Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26|26

Od prawie godziny leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Nightmare śpi mocno wtulony we mnie, więc ucieczka nie wchodzi w grę... Pozostaje, jedynie czekanie na wyrok...

Szefie! ─ usłyszałem, a po chwili drzwi od mojego pokoju zostały staranowane, dosłownie... ─ Sze- ─ Dust spojrzał na mnie i Nightmare'a. Delikatnie zacząłem szturchać mackowatego.

Mmm... Czego?! ─ otworzył oczy rozglądając się. Kiedy zauważył Dust'a poczułem popchnięcie, a po sekundzie leżałem na podłodze... ─ Czego chcesz Dust? ─ z dołu mogłem usłyszeć wkurwienie w jego głosie.

Przepraszam za przeszkadzanie ─ zaśmiał się, a ja wstałem mając na sobie jedynie spodenki ─ Będąc w Swaptale usłyszałem plotki, że Dream jest w ciąży... Nie jestem pewien, czy ta informacja jest prawdziwa, ale uznałem, że warto szefa poinformować ─ uśmiechnął się patrząc na Nightmare'a. Spojrzałem na mojego ukochanego próbując odgonić strach i niepokój. 

Ten idiota wpadł? ─ prychnął kpiąco wstając ─ Ciekaw jestem jak bardzo odrażający będzie jego bachor ─ spojrzał na Dust'a ─ Niech Killer i Red sprawdzą wiarygodność tej informacji, jednak, by nie zbliżali się zbyt blisko Sans'ów... Nie chce żadnych kalek w późniejszej bitwie... ─ Dust skinął głową i wyszedł wcześniej wstawiając drzwi z powrotem na miejsce. 

─ Bitwie..? ─ spytałem niepewnie patrząc na mojego lubego.

Czy to nie oczywiste Crossy? ─ uśmiechnął się zbliżając do mnie ─ Ciąża sprawia, że nie można w pełni wykorzystywać swoich mocy. A to zarazem sprawia, że mamy nad nimi przewagę. Nie dość, że liczebną to jeszcze magiczną ─ zaśmiał się i mnie pocałował z brutalnością. Dopiero po dość długiej chwili odwzajemniłem jego gest ─ Coś nie tak? Masz zbyt wiele negatywnych emocji... ─ odsunąłem się delikatnie i wszedłem do łazienki biorąc moje ubrania ─ Nie ignoruj mnie! ─ wszedł za mną blokując mi drogę wyjścia ─ Poza tym miałeś mi powiedzieć gdzie do diabła wczoraj byłeś! I nie wmawiaj mi, że na spacerze bo obaj wiemy, że to nieprawda! ─ popchnął mnie prosto na ścianę i oparł ręce po obu bokach mojej głowy. 

─ Muszę zrobić pranie... ─ wyszeptałem nie patrząc na niego.

Słaba wymówka nawet jak na ciebie Cross ─ zirytowanie w nim rosło, czuję to...

─ Przepraszam... Ja po prostu... ─ westchnąłem ─ Czemu musimy z nimi walczyć..? Ze Star Sans'es? ─ spojrzałem mu w oczy czując smutek.

Dlaczego tak idiotyczne pytanie wypada z tak pięknych ust? ─ odsunął się ─ Dlaczego z nimi walczymy? Bo są tymi, którzy stoją nam na drodze ku zwycięstwu. Pragniemy ich zabić, by nikt nie posiadał pozytywnych uczuć. By zapanował chaos, który będziemy oglądać godzinami! Będziemy rządzić... ─ patrzyłem na niego w lekkim szoku.

─ Chcesz pozbyć się pozytywnych uczuć... Ale miłość też jest dobrym uczuciem... ─ odwróciłem wzrok czując jak się do mnie zbliża.

Miłość należy do obu stron... Tej dobrej jak i złej. Więc nie bój się Crossy... Moja miłość do ciebie będzie trwać wieki ─ poczułem delikatne rumieńce na policzkach ─ A teraz... Powiedz gdzie byłeś wczoraj... ─ złapał mnie za podbródek zmuszając do patrzenia mu w oko. 

─ Nawet jeśli powiem to mi nie uwierzysz bo będziesz myślał, ze kłamię... ─ posmutniałem.

... ─ odwrócił wzrok ─ Ale byłeś sam.. prawda? ─ dotknąłem jego policzka i pocałowałem lekko w usta. 

─ Byłem sam Nighty... ─ uśmiechnąłem się.

Jak my mamy żyć w związku, kiedy co chwilę uciekasz..? ─ delikatnie zacząłem gładzić jego policzek.

─ Ja nie uciekam. Po prostu wychodzę na jakiś czas ─ prychnął i się odsunął.

Mam nadzieję, że kiedyś mi o tym powiesz... Tak samo jak o Charze ─ podszedł do drzwi ─ I przepraszam za tamto wyzwanie... Musiałeś czuć się niekomfortowo ─ zaśmiał się.

─ To mało powiedziane... ─ znowu poczułem rumieńce na policzkach.

Miałem powód... ─ uśmiechnął się lekko ─ A tak poza tym od jutra nie będę u ciebie spał... ─ lekko się zdziwiłem ─ Wygoniłem Killer'a z jego pokoju, więc będę mieszkać obok ciebie ─ miałem ochotę go walnąć.

─ Jesteś okropny... ─ westchnąłem i poczułem mackę oplatającą moją talie, normalka.

Ja okropny? ─ zbliżył mnie do siebie ─ W łóżku tak nie narzekasz~ ─ zakryłem twarz czując jeszcze większe zawstydzenie, ileż można!? ─ Nie zakrywaj się... Lubię mieć widok na twoją twarz Crossy~ ─ i znowu poczułem jego usta na swoich... a miałem zrobić pranie...

***

Spodziewaliście się mnie?
HA!
Na pewno nie!
A, jednak tu jestem!
I piszę wam!
Dobranoc~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro