Bonus|1
Cross
W końcu udało się nam wszystko naprawić! Wróciłem do Nightmare'a, zaraz po naszym spotkaniu w moim śnie. Bardzo się bałem co pomyśli Lux, ale okazało się, że naprawdę lubi swojego wujka i jak tylko może spędza z nim wolne chwile. Co prawda bez jego chęci, ale wierze, że mój luby jeszcze pokocha moją małą dziecinkę!
~~ Tato! Co to znaczy kurwa? ~~ zakrztusiłem się śliną. Nightmare pożałujesz...
─ To słowo, które mogą mówić tylko dorosłe szkielety... ─ uśmiechnąłem się i wstałem z kanapy ─ Gdzie teraz jest twój wujek? ─ rozszarpie tego bałwana...
~~ Jest z Incubux'em! Kiedy go karmił butelka mu wypadła z rąk i powiedział te słowo! ~~ uśmiechnęła się uroczo.
─ W porządku, dziękuję skarbie ─ pocałowałem ją w czoło ─ Zaraz wracam ─ zacząłem iść w stronę pokoju naszego syna.
Tak dokładnie, SYNA. Zaraz po naszej przeprowadzce w to miejsce mój luby postanowił się ze mną zabawić. Szkoda tylko, że mnie zapłodnił... Tak, więc jestem mamą i tatą. Trochę to dla mnie dziwne, ale mam nadzieję, że dzieci nie będą o to pytać...
─ Pij to, albo cię wydziedziczę ty pomiocie szatana! ─ chyba zapomniał, że ściany nie są dźwiękoszczelne... Wszedłem do pomieszczenia patrząc to na płaczące dziecko, to na mojego faceta.
─ Nie zdziwię się jeśli twój własny syn nie będzie cię odwiedzał w święta... ─ westchnąłem i wziąłem mojego malca na ręce.
─ Jeśli będzie odwiedzał ciebie to i mnie, bo wiesz... Ja zawsze będę przy tobie ─ puścił mi oczko, które mam ochotę teraz wydłubać.
─ Nawet nie mieliśmy ślubu, a ty już obiecujesz mi pozostanie ze mną na wieki ─ Incubux się uspokoił i spoglądał na mnie swoimi ślicznymi oczętami.
─ Jak ty to robisz, że przy tobie zawsze jest spokojny?! ─ Nightmare wygląda teraz jak obrażona dzidzia.
─ Może dlatego, że to ja się nim opiekuje, przez większość czasu, bo TY masz pracę? ─ mój luby wziął mnie na kolana i przytulił.
─ Musiałem się zająć tym miejscem, przez te kilka miesięcy... ─ położył palec na czole naszego synka ─ Ale powinien mnie choć trochę szanować. Czytam mu bajki na dobranoc! ─ zaśmiałem się.
─ Sam przy nich zasypiasz i Lux je dokańcza ─ pocałowałem go w czoło i wstałem.
─ Ale czytam... Bycie ojcem jest męczące! ─ westchnął zrezygnowanym głosem.
─ Co ja mam powiedzieć? Jestem ojcem i matką! ─ wziąłem butelkę mleka ─ Tak poza tym... Chyba rozmawialiśmy już o przeklinaniu, przy dzieciach ─ spojrzałem na niego spod łba.
─ Jedno, czy dwa słowa nikomu nie zaszkodzą! ─ odwrócił wzrok.
Westchnąłem i odłożyłem mojego drugiego skarba do łóżeczka. Jak tylko zamknął swoje ślepka poczułem na tali znane mi już uczucie... Nightmare przyciągnął mnie do siebie i położył na swoich kolanach.
─ Jak uśpisz małą to się zabawimy... ─ poczułem jego język na moich kręgach szyjnych.
─ Nie ma mowy. Dostajesz celibat za karmienie dziecka zimnym mlekiem... ─ chciał coś powiedzieć, ale włożyłem mu do buzi butelkę ─ Pij... ─ wykonał moją prośbę po chwili odsuwając się.
─ Jest smaczne, nie wiem o co ci chodzi ─ prychnął i się uśmiechnął.
─ Myślałem, że będziesz lepszym ojcem... ─ westchnąłem.
─ Jak będzie umiał chodzić to wtedy będzie bardziej ciekawy. Na razie tylko płacze! ─ walnąłem go w głowę ─ Za co to..? ─ westchnąłem.
─ Za mówienie takich słów o naszym synu ─ prychnął najwyraźniej rozbawiony.
─ Nie przesadzaj ─ wtulił się w moje ramię. Uśmiechnąłem się lekko. Trwaliśmy tak kilka ładnych chwil, ale przypomniałem sobie jednym pytaniu, które mnie dręczy jakiś czas...
─ Nightmare... Chciałeś mieć dużą rodzinę..? ─ posmutniałem lekko patrząc na jego reakcję.
─ Chciałem dwójkę dzieci. Póki co mam jednego syna. I to się raczej nie zmieni patrząc na to... ─ przywołał moją duszę i obejrzał ją z kilku stron. Była popękana.
Podczas porodu prawie umarłem, przez moje wcześniejsze obrażenie sprzed lat. Lekarz mi powiedział, że kolejny poród skończy się śmiercią, więc nie możemy ryzykować.
─ Tak szczerze Night to jest inny sposób byśmy mieli kolejne dziecko... ─ zarumieniłem się na samą myśl o tym.
─ Jeśli myślisz o tym samym co ja, to przestań myśleć... ─ i na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
─ Ja nie mogę rodzić, ale tyyyy... ─ uśmiechnąłem się uroczo.
─ Nie będę uke! ─ zrobił minę obrażonego szczeniaczka.
~~ Co to znaczy uke? ~~ spojrzeliśmy na drzwi. Jeszcze mój aniołek to usłyszał...
─ To słowo któ- ─
─ To rola twojego taty gdy się pieprzymy ─ ...........................
~~ Pieprzyć? To to co robicie u siebie w sypialni? Wtedy kiedy tata zaczyna tak fajnie śpiewać? ~~ co?
─ Tak dokładnie. A teraz właśnie idziemy to robić, więc się odsuń ─ poczułem jak jestem łapany i podnoszony.
─ Nightmare nie! ─ zacząłem się wyrywać.
~~ Nightmare tak! ~~ towarzystwo Nightmare'a źle na nią działa! ~~ Będę mogła posłuchać śpiewu taty? ~~ bardzo źle!
─ Nie dzisiaj dziewczynko, której imienia całkowicie zapomniałem ─ Lux... ma na imię Lux!
─ Puść mnie Nightmare! ─ kopałem go i biłem, ale ten nic sobie z tego nie robił tylko wyszedł z pokoju naszego synka...
~~ To ja zajmę się braciszkiem! ~~ jeszcze nie jest za późno, by ją nawrócić na jasną stronę...
─ Masz go nie całować, bo gryzie! ─ zaprzestałem swoich działań.
─ Od kiedy martwisz się o Lux? ─ spytałem, kiedy przeszliśmy, przez drzwi do naszej sypialni.
─ Nie martwię się o nią. Nie chce po prostu, by mój syn sobie zęby połamał przy próbie zatopienia kłów w tej słabej postaci ─ on jej nigdy nie polubi...
─ Nienawidzę cię... ─ wyszeptałem i zostałem rzucony na łóżko.
─ Już kiedyś ci mówiłem, byś nie mówił mi takich strasznych słów... ─ uśmiechnął się.
─ A jakie mam mówić? ─ zbliżyliśmy się na tyle, że nasze usta dzieliły milimetry.
─ Na przykład... Kocham cie... ─ spojrzeliśmy sobie w oczy.
─ W takim razie... Kocham cię Nightmare ─ zaśmiał się lekko i oparł czoło o moje.
─ Ja ciebie też idioto... ─ złączyliśmy nasze usta w namiętny pocałunek.
***
Oto pierwszy bonus!
Może będzie więcej.
Kto wie? 😂
Jeśli macie propozycje do
rozdziałów to piszcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro