Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X. Jogurt - czyli dlaczego Jongin stracił pracę oraz Wesołe Miasteczko cz.1

LUHAN

Od kilku minut szliśmy po Seulskich ulicach, nadal kurwa, trzymając się za ręce. Nie powiem, że mi to nie odpowiadało, bo to nie prawda, przynajmniej nie odczuwałem zimna, a dłoń Sehuna była na prawdę delikatna, ale cholera!

— Błagam nooo, powiedz mi w końcu. — Jęknąłem po raz kolejny, na co kruczowłosy westchnął cierpiętniczo. Chciałeś mnie gdzieś zabrać, to teraz masz i konaj, jestem w końcu jak małe dziecko.

 —Mówiłem, że to ma być niespodzianka. — Mruknął, co jakiś czas kopiąc ten sam kamyk. Intrygujące zajęcie sobie wynalazłeś, nie ma co.

— Oj, no móóów. Przecież, nikomu nie wygadam! — Złapałem się wolną dłonią za miejsce, gdzie miało się znajdować serce, powodując przy tym śmiech z jego strony. A udław się powietrzem.

—Wiesz, niespodzianka to takie coś o którym nie mówi się osobie, której chce się tą niespodziankę zrobić. —Co.

— Oh Sehuuun, Rainbooow.. — Zrobiłem słodkie oczy i spojrzałem na niego błagalnie. Nie wiem czy to wina dość zimnego wiatru, czy mojej twarzy, ale na policzkach chłopaka pojawiły się wypieki, które próbował zasłonić chustą. 

— Dlaczego ty tyle gadasz? — Jęknął żałośnie, powracając do marszu. 

— Bo chcę wiedzieć, gdzie mnie zabierasz, gdybym miał zadzwonić na policję. — Wzruszyłem ramionami i zrównałem z nim kroku. Sehun tylko cicho się zaśmiał, po czym całą droga minęła nam na ignorowaniu mojej osoby. Mówię poważnie, cały czas nawijałem i nawijałem, nawet bardziej niż typowe plotkary szkolne, a ten idiota tylko się śmiał albo milczał. Próbowałem zrobić wszystko aby to z niego wyciągnąć, ale zdając sobie sprawę że to się nie uda, w końcu się zamknąłem co chyba go ucieszyło.

— Lulu. —Zatrzymał się, a ja po chwili zrobiłem to samo patrząc na niego niezrozumiale. 

—Hm? 

— Zamknij oczy. 

— Dlaczego? 

— Po prostu to zrób — Westchnął podchodząc bliżej mnie, przez co nasze czoła dzieliło na prawdę kilka centymetrów. Wziąłem głęboki wdech, czerwieniąc się przy tym jak dorodna piwonia po czym zrobiłem krok w tył i zacisnąłem powieki. Oh chyba nie do końca mi wierzył, że nie będę podglądać, ponieważ po chwili owiązał mi głowę czymś cholernie miękkim i pachnącym wodą kolońską. 

 —Jeśli nie wrócę żywy, to Baekkie ci tego nie popuści!— Pisnąłem, czując jak łapie mnie za nadgarstek i prowadzi w tylko sobie znanym kierunku. Mimo, że na zewnątrz wyglądałem jak oaza spokoju z grymasem na mordce, to wewnątrz trzęsłem się jak galareta. Byłem jednocześnie zaciekawiony i zestrachany, co nastolatek chyba wyczuł, ponieważ splótł nasze dłonie. Głaskał mnie kciukiem po wierzchu, licząc że się uspokoję ale to co robił wywierało we mnie większe emocje niż całoroczny zapas żelek i serowych cheetosków! 

Sehun był co prawda bardzo przystojny, nawet jego wklęsła twarz miała w sobie to coś, więc nic dziwnego że jarałem się jak głupia nastolatka, okej? Proszę mnie nie oceniać.

—Baekhyun wie gdzie idziemy, nie musisz się obawiać. — Chwileczkę, chwileczkę. Czyli Byun mieszał w tym swoje delikatne łapska? Nie wiem czy mam być mu wdzięczny, bo cholera zaraz zdechnę z fangirlu, czy może powinienem zacząć szukać jakiegoś dobrego sposobu na śmierć dla tego dzieciaka? W sumie to nawet nie muszę. Wystarczy obejrzeć ten serial Thousand Ways to Die. Polecam, z całego dramowego serduszka.

— Dobra, niech ci będzie, hmpf. —Burknąłem pod nosem, starając się nie potknąć. Mimo, że drogi i chodniki były zawsze ładne i proste, to nie zdziwiłbym się gdybym nagle stracił równowagę i wyrąbał się jak długi na ziemię. Szliśmy w ciszy co jakiś czas skręcając i wymijając zbulwersowanych ludzi, aż w końcu doszliśmy do miejsca w którym nie było według mnie nikogo, ponieważ prócz głośnej muzyki którą słyszałem z daleka, nie słyszałem żadnych rozmów ani kroków. Wtedy się trochę zmartwiłem, ale tylko troszkę.

 —Okej, jesteśmy na miejscu. — Puścił moją dłoń, przez co nieznacznie się zasmuciłem, po czym złapał za końcówki chusty owiniętej wokół mojej głowy i szybciutko ją z niej ściągnął. 

— Luhan, dlaczego nie otwierasz oczu? — Powiedzieć, że zapomniałem czy nie powiedzieć, oto jest pytanie. Podniosłem zmęczone powieki, a kiedy już się rozejrzałem o mało nie dostałem zawału. Staliśmy właśnie kawałek od wejścia do Seoulland Character Park. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a Sehun chyba to zauważył ponieważ wyszczerzył się bardziej niż Baekhyun kiedy widzi świetną parę obcisłych jeansów w sklepie. Złapałem go za ramię i wskazałem na lunapark, prosząc niemo aby potwierdził że to właśnie tam się wybieramy, oczywiście nastolatek zrozumiał przekaz przez co o mało się na niego nie rzuciłem z tej radości. Musiałem się na prawdę mocno powstrzymać, bo do jasnej cholery, wyjście do tego miejsca było moim małym marzeniem!

— Gdybym wiedział, że przestaniesz nawijać jak katarynka, już wcześniej bym ci powiedział. —Parsknął śmiechem, zasłaniając usta dłonią przez co oberwał delikatnie w ramie, a ja nadal nie byłem w stanie wykrzesać z siebie ani jednego słowa. 

— To jak, to jak? —Pisnąłem podekscytowany, uwalniając pokłady radości.  —Gdzie idziemy najpierw? Do Fantasy Landu czy Adventure Land? Kurcze, chciałbym iść na King Viking, powiedz mi że tam pójdziemy. — Dopiero po kilkunastu minutach, w których zdążyliśmy wejść i zakupić bilety, dotarło do mnie że nie powinienem był się tak zachować. W końcu, halo, on był mordercą który zabrał mnie do wesołego miasteczka, aby zapewne wrzucić do jakiejś atrakcji na której stracę przytomność i zakopać gdzieś na tyłach. 

— W takim razie, chodźmy na te King Viking czy jakoś tak. — Wyszczerzył się w moją stronę machając dwoma różowymi bilecikami przed twarzą. 

—Zobaczymy kto dłużej wytrzyma. — Odwzajemniłem uśmiech, ciągnął chłopaka w stronę wyczekiwanej przeze mnie atrakcji.

Najwyżej zginę.

○○○

Mimo wszystko ta cała domówka o Jongina nie była wcale taka zła jak się wydawało. Piwo lało się hektolitrami to fakt, narkotyki były wszędzie, tak samo seks, ale nie działo się tutaj nic nadzwyczajnego. Oczywiście poza nawalonym jak szpak nastolatkiem, który wbiegał i wybiegał do szafy krzycząc: za Narnię! Był też chłopak, z wyglądu przypominający dinozaura, który starał się ostudzić jego zapał rzucając mu w twarz poduszkami, a kiedy te się skończyły - także cukierkami i pustymi butelkami po piwie.

Siedziałem właśnie z nabuzowanym Baekhyunem w kuchni, kiedy do drzwi dobijał się kolejny gość. Było ich całkiem sporo, zwłaszcza że cała ta kopulacja odbywała się w średniej wielkości apartamencie.
—  Yaho prawiczki! — Podniosłem swój morderczy wzrok na pana domu, który właśnie opierał się o framugę drzwi z wielkim bananem na swoim murzyńskim ryju. Mówiłem, już jak bardzo go nie znoszę? Nie? To teraz to mówię.
Zgodziłem się tutaj przyjść tylko dlatego, że Sehun miał być, ale biegałem po całym budynku a po nim ani słychu ani widu. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo wściekły jestem, bo to wychodzi poza jakąkolwiek skalę.

—Czego chcesz pizdokleszczu bez bolca? — Mruknął Baekhyun za co mentalnie zbiłem z nim grabę. Jonginowi zniknął uśmiech z twarzy i podszedł do mojego przyjaciela, aby wyszeptać mu coś na ucho przez co ten spalił takiego raka, że mu makówkę zadymiło. Halo, zna ktoś numer do egzorcysty?

— Ja? Nic. Chcecie jogurt? Mam akurat kilkanaście i szkoda, gdyby się zmarnowały. — Jongin podszedł do lodówki, z której wyciągnął kilka małych opakowań mlecznej uciechy. Spojrzałem w stronę Byuna, kiedy wysoka tyczka przekroczyła próg kuchni Kima. W sumie, to widziałem się z nim przy wejściu, ale brunet nawet wtedy na niego nie spojrzał, tylko zwinął się do Tao stojącego przy kominku w salonie, w tempie ekspresowym jakby się paliło. Spodziewałem się, że będą się teraz unikać ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. Pary są dziwne.

— Chanyolo! Dołączysz? — Kim wyszczerzył się w jego kierunku, wręczając nam po jednym z kubków. Cicho podziękowałem i zabrałem się za otwieranie.

— W sumie, to mogę. Ej, Sehun, tutaj są! — Krzyknął siadając naprzeciwko mnie, a ja zakrztusiłem się tlenem. Szukałem tej czarnowłosej pokraki przez pierwsze minuty imprezy i nie mogłem go znaleźć, bo był z paniczem Parkiem? Świetnie zaparkował.

— Łap, Rainbow! — Jongin rzucił opakowanie w stronę wkurwionego na wszystkich i wszystko, Oh, po czym sam zabrał się za otwieranie pojemniczka. To była na prawdę super impreza, zamiast narkotyków, alkoholu czy spędzania nocy na seksie z przypadkową osobą, my po prostu siedzieliśmy w kuchni, objadając się jogurtami przy piosence Ed Shareen'a. Oczywiście, pominę już to że wgapiałem się w profil kruczowłosego w każdej wolnej chwili, a kiedy nastolatek mnie na tym przyłapywał, szybko zmieniałem kierunek patrzenia na kalendarz za nim. Może w końcu się nauczę ile dni ma każdy z miesięcy.

 —Tak, właściwie — zaczął Yeol wypijając trochę. —Skąd masz tego, aż tyle? — Wszyscy momentalnie spojrzeliśmy podejrzanie na Jongina, który podniósł lekko głowę ale nadal mieszał łyżeczką w opakowaniu. Co jeśli, w nich były jakieś narkotyki, a niczego nieświadomy Kim przyjął je od jakiegoś dilera który chciał ochronić swój tyłek przed policją i mu je wpakował? To bardzo prawdopodobne, zważając na to z jakimi ludźmi zadaje się ten przygłup. Jestem pewien, że już niedługo będziemy się z nim widywać w więzieniu, albo przeglądając magazyny porno Baekhyuna. 

— Kiedyś pracowałem w mleczarni, ale kiedy mnie wywalili, powiedzieli że mogę je sobie zabrać, więc skorzystałem z okazji i spakowałem tyle ile się dało. Myślałem, że opchnę je w jakimś spożywczaku, ale za każdym razem kiedy przedstawiałem swoją ofertę, dostawałem warzywami po głowie. Wiecie ile staruszki w tych czasach mają siły w łapach? — Wzruszył ramionami, zamyślając się na chwilkę nad swoim pytaniem, które oczywiście każdy pominął.

— Dlaczego cię wywalili? — Zapytał, w końcu Baekhyun.

—Waliłem gruchę do głównego zbiornika. —A wtedy kuchnia zamieniła się w białe jezioro.

Co kurwa. 

----------------------------------------

Ktoś to jeszcze w ogóle czyta, jeśli tak to druga część niedługo.
Czy coś.

Hinata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro