•8•
Woda spływała kaskadami po moim ciele, kiedy w głowie rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Jak do tego doszło, że z małej mieścinki wyniosłam się do dużego miasta by zacząć nowe, lepsze życie, a tym czasem wylądowałam w łożku z gangsterem, który właśnie przyrządzał nam herbatę w mojej kuchni. Dodajmy również, że jestem z nim w jakiejś chorej relacji, bo uratował mnie przed innymi gangsterami, którym władowałam się do biura pierwszego dnia pracy jako detektyw.
Miało być lepiej, a wychodzi na to, że spieprzyłam sobie życie.
Wyszłam spod prysznica i wytarłam ciało, po czym zawinęłam je w ręcznik i skierowałam się do swojego pokoju. Założyłam na tyłek majtki w koronkę, a na ciało koszulkę, którą Zayn zostawił na podłodze przy łożku. Skoro wyszedł bez niej, to znaczy, że bezpańska. Ot co.
- Fajna koszulka - powiedział, od razu kiedy weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Znalazłam na podłodze - cmoknęłam i podeszłam po swój kubek. Zamoczyłam usta w cieplej herbacie i upiłam łyk, patrząc mu prosto w oczy. Nie spuszczał ze mnie pożądliwego wzroku, co ani trochę mi nie przeszkadzało.
- Zrobiłem też omlet, mam nadzieje, że jesteś głodna - przełknął ślinę, a ja zmarszczyłam brwi. Jak długo rozmyślałam pod prysznicem, skoro zdążył zrobić omlet?
- Dziękuje - odparłam, siadając przy wyspie, a mój „chłopak" usiadł zaraz obok i postawił przed nami talerze. Podał mi widelec, a ja z przyjemnością ukroiłam sobie kawałek i wsadziłam do ust. Był przepyszny, z serem w środku. - Mmm. Dobry z Ciebie kucharz - powiedziałam. - Możesz wpadać częściej bez zapowiedzi.
- I tak bym to robił, nawet bez twojego pozwolenia - mruknął, również zabierając się za jedzenie. - Czemu musisz śledzić Ryana? - zapytał nagle.
Przelknelam omlet i oblizałam wargi. Czy Zayn jest odpowiednią osobą do rozmowy na ten temat?
- Czemu Cię to interesuje? - odpowiedziałam pytaniem.
- Nie powinnaś się zajmować tą sprawą. To zbyt niebezpieczne dla Ciebie.
- Nie jesteś moją matką Zayn - powiedziałam nieco oschlej. - Nie musisz mnie bronić przed każdym złem tego świata.
- Problem w tym, że muszę - odpowiedział, odwracając wzrok. - To nie jest zabawa Venice. Znalazłaś się w towarzystwie, w którym nigdy nie powinnaś, twoje szczęście, że masz mnie.
- Wow super, a co jest takiego złego w małym chłopcu z problemami? - zirytowałam się.
- To, dla kogo ten mały chłopiec z problemami pracuje. Nie zawsze wyciągnę Cię z gówna i nie zawsze będę w pobliżu, a teraz przykro mi, ale twoje bezpieczeństwo jest zależne ode mnie - warknął, a mi skoczył gul. No jak mi taki będzie matkował to szlag mnie trafi!
- To pojedziesz ze mną - mruknęłam.
- No właśnie. Czekaj co - zreflektował się. - Nie! - prychnął.
- To pojadę sama - wzruszyłam ramionami.
- Nie. Venice - warknął ostrzegawczo.
- Zayn - przedrzeźniłam go. - Nie zmienię zdania.
- Ja również - uniósł jedną brew, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
- Martwisz się o mnie? - zbliżyłam się, dotykając jego nos swoim oraz kładąc dłoń na jego nagiej, umięśnionej klatce.
- Jesteś moją dziewczyną, to oczywiste... - również drgnął ku mnie, lecz odsunęłam głowę.
- Bzdura. Martwisz się o siebie, bo jeśli ktoś z tamtego towarzystwa się dowie, że twoja „dziewczyna" jest detektywem, to będziesz miał przekichane - trąciłam palcem jego nos, po czym chwyciłam kubek z herbatą i wzięłam kilka łyków.
- Chyba nie posądzasz mnie o taki egoizm? - złapał się za pierś.
- Oh, tylko żartowałam, kochanie - dałam nacisk na ostatnie słowo, odstawiając kubek na blat.
- Fascynujesz mnie - rzekł po chwili milczenia. - Nie wiejesz ode mnie, nie boisz się, a zdajesz sobie doskonale sprawę z tego, że mógłbym cię zabić z zimną krwią, lub zrobić ci inne gorsze rzeczy.
- Bardzo możliwe - powiedziałam, lekko zaskoczona jego szczerym wyznaniem. - Ale czy ratowałbyś mnie od innych złych ludzi, gdybys chciał mnie zabić? - zapytałam, wstając ze swojego krzesła i usiadłam okrakiem na kolanach Zayna, przodem do niego, opierając dłonie na jego klatce. Spiął się wyraźnie i wiedziałam, dlaczego. Bardzo mnie satysfakcjonowało moje oddziaływanie na niego.
- Może mam co do ciebie jakieś chore plany? - mruknął, muskając ustami moje i kładąc dłonie na moich pośladkach. - Może mam na twoim punkcie obsesje?
- Może - cmoknęłam go. - Może po prostu mnie lubisz?
Nie odpowiedział, tylko wpił się w moje usta, całując zachłannie. A ja wiedziałam, że byłam w dupie, ale jednocześnie czułam, że przyda mi się obecność Zayna w życiu.
***
Jak myślicie, czym zajmuje się nasz gangster na codzień? Jakieś narkotyki czy coś gorszego? 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro