Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter two

POV. THOMAS SHARPE:

Po tym jak Vera Blood była już w swoim pokoju za pomocą krwisto-czerwonej mgły, to poszedłem krętymi schodami na drugie piętro, gdzie mam swą komnatę, a moja siostra ma naprzeciwko mnie... Spojrzałem w obydwie strony, by mieć pewność, że nikogo tam nie ma. Gdy okazało się, że nikogo nie było na korytarzu, to zamknąłem drzwi i podszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej białą piżamę. Po szybkim przebraniu się, poszedłem do łazienki, by się porządnie ogarnąć. Kiedy się ogarnąłem, to poszedłem do pokoju pewnej dziewczyny (chodzi o Verę), by powiedzieć jej, o jakiej porze jest śniadanie. Zapukałem w jej wielkie, bardzo bogato ozdobione złotymi malowidłami, a drzwi były zrobione z najlepszego dębu. Po trzecim razie drzwi otworzyły się, a w nich znajdowała się najpiękniejsza niewiasta z całej Ziemi. Westchnąłem cicho i powiedziałem jej, że ,,za chwilę będzie śniadanie, więc ma to powiedzieć to też siostrze i być jak najszybciej przed Wielką Jadalnią, gdzie najczęściej się je posiłki. Ona skinęła głową na ,,tak", a potem zatrzasnęła za mną drzwi. - Mojej siostrze to się nie spodoba... - pomyślałem, wykrzywiając przy tym swój uśmiech z niezadowolenia.

Spojrzałem na drzwi ostatni raz i poszedłem do swej, demonicznej siostry, która mówiła mi, że może być w jadalni. Poszedłem tam i zobaczyłem coś, co doprowadzało mnie do odruchu wymiotnego. Moja siostra grała melodię tak przesłodzoną, iż jeszcze chwila, a migrenę bym dostał. Podszedłem do niej i poprosiłem ją by przestała. Nie zrobiła tego, więc postanowiłem zrobić coś w bardziej brutalny sposób. Lecz dopiero jak zamknąłem jej przed oczami klapę od fortepianu, o mały włos nie łamiąc jej palców, to spojrzała na mnie dość dziwnym spojrzeniem. Po chwili Lucille przesunęła się i poprosiła, bym usiadł naprzeciwko niej. Gdy to zrobiłem i powiedziała:

- Nałożyłam im truciznę do owsianki... 

Nie wytrzymałem i zacząłem na nią krzyczeć, mówiąc:

- PRZESTAŃ !!! Czy musimy to cały czas robić?

- A co, nie podoba ci się to? - powiedziała, głaskając prawą dłonią, mój policzek. Po chwili dodała: - Przecież nie zostawisz siostrzyczki, co?

Westchnąłem cicho, a w odpowiednim momencie powiedziałem jej coś przykrego, by później móc zostawić ją samą:

- RACZEJ TAK !!!! .... - powiedziałem  dość wściekłym spojrzeniem na siostrę i wyszedłem jak najszybciej z pokoju...

POV. EDITH:

Wstałam o 7:30, gdy nagle przyszła do mnie - przybrana siostra. Powiedziała mi, za ile ma być posiłek i gdzie to się odbędzie. Podziękowałam jej i podeszłam do szafy, zrobionej zapewne z dębowego drewna. Otworzyłam ją i ujrzałam w niej piękne suknie. Po dłuższym czasie, postanowiłam się ubrać w żółtą. Gdy ubrałam się w nią i założyłam do tego czarne balerinki oraz długie kolczyki, to zeszłam na dół i poszłam do jadalni, gdzie mają się odbywać nasze posiłki. Gdy doszłam do jadalni, to zobaczyłam niedaleko: rodzeństwo Sharpe'ów ( czyt. Szerpów), które nie przypadło mi do gustu. Uśmiechnęłam się do nich drwiąco i usiadłam na krześle obok swej, adoptowanej siostry. - Choć jest moją przybraną siostrą, to i tak ją mocno kocham. - pomyślałam, uśmiechając się do Very ciepło. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy brać różne potrawy, na które mieliśmy ogromną ochotę. Była dość napięta atmosfera, lecz niespodziewanie usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Moja twarz trochę zbladła, niż wcześniej i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń...

POV. VERA:

Gdy Edith usłyszała jakieś dziwne odgłosy, to zauważyłam, że jej skóra znacznie zbladła, niż wcześniej, a ja patrzyłam na nią zatroskanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam kolejny raz ten sam, przerażający dźwięk. Po kolacji, natychmiast wstałam od stołu i kłaniając się im - podziękowałam za posiłek i szybko pobiegłam w stronę tego dźwięku...

Dźwięk uciszył się, gdy doszłam na pierwsze piętro, a ja byłam przed starą, drewnianą szafą i przeszukiwałam różne rzeczy z ciekawości, gdy niespodziewanie usłyszałam znów ten sam odgłos... Spojrzałam w tamtą stronę, a z podłogi zaczął się podnosić duch, który ciągnął swe ciało z samych kości i był z czerwonej gliny, bo był cały czerwony. W niektórych momentach, jego twarz wykonywała dziwne dźwięki i miał zamiar iść w moją stronę. Wyglądał tak:

Z przodu:

Z tyłu:

Pokazałam mu swoją, prawdziwą postać, a gdy mnie zobaczył, to w pewnym momencie - przystanął i powiedział:

- Pani, to nie jest miejsce dla ciebie... - powiedział, spoglądając na mnie pustym spojrzeniem.

- Cornell... Mam stąd wyprowadzić rodzeństwo Sharpe'ów (czyt. Szerpów) jako duchów. Wiem, że nie spodziewałeś się tego, ale to jest jedyne wyjście, jeżeli ma być zdjęta ich klątwa, rozumiesz?

- Rozumiem. Pani, powiedzieć Alice, że przyjęłaś jej  propozycję, która była zawarta w liście?

- Tak, tylko powiedz jej jeszcze, by moja siostra nie była przez nią nękana i straszona podczas kąpieli, bo ona nie lubi takich niespodzianek, dobrze?

- Oczywiście, Pani...

Potem usunął się w cień, a ja poszłam do swej komnaty, by potem trafić w Objęcia Morfeusza...

POV. NARRATOR:

Niedługo ma się zdarzyć coś, co zmieni Verze całe życie. Co się stało i z jakiego powodu to się wydarzyło? Dowiecie się tego już niedługo...

*******************************************************************************************

Oto kolejny rozdział dla moich, cudownych czytelników. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Do następnego i bayo !!! ;)

P.S: Może jakaś gwiazdka lub komentarz? One mnie bardzo motywują do pisania... xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro