Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 17

-Jak kupisz mi fajki, reszta będzie dla ciebie.- powiedziała dziewczyna do bezdomnego, podając pięć dych. (Tak wiem, jeny itd. ale ja się nie znam na tej walucie- dop. aut.)

Siwobrody spojrzał się na nią dziwnie, ale wstał z murka przy sklepie i wziął pieniądze.
-Chesterfieldy czerwone, setki.- mruknęła, a on wszedł do sklepu. Chwilę później wyszedł z niego i podał dziewczynie paczkę.
-Dziękuję.- powiedział trzymając w ręce chleb i wodę, a zielonooka tylko skinęła głową i poszła dalej.
Po kilku metrach odezwała się jej noga. Zapaliła papierosa i stanęła przed apteką. Spojrzała na godziny otwarcia i czekając, aż spali papierosa tupała nogą w chodnik.
Kiedy brała ostatniego bucha, wypuściła peta z pomiędzy palców i zdeptała go. Wsadziła jedną rękę do kieszeni i weszła do apteki. Stanęła w dwuosobowej kolejce i rozglądała się dookoła. Gdy przyszła kolej na nią, poprosiła jakąś maść chłodzącą na stłuczenia i po dostaniu jej i zapłaceniu wyszła kierując się do domu, lekko kulejąc.

Przeszła kilka ciemnych alejek prowadzących na skróty i weszła na główną ulicę z domkami jednorodzinnymi.

Dziewczyna chciała jak najszybciej znaleźć sie w swoim przytułku, więc przyspieszyła tempa. Nie zauważyła jednak jednej osoby i szturchnęła ją barkiem.
-Tch uważaj jak chodzi idiotko.- powiedział dobrze jej znany głos.
-Powiedział mądry.- warknęła. Coś było nie tak z dzisiejszym Bakugou. Czyżby już odwidziało mu się uratowanie mnie?- pomyślała.
-Ha?! Niby za kogo ty się...- urwał, kiedy obrócił głowę w jej stronę.
-Widać, że do innych jesteś tak samo wyszczekany, jak do mnie na początku.- prychnęła. Bakugou tylko stał i się na nią patrzył. -Śpieszy mi się.- mruknęła i jak najszybciej chciała odejść, ale uniemożliwiła jej to ręką blondyna, umieszczona na nadgarstku Guren.

-Czego?- burknęła.
-Czyj to był pomysł?- zapytał, a ona zmarszczyła brwi.
-O co ci chodzi?

Czerwonooki przekręcił oczyma i spojrzał się na nią wymownie.
-Dobra chodź.- mruknęła nie chętnie i zaczęła się kierować z chłopakiem średnim tępem, do swojego domu.
Kiedy stali przed drzwiami, wyciągnęła klucze i odpowiednim otworzyła drzwi.
-Możesz wejść.- oświadczyła i gdy chłopak przestąpił próg mieszkania zamknęła drzwi.-Masz dużo czasu?- zagadnęła ściągając buty.
-Wyszłem się tylko przewietrzyć, więc tak.- wzruszył ramionami i usiadł na fotelu.
-Ale z fotelu zjeżdżaj. To moje miejsce.- spojrzała się na niego wzrokiem zabójcy, a on po prostu wyzywająco się uśmiechnął.
-Nie bądź niegościnna.- parsknął, wygodnie układając się na fotelu.
-Powiedziałam złaź.- warknęła. Bakugou się zaśmiał a ona go do siebie przyciągnęła. Jednak za mocno.
Blondyn teraz leżał na niej, przygniatając ją swoim ciężarem.

-Zejdź ze mnie.- wymamrotała. Nastolatek podniusł się lekko i spojrzał się w jej oczy.
-A jak nie zejde?
-Sama cię ze mnie ściągnę.- syknęła, a ten złapał ją za nadgarstki, które ułożył nad jej głową.
-Jeżeli użyjesz Quirk to polecisz razem ze mną. Normalnie mnie nie odepchniesz, jestem silniejszy.- usiadł na jej biodrach, nadal nie puszczając jej rąk z cwaniackim uśmiechem. Nachylił się nad jej twarzą, a ona widząc to, zarumieniła się. Kiedy stykali się nosami, Bakugou się zatrzymał.
-Powiedz kogo był ten plan?- mruknął, a ją przeszły ciarki.
-Nadal n-nie rozumiem.- zająknęła się, a chłopak zamknął powieki.
-Ten plan... dlaczego ona była w szkole zamiast ciebie...

Zielonowłosa patrzyła się na spokojną twarz Katsukiego, chociaż czuła na swoich nadgarstkach, że wcale nie był w środku oazą spokoju.
-A co cie to...- umilkła, kiedy czerwonooki uniósł powieki.
-Mów.

Kiedy już chciała coś powiedzieć, drzwi od domu zostały z hukiem otwarte, a ona zepchnęła z siebie Katsukiego i usiadła na nim okrakiem udając, że go dusi.
-Udawaj, że mi się stawiasz.- szepnęła do niego, a Bakugou z groźną miną złapał za jej dłonie na jego szyi.

-Masz może ciastka?- usłyszała leniwy głos, a następnie jego właściciel stanął nad tą dwójką. Guren skierowała na niego wzrok.
-Idź się lecz. Puka się.- warknęła na czarnowłosego.
-Widzę, że tu grubo.- mruknął Dabi, a zielonooka prychnęła.-Co zrobił? Dasz mi się nim pobawić?
-Chyba cię pojebało.- warknęła i puściła szyję blondyna.-A ty spróbuj o mnie komukolwiek powiedzieć, a zostanie z ciebie sam proch.- zagroziła, a Katsuki podłapując jej grę złapał się za szyję i zaczął ją rozmasowywać.
-Wyjazd z mojego domu, ty też Dabi.- rozkazała wstając z czerwonookiego i wskazując ręką w stronę przedpokoju. -I nie mów nic Tomurze. Będzie chciał go zabić, a wtedy podejrzenia padną na mnie.- zakończyła.
-A masz te ciastka?- dopytał nie ruszając się z miejsca.
-Wypchaj się nimi.- rzuciła w niego paczką pierników i weszła do łazienki, przytykając ucho do jej drzwi. Kiedy była pewna, że wyszli, odetchnęła z ulgą.

Wyszła z pomieszczenia i udała się na kanape, na której się położyła zasłaniając oczy ręką. Zaczęła rozmyślać o tym co się przed chwilą stało i o sytuacji, w której Bakugou na niej siedział. Kiedy uświadomiła sobie jak to wyglądało, to na jej twarzy znów wykwitł różowy kolor, a w umyśle krążyło pytanie.
-Co on ode mnie tak na prawdę chciał...- mruknęła i zsunęła rękę z twarzy, patrząc się w biały sufit.

~~~^^~~~
4/?

Do zoba!💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro