Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•9•

Dostałam wiadomość od siostry Ryana, że wrócił do domu i położył się spać. To oznaczało, że nie mam potrzeby go śledzić dzisiejszego wieczoru, zwłaszcza, że odwiedził mnie całkiem niedawno i wiedziałam, że Zayna coś z nim łączy. Więc od niego mogę się dowiedzieć trochę na ten temat.

- Prawie mieszkasz już w moim mieszkaniu - burknęłam, kiedy rozczesywałam włosy. Mężczyzna oglądał widok zza mojego okna.

- Im dłużej jesteśmy razem, tym wiarygodniejszy staje się nasz związek - powiedział beznamiętnie, opierając się o dużą szybę ramieniem. - Nie widziałaś nikogo podejrzanego dziś u siebie w biurze? Kiedy przyszła siostra tego małego durnia?

Wzruszyłam ramionami w duchu ciesząc się, że to on zaczął ten temat. Podeszłam i stanęłam milimetry przed jego klatką, czekając, aż na mnie spojrzy.

- Nie zwracałam specjalnie uwagi na twarze. Czuje się jeszcze zbyt zagubiona, żeby się porozglądać - odpowiedziałam, bezwiednie kładąc dłoń na jego nagim torsie. Przesuwałam nią po pięknych tatuażach i obrysowywałam kontury. - Co chciał Ryan ode mnie?

- Zbiera informacje dla typa, przed którym cię uratowałem - odpowiedział, lekko sapiąc. Był pod moją kontrolą, kiedy go dotykałam. Bezbronny. - Nie powinnaś się tym interesować.

- Jak się tam znalazł? - zapytałam znów, kiedy moja ręka dotarła do paska jego spodni. Był niemożliwie spięty. Satysfakcjonowało mnie to.

- Jesteś podstępna - przygwoździł mnie gwałtownie do okna, sadzając na parapecie. Zaczął całować mój dekolt, a głowa odleciała mi do tylu, czując jego usta na mojej skórze. - Za swoje długi, ćpał po stracie rodziców, Pablo to wykorzystał.

- Yhmm... Pablo, prawie jak... Escobar - wystękałam, pieścił mnie tak umiejętnie, że nie mogłam się oprzeć.

- Wierz mi, jest prawie tak niebezpieczny jak on - mruknął, łapiąc mnie sztywno jednym ramieniem za plecy i zaniósł tak na kanapę, na którą gwałtownie rzucił.

Położył się nade mną, lecz ja dalej chciałam się z nim podrażnić. Podniosłam się, odepchnęłam go, aby oparł się plecami o kanapę i zsunęłam między jego rozłożone nogi. Wiedział co się święci, bo stęknął niewyraźnie.

- Marzyłem o tym widoku - wysapał, kiedy pochyliłam się nad jego rozporkiem. Jednak nie zdążyłam nic zrobić. Wciągnął mnie z powrotem na górę. - Jednak jak dzisiaj to zrobisz, to nie będę w stanie zaspokoić ciebie, jestem zbyt nakręcony.

Zasmialam się, kiedy on kładł się na mnie. Zaraz potem zaczął mnie łapczywie całować, niemal pożerać.

A wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Kurwa mać - warknął. - Kto o tej porze?

Przyssał się do mnie na sekunde i wstał, żeby otworzyć drzwi. Spoko, to wcale nie moje mieszkanie.

- Ta, jest - usłyszałam, po czym drzwi trzasnęły, a do salonu wmaszerował Zayn i Jonathan za nim.

- Hej Jo, co tam? - zapytałam, prostując się. Spuściłam nogi z kanapy i uśmiechnęłam się lekko.

- Myślałem, że bedziesz sama...

- Ale nie jest - przerwał mu Malik, który był niesamowicie spięty. Jonathan, przestraszony przy wściekłym Zaynie wyglądał na maluszka, a nie był wcale niskim chudzielcem. - Do rzeczy.

- Stary kim ty w ogóle...

- Jej chłopakiem, jeśli jeszcze nie wiesz.

- Jezu, on zawsze tak przerywa? - zapytał, a ja wybuchlam śmiechem. - Długo jesteście razem? Nic nie mówiłaś - dodał trochę oskarżycielskim tonem.

- Tak się składa... - zaczął Malik, lecz tym razem ja mu przerwałam.

- Cicho bądź już - parskęłam. - Nie długo. To świeża sprawa, więc nic wam jeszcze nie mówiłam. Przepraszam - dodałam.

- Ja Ci odpuszczę, Caroline niekoniecznie - uśmiechnął się.

- Stoję tu nadal - Zayn się przypomniał, zakładając ręce na piersiach.

- Jo, to Zayn, Zayn, to Jonathan, chłopak mojej przyjaciółki i przy okazji mój przyjaciel - powiedziałam w końcu, a Zayn nadal spięty podał rękę dla Jo.

- Miło poznać. Ven chciałbym z tobą pogadać na osobności. Przepraszam stary - zwrócił się do Zayna. - Ale chodzi o Caro. Spotkamy się jutro w kafejce, tam gdzie zawsze? - zapytał z nadzieją.

- Jasne, to coś powaznego? Coś się stało?

- Nie, znaczy w sumie tak - powiedział. - Potrzebuje Cię po prostu.

- Rozumiem - uśmiechnęłam się. Jo podał rękę dla Zayna i poszedł ze mną do drzwi, gdzie pożegnaliśmy się uściskiem. Zamknęłam dom na klucz i kiedy odwróciłam się z powrotem w stronę salonu, ktoś gwałtownie mnie zaatakował. I tym kimś był Zayn, ze swoimi nachalnymi łapami, które zaraz niosły mnie do sypialni.

- Czy to możliwe, że jesteś zazdrosny? - zasmialam się, kiedy zwolnił moje usta na chwile, aby ściągnąć mi koszulkę. Zaczął całować cały mój brzuch, po czym zabrał się za ściągnięcie spodenek.

- Nie wiem. Jeśli bycie zaborczym jest tym samym co bycie zazdrosnym, to tak. Jestem bardzo zazdrosny, bo się nie dziele.

O kurwa.
















siemanko, nie idzie mi ostatnio pisanie, więc jeśli są tutaj fani Prince to wiedzcie, że przepraszam i niedługo coś się pojawi❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro