5
Harry szedł właśnie wykonać jakieś zadanie specjalne. Stanął przed celą i odczytał tabliczkę, na której było wyryte Lilith. Spojrzał z niezrozumieniem na Boga i wszedł za nim do celi. W środku była kobieta z długimi, poplątanymi, czarnymi włosami. Była ubrana w brudną i podartą szatę. Mimo brudu na jej ciele dalej była piękna. Łudząco przypominała mu Morrigan. Była przykuta żelaznymi kajdanami do ziemi.
-Dawno się nie widzieliśmy.-Zwrócił się do niej kpiąco.
-Jakieś 18 lat, ale kto by to liczył.-Odpyskowała mu.
-Uważaj do kogo mówisz takim tonem.-Harry stał cicho z boku i przyglądał się ich wymianie zdań.-Co wiesz o swojej rzekomo nienarodzonej córce?
-Że się nie urodziła?-Zapytała jakby to było oczywiste.
-Nie kłam. Doskonale wiem, że urodziłaś.
-Masz błędne informacje.-Balansowała na cienkim lodzie, ale nie dawała mu się złamać. Osiemnaście lat w zatęchłej celi, a wciąż była niezłomna.
-Kogo ty próbujesz oszukać. Widziałem ją. Jest do ciebie bardzo podobna. Nie musisz się martwić. Lucyfer się już nią zajął.-Harry nie wiedział czy chciał ją wyprowadzić z równowagi, ale definitywnie mu się to nie udało, bo na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
-Świetnie. Dopóki jest z ojcem, a ja dalej mam swoje moce, przepowiednia się spełni.
-Chwila. To jest matka Morrigan?-Odezwał się pierwszy raz.
-Jaka przepowiednia?-Zignorował jego pytanie.
-Poznałeś ją? Jaka ona jest?-Dopytywała Harry'ego.
-Ym.-Nie za bardzo wiedział jakiej odpowiedzi udzielić.
-Nie odpowiadaj.-Zatrzymał go.-Przygotuj ją na odebranie mocy.-Harry usłyszał rozkaz i został z nią sam w pomieszczeniu.
-Proszę, powiedz mi.-Złamał się pod jej proszącym spojrzeniem.
-Jest piękną i silną kobietą. Ma długie, delikatnie zakręcone, czarne włosy. Jej oczy są czarne jak węgiel. Jest prawie cały czas uśmiechnięta. Tak potężnej osoby jeszcze nie poznałem.-Nie udzielił jej zbyt wielu informacji i i tak powiedział za wiele.
-Jesteś inny niż wszystkie anioły.-Spojrzała na niego analizująco.
-To pewnie dlatego, że nie urodziłem się aniołem.
-Czujesz coś do niej?-Zadała pytanie, na które Harry nie chciał odpowiadać. Czuł do Morrigan wiele emocji. Intrygowała go, ale jednocześnie czuł do niej pewnego rodzaju odrazę. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego, ale wiedział, że może przy niej osiągnąć wiele.
-Nie sądzę żebym powinien udzielać Ci odpowiedzi na to pytanie.-Zaczął rozczesywać jej splątane włosy, żeby następnie związać je w warkocza.
-Daj spokój. Prawdopodobnie i tak nigdy nie wyjdę z tej celi i nikt ze mną nie rozmawia. Lżej Ci się zrobi jak z kimś o tym porozmawiasz.-Nalegała.
-Od samego początku coś mnie do niej ciągnęło. Nie mogę przestać o niej myśleć. Zresztą to i tak bez znaczenia. Ona nic do mnie nie czuje, a żadna relacja nie powinna nas nawet łączyć.-Starał się zamaskować fakt, że sformułował tę wypowiedź od niechcenia.
-Skąd wiesz, że nic do ciebie nie czuje?- Gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi kontynuowała swoją wypowiedź.-Dokładnie. Nie wiesz. To może być innamorare, a ty o tym nie wiesz.
-Co znowu?-Spojrzał na nią niezrozumiale.
-Innamorare wywodzi się z łaciny, dosłownie tłumaczone jest na "wejść w miłość". Słowo to oznacza dwie osoby złączone ze sobą przeznaczeniem. Jest to tak silna więź, że niektórzy opisują to jako nieprzerwaną fizyczną jedność. Osoby połączone odczuwają nawzajem swój ból, niektóre emocje, a nawet pachną tak samo. Taką osobę nazywa się innamorato lub innamorata w zależności od płci.-Wyjaśniła dosyć szczegółowo, nie zauważając, że Harry nie był szczególnie zainteresowany.
-Jesteś gotowa, ale będziesz jeszcze musiała poczekać kilka godzin.-Nie miał ochoty spędzać z nią więcej czasu.
-W takim wypadku ty też jesteś wolny. Idź do niej za nim będzie za późno.
-Ale skąd będę wiedział, że to jest to całe innamorare?
-Uwierz mi będziesz wiedział.-Spojrzał na nią ostatni raz i opuścił pomieszczenie. Stwierdził, że spotkanie z Morrigan to wcale nie taki zły pomysł. Wylądował na plaży czyli ich stałym miejscu spotkań. Standardowo wygrzewała się na piasku. Przez ostatnie dwa tygodnie zdążyli się do siebie zbliżyć.
-Witam piękną panią.-Usiadł koło niej.
-Cześć, Harry.-Uśmiechnęła się do niego.
-Co dzisiaj robiłaś?-Zaczął rozmowę z nadzieją, że dziewczyna się rozgada.
-Byłam w szkole, trochę trenowałam.-Wzruszyła ramionami.
-Nauczyłaś się czegoś nowego?
-Właściwie to tak. Pokazać Ci?-Wyglądała na dumną z siebie.
-Nie, bo jeszcze zrobię Ci krzywdę.-Szczególnie się tym nie przejmował, ale myślał, że Morrigan dzięki temu uzna go za dżentelmena.
-Dobra, tylko tak gadasz, że taki mocny jesteś. Na spokojnie bym sobie z tobą poradziła.
-Nie prowokuj mnie.
-No dawaj. Nie bądź tchórz.-Grała mu na nerwach i wiedziała o tym.
-Dobra.-Podniósł się z ziemi i podał jej rękę, aby pomóc jej wstać. Nie przyjęła jej i sama podniosła się z piasku. Prychnął cicho i odsunął się trochę. Czekał aż wykona pierwszy ruch. Chyba liczyła, że pokona go jednym, bo zaatakowała z pełną mocą. Bez żadnego problemu wykonał unik. Tylko wykonywał uniki i delikatnie atakował, czekając aż się zmęczy i sama podda. Był w tej komfortowej sytuacji, że najmniejszy ruch jego skrzydłami, wytwarzał taki wiatr, że odrzucało ją na co najmniej 5 metrów. Gdy leżała na piasku i się nie podnosiła od dłuższego czasu, postanowił do niej podejść. Spojrzał na nią zwycięsko z góry.
-Poddajesz się?-Zapytał.
-Nigdy.-Z łatwością go podcięła i przerzuciła nogę przez jego biodra, tak że siedziała mu na brzuchu. Pochyliła się nad nim i przytrzymała jego nadgarstki nad jego głową. Lekko zdyszana, uśmiechała się. Ich twarze dzieliły milimetry. Harry uznał, że to dobry moment. Uniósł głowę na tyle, na ile pozwalała mu obecna pozycja i złączył ich usta. Całował ją delikatnie. Puściła jego nadgarstki i położyła swoje dłonie na jego policzkach. Harry złapał ją za plecy i uniósł do pozycji siedzącej. Ich ciała otulał ciepły, delikatny powiew wiatru. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im oddechu.
-To było coś niesamowitego.-Wyszeptała.
-Też to poczułaś?-Zapytał z udawaną nieśmiałością.
-Nie wiem do końca co poczułam.-Podniosła się z niego. Powtórzył jej ruch i otrzepał się z piasku.
-Wiem jak to zabrzmi, ale muszę lecieć.
-Jasne.-Uśmiechnęła się do niego. Znowu nie mogła przestać myśleć o Harrym, ale teraz uczucie było jeszcze silniejsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro