zamyśloną Eris. Kobieta, która od najmłodszych lat była torturowana, ale zachowała trzeźwy umysł. Imperius... osoba poddana temu zaklęciu, ale oparła się mu. Z tego, co słyszała Harry Potter na zajęciach ze Śmierciożercą podszywającym się pod Moody'ego oparł się temu zaklęciu. Ale jeden czarodziej na jedno zaklęcie. Chyba, że przepowiednia nie była tak dokładna.

Nie. Lata praktyki nauczyły Dhelię, że przepowiednia zawsze zawiera to, co najistotniejsze. 

- Co o tym sądzisz...? - zapytała drżącym głosem Eris.

- Powinnyśmy porozmawiać z Dumbledorem...

- Nie.

- Dobrze wiesz, że on może zdjąć klątwę krwi.

Prompto cofnął się do zacienionej części pokoju, przysłuchując się kłótni kobiet.

- Nie mogę wrócić do Hogwartu!

- Aż tak boisz się spotkania ze Snapem? - burknęła Dhelia, na co Eris uciekła wzrokiem. - Jak dzieci! Na Merlina! Jesteś dorosła! Zresztą, nie idziesz na schadzkę z ponurym nietoperzyskiem, tylko poradzić się Albusa Dumbledore'a. Jeżeli to prawda, że Tom Riddle nie jest jedynym zagrożeniem, on musi wiedzieć. Jeżeli Twórca Śmierci i On połączyliby siły, nikt ich nie pokona.

Nie mogła zaprzeczyć. Odnalazła w kącie dopplera.

- Czego żądasz jako zapłaty? - spytała Hastings.

- To nie mnie zapłacisz... Ktoś z trzech zapłaci. Ale nie dziś. Ten klucz to sekret. - Wskazał palcem na płaszcz Eris, jakby był w stanie zajrzeć pod niego i zobaczyć dziwną szkatułkę. - On doprowadzi do tego, co potrzeba. Wszystko zawsze pojawia się w odpowiednim czasie... Idźcie już...ugh... Prompto chce spokoju.

- Mówiłaś o jakiejś ciekawej historii - zwróciła się do Dhelii.

- Innym razem. Zbytnio go wykorzystałyśmy na dzień dzisiejszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro