38|38
Po powrocie do bazy od Dream'a postanowiłem zrobić śniadanie mojego ukochanemu.
─ Byliśmy gdzieś? ─ spytał Chara ziewając.
─ Nigdzie... ─ wyszeptałem zaczynając robić kanapki.
─ Czyli gdzieś byliśmy... ─ westchnął duch i "stanął" obok mnie ─ Dla kogo robisz te śniadanie? ─
─ Skąd wiesz, że robię je dla kogoś? ─ spytałem wyciągając z lodówki szynkę i ser.
─ Bo normalnie zrobiłbyś sobie chleb z czekoladą, a nawet na nią nie spojrzałeś ─ uśmiechnąłem się lekko.
─ Jak ty mnie dobrze znasz... ─ zacząłem kroić na plasterki wybrane przedmioty.
─ Tak to jest kiedy mamy połączoną duszę, przez tak długi czas ─ posmarowałem skibki chleba masłem i zacząłem układać szynkę z serem.
─ Masz racje... ─ ułożyłem kanapki na talerz i wziąłem go do ręki. Wyszedłem z kuchni i zacząłem iść w stronę mojego pokoju. Jak tak teraz myślę to Nightmare jeszcze, ani razu nie wchodził do swojego nowego pokoju po tym jak przyniosłem mu różę. Będę musiał ją już wyrzucić jeśli zwiędła.
Po wejściu do mojej sypialni położyłem talerz z kanapkami na szafce nocnej i usiadłem na łóżku obok śpiącego Night'a. Nie mam serca go obudzić... Schyliłem się, by pocałować go w czółko, ale zamiast tego moje usta złączyły się z jego.
─ Dobry, Cross ─ otworzył oczy uśmiechając się przebiegle, za to na moich policzkach zagościły fioletowe rumieńce. Jego wzrok spoczął na talerzu, który przyniosłem ─ Nie myśl, że marnymi kanapkami wybaczę ci olanie mnie wczoraj ─ uśmiechnąłem się lekko. Nightmare usiadł i wziął kanapkę do ręki zaczynając ją jeść ─ Jest dobra... ─ wyszeptał.
─ Aż takim lamusem Cross nie jest, by spieprzyć kanapkę... ─
─ Cieszy mnie to... ─ pocałowałem go w czoło, a na jego policzkach pojawiły się lekkie niebieskie rumieńce. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ta cisza była nawet przyjemna. Mogłem wpatrywać się w Nightmare'a, kiedy on rozglądał się po pokoju jedząc.
─ Czemu mi kurwa nie powiedziałeś, że jest ta godzina?! ─ i tak nasza chwila ciszy minęła.
─ Jest za dziesięć dziesiąta... ─ westchnąłem, a on wstał zaczynając się ubierać w pośpiechu.
─ Jakbyś zapomniał kochany dzisiaj atakujemy tamtych drani... ─ wziął mój podbródek w dłoń i zbliżył twarz do mojej ─ A jak wygramy przeprowadzimy sobie poważną rozmowę ─ pocałował mnie brutalnie i odepchnął, przez co wylądowałem na ziemi.
─ Porozmawiamy odnośnie czego..? ─ chciałem się upewnić, że chodzi o to o czym myślę...
─ Odnośnie wszystkiego. Nie będziesz mógł uniknąć odpowiedzi na moje pytania ─ tak właśnie myślałem...
─ Nightmare... Czy musimy ich atakować? ─ spytałem cicho, a między nami nastała tym razem niekomfortowa cisza.
─ Czemu znowu o to pytasz? ─ spojrzał na mnie, a w jego oku dostrzegłem złość.
─ Po prostu nie sądzę, by to był dobry pomysł Night... ─ wstałem z podłogi patrząc na niego smutno.
─ Dlaczego tak uważasz, Cross? ─ moje imię wypowiedział ze złością w głosie.
─ Po prostu oni nie są źli- ─ nie dokończyłem bo jego macka złapała mnie w tali i zbliżyła do niego.
─ To oczywiste, że nie są źli. Bo to my nimi jesteśmy ─ poczułem jak macka się lekko zaciska co mimowolnie wywołało mój jęk z bólu.
─ Nightmare przestań... ─ powiedziałem cicho zaczynając się szarpać.
─ Albo jesteś ze mną, albo przeciw mnie... Zapamiętaj to sobie ─ puścił mnie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Czy on na pewno mnie nie zabije po wyjawieniu prawdy?
***
Hej!
Wcześnie dzisiaj, nie?
Nudziło mi się, więc macie.
MOŻE pojawi się dzisiaj
jeszcze jeden, ale to się
zobaczy.
Dziękuję wam za przeczytanie!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro