Rozdział 13
Jej serce. Waliło wściekle. I to nie dlatego, że ją zaskoczył, tylko dlatego, że zobaczyła jego przepiękną twarz. Złość zmieszana z powagą wymagała rozmowy, na którą Sakura nie była gotowa. W czym miał problem?
-Ja--- słowa nie mogły wypłynąć z jej ust.
Sakura zauważyła, jak jego dłonie zaciskają się w ciasne pięści.
-Nigdy więcej.- zaczął, jego ton był jak sztylety przecinające powietrze.- Nie wracaj do South Avenue.
Teraz słyszała bicie jej serca w uszach.
-O co chodzi?- zapytała z ciekawością.
Nic nie mówił, więc postanowiła ciągnąć dalej.- South Avenue. Czym ono jest dla ciebie?
Spokój Sasuke całkowicie się zmienił. Wydawał się być wściekły. Cały drżał. Sakura nie mogła powstrzymać strachu i zrobiła krok do tyłu, jej wyraz twarzy zmieszał się i przeraził.
-Nie.- zaczął, jego głos ledwo zmiękł.- Nie odchodź.
Zrobił krok, a Sakura przełknęła ślinę.
-J-jesteś szalony.- głos różowowłosej był niestabilny.
-Nie, nie jestem.- zrobił kolejny krok. A potem następny.
Zmarszczyła brwi.- Powiedz mi. Jaki masz związek z South Avenue?
Spojrzał na nią tak mrocznie, że aż się skrzywiła. Sasuke zrobił kolejny krok w jej stronę, a ona natychmiast cofnęła się, uderzając w ścianę. Zatrzymał się tuż przed nią, górując nad nią.
Spojrzała na niego, gdy zaczęła mówić.- Zasługuję na wyjaśnienia. Opowiedz mi o South Avenue.
- Nic ci nie jestem winien! - krzyknął, a ona pisnęła i zamknęła oczy. Głośność i groźba jego głosu przeraziły ją na śmierć. Sakura poczuła łzy w oczach.
Trzymając oczy zamknięte, powiedziała.- Jesteś samotny. Jesteś przestraszony. Masz kłopoty. Rozumiem to, dobra?
Sakura poczuła, jak jego zrogowaciała dłoń powoli owija się wokół jej szyi, ale jej nie zacisnął. Sasuke poczuł jej gładką skórę i spojrzał na nią. Nienawiść wciąż była widoczna w jego oczach. Przez chwilę zagubił się, wpatrując się w jej twarz. Uchiha był świadomy tego, jak była piękna. Nie mógł spuścić z niej oczu. Zaczął skanować jej ciało. Do tej pory nie przyjrzał się jej pełnej postaci. Trzymając dłoń na jej szyi, pomyślał o jej oczach, były tak samo zielone jak las. Byłaby tysiąc razy bardziej atrakcyjna, gdyby miała je otwarte. Sasuke poczuł jej strach. Widząc jej strach, Uchiha poczuł coś czego jeszcze nigdy nie czuł.
Przesunął swoją dłoń z jej szyi na policzek. Ujął go całą dłonią, czekając aż dziewczyna otworzy oczy. Oddech Haruno stał się płytszy. Mężczyzna prawie zapomniał o tym, że się bała.
Z jakiegoś powodu jego nastrój całkowicie się zmienił. Odepchnął na bok myśl o South Avenue. Dziewczyna otworzyła niepewnie oczy. Kiedy jej oczy były w pełni otworzone , zaczęła się w niego wpatrywać z podziwem. Była zdezorientowana. Poświęciła swój czas, by się w niego wpatrywać. Sakura mogła nawet przyznać, że był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Czasami pragnęła, żeby jednak nie był przestępcą.
W tej chwili dotarło do niej co się dzieje. Co ona robiła? To nie było w porządku. Obejmował jej policzek, był to romantyczny gest, którego nikt nigdy na niej nie używał. I to było z nim, przestępcą. Był kryminalistą, którego miała za zadanie złapać. Stał tu, patrząc na nią, jakby był w niej zakochany. Ale ona wiedziała, że to nie była prawda.
Sakura złapała jego dłoń w swoją i powoli zaczęła ściągać ją ze swojego policzka. Odwróciła od niego wzrok, nie chcąc spojrzeć mu w oczy.
Różowowłosa odtrąciła jego rękę i powiedziała.- Myślę, że powinieneś już pójść.
Sakura położyła dłonie na jego piersi i delikatnie go odepchnęła. Wróciła do swojego pokoju, żałując, że kazała mu wyjść. Sakura czuła się źle, ponieważ wydawał się zmartwiony, ale to może właśnie ona była powodem, dla którego mógł zapomnieć na chwilę o South Avenue.
Nagle dłoń chwyciła jej nadgarstek i odwróciła ją w odwrotnym kierunku, przez co dziewczyna krzyknęła. W jej pokoju było ciemno, a światło z kuchni nie docierało do niego. Nagle objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Uświadomiła sobie, że twarz Sasuke była kilka centymetrów od jej. Czuła jego ciepły oddech na twarzy, co sprawiło, że serce zaczęło jej mocno bić.
Sasuke wiedział, że onieśmiela Sakurę. Wiedział od początku. Ale on to lubił. Pokazał, że miał nad nią dominację. Wykorzysta to na swoją korzyść. Uchiha nigdy nie myślał o zabiciu jej kiedykolwiek. Po prostu chciał ją w to wszystko wciągnąć, żeby w ten sposób nie został złapany. Nawet jeśli Sakura i on by się nigdy nie spotkali, Sasuke wiedział, że nadal będzie mu się wszystko udawało, a jednak chciał być przy niej. Nie rozumiał dlaczego, ale lubił ją wkurzać. Podobało mu się spojrzenie na jej twarzy, kiedy z nim rozmawiała. Sakura zawsze była taka poważna, kiedy do niej przychodził. Sasuke wiedział, że zastanawia się nad tym dlaczego to robił, ale to sprawiało, że był rozbawiony.
I to właśnie wtedy zrozumiał, że ją polubił.
Sakura rozszerzyła oczy, gdy zdała sobie sprawę, że przestrzeń między nimi już nie istnieje. Jego usta poruszały się tak szybko na jej, przez co sapnęła. Położyła dłonie na jego piersi, chcąc go odepchnąć, ale nie mogła się do tego zmusić.
Jego język wślizgnął się w jej usta, chcąc, by oddało pocałunek. I to zrobiła. Sakura chwyciła go za głowę, wtykając palce w jego jedwabiste kruczoczarne włosy. Uśmiechnął się, wiedząc, że z nią wygrał. Była taka łatwa.
Wiedząc, że muszą złapać oddech, oderwali się od siebie i dysząc łapczywie łapali powietrze. Ich przerwa nie trwała długo, ponieważ tym razem Sasuke pocałował ją łagodniej. Pochylił się nad nią, sprawiając, że opadła na łóżko. Zdjął koszulę, wciąż całując jej usta.
-Czekaj, zaczekaj.- powiedziała między pocałunkami.- Nie chcę poruszać się zbyt szybko.
Saskuke rozumiejąc o co chodzi skinął głową.
Sakura kontynuowała.- Oboje wiemy, że nie powinniśmy tego robić.
-Nie wygląda na to, żeby cię to zatrzymało.- Sasuke odparł chłodno.
Wstał i założył z powrotem koszulę, podczas gdy Sakura wciąż leżała na łóżku.
-Oboje wiemy.- zaczął.- że coś do mnie czujesz.
Sakura nic nie odpowiedziała, ponieważ to była prawda. W każdym razie, jeśli by tak nie było, to nie oddałaby pocałunku.
-Do zobaczenia jutro.- powiedział, gdy wyszedł z jej pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro