Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51|51

Koniec końców bawiliśmy się ze sobą ponad trzy godziny. Pewnie robilibyśmy to dłużej, ale moje rany nam na to nie pozwoliły. Aktualnie leżymy razem na łóżku z gołymi kośćmi.

─ Kocham cie Nightmare... ─ wyszeptałem wtulając się w niego.

Byłbym potworem, gdybym teraz odpowiedział, że ja ciebie nie ─ zaśmiał się i położył dłoń na moich łopatkach palcem robiąc na nich kółka ─ Ale i tak prawdą jest, że ja ciebie też kocham ─ pocałował mnie w czubek czaszki.

─ Cieszy mnie ten fakt ─ uśmiechnąłem się.

Nie wiem jak teraz będzie wyglądać moje życie. Chce być w życiu córki, ale Nightmare przez ten cały czas będzie chciał ją zabić, tak samo jak Dream'a. Chciałbym zakończyć ten spór między nimi. 

─ Nightmare..? Czemu nienawidzisz Dream'a? ─ spytałem cicho mocniej wtulając się w jego kości.

Czemu miałbym go lubić? Ten mało ważny światu robal próbuje ukraść moją własność wykorzystując do tego świeżo urodzonego bachora. Kto normalny tolerowałby taki czyn? ─ westchnąłem cicho i poczułem jak ten odsuwa mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy.

─ Ale przed tym wszystkim także go nienawidziłeś! ─ zmarszczyłem moje nieistniejące brwi.

Czemu cie to tak ciekawi? ─ prychnął.

─ Bo jesteś moim chłopakiem i chce o tobie wiedzieć jak najwięcej? ─ nie odpowiada się pytaniem na pytanie Cross...

Rozumiem ─ dotknął mojego policzka ─ Chcesz dojść do przyczyny naszej rywalizacji, by nas ze sobą pogodzić ─ moje usta, aż się otworzyły. On jest jebanym Sherlockiem! ─ Sądząc po twojej reakcji trafiłem w sedno ─ zaśmiał się uroczo i zamknął moją buzię swoją macką ─ Ale to nie jest możliwe kochanie ─ pocałował mnie w czoło.

─ Jak to..? ─ spytałem cicho.

Ja i ten robal się po prostu nienawidzimy. Można kogoś lubić i nie lubić, czyż nie? ─ on nie mówi całej prawdy...

─ No tak... ─ podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na moją rękę ─ Ale wiem, że czegoś nie chcesz mi powiedzieć... ─ wstałem z łóżka i zacząłem ubierać koszulę.

Gdzie się wybierasz? ─ podniósł się łapiąc mnie za zdrową dłoń.

─ Muszę wracać do szpitala ─ założyłem kapcie.

Nie musisz... Zaopiekuje się tobą~ ─ dlaczego wydaje mi się, że jego opieka to co innego niż zmienianie mi bandaży?

─ Nie jestem pewny, czy masz dar lekarski... Poza tym muszę się zobaczyć z Lux ─ jego oko zabłysnęło groźnie.

Kim do cholery jest Lux?! ─ wstał wściekły i stanął przede mną.

─ Uspokój się Night... Lux to moja córka... ─ usiadłem czując ból w nodze, zdecydowanie muszę wracać. Nightmare spojrzał mi w oczy wzdychając.

Naprawdę tak bardzo ci na niej zależy? ─ spytał spuszczając głowę w dół.

─ Od zawsze chciałem mieć rodzinę, a Lux... ona jest po prostu wspaniała... Choć dopiero wczoraj pierwszy raz mogłem ją zobaczyć... To pokochałem ją... ─ wziąłem jego podbródek w dłoń i go uniosłem, by patrzył mi w oczy ─ Więc przepraszam, ale nie dam ci jej zabić... Tak samo Dream'a. Nic do niego nie czuję, ale nie chce, by moja córka wychowywała się bez rodzica... ─ pocałowałem go delikatnie w usta ─ Proszę zrozum to... ─

Mam porzucić plan zabicia go dla twojego szczęścia..? Nie wiem czy jestem w stanie... ─ zasmuciłem się jego słowami ─ Ale mogę spróbować... Dla ciebie... ─ pocałował mnie w policzek i odwrócił wzrok ─ Na początek chce poznać tę całą Lux... ─ mam nadzieję, że nie ma za tymi słowami jakiegoś przekrętu...

─ W porządku. To kiedy chcesz ją poznać? ─ spytałem uśmiechając się lekko.

Teraz... ─ boję się reakcji Dream'a na jego wizytę...

***

Nie jestem pewna,
czy ten rozdział nie jest
naciągany :(
Ale i tak jestem z niego
zadowolona.
Bajo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro