52|52
Przeszliśmy przez portal, a Nightmare zaraz potem go zamknął.
─ Zobaczymy czy wrócili... ─ podszedłem do drzwi i chciałem je otworzyć, ale zamiast tego oberwałem nimi w łeb.
─ Wróciliśmy! ─ zapewne gdyby nie macka Nightmare'a leżałbym teraz martwy na podłodze.
~~ Cross jak się czu- ~~ zaprzestał mówić kiedy zobaczył mojego ukochanego.
─ Sz-szef..? ─ wstałem i stanąłem między nimi.
─ Spokojnie... Nightmare nikogo nie zabije... ─ uśmiechnąłem się lekko do wszystkich.
~~ W takim razie my zabijemy go... ─ Ink wyszedł na przód całej brygady.
~~ Zaczekaj... ~~ Dream ominął Killer'a i Dust'a stając za malarzem z jakimś kocykiem na rękach ~~ Skoro Cross powiedział, że Nightmare nic nikomu nie zrobi to jestem w stanie na to przystać.. ~~ uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłem. Całe szczęście już nie jest na mnie zły.
─ Dziękuję Dream ─ czuję za plecami lodowate spojrzenie Night'a...
~~ Dla ciebie wszystko Cross ~~ nadal się uśmiechał ~~ Możecie wyjść na korytarz? Chciałbym z nimi porozmawiać ~~ zdanie te skierował do wszystkich prócz mnie i Nightmare'a.
~~ To nie jest dobry pomysł Dream... ~~ dopiero teraz zauważyłem Blueberry'ego.
~~ Zaufajcie mi. Nic złego się nie stanie ~~ z lekkim niesmakiem Ink wyszedł, a zaraz za nim reszta.
─ Zjebańce ─ westchnąłem na jego komentarz i poczułem jak mnie przytula od tyłu.
~~ Więc dlaczego go tutaj sprowadziłeś? ~~ Dream wydawał się smutny patrząc na nas.
─ Chciał poznać Lux... ─ odsunąłem się od Nightmare'a nie chcąc czuć się tak niekomfortowo.
~~ Dada! ~~ zdziwiłem się lekko słysząc te słowa. Spojrzałem na ręce Dream'a.
─ Czy to..? ─ podszedłem bliżej zauważając, że w kocyku owinięta była mała istotka.
~~ To nasza mała Lux! ~~ Dream uśmiechnął się szeroko, a ja nie mogłem oderwać wzroku od mojego małego skarbu.
Nightmare
~~ To nasza mała Lux! ~~ juhu! Ale się ciesze. Proszę wyczuć sarkazm.
Wzrok Cross'a mówił jedno kiedy patrzył na ten kocyk, a raczej to coś w środku. Dosłownie mówił ,,Kocham cie!". Taki wzrok powinien kierować jedynie na mnie, no wyjątkiem będą nasze dzieci, ale nawet na nie nie będzie mógł tak długo patrzeć jak na mnie!
~~ Chcesz ją potrzymać? ~~ spytała ta życiowa pomyłka.
─ Nie wiem jak ─ Cross wydawał się przerażony tym pytaniem. Dziecko raczej nie jest jakieś kruche czy coś, nie?
~~ Ułóż ręce w kołyskę ~~ miałem poznać tą całą Lux, a na razie mam ochotę przedziurawić mojego braciszka na wylot za te uśmiechy w stronę MOJEGO Cross'a.
─ O tak? ─ posiadanie dziecka serio jest takie ekscytujące?
~~ Dokładnie! ~~ jeśli tak to też chce mieć dziecko.
Cross zbliżył się do mnie z uśmiechem. Miło się na niego patrzy, gdy jest taki szczęśliwy...
─ Lux poznaj swojego wujka Night'a ─ spojrzałem na postać w jego ramionach. Była szczelnie zawinięta w kocyk. Jedyne co można było u niej zauważyć to głowa. Dziwnie wyglądająca głowa. Czaszkę miała pękniętą, w dodatku ze środka wychodziły fioletowe płomienie, które wyglądały jak półprzeźroczyste włosy.
~~ Wuwu! ~~ uśmiechnęła się w moją stronę na co automatycznie się od niej odsunąłem.
─ Co jej się stało w łeb? ─ spytałem po chwili na co robal spiorunował mnie wzrokiem.
~~ Science powiedział, że jej magia była zbyt duża, dlatego czaszka pękła, a moc uformowała się w wygląd włosów... ~~ odpowiedział próbując zachować spokój.
─ I tak jest piękna ─ Cross patrzy na nią jak na jakiś cud świata.
─ Bo po tatusiu ─ spojrzał na mnie rumieniąc się lekko. Kocham jak na jego policzkach pokazuje się ten wspaniały odcień fioletu.
~~ Z tym muszę się zgodzić ~~ i nasza romantyczna chwila poszła się jebać.
─ Nightmare może chcesz ją potrzymać? ─ dlaczego miałbym trzymać istotę, przez którą to wszystko się wydarzyło?
─ Okej ─ jestem tu w końcu, by ją poznać...
Cross i karaluch chcieli pokazać mi jak mam ją trzymać, ale zbyłem ich ruchem ręki i po porostu wziąłem ją na ręce. Spojrzałem jej w oczy. Czuję jej pozytywne uczucia. Ona chyba cała jest z nich zrobiona.
Mam teraz idealną szanse... Pozbyć się moich i Cross'a problemów... A zaraz po zabójstwie dziecka zabije i matkę. Cross i ja będziemy mogli żyć w spokoju. Wystarczy po porostu... Ją zabić.
~~ Papa! ~~ nie wiem jak, ale mała wyciągnęła z kocyka swoje ręce i zaczęła nimi machać w stronę Cross'a.
─ Moja mała gwiazdeczka... ─ wziął ją z moich rąk. Spojrzałem na niego. Jego szczęście jest bardzo odczuwalne. I jest większe niż kiedy jest ze mną...
Cross by mi nie wybaczył, gdybym ją teraz zabił... Muszę obmyślić plan... Na początku pozbędę się karaczana... Tyle, że w taki sposób, by Cross się o niczym nie dowiedział. Sezon łapania owadów uważam za rozpoczęty.
***
I jest kolejny!
Mam pomysł na kolejną
akcję, więc nie wiem
kiedy w końcu ten koniec
nadejdzie. XD
Za dużo mam pomysłów w głowie :P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro