Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 13

-Gdzie ty chcesz iść?!- warknął Tomura łapiąc ją za ramię i odwracając w jego stronę.
-Jak to gdzie? Nic mi nie jest, więc idę do szkoły.- odpowiedziała wzruszając ramionami. Shigaraki jeszcze nie poruszył tematu obrony Bakugou. I dobrze, ponieważ ona nie miała wytłumaczenia.

-Nawet nie wiesz jak długo byłaś nie przytomna i ile miałaś obrażeń. Na dodatek jak bardzo poważnych!- krzyknął jasnowłosy, kiedy zielonowłosa wyrwała się z jego uścisku.
-Ale przecież już mi nic nie jest!- odparła tak samo głośno jak Shigaraki i odwróciła się w jego stronę. -Patrz mogę wszystkim ruszać!- na potwierdzenie zaczęła ruszać rękami, a kiedy przestała zaczęła się przez chwilę rozciągać.

-To o niczym nie świadczy!- rzekł. Kipiał ze złości.
-Oczywiście, że świadczy! A teraz przepraszam, zaraz się przez ciebie spóźnie.- wyminęła go i zakładając buty na przedpokoju, a później bluzę wyszła z domu nawet nie słuchając nawoływań Shigarakiego. Wyciągnęła z kieszeni bluzy paczkę papierosów i wyciągnęła jednego, wkładając go między wargi. Poklepała się po kieszeniach mundurka i zajrzała do torby, ale nie było śladu po zapalniczce. Zaklęła pod nosem i rozejrzała się uważnie. Kiedy nikogo nie było (bynajmniej ona nikogo nie widziała), za pomocą swojego daru podpaliła końcówkę i zaciągnęła się.

Mruknęła z zadowoleniem trzymając dym w płucach, a następnie powolnie go wypuściła, patrząc jak się rozpływa w powietrzu.

Ruszyła dalej. Nie była pewna co do powrotu dzisiejszego dnia do szkoły. Obawiała się, że ktoś jednak mógł zobaczyć jej twarz, chociaż... jakby tak było to już dawno by była w więzieniu. Prawda?

Była ciekawa jak zareaguje klasa. Nadal wahała się co do tego by przekroczyć próg Yuuei, a kiedy stanęła przed bramą, rozmyśliła się i poszła dalej. Wyjęła telefon z torby i słuchawki, które zaraz do niego podłączyła i włożyła do uszu ich końcówki. Odblokowała urządzenie i włączyła internet. Nie dane jej było szybko włączyć muzykę, ponieważ zalała ją fala powiadomień. Westchnęła i odczekała chwilę zirytowana. Kiedy telefon zakończył swój "wywód" włączyła muzykę i zaczęła kierować się do parku.

Po drodze zaczęła lekko kuleć. W końcu okłamała Tomure. Prawie wszystko ją bolało, i na każdym miejscu, w które Nomu uderzył widniał już ledwo co widoczny siniak. Musiała w końcu wyjść z domu. Czuła, że się w nim dusi.
Po drodze weszła do sklepu kupując jakąś tanią zapalniczkę.

Po kilku chwilach powoli weszła na dróżkę pomiędzy drzewami i zdjęła słuchawki wyłączając muzykę. Wyciągnęła paczkę fajek i ze smutkiem stwierdziła, że zostało ich tylko cztery. Zapaliła papierosa i przeszła przez jakieś chaszcza, aby trafić na stare tory. Usiadła na jednej z szyn i odetchnęła, następnie zaciągając się dymem.

-Czemu palisz?- usłyszała i wzdrygnęła się, odwracając w kierunku głosu.
-Ty...- zacięła się, widząc blondyna stojącego za nią. Bakugou podszedł trochę bliżej i usiadł obok niej.
-Nie odpowiedziałaś. Po co ci to?- wziął z pomiędzy jej palców w połowie spalonego papierosa i zaczął przyglądać się mu ze wszystkich stron.
-Nie musze ci się spowiadać.- mruknęła i odebrała peta, zaciągając się, a resztę zgaszając butem.

Siedzieli tak chwilę w ciszy, a nastolatce lekko spociły się dłonie. Sięgnęła po paczkę swojej ulgi, ale nigdzie nie mogła jej znaleźć.
-Tego szukasz?- zapytał z wrednym uśmiechem Katsuki i zamachał paczką chesterfieldów przed jej nosem.
-Oddaj mi je po dobroci.- warknęła.
-A jak nie to mnie podpalisz?- uniósł jedna brew w górę, a ona zastygła w bezruchu z wyciągniętą w jego stronę ręką.
-Skąd ty...
-Wiem?- dokończył za nią, a ona westchnęła.-W końcu mnie... uratowałaś.- dokończył, choć trudno mu to przeszło przez usta. W końcu ona go uratowała! A nie on kogoś innego! To nie jego powinno się ratować!

Guren odwróciła wzrok i westchnęła, a chłopak rzucił jej uzależnienie na kolana.
-Masz.
-Dzięki.- mruknęła i wzięła paczkę do rąk, obracając nią i przyglądając się jej, jakby była czymś w tej chwili najbardziej godnym uwagi Guren.

-Nie martw się. Nikomu jeszcze nie powiedziałem.- rzekł Bakugou, a dziewczynie na początku ulżyło. Te "jeszcze" zamigotało czerwoną lampką w hej głowie.
-Czego ty ode mnie chcesz?- zapytała ściągając ze sobą brwi i kierując spojrzenie na czerwonookiego, który patrzył się gdzieś przed siebie.
-Teraz to ja cię uratuje.- przekręcił w jej stronę głowę i poważnymi oczami wpatrywał się w jej nierozumiejące tego wyrażenia, odpowiedniki.
-Od czego ty chcesz mnie niby ratować?- prychnęła, a on się skrzywił.
-Z tego gówna, w które się wpakowałaś.- burknął skrzywiony, a ona zaśmiała się krótko.
-W jakie gówno? O czym ty do mnie mówisz człowieku?- zrobiła groźną minę.
-Widziałem jak ten, który nas zaatakował na ćwiczeniach, cię opatrywał.
-Byłeś w moim domu?- uniosła brwi ze zdziwienia, a on wzruszył ramionami. Guren podniosła się i otrzepała spódniczkę.

-Powinieneś być na lekcjach.
-Ty zresztą też.- napomniał i także wstał.
-Ja mogę tylko chcieć na nich być. Nie mam takiego obowiązku. Ja nie chce zostać bohaterem.- zaznaczyła dobrze ostatnie zdanie i zaczęła odchodzić, odpalając papierosa swoim darem, nie szukając już zapalniczki po kieszeniach.

Bakugou warknął pod nosem. Widział, że z jej stawiania się nie wyjdzie nic dobrego, a w jej oczach przez chwilę... przez tamten jeden ułamek sekundy, w którym go uratowała widział chęć niesienia pomocy.

~~~^^~~~
Ohayo!

Jestem chora wiec jak dobrze pójdzie z weną, to niedługo wstawię nowy rozdział ^^

Do zoba!💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro