53|53
Nightmare
~~ Dada! ~~ siedzę z Cross'em i robalem w pokoju od chyba godziny. Nudzi mi się strasznie, tym bardziej, że nie mogę dotykać mojego chłopaka bo ten nie lubi okazywać uczuć przy szkodniku.
~~ Powiedz mama ~~ mój brat siedział po lewej stronie od Cross'a, ja po prawej. I tak mi się to nie podoba.
~~ Dada! ~~ ona to robi specjalnie, by Cross zwracał na nią więcej uwagi. Sprytna mała żmija...
─ Ślicznie Lux ─ uśmiechnął się.
~~ Cross pora ci zmienić bandaże ~~ ale one wyglądają dobrze, co do nich masz?
─ Już czas? ─ MÓJ chłopak westchnął cicho i podał mi te irytującą istotę.
─ Czemu ja mam ją trzymać? ─ wysyczałem trzymając ją na jednej ręce.
─ Bo wiem, że jej nic nie zrobisz ─ uśmiechnął się do mnie lekko.
─ Ten tu może ją niańczyć ─ wskazałem ruchem głowy na mojego brata.
~~ Ale to ja będę zmieniać mu bandaże... ~~ lekko się spiąłem. Jego brudne łapska mają dotykać Cross'a?
─ Sam sobie je zmieni ─ powiedziałem patrząc w oczy temu najgorszemu.
~~ Jakbyś zapomniał ma gips na ręce ~~ prychnął, a w rękach miał już długi kłębek bandaża.
─ Dziecko jakoś trzymał to i sobie z tym poradzi. Nie jest tak słaby jak ty czy reszta tej twojej bandy przedszkolaków ─ poczułem jego zirytowanie, debil.
─ Nightmare... ─ spojrzałem na Cross'a, który miał w oczach smutek. To irytujące jak dużo rzeczy dla niego robię...
─ Dobra. W takim razie ja go opatrzę ─ wstałem i oddałem bachora, który swoją drogą zasnął, jego matce.
~~ Nie jestem pewny czy wiesz jak... ~~
─ Oczywiście, że wiem. Opatrywałem Cross'a u mnie w gabinecie. Miał nawet darmową rehabilitację~ ─ spojrzałem na mojego pacjenta z szerokim uśmiechem na co ten pokrył się fioletem, zrozumiał moją aluzję.
~~ W takim razie masz! ~~ podał mi bandaż mając łzy w oczach. Ojoj ktoś będzie płakać... Jak mi nie szkoda ~~ Idę nakarmić Lux... ~~ i się ich pozbyłem na jakiś czas.
─ Co to miało być..? ─ spojrzałem w oczy mojego ukochanego.
─ Wymiana między nami zdań. Nazywa się to także rozmową z osobami które chcą podbić czyjegoś faceta. W skrócie, dałem nam czas na chwilę prywatności ─ pocałowałem go, co szybko odwzajemnił.
─ Ale on zaczął płakać... ─ wyszeptał kiedy się od siebie odkleiliśmy. Wyczuwam jego smutek... Czemu to mnie tak bardzo zasmuca?
─ Mówiłeś, że Dream cie już nie obchodzi. Znowu kłamałeś? ─ spytałem cicho zdejmując z niego tę cholerną koszulę. Bez niej wygląda o wiele lepiej. Tym bardziej z tymi rumieńcami.
─ Nie kłamałem! ─ pisnął jak mała dziewczynka zakrywając swoje rumieńce ─ Powiedziałem, że go nie kocham... Ale nadal jest dla mnie jak dobry przyjaciel... ─ wziąłem jego nogę na swoje kolana i zdjąłem stary bandaż.
─ I pomyśleć, że zakochałem się w takim idiocie jak ty... ─ westchnąłem próbując delikatnie, ale poprawnie zawinąć jego ranę.
─ Dlaczego idiocie..? ─
─ Bo nie widzisz jakim on jest utrapieniem. Poza tym jak można być przyjacielem ze swoim byłym? ─ prychnąłem złoszcząc się, co skutkowało mocniejszym zaciśnięciem na jego nodze.
─ Ał... Przepraszam... ─ i znów ten smutek. Od kiedy Cross ma w sobie tyle uczuć?!
─ Nie ważne ─ dobra, noga skończona. Teraz pora na żebra.
─ Nightmare... Co myślisz o Lux? ─ spytał, a ja odłożyłem jego nogę na ziemię i biorąc go na kolana. Nie powiem, jego śliczne nagie kosteczki sprawiają u mnie emocję podniecenia. Dobrze, że jestem w swojej szkielecej formie... ─ Nightmare..? ─
─ Hmm? O tej małej? ─ skinął głową dalej zarumieniony ─ Jest irytująca, mała i brzydka, ale nie tak bardzo jak jej rodziciel ─ prychnąłem.
─ Naprawdę uważasz, że jest brzydka..? ─ mogłem się trochę opanować... Czuję jego ogromny smutek.
─ Tak, ale nie martw się. Nasze będą ładniejsze ─ uśmiechnąłem się i zdjąłem jego bandaż z żeber.
─ Nasze..? ─
─ A czyje? Przecież nie dam ci się pieprzyć z kimś innym, więc możesz liczyć jedynie na dzieci ze mną~ ─ mówiąc to pocałowałem jego kręgi szyjne.
─ Na razie nie chce więcej dzieci... ─ to i tak nie zależy od ciebie.
─ Nie martw się... Poczekam, aż będziesz gotowy ─ albo jak "przypadkiem" zapomnę o kondomie.
─ Dziękuje Night'y... ─ poczułem pocałunek na policzku. Mój kochany naiwny Cross.
─ Nie ma za co. A teraz podnieś ręce w górę bo muszę cię opatrzyć ─ zrobił tak jak kazałem i zacząłem z ostrożnością zawijać jego ranę. To wygląda okropnie...
Po skończeniu roboty Cross dalej siedział mi na kolanach. Lubię kiedy tak siedzimy... To takie odprężające...
~~ Już skończyliście? ~~ skąd on się tu wziął?! Prawie od razu za pomocą mojej macki zakryłem ciało Cross'a ~~ Widziałem go już nagiego Nightmare... ~~ gdyby nie to, że jest tu Cross, robal zostałby zdeptany.
─ To, że raz widziałeś go nagiego nie oznacza, że musi się to powtórzyć ─ od teraz zacznę być dla niego bardziej miły... W końcu muszę zyskać jego zaufanie.
─ Proszę przestańcie się kłócić... ─ Cross ubrał koszule i zszedł ze mnie ─ Może wybierzemy się na spacer..? ─ nigdy.
~~ To wspaniały pomysł Cross! ~~ dlaczego on jest taki irytujący..?
***
Kogo perspektywa
jest ciekawsza?
Nightmare'a czy Cross'a?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro