62|62
Zapukałem do pokoju Lust'a. Zgaduję, że Lux jest u nich. Red się nie nadaje na niańkę...
~~ Wejdź Crossy~ ~~ wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi. Mój wzrok od razu wypatrzył osobę po którą tu przyszedłem, moją córeczkę...
— Skąd wiedziałeś, że to ja? — spytałem cicho i podszedłem do nich. Lux spała w ramionach Lust'a. Horror'a nie widzę w pokoju, to nawet lepiej.
~~ To proste. Tylko ty jesteś na tyle miły, że pukasz do drzwi, przed wejściem ~~ uśmiechnęliśmy się ~~ Widzę, że zmieniłeś ubrania ~~ poczułem pieczenie na policzkach.
— Kiedyś mu je oddam... — Lust podał mi Lux. Jest taka śliczna.
~~ Zawsze się tak mówi ~~ zaśmiał się cicho ~~ Ale i tak się je sobie zostawia ~~ puścił mi oczko.
— Możliwe... — odwróciłem wzrok — Lust mogę prosić cię o przysługę..? — spytałem znów patrząc mu w oczy.
~~ Zależy o jaką złociutki ~~ uśmiech nie schodził mu z twarzy.
— Zabierzesz mnie do Haventale... — powiedziałem poważnie, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.
~~ Z jakiego powodu chcesz tam iść..? ~~ był smutny...
— Chce uciec od Nightmare... Wychować Lux na dobrą i kochającą osobę... — także poczułem smutek mówiąc o moim ukochanym...
~~ Moim zdaniem to nie jest dobry pomysł Cross... ale pomogę ci... Bo się w końcu przyjaźnimy... Prawda? ~~ wysiliłem się na delikatny uśmiech w jego stronę.
— Oczywiście, że tak — poczułem pocałunek na policzku.
~~ Mam nadzieję, że Lux wyrośnie na śliczną i seksowną kobietę ~~ zaśmiałem się cicho i razem z nim wstałem.
Lust otworzył portal prowadzący do pacyfistycznego AU.
~~ Wiesz, że Nightmare będzie cie szukał? ~~ skinąłem głową.
— Wiem, ale Nightmare karmi się złymi emocjami, a w tym AU prawie w ogóle ich nie ma... Są tam jedynie dobre potwory... — uśmiechnąłem się lekko — Będzie tam osłabiony... —
~~ Rozumiem... Dobra taktyka Crossy! ~~ przytulił mnie delikatnie i dał buziaka śpiącej w moich ramionach Lux.
— Dziękuje za wszystko Lust... Mam nadzieję, że nas kiedyś odwiedzisz — uśmiechnąłem się.
~~ Też mam taką nadzieję złociutki... A teraz właź tam bo się poryczę jak baba! ~~ zaśmiałem się i przeszedłem, przez portal nie biorąc ze sobą dosłownie niczego... Prócz mojej księżniczki.
Rozejrzałem się dookoła. Jest tu pięknie... I biało! Uwielbiam ten kolor...
~~ Ej! Ty wyglądający jak ja potworze! ~~ odwróciłem się. Czy ja serio mam takie szczęście, że spotkałem już tutejszego Sans'a? Szkielet podszedł do mnie ~~ Co cię tu sprowadza mój kościu! ~~ zaśmiał się głośno, dziwię się, że nie obudził trzymanej, przeze mnie istotki ~~ Och... Masz dzidzie! Wygląda naprawdę gorąco z tymi płomieniami! ~~ . . .
— Jestem Cross i... Chciałbym tu zamieszkać — jaki ja bezpośredni...
~~ Hm. A masz kasę? ~~
— Nie —
~~ Jesteś w czymś dobry? ~~
— Chyba nie... Sam nie wiem... —
~~ No to ci pomogę! Razem z moim bratem i ojcem. Gaster ucieszy się, że moja inna wersja ma dziecko. Bo to twój maluch nie? ~~ zaczął iść w nieznaną mi stronę, więc zacząłem iść z nim.
— Tak.. To Lux — uśmiechnąłem się lekko spoglądając na spokojną twarz mojej córki.
~~ Ładne imię. W takim razie Cross... ~~ zatrzymaliśmy się na lekkim wzgórzu ~~ Witaj w Haventale! ~~ uśmiechnąłem się widząc piękny krajobraz, miasta w chmurach.
***
Jeszcze dwa!
Dokładnie tak!
Dwa rozdziały do końca!
Badabada!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro