Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•5•

Rano podjechałam pod budynek agencji i po zaparkowaniu samochodu, westchnęłam ciężko. Spojrzałam na siedzenie obok, na którym leżała teczka, teraz podpisana imieniem i nazwiskiem. Deacon Heathrow. Dziwaczne.

Doszedłszy do wniosku, że i tak wyjścia już nie mam, chwyciłam teczkę, torebkę i wysiadłam z auta. Zamknęłam go i ruszyłam w stronę wind, aby po paru minutach wyjść na piętro mojego wydziału, po czym skierowałam się do biura Jordana, kierownika wydziału. Otworzyłam drzwi z impetem i kiedy odwrócił się do mnie znad papierów, położyłam mu teczkę na tuż pod samym nosem.

Nie odezwał się, tylko odwiązał sznurek i zajrzał do środka. Przejrzał wszystkie kartki i zdjęcia i spojrzał na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.

-Jak to zdobyłaś? - zapytał, lekko trzęsącym się głosem. - Ta sprawa wisi od miesiąca. Nikt nie wpadł na żaden trop.

-Jestem lepsza, niż mnie pan ocenia. A teraz proszę zawiadomić odpowiedni organ. Ja właśnie zachowałam prace - założyłam ręce na piersi i powstrzymałam od tryumfalnego uśmiechu. Pacan. Zlecił mi w dwa dni rozwiązać sprawę, którą on załatwiał miesiąc i nie miał jednej, złamanej informacji.

-Cóż, nie mam innego wyjścia. Ruth pokaż pannie Repple jej stanowisko.

Dziewczyna posłusznie wstała od swojego biurka w rogu gabinetu i wskazała mi wyjście, a kiedy tylko zamknęła za nami drzwi objęła mnie ramieniem i przycisnęła do siebie.

-Wiedziałam, że ci się uda! - pisnęła cicho, prowadząc mnie. - Ale bedziesz miała przesrane. Jordan nie lubi, jak coś idzie nie po jego myśli.

-Zdaje sobie z tego sprawę... Jednak wiem, że mnie nie zrazi. Dam sobie radę - odrzekłam i weszłam ramie w ramie z Ruth do swojego nowego gabinetu. Był prawie pusty, na środku stało biurko z krzesłami po dwóch stronach, po lewej przy ścianie stały szafki z pustymi polkami i jednym, jak mniemam pustym segregatorem.

-Poprzedni detektyw wypieprzony na zbity pysk, Jordan jest wymagający, jak już wiesz. Ale posprzątał po sobie, wiec tobie pozostaje jedynie się urządzić - poradziła z uśmiechem, po czym odeszła w stronę drzwi. - Pierwsze poważne zlecenie odeśle do ciebie najpewniej jutro, bądź gotowa. Dziś masz już wolne - po czym wyszła, a ja stanęłam przy biurku i w głowie przemyślałam, jak się urządzę. W tym momencie byłam szczęśliwa.

***

Wróciłam do domu po godzinie ogarniania biura i zmęczona wchodziłam powoli po schodach do mieszkania. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam, jednak coś mnie zaniepokoiło. Światło w kuchnio-salonie się paliło. Chwyciłam mały wazon stojący na szafce na buty i powolutku weszłam do kuchni, a po namierzeniu włamywacza, rzuciłam w niego trzymanym przedmiotem.

Nie spodziewałam się obrotu sprawy. Jak się okazało, Zayn, uchylił się od rzutu, jednak wazon rozbił się na szafce i odłamkiem trafił go w czoło. Pisnęłam i podbiegłam do mężczyzny, trzymającego się za krwawiące miejsce i złapałam za jego głowę.

-Powaliło cię kobieto?! - jęknął, opierając się o wyspę.

-Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do znajdowania gangsterów w swojej kuchni! - pociągnęłam go za wolną rękę do łazienki i posadziłam na zamkniętym sedesie, po czym odeszłam i pochyliłam się, aby wyciągnąć z szafeczki pod zlewem apteczkę.

-Dla takich widoków mogę częściej dostawać wazonem - jęknął, na co przewróciłam oczami i wróciłam do niego. Nachyliłam się i zabrałam jego rękę, delikatnie wycierając gazikiem krew. Poddałam się reszcie czynności i olałam w trakcie, że trzymał swoje łapy na moich biodrach. - Mogę cie złapać za dupe?

-Nie - burknęłam.

-I tak złapie - prychnęłam, bo było to zabawne, a on ścisnął moje pośladki obiema dłońmi. Przeszedł mnie lekki dreszcz, wiec wycofałam się, a jego ręce przesunęły się znów na moje biodra. - Ale jesteś.

-Nie znamy się, a chcesz mnie macać - westchnęłam, przyklejając duży plaster na oczyszczoną ranę. - Się nie godzi, panie... - chciałam wypowiedzieć jego nazwisko, ale ja go przecież nie znałam! - Nawet nie znam twojego nazwiska. Nie ma macania po dupie.

-Malik, teraz mogę? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Znam dane, dowiem się więcej.

-Nadal nie - powiedziałam i wyszłam, wrzucając apteczkę do szafki po drodze.

Nie doszłam za daleko, bo facet przyparł mnie do ściany i przycisnął swoje ciało do moich tyłów. Poczułam jego penisa na tyłku. O Boże.

-To było pytanie retoryczne, skarbie - westchnął do mojego ucha, a ja bezwiednie wypielam się, ocierając o niego. Kurwa, jebane libido. - Niby taka twarda...

-Ktoś inny tu jest twardy - powiedziałam, gryząc się po tym w język. Pogarszam swoją sytuacje! - Puść mnie, Malik, proszę - jęknęłam, sama nie będąc pewna swoich slow. Co ja odpieprzam no!

-Jak chcesz, kochanie - otarł się ostatni raz, przez co wydałam z siebie wręcz agonalny jęk. Czy ten facet przylazł z samego piekła?! - Zaczekam aż będziesz mnie błagać o coś innego.

Oj, długo nie poczekasz.











***

Czy ja już mówiłam, że będzie 18+? Nie? No to mówię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro