Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII. Hetero to zero, ale zmieniam płeć.

 JONGIN

Moje życie towarzyskie było strasznie niestabilne. Szczególnie, jeśli jest się takim zajebistym człowiekiem jak ja, że wszystkie zajebiste dziewczyny i chłopacy kręcą się koło ciebie zawsze i wszędzie. 

W każdym bądź razie, właśnie stałem jak kołek pod domem Oh Pierdolonego Sehuna, przeglądając Instagrama. Było tak cholernie zimno, a ja biedny nie pomyślałem i nie wziąłem rękawiczek. No bo po co? Jak miałem zmieniać piosenki? Niby rękawiczki dają ciepło, ale w kwestii telefonu są kompletnie bezużyteczne. 
Po piętnastu minutach, kiedy zdążyłem zaserduszkować pół półkuli ziemskiej oraz obejrzeć końcówkę live'a Red Velvet (nie oceniajcie, to są na prawdę urocze dziewczynki), panicz Oh łaskaw był wyjść ze swej pierdolonej komnaty. Nie wiem co mnie bardziej wkurwiło: to, że nawet się nie przywitał, czy fakt iż nie polubił mojego nowego zdjęcia na Facebooku, które dodałem kilka chwil temu. Chyba jestem uzależniony, choć nie, nie ja. To aparat jest uzależniony ode mnie. Tak, to na pewno to.

- Nie zapomniałeś o kimś? - mruknąłem uwieszając mu się na ramieniu, uwcześniej chowając telefon do kieszeni. Było zimno, ale jako troskliwy tatuś kupiłem ostatnio słodkie etui w minionki, więc jestem pewien że moje kochane dziecko się nie przeziębi - w tym wypadku bardziej rozładuje, czy coś.

- O, cześć Jongin. Nie zauważyłem cię. 

- Jesteś bardziej ślepy niż moja babcia, a to wyczyn. Ona nawet nie widzi czy siedzi na kiblu czy wannie. Wszystko uje-

- Błagam, nie chcę o tym więcej słuchać. Litooości.. - jęknął przeciągle zasłaniając sobie uszy dłońmi. Biedne niedoświadczone dziecko, nic nie wie o trudnościach życiowych i nawet nie chce posłuchać aby czegokolwiek się nauczyć! Co to będzie, kiedy za kilka lat jego rodzice staną się niedołężni i będzie musiał się nimi opiekować? Oh, no tak. Będzie dzwonił do mnie z płaczem, a ja wtedy powiem, że było mnie słuchać wcześniej lecz tak czy owak się ugnę. Jebany ze mnie bottom.

- Jeszcze będziesz błagać abym ci cokolwiek opowiedział - mruknąłem chowając dłonie do kieszeni skórzanej kurtki - w każdym razie Rainbow, jeśli jeszcze raz będę musiał na ciebie czekać pieprzone pół godziny, to nigdy więcej już nie włożysz. 

- Przestańcie nazywać mnie Rainbow, okej? - warknął kopiąc nogą powietrze, a przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. 

- Było nie myć włosów w dupie Lay'a. - wzruszyłem ramionami przyspieszając kroku. Jeszcze tylko tego mi brakuje, kompletnie rozjuszonego Oh Sehuna, który zamiast siedzieć w spokoju jak na emo dziecko przystało, zaczyna atakować niczym zawodowy bokser. 

- Masz szczęście, że wyjątkowo się wyspałem inaczej w tej chwili wąchałbyś kwiatki od spodu. - warknął doganiając mnie ze wzrokiem, którym na prawdę mógłby zabić. Co ja myślę, to największa idiotyczna kluska jaką znam (a jestem w końcu kumplem Baekhyuna), on nawet muchy by nie skrzywdził. Ma zbyt wrażliwe serduszko.

- Dobra, dobra. Nie ważne, ważniejsze jest to że mamy misję! - uśmiechnąłem się w jego stronę poruszając sugestywnie brwiami. W głębi duszy liczyłem, że umie czytać w myślach i domyśli się o co mi chodzi, jednak nie powinienem tego po nim oczekiwać. 

- Nie dam ci dupy.

- Obaj dobrze wiemy, że nie o to mi chodziło.

- Po tobie można spodziewać się wszystkiego. - Odpowiedział jakby nigdy nic.

- Oh Pierdolona Perfekcja Sehun - przewróciłem oczami - nie idziemy dziś do szkoły, a przynajmniej nie teraz. Mam pewien pomysł i jesteś mi do niego potrzebny.

- Oh, ależ oczywiście! Zrezygnuję z dręczenia jelonka, opuszczę kolejny dzień w szkole i pójdę ci pomóc w jakimś chorym planie, który zapewne ma związek z Kyungsoo hyungiem! - klasnął w dłonie, zatrzymując się i patrząc na mnie z bananem na twarzy. Dobra, może i by kogoś skrzywdził i tą osobą zapewne byłbym ja. Kurwa mać.

- Wiedziałem, że można na ciebie liczyć moja ty kochana psiapsi! - Przytuliłem go mocno jak na przyjaciółkę przystało. Widziałem ostatnio w jednym filmie jak dziewczyny się witały, normalnie tona cukru a i tak się okazało że obie się obgadują i są większymi sukami niż Ji Hyeon oraz Ra On. Chociaż, nie powinienem nazywać tak mojej siostry bo jest na prawdę w porządku, chyba że w pobliżu znajduje się akurat Hyeon. Wtedy mam ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy i oddać biednym dzieciom z białaczką. To w sumie nie jest taki zły pomysł, jak tak teraz myślę, to dzięki temu miałbym większą szansę na zbliżenie się do Kyungsoo! Bycie dobrym, kulturalnym, inteligentnym i życzliwym może nie jest dla mnie, ale zrobię wszystko dla pupci Kyu.

- Widzę, że pojęcie sarkazm, jest ci obce.  - Westchnął.

- Dlaczego musisz niszczyć mój zapał w ten sposób, Sehun? Dlaczego?

- Bo jesteś idiotą. - kiwnąłem głową zgadzając się z nim w stu procentach. 

- Nie mam już na ciebie siły, powiedz mi lepiej co siedzi w twojej głowie. Ten plan czy coś, jest związany z Kyungsoo hyungiem, prawda? - No i to się nazywa przyjaźń ponad wszystko! Halo, proszę państwa Oh Sehun to najlepsza psiapsi na świecie! 

Wyściskałem go mocno, co skończyło się oczywiście kilkoma uderzeniami w brzuch, po czym rozpocząłem opowiadać: - Ostatnio podsłuchałem rozmowę Kyu i Suhej, wiesz, babskie pogaduszki jak Luhan i Baekhyunnie, tylko takie bardziej poważne. Nieważne. DO mówił jaki to jest smutny, samotny i mi się tak mocno serduszko połamało, mogę ci przysiąść że ten dźwięk rozszedł się nawet po Chinach! Pominę już te wszystkie suche pocieszenia, bo przyznam szczerze że połowy słów których używał nawet w słowniku byś nie znalazł, a przynajmniej nie w słowniku po koreańsku. Pewnie używał jakiejś mowy zaawansowanych europejczyków, i dont know, nie mam pojęcia, w każdym bądź razie Kyu o mało się nie popłakał!

- Przejdź do sedna, błagam - westchnął przeczesując palcami swoje włosy. Hehe, get the London look czy jakoś tak.

- Wiesz, że w magazynie Krisa są koty, a je się tak fajnie przytula i ogółem są miłe dopóki je karmisz. Coś jak ty, tylko mają wszędzie futro. No i chcę żebyś mi pomógł jednego takiego szkraba złapać, a potem ja jako rycerz w lśniącej zbroi podarowałbym zwierzaka swojej wielkookiej królewnie! - Wypiąłem dumnie pierś, w końcu mój pomysł miał jakieś granice normalności i chciałem pomóc mojemu bubu z dobroci serca. Nie wytrzymałbym gdybym musiał jeszcze raz patrzeć na niego w takim stanie. To straszne. 

- Ehh, nawet gdybym się teraz wymigał to i tak byś mnie tam zawlókł siłą - skinąłem głową szczerząc się szeroko niczym mój mały przyjaciel Taehyun - Tylko mam jedno pytanie. Gdzie ty, kurwa, wsadzisz to biedne zwierze?

- Do kartonu. - I właśnie wtedy dłoń Oh spotkała się z czołem wydobywając dźwięk, który kojarzy mi się tylko z jednym. Spojrzałem na niego niezrozumiale.

- Ty na prawdę jesteś jakiś pojebany.

- Mówisz mi to od osiemnastu lat, choć nie, od czternastu. Kiedy się urodziłeś, jeszcze mówić nie potrafiłeś. - powiedziałem tonem wielkiego znawcy.

- Za to odkrycie powinieneś dostać nobla, albo jakieś inne gówno, wiesz? - wyczułem tutaj sarkazm i miałem ochotę złapać go za dupę i wrzucić do jakiegoś burdelu dla homosiów, gdzie naprawią mu mózg. W końcu Sehun myśli tyłkiem, trafiając kilka razy w prostatę, cośby naprawili, a przynajmniej na to liczę. 

- No wiem. 

Droga do magazynu, gdzie urzędowała ta galaktyczna gnida, nie zajęła nam długo. Nawet się nie spostrzegłem kiedy uderzyłem twarzą o wielkie drzwi do budynku. 

***

Trzymając futrzaka w pudełku, wkroczyłem na stołówkę w zwolnionym tempie niczym zawodowy ratownik ze Słonecznego Patrolu. Szkoda, że nie miałem czerwonego stroju i piersi tak wielkich że alfabetu brakuje, bo może ktoś by mnie zauważył ale co tam. Rozejrzałem się i dopiero kiedy zauważyłem Kyungsoo przy stoliczku Baeka i Lu, ruszyłem w ich stronę. 

- Yaho~ - Uśmiechnąłem się do wszystkich z całego serduszka, ale potem dostałem w twarz gromiącym wzrokiem Lu Hulk Hana i zdołowanego Byuna. Na Do nawet nie spojrzałem, aby stwarzać pozory normalnego oczywiście.

- Cześć Kai... - Okej, to dziecko wygląda teraz na większe emo niż Sehun, a to jest jakiś pierdolony wyczyn. Papa Jongin, już niedługo dowie się wszystkiego, obiecuję samemu sobie.

- Coście tacy nietentego? Męski okres?  - Zaśmiałem się siadając obok Kyungsoo. Czułem jak wywierca we mnie dziury swoimi sowimi oczkami i szykuje się do skoku, więc szybko postawiłem karton na stole aby nie zostać zabitym, przez to kochane tsundere. 

- Weź to zdejmuj, ludzie jedzą, ty-

- Jak nikt nie patrzy, to też się pieprzą, więc radzę nie używać łyżeczek które mogą służyć za lubrykant. - Przerwałem mu zmęczonym głosem. Nie chciałem się z nim kłócić, więc szybko strzeliłem sobie mentalnie w policzki i uśmiechnąłem najszerzej jak tylko potrafiłem. Szkoda, że nie mam tak szerokiej buźki jak Taehyun. Lata praktyki, ponoć.

- Kupiłem Ci coś miękkiego, kochanie~ - Naparłem plecami na oparcie krzesła i lekko się przeciągnąłem. Cała ta zabawa w łapanie kota, zabrała mi wszystkie siły, chociaż Sehun miał gorzej bo pewnie teraz siedzi w domu i smaruje twarz jakimiś maściami aby wszystkie szramy zniknęły, żeby nie wyglądał jak pokraczna wersja Freddy'ego Grogera. Luhan spojrzał przerażony na pudełko, potem na Kyu który ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale przerwało mu miałknięcie. 

- Kim Jongin... - wysyczał. - wpierdoliłeś kota do tego zasranego pudełka? Czy ciebie do reszty popierdoliło? Na prawdę nie masz nic w tej durnej głowie?! To nawet nie jest możliwe, kurwa mać człowieku, jakiś mózg musisz tam mieć! Ja pierdolę z kim ja żyję, co tu się kurwa dzieje.. - Lu zasłonił uszy Baekhyunowi zachowując order matki roku, a ja spojrzałem niezrozumiale na Kyu który ewidentnie miał napięcie przedmiesiączkowe skoro zaczął się drzeć na pół stołówki, używając słownictwa którego nigdy wcześniej nie używał. Podoba mi się to.

- Oj, no słyszałem jak rozmawiałeś z Suhą matką, że masz dość i czujesz się samotny... chciałem dobrze. - Wystawiłem ręce w górę chcąc się bronić i nie zostać zajebanym dzień przed ślubem z moim małym zabójcą. 

- To nie twoja sprawa.. - Nagle się podniósł i spojrzał na mnie innym wzrokiem. Był dziwnie przerażony, zagubiony i zdenerwowany co w jego przypadku dawało mieszankę wybuchową. 

- Kochanie, spokojnie. Teraz będziesz miał do kogo się przytulić, kiedy nie będzie mnie obo-

Myślałem, że to tylko sen, ale nie. Kyungsoo na prawdę mocno mnie uderzył i tak szybko jak to zrobił, w tym samym tempie wyszedł ze stołówki, gdzie wszyscy patrzyli na nasz stolik ze skonsternowanymi minami. Nie tyle co byłem zawiedziony, nie, byłem bardziej zraniony. Na prawdę chciałem dobrze, chciałem mu jakoś pomóc bo widząc jak mocno cierpi siedząc w głębokiej przyjaźni z Hyeon. Wiedziałem, że jest w niej zauroczony i widziałem jak bardzo jest przygnębiony kiedy ta zbywa go, za każdym podejściem. 

- Chyba umarł... 

Czułem się na prawdę dziwnie, jakbym dryfował na granicy dwóch światów. Z jednej strony słyszałem co robią moje małe psiapsi, a z drugiej w ogóle nie reagowałem na czynniki z zewnątrz. Złapałem tak jakby zawiechę. 

- No dobra, fajnie się gawędziło, a teraz wybaczcie idę do mojej Rainbow, znaczy dziwki. To na razie! - Wstałem z miejsca i szybkim krokiem wyszedłem ze stołówki, aby po chwili oprzeć się o ścianę obok drzwi. Kotem w pudełku ktoś się zajmie, ale moim złamanym sercem nikt.

Po kilku minutach doszedłem do siebie i wkładając słuchawki do uszu, włączyłem muzykę, ruszyłem w kierunku wyjścia ze szkoły. Dlaczego wszyscy faceci na tym świecie nie mogą być homoseksualistami? Życie byłoby łatwiejsze! A przynajmniej tak mi się wydaje. Byłem nawet w stanie zmienić płeć dla Kyungsoo, na prawdę. I może to było właśnie wyjście? Jestem genialny!

Lekcje już dawno się skończyły więc widok sprzątaczek i kilku uczniów szykujących się na zajęcia pozaszkolne jakoś mnie nie zdziwił, bardziej można by rzec, że odczułem ulgę. Im mniej osób tym lepiej.. Dopiero przed wyjściem, zauważyłem dwie zawzięcie rozmawiające ze sobą osoby no i Ra On, która przytuliła się do mnie na powitanie z wielkim uśmiechem. Słodkie dziecko tęcza, no jak ją tu nie kochać? 

Schowałem słuchawki do kieszeni, wcześniej wyłączając muzykę i pogłaskałem ją po głowie. Wszystko byłoby fajnie, wrócilibyśmy do domu szykując się na imprezę, ale życie wystarczająco mnie nie znosi bo kiedy ja i Hyeon zmierzyliśmy się spojrzeniami, ta jak by nigdy nic wpiła się w wargi mojego Kyungsoo, który najpierw się nie ruszał, a potem odwzajemnił pocałunek kładąc dłonie na jej biodrach. Rzuciłbym się na nią gdyby nie drobniutka Kim trzymająca mnie za ramię i zdanie, które wypowiedziała:

- Nic już nie zrobisz, oni są parą.

Japierdolekurwaco. Czy to jebany sen? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro