Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53|53

Nightmare

~~ Dada! ~~ siedzę z Cross'em i robalem w pokoju od chyba godziny. Nudzi mi się strasznie, tym bardziej, że nie mogę dotykać mojego chłopaka bo ten nie lubi okazywać uczuć przy szkodniku.

~~ Powiedz mama ~~ mój brat siedział po lewej stronie od Cross'a, ja po prawej. I tak mi się to nie podoba.

~~ Dada! ~~ ona to robi specjalnie, by Cross zwracał na nią więcej uwagi. Sprytna mała żmija...

─ Ślicznie Lux ─ uśmiechnął się.

~~ Cross pora ci zmienić bandaże ~~ ale one wyglądają dobrze, co do nich masz?

─ Już czas? ─ MÓJ chłopak westchnął cicho i podał mi te irytującą istotę.

Czemu ja mam ją trzymać? ─ wysyczałem trzymając ją na jednej ręce.

─ Bo wiem, że jej nic nie zrobisz ─ uśmiechnął się do mnie lekko.

Ten tu może ją niańczyć ─ wskazałem ruchem głowy na mojego brata.

~~ Ale to ja będę zmieniać mu bandaże... ~~ lekko się spiąłem. Jego brudne łapska mają dotykać Cross'a? 

Sam sobie je zmieni ─ powiedziałem patrząc w oczy temu najgorszemu.

~~ Jakbyś zapomniał ma gips na ręce ~~ prychnął, a w rękach miał już długi kłębek bandaża. 

Dziecko jakoś trzymał to i sobie z tym poradzi. Nie jest tak słaby jak ty czy reszta tej twojej bandy przedszkolaków ─ poczułem jego zirytowanie, debil.

─ Nightmare... ─ spojrzałem na Cross'a, który miał w oczach smutek. To irytujące jak dużo rzeczy dla niego robię...

Dobra. W takim razie ja go opatrzę ─ wstałem i oddałem bachora, który swoją drogą zasnął, jego matce.

~~ Nie jestem pewny czy wiesz jak... ~~

Oczywiście, że wiem. Opatrywałem Cross'a u mnie w gabinecie. Miał nawet darmową rehabilitację~ ─ spojrzałem na mojego pacjenta z szerokim uśmiechem na co ten pokrył się fioletem, zrozumiał moją aluzję.

~~ W takim razie masz! ~~ podał mi bandaż mając łzy w oczach. Ojoj ktoś będzie płakać... Jak mi nie szkoda ~~ Idę nakarmić Lux... ~~ i się ich pozbyłem na jakiś czas.

─ Co to miało być..? ─ spojrzałem w oczy mojego ukochanego.

Wymiana między nami zdań. Nazywa się to także rozmową z osobami które chcą podbić czyjegoś faceta. W skrócie, dałem nam czas na chwilę prywatności ─ pocałowałem go, co szybko odwzajemnił.

─ Ale on zaczął płakać... ─ wyszeptał kiedy się od siebie odkleiliśmy. Wyczuwam jego smutek... Czemu to mnie tak bardzo zasmuca?

Mówiłeś, że Dream cie już nie obchodzi. Znowu kłamałeś? ─ spytałem cicho zdejmując z niego tę cholerną koszulę. Bez niej wygląda o wiele lepiej. Tym bardziej z tymi rumieńcami.

─ Nie kłamałem! ─ pisnął jak mała dziewczynka zakrywając swoje rumieńce ─ Powiedziałem, że go nie kocham... Ale nadal jest dla mnie jak dobry przyjaciel... ─ wziąłem jego nogę na swoje kolana i zdjąłem stary bandaż.

I pomyśleć, że zakochałem się w takim idiocie jak ty... ─ westchnąłem próbując delikatnie, ale poprawnie zawinąć jego ranę.

─ Dlaczego idiocie..? ─ 

Bo nie widzisz jakim on jest utrapieniem. Poza tym jak można być przyjacielem ze swoim byłym? ─ prychnąłem złoszcząc się, co skutkowało mocniejszym zaciśnięciem na jego nodze.

─ Ał... Przepraszam... ─ i znów ten smutek. Od kiedy Cross ma w sobie tyle uczuć?!

Nie ważne ─ dobra, noga skończona. Teraz pora na żebra. 

─ Nightmare... Co myślisz o Lux? ─ spytał, a ja odłożyłem jego nogę na ziemię i biorąc go na kolana. Nie powiem, jego śliczne nagie kosteczki sprawiają u mnie emocję podniecenia. Dobrze, że jestem w swojej szkielecej formie... ─ Nightmare..? ─

Hmm? O tej małej? ─ skinął głową dalej zarumieniony ─ Jest irytująca, mała i brzydka, ale nie tak bardzo jak jej rodziciel ─ prychnąłem.

─ Naprawdę uważasz, że jest brzydka..? ─ mogłem się trochę opanować... Czuję jego ogromny smutek.

Tak, ale nie martw się. Nasze będą ładniejsze ─ uśmiechnąłem się i zdjąłem jego bandaż z żeber. 

─ Nasze..? ─ 

A czyje? Przecież nie dam ci się pieprzyć z kimś innym, więc możesz liczyć jedynie na dzieci ze mną~ ─ mówiąc to pocałowałem jego kręgi szyjne.

─ Na razie nie chce więcej dzieci... ─ to i tak nie zależy od ciebie.

Nie martw się... Poczekam, aż będziesz gotowy ─ albo jak "przypadkiem" zapomnę o kondomie. 

─ Dziękuje Night'y... ─ poczułem pocałunek na policzku. Mój kochany naiwny Cross. 

Nie ma za co. A teraz podnieś ręce w górę bo muszę cię opatrzyć ─ zrobił tak jak kazałem i zacząłem z ostrożnością zawijać jego ranę. To wygląda okropnie... 

Po skończeniu roboty Cross dalej siedział mi na kolanach. Lubię kiedy tak siedzimy... To takie odprężające...

~~ Już skończyliście? ~~ skąd on się tu wziął?! Prawie od razu za pomocą mojej macki zakryłem ciało Cross'a ~~ Widziałem go już nagiego Nightmare... ~~ gdyby nie to, że jest tu Cross, robal zostałby zdeptany.

To, że raz widziałeś go nagiego nie oznacza, że musi się to powtórzyć ─ od teraz zacznę być dla niego bardziej miły... W końcu muszę zyskać jego zaufanie.

─ Proszę przestańcie się kłócić... ─ Cross ubrał koszule i zszedł ze mnie ─ Może wybierzemy się na spacer..? ─ nigdy.

~~ To wspaniały pomysł Cross! ~~ dlaczego on jest taki irytujący..?

***

Kogo perspektywa
jest ciekawsza?
Nightmare'a czy Cross'a?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro