
Chapter two
POV. THOMAS SHARPE:
Po tym jak Vera Blood była już w swoim pokoju za pomocą krwisto-czerwonej mgły, to poszedłem krętymi schodami na drugie piętro, gdzie mam swą komnatę, a moja siostra ma naprzeciwko mnie... Spojrzałem w obydwie strony, by mieć pewność, że nikogo tam nie ma. Gdy okazało się, że nikogo nie było na korytarzu, to zamknąłem drzwi i podszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej białą piżamę. Po szybkim przebraniu się, poszedłem do łazienki, by się porządnie ogarnąć. Kiedy się ogarnąłem, to poszedłem do pokoju pewnej dziewczyny (chodzi o Verę), by powiedzieć jej, o jakiej porze jest śniadanie. Zapukałem w jej wielkie, bardzo bogato ozdobione złotymi malowidłami, a drzwi były zrobione z najlepszego dębu. Po trzecim razie drzwi otworzyły się, a w nich znajdowała się najpiękniejsza niewiasta z całej Ziemi. Westchnąłem cicho i powiedziałem jej, że ,,za chwilę będzie śniadanie, więc ma to powiedzieć to też siostrze i być jak najszybciej przed Wielką Jadalnią, gdzie najczęściej się je posiłki. Ona skinęła głową na ,,tak", a potem zatrzasnęła za mną drzwi. - Mojej siostrze to się nie spodoba... - pomyślałem, wykrzywiając przy tym swój uśmiech z niezadowolenia.
Spojrzałem na drzwi ostatni raz i poszedłem do swej, demonicznej siostry, która mówiła mi, że może być w jadalni. Poszedłem tam i zobaczyłem coś, co doprowadzało mnie do odruchu wymiotnego. Moja siostra grała melodię tak przesłodzoną, iż jeszcze chwila, a migrenę bym dostał. Podszedłem do niej i poprosiłem ją by przestała. Nie zrobiła tego, więc postanowiłem zrobić coś w bardziej brutalny sposób. Lecz dopiero jak zamknąłem jej przed oczami klapę od fortepianu, o mały włos nie łamiąc jej palców, to spojrzała na mnie dość dziwnym spojrzeniem. Po chwili Lucille przesunęła się i poprosiła, bym usiadł naprzeciwko niej. Gdy to zrobiłem i powiedziała:
- Nałożyłam im truciznę do owsianki...
Nie wytrzymałem i zacząłem na nią krzyczeć, mówiąc:
- PRZESTAŃ !!! Czy musimy to cały czas robić?
- A co, nie podoba ci się to? - powiedziała, głaskając prawą dłonią, mój policzek. Po chwili dodała: - Przecież nie zostawisz siostrzyczki, co?
Westchnąłem cicho, a w odpowiednim momencie powiedziałem jej coś przykrego, by później móc zostawić ją samą:
- RACZEJ TAK !!!! .... - powiedziałem dość wściekłym spojrzeniem na siostrę i wyszedłem jak najszybciej z pokoju...
POV. EDITH:
Wstałam o 7:30, gdy nagle przyszła do mnie - przybrana siostra. Powiedziała mi, za ile ma być posiłek i gdzie to się odbędzie. Podziękowałam jej i podeszłam do szafy, zrobionej zapewne z dębowego drewna. Otworzyłam ją i ujrzałam w niej piękne suknie. Po dłuższym czasie, postanowiłam się ubrać w żółtą. Gdy ubrałam się w nią i założyłam do tego czarne balerinki oraz długie kolczyki, to zeszłam na dół i poszłam do jadalni, gdzie mają się odbywać nasze posiłki. Gdy doszłam do jadalni, to zobaczyłam niedaleko: rodzeństwo Sharpe'ów ( czyt. Szerpów), które nie przypadło mi do gustu. Uśmiechnęłam się do nich drwiąco i usiadłam na krześle obok swej, adoptowanej siostry. - Choć jest moją przybraną siostrą, to i tak ją mocno kocham. - pomyślałam, uśmiechając się do Very ciepło. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy brać różne potrawy, na które mieliśmy ogromną ochotę. Była dość napięta atmosfera, lecz niespodziewanie usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Moja twarz trochę zbladła, niż wcześniej i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń...
POV. VERA:
Gdy Edith usłyszała jakieś dziwne odgłosy, to zauważyłam, że jej skóra znacznie zbladła, niż wcześniej, a ja patrzyłam na nią zatroskanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam kolejny raz ten sam, przerażający dźwięk. Po kolacji, natychmiast wstałam od stołu i kłaniając się im - podziękowałam za posiłek i szybko pobiegłam w stronę tego dźwięku...
Dźwięk uciszył się, gdy doszłam na pierwsze piętro, a ja byłam przed starą, drewnianą szafą i przeszukiwałam różne rzeczy z ciekawości, gdy niespodziewanie usłyszałam znów ten sam odgłos... Spojrzałam w tamtą stronę, a z podłogi zaczął się podnosić duch, który ciągnął swe ciało z samych kości i był z czerwonej gliny, bo był cały czerwony. W niektórych momentach, jego twarz wykonywała dziwne dźwięki i miał zamiar iść w moją stronę. Wyglądał tak:
Z przodu:
Z tyłu:
Pokazałam mu swoją, prawdziwą postać, a gdy mnie zobaczył, to w pewnym momencie - przystanął i powiedział:
- Pani, to nie jest miejsce dla ciebie... - powiedział, spoglądając na mnie pustym spojrzeniem.
- Cornell... Mam stąd wyprowadzić rodzeństwo Sharpe'ów (czyt. Szerpów) jako duchów. Wiem, że nie spodziewałeś się tego, ale to jest jedyne wyjście, jeżeli ma być zdjęta ich klątwa, rozumiesz?
- Rozumiem. Pani, powiedzieć Alice, że przyjęłaś jej propozycję, która była zawarta w liście?
- Tak, tylko powiedz jej jeszcze, by moja siostra nie była przez nią nękana i straszona podczas kąpieli, bo ona nie lubi takich niespodzianek, dobrze?
- Oczywiście, Pani...
Potem usunął się w cień, a ja poszłam do swej komnaty, by potem trafić w Objęcia Morfeusza...
POV. NARRATOR:
Niedługo ma się zdarzyć coś, co zmieni Verze całe życie. Co się stało i z jakiego powodu to się wydarzyło? Dowiecie się tego już niedługo...
*******************************************************************************************
Oto kolejny rozdział dla moich, cudownych czytelników. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Do następnego i bayo !!! ;)
P.S: Może jakaś gwiazdka lub komentarz? One mnie bardzo motywują do pisania... xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro