Rozdział 9
SAKURA POV
Uderzenie......
Uderzenie.......
Czułam się tak jakby moja głowa mogła w każdej sekundzie eksplodować. W brzuchu czułam również ostry ból. Cały czas próbowałam otworzyć oczy, ale za każdym razem nie mogłam utrzymać powiek dłużej niż 5 sekund. Jasne promienie wpadające do domu przez białą firankę, momentalnie oślepiły mnie , przez co widziałam tylko ciemność.
Jęknęłam, gdy usiadłam na łóżku. Ból w mojej głowie powiększył się dwukrotnie, więc przyłożyłam do czoła momentalnie dłoń, mając nadzieję, że odejdzie. Ale to nie pomogło. Wstając z łóżka, zauważyłam, że słońce góruje już wysoko na niebie. Nie jestem przyzwyczajona do tej pory dnia. Zazwyczaj budziłam się około 6 i wychodziłam o 7 rano do pracy. To zdecydowanie nie było dla mnie normalne, że gdy wstałam, za oknem widać było duże słońce.
-Więc to tak się czuje człowiek, który ma ogromnego kaca....- wymamrotałam, wychylając nogi spod cieplutkiego kocyka.
Oparłam stopy na ziemi, wstając, ale szybko pożałowałam tej decyzji. Poczułam, jakby mój żołądek nagle bardzo mocno opadł w dół. Upadłam na kolana i pochyliłam się nad srebrną, błyszczącą puszką umieszczoną przy moim łóżku. Wszystko, co kiedykolwiek istniało w moim żołądku, wyszło. Wciąż czułam pieczenie sake w tylnej części gardła. Kwaśny smak też nie pomógł. Wycierając usta, uświadomiłam sobie, że mnie uderzył.
-Jak to się tu znalazło.....?- wyszeptałam do siebie.
I wtedy sobie przypomniałam. On tu był. Sasuke mi pomógł? Nie, to nie może być prawda. To zbrodniarz, który zagroził, że skrzywdzi zespół i mnie w szczególności. Więc dlaczego, do cholery, miałby tu przyjść i mi pomóc? Boże, to wszystko jest takie pogmatwane. Musi grać ze mną w jakąś grę. A może jest dwubiegunowy.
Weszłam do kuchni, trzymając dłoń na brzuchu. Od razu zauważyłam puste butelki po sake idealnie poukładane w zlewie. Nie ma mowy.... Co, wypiłam dwie butelki? Jednak jeszcze cztery były puste. Wyrzucił je. Ten drań... Nie miał prawa!
Gdy chwyciłam puste butelki, by wyrzucić je do kosza, wydały one duży brzęczący dźwięk. Kiedy już włożyłam je do niego, podeszłam do lodówki. Chwyciłam butelkę wody i napiłam się jej trochę. Niestety w ustach wciąż miałam posmak płonącego sake. Skuliłam się na smak w moich ustach.
To było jakieś piekło. To uczucie choroby i lenistwa było okropne. Przyzwyczaiłam się do codziennego picia niezliczonej ilości filiżanek kawy i do myślenia. Bardzo dużo myślałam, a w tej chwili myślenie sprawiało ogromny ból w mojej głowie. Nigdy nie piłam. Mogłam się napić tu i tam, ale nie aż tyle. Głównie piłam trochę, gdy wychodziłam z Naruto na miasto, albo przy specjalnych okazjach. Nigdy wcześniej nie piłam bez umiaru w ciągu jednej nocy. Nawet na osiemnaste urodziny aż tyle nie wypiłam!
Wróciłam do pokoju i położyłam się na mięciutkim materacu, chcąc jak najszybciej zasnąć i pozbyć się senności oraz irytującego bólu. Gdy moja głowa uderzyła w mięciutką poduszkę, westchnęłam, słysząc znajomy dźwięk. Warknęłam i odebrałam telefon.
-Halo.- powiedziałam zmęczona.
-Ay, Sakura! Brzmisz jak wrak człowieka!- stwierdził Naruto przez telefon.
Ziewnęłam.- Przynajmniej raz masz rację.
-Hej! Wiele razy miałem rację w wielu rzeczach!
Zaśmiałam się lekko.-Racja...
Naruto również się zaśmiał.- Więc, myślałem, że może byśmy dziś gdzieś wyskoczyli. Co powiesz na kawę? Masz kaca, więc przyda ci się to.
Zatrzymałam się.- Skąd wiesz, że mam kaca?
- Powiedzmy, że miałem swoje doświadczenia. Więc, co ty na to, Sakura?
Westchnęłam.- Nie wiem... Czuję się teraz dosłownie jak gówno.
-Oh, no weź! Nie będzie tak źle! Zamówisz herbatę i ci to pomoże. Poza tym nie będzie tam żadnych atrakcyjnych mężczyzn.... no może poza mną.- byłam całkowicie pewna, że w tym momencie uśmiechnął się jak idiota.
-Oh, no dobra. Spotkajmy się za pół godziny, pasuje?- zapytałam.
-Brzmi wspaniale! Do zobaczenia!- rozłączył się.
=====================
-Więc, zastanawiałem się nad tym gościem, Sasuke.- zaczął blondyn, popijając swoją kawę.- Wydaje się arogancki.
Złapałam gorący kubek w obie ręce, ogrzewając je.- Tak, też tak myślę.
-I wiesz jeszcze o czym myślałem?- zapytał.
-Hm.- napiłam się herbaty.
Naruto pochylił się bliżej.- Założę się, że ktoś go ukrywa.
Zachłysnęłam się herbatą, którą dopiero co wzięłam do ust i zaczęłam gwałtownie kaszleć.
Blondyn zaczął klepać mnie po plecach.- Hej, wszystko w porządku?
-Tak.- odpowiedziałam łapczywie łapiąc powietrze, którego mi zabrakło.- Źle mi się połknęło.
-Więc co o tym myślisz?- zapytał.
Kiedy się uspokoiłam, spojrzałam na Uzumaki'ego.- To możliwe.- wzruszyłam ramionami.
-Przypuszczam, to znaczy, wydaje mi się, że ktoś go u siebie ukrywa. To jedyne logiczne wyjaśnienie, które przychodzi mi jak na razie do głowy, dlaczego nie można go znaleźć nigdzie w pobliżu Konohy.
Zmarszczyłam brwi z determinacją.- Nie martw się, złapiemy go, bez względu na ryzyko, jakie będziemy musieli podjąć.
Blondyn się uśmiechnął pod nosem.
=======================
Przyłożyłam telefon do ucha, czekając aż ktoś odbierze.
- Cześć, chciałabym złożyć zamówienie na dostawę.- podyktowałam osobie po drugiej stronie linii, zamówienie na chińskie jedzenie.
Po zamówieniu odłożyłam telefon i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, zanim moje chińskie jedzenie zostanie mi dostarczone.
Kiedy wyszłam z prysznica założyłam swój biały szlafrok, a włosy zaczęłam suszyć ręcznikiem. Gdy zawiązałam wokół tali pasek, otworzyłam drzwi. Kiedy wyszłam, momentalnie się zatrzymałam i przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie znajduje się serce, głośno dysząc.
- Jak myślisz, co do diabła robisz?- zapytałam, obserwując jak buszuje w mojej lodówce.
Nie odpowiedział. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Zazgrzytałam zębami, łapiąc go za ramię i odwracając w moją stronę. Kiedy już to zrobił, jego przeszywający wzrok spoczął na mnie, wywołując u mnie ostry ból w skroniach. Jęknęłam i złapałam się za głowę. Głupi kac....
-Hn.- powiedział i nie zwracając uwagi na mój ból odwrócił się z powrotem w stronę lodówki.
Gdy się już uspokoiłam, spojrzałam na niego.- Wyjdź.- powiedziałam ostro.
Nic sobie z tego nie zrobił. Skierowałam się w stronę mojej torebki. Pochylając się, by złapać pistolet, który był w torbie, poczułam chłodny metal na szyi. Przewracając oczami spojrzałam w górę na niego. Patrzył się na mnie bezmyślnie, żując pomidor, który UKRADŁ z mojej lodówki.
-Wstań.- zażądał, przyciskając lekko katanę do mojej szyi.
Zrobiłam to co powiedział, czując na szyi coraz bardziej ostrze.
-Hej, chciałam się bronić. W moim domu jest intruz.- powiedziałam.
-Hn, a wczoraj wglądało na to, że nie przejmowałaś się tym, że tu byłem.- ugryzł MÓJ pomidor.
- No dobra.- zaczęłam, gdy zdjął katanę z mojej szyi.- Za pierwszym razem mnie pobiłeś.- podeszłam do niego i zabrałam mu z ręki pomidora.- A wczoraj.- odsunęłam od niego rękę z pomidorem.- Byłam pijana i nie wiedziałam o czym myślę.
Wzruszył ramionami bez emocji.
-A teraz wyjdź.- powiedziałam, wskazując palcem okno.
-Posłuchaj, chciałem po prostu trochę jedzenia.- jego głos był głęboki i poważny.
Potrząsnęłam głową.- To nie mój problem. A teraz wy---
Przerwało mi pukanie do drzwi. Moje oczy nieco się rozjaśniły na myśl o chińskim jedzeniu.
-Kiedy wrócę ma cię już nie być.- otworzyłam drzwi.
Po zapłaceniu, podziękowałam i zamknęłam drzwi. Odwracając się, zauważyłam jak je kolejnego pomidora.
-Przestań grać ze mną w te swoje gierki, Sasuke. Nie możesz tu być.- położyłam jedzenie na stole.
-Ja w nic nie gram.- spojrzał na mnie.
- Głupie gadanie. Jestem zmęczona tym, że wszystko rujnujesz, a teraz wyjdź. Miałeś już te swoje pomidory, a teraz czas, żebyś już wyszedł.
Sasuke wzruszył ramionami i podszedł do okna.
-Tak, żebyś wiedziała.- zaczął.- W najbliższym czasie już mnie nie złapiesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro