•3•
Opuściłam szybę, przyglądając się mężczyźnie z bliska. Był przystojny jak diabli, czarne jak węgiel włosy, bujne brwi, długie rzęsy okalające oczy z tęczówką w odcieniu miodowego brązu. Prosty nos, pełne usta i ten zarost, dodający jego opalonej buzi więcej powagi. Oparł łokcie o drzwi mojego auta i uśmiechnął się, wywołując motyle w moim brzuchu.
-Skoczymy gdzieś? - zapytał, skierował oczy na coś za mną i błyskawicznie wrócił spojrzeniem do mnie. - Cholera, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów i nie obracaj głowy, pochyl się - spięłam się ale wykonałam jego polecenie, a on...
Dotknął moich ust, w najbardziej miękkim i czułym pocałunku, jakiego dane mi było zaznać. Sparaliżowało mnie, lecz myśl o bezpieczeństwie swoim i jego, sprawiła, że naparłam na jego usta bardziej. Mruknął głęboko i złapał dłonią moją głowę, po czym wepchnął mi język w usta i przemienił niewinny, czuły całus w namiętny pocałunek. Zmokłam tam na dole, szlag.
Zdałam sobie sprawę, że nie był to już pocałunek z konieczności. Wymienialiśmy ślinę w konkretnie pobudzający sposób i wcale nam to nie przeszkadzało.
-Kurwa mogłem tego nie robić - jęknął mi w usta, po czym skradł jeszcze kilka muśnięć. - Jedzmy do Ciebie.
Obszedł samochód widocznie poprawiając swoje krocze, przez co zarumieniłam się jak pomidor. Wsiadł na miejsce pasażera i ruszyliśmy, bez zbędnych pytań. Domyslilam się, że albo chce mnie przerżnąć, albo pogadać bez świadków.
Podświadomie chciałam opcje pierwszą.
***
Weszliśmy do mojego mieszkania i od razu wskazałam Zaynowi salon. Weszłam za wyspę kuchenną z widokiem na pokój dzienny, w którym właśnie zasiadał mój towarzysz i wstawiłam wodę.
-Kawa czy herbata? - zapytałam, otwierając szafkę nad blatem i spojrzałam w bok na bruneta. Siedział na kanapie i patrzył się na moje ciało bliżej nieodgadnionym dla mnie wzrokiem.
-Herbata jeśli można - odparł, w końcu patrząc w moje oczy. Krzątałam się szykując nam herbatę, a mężczyzna westchnął w tym czasie i w końcu się odezwał. - Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia, ślicznotko.
Przytkało mnie. Odwróciłam się przodem do niego i podeszłam do wysepki, aby oprzeć się o nią dłońmi. Spojrzałam wymownie, aby zaczął mówić.
- Wiem o twoim warunku w nowej pracy i o tym kogo szukasz, oraz wiem też, kto to jest. Sprawa jest bardzo prosta i klarowna, ja mówię ci jego imię i nazwisko, daje namiary i dowody, a ty wyświadczasz mi przysługę, którą i tak wisisz za ocalenie twojego seksownego tylka.
Oparł się nonszalancko o kanapę i oblizał wargi, a mnie lekko ścięło. To nie brzmiało dobrze i wystraszyłam się, lecz uniosłam głowę wysoko i westchnęłam, jakbym się zastanawiała. W tym momencie czajnik z wodą zaczął bulgotać i wyłączył się. Podeszłam tam, dalej milcząc.
-Jaki jest haczyk? - zapytałam. Wiedziałam, że nie ma tak łatwo.
-Właściwie to żaden. Jedynie będąc z tobą całkowicie szczerym, powiem, że jestem jedynym twoim ratunkiem po tym, jak wpadłaś w nieodpowiednie dla ciebie miejsce - wstał i podszedł do wyspy, a ja postawiłam przed nim filiżankę z herbatą.
-Dlaczego chcesz wydać kogoś powiązanego z tobą? - znów zadałam pytanie, których gromadziło się w mojej głowie mnóstwo.
-Wpakował mnie w kłopoty, z których muszę się teraz ratować, żeby ocalić swoją dupę. Więc ja robię to samo, tylko, że jestem mądrzejszy niż ten kawał skurwiela - pochylił się do mnie i zaczepił opadający kosmyk za ucho.
-Dobra, a co mam w tym wszystkim zrobić ja? - westchnęłam, kierując się na kanapę, a brunet polazł za mną. Usiadłam, a on pochylił się nade mną i połączył swój nos z moim, onieśmielając mnie.
-Jako iż i tak wśród złych ludzi krąży wiadomość, że mam piękną, słodziutką dziewczynę... Ty masz poświadczyć, że w pewien majowy wieczór byłem u ciebie i spędziliśmy razem upojną, dziką noc.
Kurwa mać.
~~~
Venice w mediach
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro