Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57|57

Cross

Minęły cztery dni. Gips już dawno został zdjęty, a rana na nodze nie odzywa się przy chodzeniu, ale nadal nie mogę w pełni biegać... Co do rany na klatce piersiowej, dostałem absolutny zakaz teleportacji i wchodzenia do innych AU. Ponoć kiedy Nightmare mnie przedziurawił uszkodził cząstkę mojej duszy i nigdy nie wiadomo, kiedy stanie się coś złego. Wcześniej miałem po prostu szczęście, że nic się nie wydarzyło... Ale przynajmniej wyszedłem ze szpitala. Aktualnie mieszkam z Nightmare'm i Dream'em w domu tego drugiego. Pomysł podsunął sam Dream. Widzę, że chce on poprawić kontakt z Night'em. Mój chłopak chyba też, bo ostatnio nawet go nie obraża! Przynajmniej nie przy nim...

~~ Ta... ta! ~~ uśmiechnąłem się tuląc moją małą księżniczkę. 

─ Bardzo ładnie Lux! A teraz powiedz... wuja! ─ pokazałem palcem śpiącego na moim ramieniu szkieleta. 

~~ Wuwu! ~~ zaśmiała się wkładając swoją małą kościstą rączkę do buzi. 

─ Trochę źle.. ale tak ślicznie! ─ radosny kątem oka spojrzałem na mojego śpiącego rycerza. 

Razem z Nightmare'm postanowiliśmy pójść na spacer, a jako iż moja księżniczka nie lubi opuszczać tatusia to wzięliśmy ją ze sobą. Zostawiłem karteczkę na stole, by w razie czego Dream się nie martwił. Miał dzisiaj pracowity dzień i poszedł spać. 

~~ Tata! ~~ mój wzrok wrócił na moją ślicznotkę. 

─ Lux! ─ uśmiechnąłem się.

~~ Tata! ~~ mała zachichotała.

─ Lux! ─ zaśmiałem się.

Kurwa! ─ co..?

~~ Kulwa! ~~ no chyba żart...

─ Nightmare! ─ spojrzałem na niego zły.

Cross! ─ uśmiechnął się do mnie podnosząc swój łeb z mojego ramienia.

─ Przestań! ─ zaśmiałem się nadal odczuwając lekko złość.

No co? Nie widzisz jak jej się podoba te słowo? ─ ziewnął i spojrzał na Lux.

~~ Kulwa! ~~ Dream nie będzie zadowolony.

─ Nie Lux... Nie mówimy takich słów. Powiedz tata... ─ 

~~ Wuja! ~~ uśmiechnąłem się. 

─ Ślicznie ─ poczułem jak Nightmare łapie mnie w tali ─ To my cie obudziliśmy prawda? ─ spojrzałem na niego.

No tak trochę... ─ westchnąłem ─ Ale i tak powinniśmy wracać, czuję, że będzie dziś piękny dzień... ─ odsunął się ode mnie i wstał. Podał mi dłoń z uśmiechem. Trzymając w jednej ręce Lux przyjąłem jego miły gest i już po chwili stałem na nogach ─ Kocham cie Cross... ─ wyszeptał i złożył krótki pocałunek na moich ustach. 

─ Ja ciebie też Night... ─ uśmiechnąłem się i zaczęliśmy iść w stronę domu Dream'a.

~~ Tata! ~~ Lux patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczkami.

Daj mi ją ponieść. To, że zdjęli ci gips z ręki nie oznacza, że możesz od razu ją tak nadwyrężać ─ i mój aniołek został zabrany, przez Nightmare'a...

─ Jest jeszcze lekka, ale jak chcesz ją trzymać... ─ odwróciłem wzrok uśmiechnięty.

Nie chce jej nosić! Robię to dla ciebie ─ prychnął.

~~ Wuja! ~~ spojrzałem na nich. Pomimo tego co mówi jestem pewny, że w jakimś stopniu lubi moją córeczkę!

Jestem twoim koszmarem ty irytująca kreaturo ─ w minimalnym stopniu..?

─ Nie mów tak do niej ─ westchnąłem.

Niech wie kim jest ─

─ To małe dziecko! ─ z daleka widać już dom.

Ale irytujące! ─ on jej nigdy nie polubi...

─ Lux jest grzeczna. To ty po prostu nie lubisz dzieci ─ spojrzeliśmy sobie w oczy.

Nasze będę tolerował ─ zbliżył się i pocałował mnie.

─ Nasze to ty masz kochać ─ odsunąłem się idąc dalej.

Mój limit osób do kochania się wyczerpał ─ prychnąłem śmiechem.

─ A ile ich jest? ─ spytałem lekko ciekawy.

Jesteś tylko ty ─ poczułem rumieńce na twarzy. 

─ Zawstydzasz mnie... ─ wyszeptałem i poczułem na mojej tali jego mackę.

Nie widzę, by ci to przeszkadzało... ─ dobrze, że nikogo tu nie ma...

Zarumieniony spojrzałem na śpiącą Lux. Jest taka urocza jak śpi... Gdybym mógł wziąłbym ją do mojego pokoju w bazie. Miałem tam taką jedną książkę, którą bym jej poczytał. Myślę, że ją zainteresuje... 

Spojrzałem na dom w oddali. Chyba, źle odmierzyłem odległość bo wygląda jakbyśmy byli dopiero w połowie drogi. Albo to po prostu ja tak wolno idę... Sam nie wiem... 

─ Chwila... ─ wyszeptałem sam do siebie. Dlaczego z okien wydobywa się dym? Nawet nie wiem kiedy, ale moje nogi same zaczęły biec w stronę domu. 

Cross kurwa! ─ miałem gdzieś jego wołania, po prostu biegłem... 

─ Nie zdążę... ─ wydyszałem czując ból w nodze. Pomimo słów doktora teleportowałem się do środka domu. 

Ciepło od razu objęło moje ciało, a dym zaczął zapełniać moje "płuca". Jedyne co widziałem, przed oczami to płomienie. Wielkie, gorące płomienie. 

─ Dream?! ─ wykrzyczałem zasłaniając usta i nos rękawem. 

Nie słysząc odpowiedzi zacząłem biec w stronę schodów. Położył się spać w sypialni. 

Czułem ogromne zmęczenie i ból w mojej duszy... Płomienie wcale nie pomagały. 

─ Dream! ─ wbiegłem po palących się schodach cudem unikając większych oparzeń. 

Gdybym tylko nie był tak słaby teleportowałbym się! 

Otworzyłem drzwi od sypialni. W tym samym momencie usłyszałem za plecami wybuch, który spowodował, że podłoga pod moimi stopami zaczęła się kruszyć. Kto to budował?! 

Wbiegłem do pokoju upadając. Wiedziałem, że już się nie podniosę z bólu jaki powodował ogień i moje wcześniejsze rany. 

─ Dream... ─ w momencie wypowiedzenia jego imienia zauważyłem tuż obok łóżka złotą koronę i kupkę prochu ─ Dream..... ─ moje oczy zamknęły się z braku sił, a ból jak i przytomność zniknęły...

***

Oto i trzeci
rozdział na dziś!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro