26|26
Od prawie godziny leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Nightmare śpi mocno wtulony we mnie, więc ucieczka nie wchodzi w grę... Pozostaje, jedynie czekanie na wyrok...
─ Szefie! ─ usłyszałem, a po chwili drzwi od mojego pokoju zostały staranowane, dosłownie... ─ Sze- ─ Dust spojrzał na mnie i Nightmare'a. Delikatnie zacząłem szturchać mackowatego.
─ Mmm... Czego?! ─ otworzył oczy rozglądając się. Kiedy zauważył Dust'a poczułem popchnięcie, a po sekundzie leżałem na podłodze... ─ Czego chcesz Dust? ─ z dołu mogłem usłyszeć wkurwienie w jego głosie.
─ Przepraszam za przeszkadzanie ─ zaśmiał się, a ja wstałem mając na sobie jedynie spodenki ─ Będąc w Swaptale usłyszałem plotki, że Dream jest w ciąży... Nie jestem pewien, czy ta informacja jest prawdziwa, ale uznałem, że warto szefa poinformować ─ uśmiechnął się patrząc na Nightmare'a. Spojrzałem na mojego ukochanego próbując odgonić strach i niepokój.
─ Ten idiota wpadł? ─ prychnął kpiąco wstając ─ Ciekaw jestem jak bardzo odrażający będzie jego bachor ─ spojrzał na Dust'a ─ Niech Killer i Red sprawdzą wiarygodność tej informacji, jednak, by nie zbliżali się zbyt blisko Sans'ów... Nie chce żadnych kalek w późniejszej bitwie... ─ Dust skinął głową i wyszedł wcześniej wstawiając drzwi z powrotem na miejsce.
─ Bitwie..? ─ spytałem niepewnie patrząc na mojego lubego.
─ Czy to nie oczywiste Crossy? ─ uśmiechnął się zbliżając do mnie ─ Ciąża sprawia, że nie można w pełni wykorzystywać swoich mocy. A to zarazem sprawia, że mamy nad nimi przewagę. Nie dość, że liczebną to jeszcze magiczną ─ zaśmiał się i mnie pocałował z brutalnością. Dopiero po dość długiej chwili odwzajemniłem jego gest ─ Coś nie tak? Masz zbyt wiele negatywnych emocji... ─ odsunąłem się delikatnie i wszedłem do łazienki biorąc moje ubrania ─ Nie ignoruj mnie! ─ wszedł za mną blokując mi drogę wyjścia ─ Poza tym miałeś mi powiedzieć gdzie do diabła wczoraj byłeś! I nie wmawiaj mi, że na spacerze bo obaj wiemy, że to nieprawda! ─ popchnął mnie prosto na ścianę i oparł ręce po obu bokach mojej głowy.
─ Muszę zrobić pranie... ─ wyszeptałem nie patrząc na niego.
─ Słaba wymówka nawet jak na ciebie Cross ─ zirytowanie w nim rosło, czuję to...
─ Przepraszam... Ja po prostu... ─ westchnąłem ─ Czemu musimy z nimi walczyć..? Ze Star Sans'es? ─ spojrzałem mu w oczy czując smutek.
─ Dlaczego tak idiotyczne pytanie wypada z tak pięknych ust? ─ odsunął się ─ Dlaczego z nimi walczymy? Bo są tymi, którzy stoją nam na drodze ku zwycięstwu. Pragniemy ich zabić, by nikt nie posiadał pozytywnych uczuć. By zapanował chaos, który będziemy oglądać godzinami! Będziemy rządzić... ─ patrzyłem na niego w lekkim szoku.
─ Chcesz pozbyć się pozytywnych uczuć... Ale miłość też jest dobrym uczuciem... ─ odwróciłem wzrok czując jak się do mnie zbliża.
─ Miłość należy do obu stron... Tej dobrej jak i złej. Więc nie bój się Crossy... Moja miłość do ciebie będzie trwać wieki ─ poczułem delikatne rumieńce na policzkach ─ A teraz... Powiedz gdzie byłeś wczoraj... ─ złapał mnie za podbródek zmuszając do patrzenia mu w oko.
─ Nawet jeśli powiem to mi nie uwierzysz bo będziesz myślał, ze kłamię... ─ posmutniałem.
─ ... ─ odwrócił wzrok ─ Ale byłeś sam.. prawda? ─ dotknąłem jego policzka i pocałowałem lekko w usta.
─ Byłem sam Nighty... ─ uśmiechnąłem się.
─ Jak my mamy żyć w związku, kiedy co chwilę uciekasz..? ─ delikatnie zacząłem gładzić jego policzek.
─ Ja nie uciekam. Po prostu wychodzę na jakiś czas ─ prychnął i się odsunął.
─ Mam nadzieję, że kiedyś mi o tym powiesz... Tak samo jak o Charze ─ podszedł do drzwi ─ I przepraszam za tamto wyzwanie... Musiałeś czuć się niekomfortowo ─ zaśmiał się.
─ To mało powiedziane... ─ znowu poczułem rumieńce na policzkach.
─ Miałem powód... ─ uśmiechnął się lekko ─ A tak poza tym od jutra nie będę u ciebie spał... ─ lekko się zdziwiłem ─ Wygoniłem Killer'a z jego pokoju, więc będę mieszkać obok ciebie ─ miałem ochotę go walnąć.
─ Jesteś okropny... ─ westchnąłem i poczułem mackę oplatającą moją talie, normalka.
─ Ja okropny? ─ zbliżył mnie do siebie ─ W łóżku tak nie narzekasz~ ─ zakryłem twarz czując jeszcze większe zawstydzenie, ileż można!? ─ Nie zakrywaj się... Lubię mieć widok na twoją twarz Crossy~ ─ i znowu poczułem jego usta na swoich... a miałem zrobić pranie...
***
Spodziewaliście się mnie?
HA!
Na pewno nie!
A, jednak tu jestem!
I piszę wam!
Dobranoc~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro