Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•6•

Pukanie do drzwi oderwało mnie od lekkiego meblowania swojego gabinetu. Odłożyłam pudełko z notatnikami w formie a5 i powiedziałam w miarę głośne „proszę", a drzwi się otworzyły. Do środka wszedł Jordan, a zaraz za nim dwie kobiety, jedna na oko dwadzieścia, druga trzydzieści lat.

-Słucham? - zapytałam, a Jordan wskazał paniom krzesła, po czym kobiety zasiadły.

-To nasza nowa detektyw, Venice Repple. Znalazła w dwa dni poszukiwanego długo prześladowcę, więc myśle, że idealnie zajmie się sprawą waszego brata - powiedział mój szef, a ja kisiłam w środku wybuch, bo wiedziałam, że robi mi na złość, a sprawa tych dwóch kobiet będzie do dupy. - Zostawiam was.

Posłałam mu sztuczny uśmiech i wyciągnęłam jeden z notatników. Zrobię mu tytuł, „gówniane śledztwa". Beka jak rzeka.

-Mamy podejrzenie, że nasz młodszy brat bierze narkotyki - powiedziała starsza, a ja kiwnęłam głową i zanotowałam, narkoman. Za to dostrzegłam przy okazji, że kobieta ma powygryzane skórki i paznokcie, co mogło oznaczać, że ma jakiegoś rodzaju nerwice. Spojrzawszy natomiast na młodszą z sióstr, widziałam na jej twarzy obojętność. Czyli starsza wyolbrzymiała sprawę, choć z tyłu głowy miałam też inne przeczucie. Że to coś głębszego.

-Ile lat ma brat? - zapytałam, obserwując nerwowe ruchy trzydziestolatki.

- Osiemnaście - odpowiedziała młodsza.

-Jeśli mogę zapytać, czy rodzice... - nie dokończyłam, bo starsza kobieta mi przerwała.

-Nie żyją - spuściła wzrok na swoje palce, znowu skubiąc skórki. - Opiekuje się rodzeństwem od czterech lat sama. Debbie na szczęście trochę mi teraz pomaga, odkąd znalazła prace. Ah, proszę wybaczyć mój brak kultury, nie przedstawiłam się - wyciągnęła do mnie drżącą dłoń, a ja chwyciłam ją. - Stephanie Forest, moja młodsza siostra Debbie - wskazała na dziewczynę obok, która też podała mi rękę. - Nasz brat ma na imię Ryan.

-Próbowały panie kontrolować jakikolwiek aspekt jego życia? Sprawdzić znajomych, telefon, komputer, albo chociażby pytać gdzie chodzi?

-Niestety. Po prostu znika z domu nawet o tym nie informując, jest tylko trzaśnięcie drzwi. Opuszcza szkołę, nie wraca na noc, a jak już jest, to denerwuje się o byle co i jest agresywny. Wczoraj rzucił w Deb talerzem, jak zapytała, dlaczego ma takie sińce pod oczami.

Agresja, ucieczki, to wszystko wskazywało na to, że nic innego jak odwyk mu już nie pomoże. To dzieciak, a z dzieciakiem ćpunem jest ciężej o „wyczyszczenie". Ma nieukształtowaną do końca osobowość i sam tak naprawdę nie wie, co się z nim dzieje. Trochę współczuje tej dziewczynie. Ma nielekki orzech do zgryzienia.

- Rozumiem... więc jakie konkretnie są pań oczekiwania wobec mnie? - zapytałam, bo nie do końca rozumiałam co mogę tu zdziałać. Jestem detektywem, a nie terapeutką.

- Niech pani to proszę sprawdzi. Proszę, to jego zdjęcie - wyciągnęła drżącymi dłońmi z portfela zdjęcie do legitymacji. Uśmiechnięty, młody chłopak. Podejrzewam, że moje przeczucie znowu mnie nie myli. Jordan chciał mi dopiec, a sprawa okaże się ciekawsza niż się spodziewał.

- Kiedy przeważnie przychodzi do domu? - zapytałam, z myślą o śledzeniu dokąd chłopak później wyjdzie. Na pewno nie przesiaduje w domu długo. Gdzie zwykle są narkotyki, tam nie ma przesiadywania w rodzinnym gronie.

- Pod wieczór. Je, położy się spać, a rano znowu go nie ma. Kiedyś spróbowałam zamknąć go w pokoju na klucz, to wyważył drzwi - powiedziała smutno, a mi naprawdę zrobiło się jej szkoda. Uczono mnie, że nie mogę podchodzić emocjonalnie do spraw, które prowadzę, ani do ludzi, którzy do mnie przychodzą, ale to silniejsza ode mnie. Zawsze przejmuje się wszystkimi dookoła, tylko nie sobą.

- Proszę zapisać mi swój numer i nazwisko, adres też byłby miłe widziany - podsunęłam jej karteczkę i długopis pod nos. Zaczęła pisać. - I niech się pani nie stresuje obcym samochodem pod domem, a najlepiej zachowuje jakby nigdy nic. To będę ja. Jeśli mnie pani zignoruje, brat się niczego nie domyśli. Stres bądź zaniepokojenie może go wyczulić i ucieknie, a tego byśmy nie chcieli. Pamiętajmy, że działam dla jego dobra. Będę się kontaktować.

Kobieta powoli wstała, a ja za nią. Wyciągnęła do mnie rękę i cicho podziękowała, po czym wraz z siostrą wyszły. Wzięłam karteczkę i postanowiłam pojechać do domu, odpocząć i przebrać się, po czym wieczorem ruszę pod zapisany na kartce adres. Odmeldowałam się u Ruth tłumacząc powód wyjścia lekko po dwunastej i skierowałam się na parking, wsiadłam do auta i pojechałam do domu.

***
Stanęłam pod swoimi drzwiami, które okazały się otwarte. Przewróciłam oczami i z impetem wpakowałam się do mieszkania, wiedząc, kogo tam zastane, lecz nie zdążyłam wykonać żadnego ruchu. Ktoś zarzucił mi worek na głowę i skrępował ręce w łokciach jedną ze swoich dłoni, drugą zaś objął w pasie, po czym pchnął w niewiadomą mi stronę. Szłam cicho tam gdzie mnie prowadził, wiedziałam, że teraz szarpanie nic nie da. Gdy stanął w miejscu, gwałtowanie pochyliłam się do przodu i cofnęłam do tylu, przez co, na moje szczęście, napastnik wpadł na ścianę. Odwróciłam się szybko i zdarłam z głowy worek, aby zobaczyć przy ścianie chłopca ze zdjęcia.

- Coś ty sobie wyobrażał, co? - powiedziałam, podnosząc go z ziemi. - Ktoś cię tu przysłał? Czy przylazłeś sam?

- Nie twój interes psie - charknął, a mnie to strasznie rozbawiło, więc ze śmiechem wzięłam go pod łokieć i zaprowadziłam do salonu, gdzie posadziłam na kanapie.

- Nie jestem psem, po pierwsze, po drugie, kto cię kurwa przysłał, nie nadużywaj mojej cierpliwości - młody otwierał już usta, jednak drzwi trzasnęły, a ja tym razem byłam już pewna, kto się zjawił.

- Ryan wypierdalaj bo pożałujesz - warknął Zayn, a mnie aż ścięło z nóg, jego ton był przerażający. - I powiedz dla Pablo, że za sprawdzanie mojej dziewczyny wchodzi się ze mną na wojenną ścieżkę.

Chłopak z przerażeniem w oczach wybiegł z mojego mieszkania, a ja z rozdziawioną gębą spojrzałam na bruneta. Cholernie przystojnego i seksownego bruneta. Wysłałam mu spojrzenie żądające wyjaśnień.

Przecież ja się ZAPIERDOLE.

- Nawet nie...

- Co to do cholery miało być?! - zignorowałam jego protest.

- Venice...

- ZAYN CZY TY PRZEPŁOSZYŁEŚ MI DZIECIAKA KTÓREGO MAM ŚLEDZIĆ?! - pisnęłam, łapiąc się za głowę. Opadłam na kanapę, a brunet zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie, sadzając swój głupi, seksowny tyłek obok. - Nienawidzę cię.

- Bardzo mi przykro.

- Jeszcze tu siedzisz? - spojrzałam na niego, odwracając lekko głowę w bok.

Zmierzyliśmy się spojrzeniem pełnym nierozpoznawalnych dla mnie emocji. I wtedy to się stało. Wtedy pękła ostatnia nić, która trzymała mnie racjonalną, opanowaną i odporną. Wtedy właśnie jednym ruchem przemieściłam się na jego kolana, siadając okrakiem i rzucając się na jego usta jak prymitywne zwierze. Zayn zareagował momentalnie, łapiąc mnie za tyłek i przyciskając do swojego ciała, przez co czułam wszystko dwa razy mocniej. Jego język prześlizgnął się przez moje wargi i pogłębił tym pocałunek, który zamknął nas oboje w swojej własnej bańce. Czy ja właśnie straciłam głowę dla kryminalisty?










***
Teraz wszyscy robią „ooo" dla ZENICE. (Ale słaby shipname wyszedł wiem)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro