Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•4•

Trzymałam w ręku teczkę, na której nie widniał żaden napis, jedynie była przewiązana imitacją sznurka. Zawahałam się. Mogłam pójść w tym momencie na łatwiznę i zajrzeć do środka, ale wtedy będę musiała poświadczyć, że Zayn był ze mną. Jeśli się nie zgodzę i oddam mu teczkę, będę miała dokładnie piętnaście godzin na rozwiązanie sprawy, z którą jestem w lesie.

-Strasznie długo się zastanawiasz - westchnął, dotykając dłonią mojego policzka. Nie krępował się w ogóle, nie przyjmował żadnej bariery przestrzeni osobistej, ani nie pytał o zgodę na dotyk. A ja szczerze obawiałam się, że jeśli się postawie, poznam te nieprzyjemną, gangsterską stronę.

-Przed czym właściwie mam cię ochronić? - zapytałam, przesuwając dłonią po sznureczku. Nie było innego wyjścia jak zgodzić się, lub odmówić. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, które bałam się zadać. Jednak coś w środku mówiło mi, że mogę mu ufać. Uratował mnie przecież, prawda?

-Jak już mówiłem, ten facet wkręcił mnie w coś, z czym nie mam nic wspólnego, ale nie mam też żadnego alibi. Byłem tamtej nocy w klubie, ale co lepsze, byłaś tam również ty, kruszynko. Młoda, zapalona detektyw, która trafiła na diabła o dobrym serduszku - nachylił się, łącząc nos z moim policzkiem. Jego usta niemal ocierały się o moją skórę, a we mnie obudziło się coś, co nie powinno. - Odwiozłem Cię do domu. W oczach mafii skarbie jesteś moją dziewczynką. Co złego jest w tym, żeby i sąd tak myślał?

-Możesz zaszkodzić mojej pozycji jako detektyw. Kto zaufa osobie, która zadaje się z kryminalistą? - odwróciłam głowę lekko w jego stronę, przez co nasze usta prawie się dotykały.

-W świetle prawa jeszcze ani razu mnie nikt o nic nie osądził. To pierwszy raz, a ty kruszynko uratujesz mój niewinny tyłek.

-Dowiem się czegoś więcej o sprawie? - zapytałam, czując coraz większe napięcie. Brunet ułożył rękę na moim kolanie, a drugą miał oplątaną wokół mojej talii. Zdecydowanie się spoufalał.

-Narkotyki - burknął, a ja przewróciłam oczami. Pięknie. Diler?! - Nie przewracaj oczami. Typ zrobił to w najgorszy możliwy sposób. Nie wiem jakim cudem wszedł w posiadanie mojego dowodu ale wrzucił go do auta z prochami, którego zostawił na parkingu pod klubem kiedy dowiedział się, że policja ma rejestracje jego dilerskiego auta.

-Jesteście chorzy - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język. - Dogryzacie sobie podkablowując się nawzajem? Dzieci.

-Uważaj do kogo mówisz, kruszynko - zawarczał, paraliżując mnie. - Jestem groźnym gangsterem - potarł nosem mój policzek, bardziej na mnie napierając.

-Będziesz mnie straszył i szantażował? - odwróciłam ciało bardziej przodem do niego, poddając się pożądaniu. Cholera, hipnotyzował mnie jak żaden facet do tej pory. - I nazywał pieprzoną kruszynką?

-Jesteś nią. Taka młodziutka, słodka i intrygująca - potarł nasze nosy. - Kto by pomyślał... dwadzieścia dwa lata, chodzący seks...

-A ty niby tak stary jesteś? - złapałam jego szyje, dotykając króciutkich włosków na karku. - Ile masz lat?

-Trzydzieści, słonko - nie dając mi szans na reakcje, wpił się w moje usta i całował tak zachłannie, że straciłam oddech. Jest ode mnie osiem lat starszy! O mamuniu... Co ja... - Zgódź się... Zyskasz więcej niż akta i dowody na tego padalca...

-Pomogłeś mi, więc ja pomogę tobie - jęknęłam, nie do końca zdając sobie sprawę, na co się zgadzam.

Właśnie weszłam w relacje z kryminalistą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro